Mike - półmaraton w 1:20

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

W minionym tygodniu 11,5 godziny treningu:
- 5 h rower (wszystko MTB, 104 km - 3 jednostki)
- 3 h bieganie (37.5 km - 3 jednostki)
- 2:20 pływanie (6.2 km - 3 jednostki)
- 1:10 ogólnorozwojówka (siła i rozciąganie)

wtorek 9.02

Bieganie 16 km po 4:51/km w tym 12 przyspieszeń (20s szybko/40s przerwy), na pagórkowatej trasie. Biegłem bez pulsometru bo ostatnio mi świrował i nie chciałem się dekoncentrować, kontrolowałem rytm oddechu i cały czas (poza przyspieszeniami) oddychałem co najwyżej 4/4, albo jeszcze swobodniej. Biegło się luźno pod każdym względem, po przyspieszeniach intensywność trochę wzrosła, ale dalej było komfortowo. Już tydzień temu podobny trening wszedł dobrze, ale teraz było jeszcze lepiej.

czwartek 11.02

11 km po 4:48/km w tym 3.6 km po 4:14/km. Krótka 15 minutowa tempówka weszła bardzo dobrze. Co prawda biegałem na tartanowym stadionie w bardzo dobrych warunkach atmosferycznych, no ale nie sądziłem, że aż tak luźno wejdzie. Od początku złapałem mega dobry rytm, oddychałem sobie swobodnie po 4/4 tylko momentami wchodziłem na 3/3, nie czułem wzrostu intensywności z upływem czasu, czułem się jak na delikatnie szybszym rozbieganiu i wydawało mi się że mógłbym jeszcze bardzo długo takie tempo swobodnie utrzymać. Ciężko mi teraz stwierdzić czy to tempo (4:14/km) to jest T21 czy TM (bliżej tego drugiego, po odczuciach z tego treningu i wg. danielsowskiej definicji), za mało jestem jeszcze rozbiegany żeby to orzec. To oczywiście tylko jeden luźny akcent, ale daje nadzieje na lepszy wynik na półmaratonie w kwietniu niż do tej pory sądziłem.

W sobotę 10 km po 5:02/km w tym 8 x 100 m podbiegu jako druga część zakładki (bezpośrednio przed biegiem 2 h roweru).

To był drugi tydzień z czterotygodniowego mikrocyklu, teraz czeka mnie jeszcze jeden mocny tydzień - objętościowo podobny ale trochę bardziej intensywny, a następnie tydzień luźniejszy.
Zaczynam być co raz bardziej ciekawy co z takiego treningu nabiegam wiosną, nie napalam się na konkretne wyniki, no ale ostatnio w zasadzie z tygodnia na tydzień czuję stosunkowo spory przyrost formy, a jeśli chodzi o samo bieganie to trenuję dość lekko. Cały trening ma sporą objętość i to pewnie wpływa jakoś na ogólną wytrzymałość, ale w porównaniu do ubiegłego roku (wtedy nabiegałem 17:50/5km i 37:13/10km), czy nawet patrząc 2 lata wstecz (39/10km, 1:29/HM) gdzie robiłem relatywnie mocne, typowo biegowe jednostki nastawione na konkretne tempa itd to teraz moje bieganie jest bardzo lajtowe, a forma powoli zaczyna przypominać tą sprzed roku czy sprzed kontuzji. Jeszcze raz podkreślam, nie napalam się, zobaczymy co de facto z tego nabiegam, no ale zaczyna się robić ciekawie ;).
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Ubiegły tydzień objętościowo wyszedł trochę mniejszy niż planowałem, więcej czasu niż myślałem pochłonęła mi praca, ale jeśli chodzi o intensywność to był to jak na razie tydzień najcięższy.

10 h treningu:
- 3:45 rower (2 jednostki, szosa i teren, razem niecałe 100 km)
- 3:15 bieganie (3 jednostki, 40 km)
- 2:15 basen (3 jednostki, 6 km)
- 45 minut ogólnorozwojówka

wtorek 16.02

14 km po 4:57/km w tym 8 x 1 minuta przyspieszenia/ 2 minuty trucht. Minutówki biegane na czuja, bez kontrolowania tempa, weszły po 3:40-50/km bardzo luźno tak jak i cały trening, tętno średnie z całości 70%. Fajny luźny krok mi się udało łapać na tych przyspieszeniach.

czwartek 18.02

Rozbieganie + 20 minut tempa po 4:15/km. Tempo biegałem na leśnej ścieżce, generalnie płaskiej, ale pod koniec był spory podbieg, póki było płasko to biegło się bardzo luźno i przyjemnie, tempo wydawało się bardzo komfortowe, dopiero podbieg delikatnie mnie sponiewierał i podbił tętno, z 20 minut średnie tętno 83%, wszystko w II zakresie. Cały trening miał 12.5 km i wszedł średnio po 4:38/km.

sobota 20.02

Zakładka, najpierw niecałe 2 h na szosie w tym 25 minut szybszej jazdy "na czas" - średnia 36 km/h (tętno 79%), na tym szybszym odcinku momentami pomagał wiatr w plecy, ale też cały odcinek był lekko na plus jeśli chodzi o przewyższenia. Reszta treningu luźno ze średnią 30 km/h. Po rowerze 5 minut na zmianę obuwia, odzieży i bieganie. 11 km po 4:42/km w tym 8 x 200 metrów podbiegu (przerwa - zbieg), podbiegi w 43-46 sekund, średnie tętno 75%. Weszło nieźle, podbiegi weszły nieźle pod względem siłowym, trochę słabiej pod względem wytrzymałościowym, ale cała zakładka dużo mniej mnie zmęczyła niż tydzień temu. Po treningu też szybciej się "pozbierałem".


Idzie do przodu, czuję że treningi się fajnie uzupełniają i mam poczucie dobrze wykonanej "roboty". Teraz przede mną ostatni tydzień drugiego mikrocyklu, tydzień regeneracyjny, do zrobienia tylko 2 treningi biegowe, 2 pływackie i 1 kolarski, do tego trochę rozciągania.

Najbliższe tygodnie będą kluczowe w kwestii przygotowania do półmaratonu (który jest 17 kwietnia), tak jak już wcześniej pisałem, nie zależy mi na żadnym konkretnym wyniku, no ale jak już wystartuję to chcę pobiec mocno, na miarę możliwości. W marcu będę miał dwa sprawdziany/przetarcia biegowe, które powiedzą mi więcej o formie i pozwolą ustalić mniej-więcej na jaki wynik pobiegnę na połówce. 6 marca ostatni bieg z cyklu City Trail (5km), a 28 marca 10 km w Nowej Soli (płasko, z atestem). Szczególnie te drugie zawody powinny sporo powiedzieć o mojej dyspozycji. Po połówce już skupię się na startach triathlonowych, taki mi się mniej więcej rysuje kalendarz:

- 7 maja: Duathlon Czempiń (bieg-rower-bieg, 5-20-2.5km)
- 28 maja: Sieraków - ćwiartka
- 26 czerwca: Pniewy - olimpijka
- 23 lipca: Poznań - olimpijka

Do tego prawdopodobnie w czerwcu bieg 10 km w sztafecie triathlonowej. Także szykuje się ciekawy sezon, będzie co robić ;).
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Nadrabiam zaległości.

Tydzień 22-28.02


Regeneracyjny tydzień bez historii, wszystko zgodnie z planem 6:30 treningu: 1:50 biegania, 1:20 pływania, 1:20 roweru, 1:40 ogólnorozwojówki.

W obecnym tygodniu niestety dopadło mnie przeziębienie, w sumie szybko przyszło i szybko poszło, no ale w środku tygodnia 2 dni wyleciały z planu i dwa kolejne były na "pół gwizdka", ale początek i koniec tygodnia całkiem udane, szczególnie poniedziałek: test na 400 m na basenie wszedł w 6:45 - prawie 20 sekund lepiej niż miesiąc temu i jeszcze ze sporą rezerwą energii. Kilka miesięcy temu taki czas był dla mnie zupełnie nieosiągalny. Więcej napiszę w kolejnym poście.
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Trochę lenistwo blogowe ostatnio, nadrabiam.

Tydzień 29.02 - 6.03 tak jak pisałem przeziębieniowy. Wypadły przez to 2 dni treningowe, nie wystartowałem też w City Trail, no ale plus taki że szybko się wykurowałem i w sumie dostałem "najłagodniejszy wymiar kary", liczę że mnie to zahartuje na przyszłość no i przy okazji wiem że muszę bardziej uważać, żeby nie przeziębić się mocniej.

8 h treningu:
- 3 h rower (raz szosa 45 km, 2 razy trenażer)
- 2:10 pływanie (3 jednostki, 6 km)
- 2:00 bieganie (dwie jednostki 25 km)
- 50 min ogólnorozwojówki

Z ciekawszych treningów to tylko wtorek: 16.5 km w tym 10 x 1 minuta szybko/2 minuty trucht, te minutówki w umiarkowanym terenie, tak po 3:30-3:50 w zależności od trudności trasy, całość weszła po 4:51/km na tętnie 74%.
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Ubiegły tydzień już na "pełnym gwizdku", 11,5 godziny treningu, w takim układzie:

Rower 5:20 - (3 jednostki, 155 km, tylko szosa)
Bieganie 3:00 - (3 jednostki 36 km)
Pływanie 2:10 - (3 jednostki 6 km)
Ogólnorozwojówka 1:00 (siła nóg po środowym rowerze i rozciąganie)

Z ciekawszych rzeczy:

Wtorek 8.03

16.5 km po 4:44/km w tym 12 x 1 minuta szybko (3:40~)/ 2 minuty trucht, całość na średnim tętnie 75%, weszło bardzo ładnie, nogi dobrze podawały cały czas, także na przyspieszeniach.

Czwartek 10.03

30 minut BNP, pierwsze 10 minut po 4:30, drugie po 4:20, trzecie po 4:00. Biegane na stadionie przy lekkim wietrze w twarz na przeciwległej prostej, ale generalnie warunki bardzo dobre. Przy 4:30 tętno oscylowało na granicy pierwszego i drugiego zakresu, przy 4:20 podchodziło pod 80% (ale nie przekraczało), przy 4:0 weszło prawie od razu na 85%, ale ustabilizowało się na tym poziomie i tak już trzymało do końca. Cały czas biegłem dość komfortowo i oddychałem co najwyżej w rytmie 3/3, a przez większość treningu nawet 4/4.

Sobota 12.03

Zakładka najpierw ponad 2 godziny kręcenia na szosie (w tym mocniejsze 30 minut w dużej mierze pod wiatr, wszystko solo), potem niecałe 7 km po 4:52/km z dość stromymi i szybkimi podbiegami 5 x 150 m (średnie tętno biegu 72%). Nieźle mnie sponiewierał ten trening, dawno nie byłem tak zmęczony

Wszystko wygląda nieźle, w pływaniu jest stały progres, co raz pewniej czuję się z nową techniką, mięśnie rąk już się do niej przyzwyczaiły. Obecnie tempo 2 min/100 m, które rok temu było dla mnie tempem "wyścigowym" teraz jest super spokojne, wręcz ciężko mi jest tak płynąć nie będąc zmęczonym, nawet rozgrzewki w których mieszam kraula, żabkę i grzbiet wychodzą szybciej, pływając z deską między nogami i koncentrując się na technice, pracując tylko rękoma, też pływam szybciej bez wysiłku. Jest to budujące i muszę powiedzieć że zdecydowanie polubiłem treningi pływackie, oczywiście jeszcze dużo roboty przede mną, teraz zaczynam się "wydłużać", no i kluczowe będzie przełożenie basenu na otwarty akwen, już się nie mogę doczekać tych pierwszych treningów w jeziorze.
Na rowerze tak naprawdę dopiero zaczynam jakiś poważniejszy trening, do tej pory to było takie kręcenie, żeby nie zapomnieć jak się kręci ;>. Czekam jeszcze na lepszą pogodę, bo ubiegły weekend była straszna szaruga, zimno nie pozwalało się dobrze rozkręcić i wejść na wyższe obroty. Jak jeżdżę z kolegami, którzy rowerowo przebimbali zimę jeszcze bardziej niż ja, to czuję się mocny, ale jak porównuję osiągi z zeszłorocznymi to "schodzę na ziemię" i widzę ile roboty przede mną. Przykładowo - w niedziele robiłem podjazdy na dość sporej jak na niziny górce - 1.7 km średnie nachylenie 3%, ale z momentami nawet 10%, niby wszystko weszło nieźle, zrobiłem 8 powtórzeń, ale robiłem je ponad 30 sekund wolniej niż latem.
Biegowo chyba nigdy nie byłem w takiej formie jeśli chodzi o ogólną wytrzymałość i siłę (co nie dziwi, bo taka jest specyfika treningu do tri), przeważnie byłem przygotowany zupełnie od drugiej strony, biegałem super szybkie (jak na moje dzisiejsze standardy) rytmy i szybkie interwały i tempa, ale brakowało czasu na dłuższą pracę w tlenie, drugie zakresy czy podbiegi, a na tym teraz opiera się mój trening. Ciekawe co z tego wyjdzie, pierwszy sprawdzian już za niecałe 2 tygodnie na 10 km w Nowej Soli ;).
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Miniony tydzień znowu niestety minimalnie "odpuszczony" bo w drugiej połowie tygodnia czułem że jestem niebezpiecznie blisko przeziębienia. No ale tak czy siak 10 godzin 15 minut treningu weszło:

Bieganie 3:30 (3 jednostki 43 km)
Rower 3:35 (2 jednostki szosa 88 km + trenażer)
Pływanie 1:35 (2 jednostki 4 km)
Ogólnorozwojówka 1:35

Odpuściłem jeden basen i trochę więcej pobiegałem zamiast jeździć rowerem, te dwa zabiegi właśnie ze względów "profilaktycznych", dzień po basenie często mam "zawalone" drogi oddechowe, a na rowerze przy obecnej pogodzie dość mocno marznę.

Z ciekawszych treningów to chyba tylko czwartkowe BNP jest godne wyszczególnienia: 36 minut BNP od 4:15-4:05, średnia 4:11/km tętno 83%, weszło bardzo luźno i komfortowo niemal pod każdym względem, jedyny szkopuł to żołądek, który trochę dokuczał po ciężkim obiedzie (wyjątkowo biegałem to wieczorem) i przez to bałem się bardziej przyspieszyć w końcówce (planowo miałem ostatnie 12 minut lecieć po 4/km).

Dwa pozostałe treningi biegowe to luźne rozbiegania, jedno z przebieżkami 10 x 30 s, drugie z podbiegami 5 x 150 m. Na rowerze rozjazdy i podjazdy, na basenie praca nad techniką i stopniowe wydłużanie. Klasyka.

Przyszły tydzień wg planu jest regeneracyjny i jeśli chodzi o pływanie i rower to taki będzie, ale biegowo utrzymam dotychczasowe obciążenia, żeby nie zamulić się przed startem na 10 km w poniedziałek wielkanocny. Ciekaw jestem bardzo co nabiegam, trasa ma atest, jest płaska i w większości prowadzi po mieście, więc małe szanse na przeszkadzający wiatr, do tego prognoza póki co całkiem optymistyczna. Nie robię żadnych założeń i nie napalam się na żaden konkretny wynik, polecę na samopoczucie z leciutko zaciągniętym hamulcem na pierwszych 5 km, jak będę się czuł dobrze to docisnę mocniej, to ma być przede wszystkim przetarcie i punkt odniesienia żeby ustalić jakąś taktykę na półmaraton.
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Tydzień 21-27.03

Bez większych historii, tak jak pisałem wyżej, pływacko-rowerowo luźniej, biegowo prawie standard, razem 8 godzin:

- 2:20 bieganie (3 jednostki, 30 km)
- 3:10 rower (2 jednostki, szosa 65 km + trenażer)
- 1:40 pływanie (2 jednostki, 4.6km)
- 0:50 rozciąganie

Poniedziałek 28.03
Start na 10 km w Nowej Soli (płaska trasa, atest), niestety start zupełnie nieudany, poniżej możliwości i oczekiwań, netto 39:17, miejsce 52/900~.

Pierwsza piątka zgodnie z planem weszła średnio po 3:50/km (pierwszy kilometr trochę szybszy bo musiałem powyprzedzać ludzi którzy się źle ustawili na starcie) czułem się nieźle, oddech 3/3, momentami słońce mocno grzało, trochę się zagotowałem, ale generalnie biegło się nieźle, dawno nie startowałem więc organizm był w lekkim "szoku", ale wtedy jeszcze byłem niemal pewny że przynajmniej uda mi się takie tempo utrzymać. Po piątce próbowałem trochę przyspieszyć, ale jakoś "nie szło", taka blokada typowa dla pierwszych zawodów w sezonie, niby wszystko jest ok, ale nie wiadomo czemu nie można wejść na wyższe obroty. Do 6 kilometra jeszcze trzymałem tempo, ale potem zaczęła się masakra, wybiegliśmy za miasto na drogę pomiędzy polami i tam bardzo mocno wiało, na początku trochę z boku, potem już prosto w twarz, numery startowe łopotały jak żagle :P. Pracowałem bardzo mocno, oddech przyspieszył, a tempo ledwo trzymało się w okolicach 4:05/km. Ostatni kilometr już po osłoniętych miejskich uliczkach (sporo zakrętów) i udało mi się wrócić do tempa 3:50, mocniejszy finisz bo biegacz za mną bardzo chciał mnie wyprzedzić na ostatnich metrach (bezskutecznie), no ale straconych sekund z wcześniejszych kilometrów już nie odrobiłem. Na mecie nie byłem jakoś bardzo zmęczony i szybko doszedłem do siebie. Średnie tętno z całego biegu wyszło 89%.

Kilka przemyśleń dlaczego poszło gorzej niż planowałem:
- na pewno wiatr, tutaj nie wiele mogłem zrobić, na tych wietrznych odcinkach wszyscy zwalniali, nie było tak że inni biegli normalnie, a ja stanąłem, wszyscy "oberwali" po równo
- temperatura, wszystkie treningi w tym roku robiłem w temperaturze poniżej 10 stopni, przeważnie 4-5. Tutaj nagle było 17 i momentami mocne słońce, dla takiego "zimoluba" jak ja taki nagły przeskok to spory problem.
- może trochę przesadziłem z rowerem w sobotę
- trening który teraz robię jest wycelowany raczej w dłuższy wysiłek, na treningach bardzo rzadko wchodziłem podczas akcentów na tętno powyżej 80-85%, a tutaj prawie cały bieg był na 90% HRmax i stąd szok dla organizmu, bo bardzo dawno nie trenowałem nic w takich intensywnościach. Na półmaratonie już powinno być lepiej, bo to jest rodzaj wysiłku z którym obecnie jestem dużo bardziej zaznajomiony.

No nic, traktując ten start w kategoriach treningowych to na pewno nie był zmarnowany czas, trochę lekcja pokory i "ustawienie w szeregu", które mi teraz dobrze zrobi. W sumie jak pomyślę, że jeszcze kilka miesięcy temu siedziałem w domu kontuzjowany i w ogóle nie mogłem biegać, to może nie powinienem teraz zbytnio narzekać ;>.
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Mało czasu ostatnio, trening też na tym minimalnie cierpi, ale nie tak mocno jak blog ;).

Tydzień 28.03-3.04

Po dyszce trochę pobolewała mnie prawa łydka, w miejscu niebezpiecznie bliskim do kontuzji sprzed pół roku, więc trochę ten tydzień zluzowałem, może nawet nazbyt asekuracyjnie, ale sezon jest długi. Ostatecznie okazało że że to po prostu pospinane mięśnie łydki, masaże i rozciąganie plus lekkie odpuszczenie zrobiły robotę.
Łącznie tylko 6 h treningu, bez historii.

Tydzień 4.04 - 10.04

Tu już objętościowo lepiej, ale przez obowiązki "służbowe" 2 dni były zupełnie wolne i ucierpiało trochę pływanie, mimo tego wyszło 11,5 h treningu, czyli solidnie:
- 2:10 bieganie (3 jednostki, 30 km)
- 7 h rower (3 jednostki, 220 km)
- 1,5 h pływanie (2 jednostki, 4 km)
- 50 minut rozciąganie

Najmocniejszy póki co tydzień jeśli chodzi o rower, noga zaczyna fajnie kręcić, w bezwietrznych warunkach i na płaskich trasach, prędkości z okolic 37-38 km/h zaczynają być relatywnie łatwe do osiągnięcia (tzn. jest nadzieja że w sezonie taką prędkość będę kręcił na dystansie 40-45 km). Na pewno trochę tu pomogła lemondka którą zakupiłem od mihumora ;>, muszę ją jeszcze dobrze ustawić pod okiem fachowców, ale nawet teraz po domowym "fittingu" czuć różnicę.

Z ciekawszych treningów to:

Poniedziałek 4.04 - Interwały połączone z dłuższym wybieganiem: rozgrzewka + 8 x 1 km/ 4 minuty trucht + schłodzenie, ładnie weszło, interwały średnio po 3:52/km, lekko asekuracyjnie bo ciężko na żołądku (biegane wieczorem), ale oddechowo i mięśniowo relatywnie lekko. Całościowo wyszło 18 km, średnio po 4:34/km, na tętnie 76%. To taki ostatni mocny trening pod połówkę.

Sobota 9.04 - Zakładka, najpierw 80 km na szosie, mocna jazda w grupie ze średnią "przelotową" (czyli licząc bez rozjazdu po mieście i kilku krótkich postojów/przestojów na światłach na trasie) 37 km/h, sporo dawałem zmian i trzymałem się na przedzie grupy, ostatecznie ze sporej ustawki została 5cio osobowa "ucieczka" która dojechała do końca, udało mi się w niej utrzymać. Potem krótki bieg, pierwsze 10 minut w tempie "startowym", które tego dnia wyszło równo po 4:00/km, biegło się to nieźle biorąc pod uwagę mocny rower, na pewno takie tempo biegu jeszcze bym przez kilka kilometrów utrzymał. Potem krótkie rozbieganie, razem 6 km. Chyba najlepszy stricte triathlonowy trening w tym roku.


W tym tygodniu minimalnie luzuję ze względu na niedzielny start w półmaratonie, szczegóły rozpiszę później.

Co do startu w połówce (Poznań):
Ciężko mi powiedzieć w jakiej jestem teraz formie, na pewno trochę lepszej niż na to wskazuje wynik z ostatniej dyszki, ale o ile lepszej - tego nie wiem. Przygotowania też były bardziej ułożone pod połówkę, intensywności z którymi przyjdzie mi się mierzyć mam dużo lepiej "oblatane" na treningach (zarówno biegowych jak i pozostałych dyscyplin), bo intensywności "dyszkowych" prawie w ogóle nie biegałem. Tak czy inaczej, zamierzam pobiec raczej na czuja, podstawowe założenie to zacząć spokojnie (4:10-4:15, początek trasy jest lekko z górki, może po prostu wystartuję z pacemakerem na 1:30), stopniowo przyspieszać, ale też bez szaleństw i reagować na to co się będzie działo, nie szarpać, nie podpalać się. Jaki wynik z tego nabiegam, to się okaże, nie będę tutaj wpisywał żadnej cyferki, żeby nie robić sobie jakiejś dodatkowej presji. Pogoda powinna być ok wg obecnych prognoz, pochmurno, deszczowo, koło 10 stopni. Wiatr koło 5 m/s, to już nie takie zupełne nic, ale trasa jest raczej mocno osłonięta, a prognozowany kierunek wiatru (zachód) nie powinien jakoś znacznie psuć zabawy. No nic, zobaczymy co z tych pięknych planów wyjdzie, można trzymać kciuki w niedzielę koło 9:00 ;>.
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Nabiegane 1:26:38, rewelki nie ma, ale jak na to co biegam ostatnio to jestem zadowolony, udało się pobiec NSem (ostatnia dycha poniżej 4/km) sporo powyprzedzać w końcówce i skończyć bez wielkiego umierania, w relatywnie dobrej dyspozycji. W najbliższych dniach napiszę coś więcej.
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

9 Poznań Półmaraton, czas netto: 1:26:38 średnie tempo 4:06/km, miejsce 318/11 tysięcy +.

Międzyczasy:
5 km - 20:56 - tempo odcinka 04:11, tętno 80%, miejsce 429
10 km - 41:32 - split: 20:36, tempo odcinka 4:07, tętno 85%, miejsce 394
15 km - 1:02:11 - split: 20:39, tempo odcinka 4:08, tętno 87%, miejsce 349
Meta - 1:26:38 - split: 24:27, tempo odcinka 4:00/km, tętno 88%, miejsce 318

(wcześniej napisałem że ostatnia dycha była poniżej 4/km, trochę ściemniłem, a w zasadzie ściemniło Suunto, te czasy powyżej to wg oficjalnych międzyczasów).

Przed startem czułem się bardzo dobrze, pogoda która niektórych zniechęcała dla mnie była niemal idealna. Koło 10 stopni, bezwietrznie, pochmurno no i deszcz. Wielkim fanem biegania w deszczu nie jestem, ale dużo bardziej wolę deszcz niż mocne słońce, wysokie temperatury czy wiatr. Takie warunki jak w niedzielę na każdych zawodach biegowych biorę w ciemno.
Na rozgrzewce czułem się bardzo dobrze, przeważnie nawet przed dobrymi startami na rozgrzewce czuję się średnio i powątpiewam czy dam radę pobiec założonym tempem, może brak konkretnych założeń wpłynął teraz na większy komfort psychiczny i brak presji. Rozgrzewka to 2 km truchtu, przebieżki mniej więcej w tempie startowym i rozciąganie dynamiczne - standard. Dojście na start trochę pokomplikowane i bezsensownie wydłużone (a była możliwość żeby puścić to inną drogą, z tego co słyszałem sporo osób nie zdążyło na pierwszą falę startu) mimo że wziąłem zapas to doszedłem na start raptem kilka minut przed 9, sektory fatalnie oznaczone (oznaczenia zobaczyłem dopiero na ostatnim kilometrze jak przebiegało się przez miejsce startu), nie widziałem wejścia do swojego sektora, byłem w A, więc po prostu podszedłem pod start i przeskoczyłem przez barierki :P. Dobrze sprawdził się motyw o którym przeczytałem w "Hansonach", żeby nie zmarznąć założyłem na koszulkę starą bluzę, taką którą bez żalu wyrzuciłem tuż przed startem.
Pierwsza piątka była trochę z górki i biegło się mega lajtowo, spokojny drugi zakres, pełna kontrola, czułem się jak na nieco szybszym rozbieganiu. Generalnie, bez historii.
Druga piątka, zaczynam przyspieszać, zaczynam wyprzedzać, intensywność trochę wyższa, ale ciągle komfortowa, oddycham luźno 3/3, spotkałem znajomego koło 8 kma, zamieniłem kilka zdań, mówiłem jeszcze zupełnie swobodnie. Obserwuję co się dzieje i tak sobie powoli "sklejam" kolejne grupki biegnące przede mną.
Trzecia piątka tutaj między 10 a 14 kilometrem były dwa dość długie podbiegi oddzielone wypłaszczeniem i lekkim zbiegiem, intensywność wzrosła, ale tempo minimalnie siadło, wiedziałem że jak w dobrej formie wbiegnę na "płaskie" to już będę mógł spokojnie wchodzić na wyższe tempo. Po podbiegach poczułem lekkie zmęczenie w udach, ale oddechowo jeszcze dość spokojnie. Na 12stym kilometrze zjadłem żel, bardziej profilaktycznie niż z faktycznej potrzeby, no i jako test konkretnego żelu (ALE truskawka/banan) przed triathlonem, test wypadł bardzo dobrze żołądek się nie buntował, na punktach popijałem tylko trochę wody.
Czwarta piątka przyspieszam stopniowo do okolic 4:00/km, ciągle czuję się dobrze, nie wiem dokładnie na jaki czas biegnę, ale na oko przeliczam że jak przyspieszę to 1:26:XX jest do zrobienia. Zrobił mi się lekki odcisk na prawej stopie, każdy krok to lekki ból, ale staram się go ignorować i nie wykrzywiać stopy, tylko lądować normalnie. Większe zmęczenie dopada mnie około 19stego kilometra, ale nie jest ono jakieś bardzo mocne, wiem że spokojnie dociągnę do mety. Stale wyprzedzam i jest to bardzo motywujące.
Meta, po minięciu 20stego kilometra przyspieszam do okolic 3:50, intensywność wzrasta, na samym finiszu jeszcze lekkie przyspieszenie, ale bez szaleństw. Mijam metę, przechodzę do marszu i stwierdzam że nie jestem jakiś mega zmęczony. Być może zbytnio przyzwyczaiłem się do zmęczenia po biegach na 5 i 10 km, od 2 lat nie biegałem nic dłuższego. Generalnie cały bieg poszedł po prostu dobrze, bez jakichś większych emocji czy heroicznej walki ze zmęczeniem i przeciwnościami losu ;), być może mogłem zacząć nieco szybciej, mocniej przyspieszyć po pierwszej piątce i urwać z tego wyniku kilkanaście-kilkadziesiąt sekund, ale myślę ze to 1:26 to jest wynik dobrze oddający moją obecną formę.

Jestem zadowolony, wracam po kontuzji, biegam niedużo (od początku roku średnio 35km/tyg, ubiegły tydzień, licząc ze startem miał 51 km i to był największy jak na razie kilometraż) no i przygotowuję się do triathlonu, szczyt formy planuję dopiero na lato. Jako element przygotowań do tri to ten półmaraton wypadł też bardzo dobrze - widzę że intensywności drugiego zakresu i początku trzeciego są dla mnie dość komfortowe i mogę w nich relatywnie długo i bezpiecznie "przebywać". Tempo z okolic 4:10~, czyli takie jakim biegłem przed przyspieszeniem jest dla mnie bardzo luźne, myślę że to jest ten "próg tlenowy" o którym jakiś czas temu w komentarzach pisał mihumor. Zdecydowanie udało mi się poprawić wytrzymałość, nie ma takiego "rozjazdu" między krótszymi i dłuższymi dystansami jaki miałem kiedyś, przy tym całościowo poziom biegowy poszedł w dół, no ale taka specyfika treningu który teraz robię.
Poza tymi niedociągnięciami organizacyjnymi o których pisałem wyżej to imprezę mogę polecić na przyszłość, głównie ze względu na szybką trasę, Suunto naliczyło 87 m w górę, nie jest to co prawda Berlin gdzie było niecałe 20, ale to wciąż jest płaska trasa.

Teraz przede mną luźniejszy tydzień, a już 7ego maja kolejny start - duathlon w Czempiniu na krótkim dystansie - 5 bieg/20 rower/2,5 bieg.
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Regeneracyjny tydzień 18.04-24.04 bez większych historii, 8 godzin treningu zdominowane przez rower (4:40), w sobotę zrobiłem pierwszą w tym sezonie setkę, w grupie, średnia 33 km/h.

Po połówce trochę bolały uda dzień i 2 dni po, ale generalnie ogarnąłem się dość szybko. Czuję że forma rośnie, we wszystkich dyscyplinach jest progres, czekam teraz na lepszą pogodę, mimo że do biegania to co jest teraz jest dla mnie idealne, ale chciałbym już zacząć się przyzwyczajać do wyższych temperatur, bo takie mnie czekają na starcie w Czerwcu i Lipcu. Poza tym, fajnie by było coś popływać na otwartym akwenie przed pierwszym startem w tri, a ten już za miesiąc.

Fotka z połówki, ostatnie 400-500 metrów~:
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Tydzień 25.04 - 1.05
Porządny tydzień minimalnie przyhamowany w końcówce przez lekkie zapalenie gardła, na szczęście szybko wyleczone.
10 h treningu w tym:

- 5:30 rower (3 jednostki, 165 km)
- 3:00 bieganie (3 jednostki, 38 km)
- 1:00 pływanie (2 jednostki, 3.5 km)
- 0:30 rozciąganie

Tydzień 2.05 - 8.05
Minimalnie luźniejszy tydzień, 9 h treningu, w sobotę udany start w duathlonie w Czempiniu.

Do zawodów podchodziłem treningowo, to pierwszy start w tym sezonie "multisportowym", traktowałem go jako przetarcie. Sprinterski dystans (5 km bieg - 20 km rower - 2,5 km bieg) idealnie się na to nadawał. Formę biegową sprawdziłem wcześniej na półmaratonie, tutaj głównym zadaniem było sprawdzenie jak pójdzie rower i przećwiczenie zmian. Z drugiej strony wiedziałem że to raczej kameralna, lokalna impreza i będę mógł powalczyć o pudło w kategorii. W dzień startu samopoczucie było ok, ale bez rewelacji, stresowałem się trochę mocniej niż zwykle, bo był to mój debiut w tej formule zawodów.

Bieg 1 - 5km

Założenie było takie, żeby pierwszy odcinek pobiec z rezerwą, po 3:50-55/km, na pełnej kontroli, bez szaleństw i podpalania się. Na starcie ustawiłem się w drugiej linii. Start dość dynamiczny, sporo osób zaczęło zdecydowanie za mocno (ciekawostka - dwóch zawodników którzy najszybciej przebiegli pierwszy bieg w generalce skończyło za mną), po pierwszych 200-300 metrach jestem koło 20-30 pozycji, staram się nie podpalać i biec swoje. Pierwszy kilometr był nieco z górki i wyszedł po 3:40, po nim stabilizuję tempo w okolicach 3:55 i staram się to trzymać. Zaczynam wyprzedzać "optymistów". Biegnę dość spokojnie, cały czas kontrolując zmęczenie, tętno z okolic 85% HRmax, bardzo spokojny oddech. Do strefy zmian dobiegam na 11 miejscu z czasem 19:24 (tempo 3:53/km). Zmiana w 1:06, wolniej niż większość konkurentów i rower zaczynam w okolicach 12-13 miejsca, ale jak na mnie to nie była zła zmiana, mam jeszcze małe doświadczenie, niczego nie "zawaliłem" po prostu trochę się grzebałem ;).

Rower - 20 km

Przebiegam przez kreskę, wskakuję na rower, wpinam buty, rozpędzam się i "kładę" na lemondce. Trasa jest płaska, raczej prosta, lekko zakręcająca na wschód, więc w pierwszej części wiatr boczno-czołowy, im bliżej nawrotu tym bardziej w twarz, po nawrocie analogicznie w plecy. Staram się nie patrzeć na prędkość, tylko trzymać dobrą pozycję i utrzymywać intensywność z okolic 85% HRmax. Nogi potrzebują chwili żeby się przestawić, ale generalnie czuję się ok, na zakrętach popijam izotonik, poza tym trzymam pozycję aero. Co jakiś czas kogoś wyprzedzam, dwóch albo trzech zawodników wyprzedziło mnie, ale zrobili to z taką prędkością, że nawet nie próbowałem odpowiadać. Rower przebiega dość spokojnie i bez większych historii, przy wcześniej upatrzonym punkcie zaczynam wyjmować nogi z butów i z lekkim zapasem przekładam prawą nogę przez ramę i dojeżdżam do kreski. Rower kończę z czasem 33:10, co jak się później okazuje jest 5 wynikiem, średnia 36 km/h licząc z wyjściem i wejściem do strefy, więc taka "przelotowa" średnia na trasie była nieco wyższa - 37 km/h. Druga zmiana w 1:12, zawodnik przede mną za wcześnie rozpiął kask, sędzina go słusznie zatrzymała, ale niestety wejście do strefy było niezbyt szerokie i przez to zostałem trochę przyblokowany, potem jeszcze pomyliłem kierunek do wybiegu i nadrobiłem niepotrzebnie kilka metrów.

Bieg 2 - 2,5 km

Na koniec bardzo krótki odcinek, przeważnie po mocnym rowerze potrzebuję właśnie koło 2 kilometrów żeby wejść w rytm biegowy, więc tutaj zanim się rozkręciłem to już było w zasadzie po zawodach. Za wiele się tutaj nie wydarzyło, miałem wrażenie że wszyscy (włącznie ze mną) chcą po prostu doczłapać się do mety. Biegłem trochę wolniej niż po 4:00/km. Początkowo było dość ciężko, ale z każdym metrem czułem się lepiej i pod koniec na lekkim podbiegu trochę szarpnąłem, wcześniej straciłem jedną pozycję, a na końcówce jedną zyskałem. Wbiegłem na metę z lekkim finiszem, wiedziałem że jestem w "dychu", ale nie wiedziałem dokładnie na którym miejscu. Ostatni odcinek wyszedł w 9:59 co było 6 rezultatem (tempo 4/km), czas całości 1:04:51, 7 miejsce open i 3 w kategorii (ale z racji zasady nie dublujących się nagród z generalki, stanąłem na 2 stopniu podium w M20).

Start oceniam bardzo dobrze, o dziwo rower poszedł lepiej niż biegi, ale 5km celowo pobiegłem z rezerwą i generalnie te biegi tak bardziej "na zaliczenie" potraktowane. Z perspektywy czasu widzę, że mogłem pobiec to trochę szybciej bez konsekwencji na późniejszych etapach, no ale nie ma co gdybać, i tak wyszło nieźle. Na pewno ten start trochę mnie uspokoił przed zbliżającym się sezonem triathlonowym.

Cała impreza bardzo dobrze zorganizowana, nie ma się do czego przyczepić, po raz kolejny przekonuję się, że kameralne imprezy często są dużo fajniejsze niż te wielkie i "medialne" z tysiącami uczestników i nie mówię tego wcale dlatego że tylko na takich imprezach mogę walczyć o miejsca na pudle ;>.
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Ostatnio mocno skrótowe robiłem te wpisy, więc teraz dla odmiany jeden tydzień opiszę bardziej szczegółowo, może kogoś to zainteresuje. To taki w miarę reprezentatywny "zestaw", większość tygodni ostatnio wygląda dość podobnie.

Poniedziałek 9.05


Basen, 1600 metrów pływania, koncentracja na technice, pływanie z zaciśniętymi pięściami, z ósemką itd.

Wtorek 10.05

Rano bieganie, interwały biegane w systemie (30s-30s/1min-1min/2min-2min) (szybko-wolno), powtórzeń tyle, żeby przebiec 10 km (licząc z przerwami), w praktyce wyszło 6 serii z malutkim hakiem. "Szybko" oznacza tempo szybsze niż startowe w triathlonie, tego dnia biegałem po lesie i "szybko" oscylowało w okolicach 3:30-3:40/km. Weszło to nieźle, razem z rozgrzewką i schłodzeniem 12 km po 4:25/km, średnie tętno 79%.

Wieczorem rower, raczej spokojna jazda w 4osobowej grupie z kilkoma mocniejszymi szarpnięciami, razem 50 km ze średnią 31 km/h, tętno 66%, połowa pod wiatr, połowa z wiatrem.

Środa 11.05

Rano godzina rozciągania, a wieczorem pierwsze "wodowanie" w tym sezonie, oczywiście w piance. 1 km pływania, kilka szybszych 50tek i kilka dynamicznych wyjść z wody, ale większość spokojnie. Po pływaniu przebrałem się i pobiegłem do domu znad jeziora, 12 km po 4:40/km, tętno 75% w tym 6 x 500 metrów w tempie około-startowym/500 metrów trucht. Tempo tych pięćsetek koło 4:0/km, dość komfortowe, ale po pływaniu nogi były jakby lekko "drewniane", całość biegana w pagórkowatym terenie.

Czwartek 12.05

Rowerowe interwały "TT" (w pozycji czasowej) 4 x 6 km. Weszło to bardzo dobrze, poszczególne odcinki weszły tak: 37 km/h tętno 77% (lekko pod wiatr), 39 km/h tętno 77% (lekko z wiatrem), 39 km/h tętno 75% (lekko z górki, pod wiatr), 36 km/h tętno 77% (lekko pod górkę, z wiatrem). Czyli całkiem nieźle, tętno trochę niskie, wręcz może wydawać się że się opieprzałem, ale nogi pracowały z podobną intensywnością jak na zawodach w Czempiniu. Razem 60 km ze średnią 32,5 km/h, tętno 69%.

Piątek i sobota wolne, piątek planowo, a sobota niestety wypadła z powodów "służbowych"

Niedziela 15.05


Miałem robić zakładkę, ale miałem ograniczony czas na trening, a akurat wtedy kiedy mogłem go robić to krążyły nad miastem burzowe chmury, więc postanowiłem zrobić tylko bieganie, 15 minut rozgrzewki i interwały 4 x 1000 m/ 500 m trucht. Interwały robiłem na stadionie i weszły całkiem nieźle, 3 pierwsze odcinki w 3:38-39, a ostatni przycisnąłem w 3:35. Potem jeszcze schłodzenie, razem 10 km po 4:25, tętno zaledwie 75%, no ale było chłodno i biegałem po osłoniętym szkolnym stadionie 200 m na którym wiatr w ogóle nie przeszkadzał. Przerwy wychodziły całe w truchcie w 2:30-2:40Planowo miałem przed tym bieganiem jechać 2 godziny na rowerze, wtedy na pewno poszło by dużo ciężej. Nie chciałem robić mocniejszego treningu, żeby zrobić jeszcze basen, zaległy z soboty.
Na basenie 1800 metrów pływania, w tym 4 x 400 m w okolicach tempa startowego, na zmęczonych nogach i trochę asekuracyjnie bo chciałem uniknąć skurczy, weszło to w 1:45-1:50/100m.

Razem 8:30 treningu, gdyby nie ta wolna sobota i niedzielne burze, to byłoby dodatkowo 2h roweru i byłby to bardzo typowy tydzień w kwestii ilości treningu poszczególnych dyscyplin. To był trzeci tydzień mikrocyklu, więc teraz przede mną tydzień spokojniejszy, a potem już zaczynam sezon startowy - 28 maja start w ćwiartce w Sierakowie, a miesiąc później olimpijka w Pniewach, pomiędzy być może treningowo wystartuje w jakimś biegu na 5-10 km i/lub jakimś wyścigu na szosie.

Forma jest niezła, biegowo i rowerowo czuję się całkiem mocny, w czwartek robię fitting roweru do bardziej triathlonowej i "szybszej" ;) pozycji. Tak naprawdę nie liczę na jakieś wielkie zyski na aerodynamice, ale myślę że poprawi to komfort jazdy, bo obecnie ewidentnie brakuje mi wysunięcia siodełka do przodu, czego nie zrobię bez zmiany sztycy. Trochę ostatnio ucierpiało i stanęło w miejscu pływanie, bo przez starty i jakieś losowe przypadki wypadło kilka treningów. W porównaniu do tego co pływałem pół roku temu to jest spory progres, ale tak naprawdę dopiero otwarty akwen i "pralka" w Sierakowie zweryfikuje na ile te moje basenowe treningi przyniosły efekt.
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Wczoraj rozpocząłem sezon triathlonowy: Triathlon Sieraków, 1/4 IM, wynik 2:20:08, miejce open 70/1200~, 8 w kategorii wiekowej. Zabrakło minimalnie do połamania 2:20, ale biorąc pod uwagę jakie tu są trasy to i tak jestem bardzo zadowolony (rowerowa dość trudna choć trochę niedomierzona, biegowa bardzo trudna - szczególnie jak na warunki wielkopolskie i zwyczaje triathlonowe). Bardzo się cieszę, bo to wynik z zupełnie innej "ligi" niż moje zeszłoroczne 2:37 w olimpijce, tutaj są poszczególne międzyczasy i wyniki jakby ktoś był zainteresowany: KLIK

Niedługo zaktualizuję bloga i napiszę coś więcej o starcie ;).
Awatar użytkownika
MikeWeidenbaum
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1132
Rejestracja: 23 mar 2013, 21:24
Życiówka na 10k: 36:27
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

2 tygodnie poprzedzające start w Sierakowie były dość spokojne, bez większych historii, najważniejsze były 2 treningi w jeziorze podczas których trochę oswoiłem się z pływaniem w piance i ćwiczyłem wejścia i wyjścia z wody. Do tego kilka relatywnie krótkich zakładek z lekkimi i krótkimi, ale dość intensywnymi akcentami.

Relacja:

Sieraków to już niemal klasyk polskiego triathlonu, zawody o których słyszałem długo zanim zacząłem się interesować tą dyscypliną. Dla mnie start istotny, bo pierwszy w sezonie, ale czułem też, że to trochę mój „ponowny debiut”, co prawda miałem już na koncie jeden start w triathlonie, ale dopiero w tym sezonie faktycznie trenowałem triathlon, rok temu głównie biegałem i tylko trochę pokręciłem na rowerze i pochodziłem na basen.

W dzień zawodów fizycznie czułem się nie najgorzej, ale byłem mocno zestresowany, dawno przed żadnymi zawodami nie miałem aż takiego ciśnienia, narzuconego oczywiście w 99% przez samego siebie :bum:. Pocieszała mnie pogoda - nie wiało i temperatura nie była zbyt wysoka. Rozgrzewkę skończyłem tuż przed startem, w jej skład wchodził bieg, ćwiczenia rozciągające i pływanie, ustawiłem się w drugiej-trzeciej linii i czekałem na sygnał. Etap pływacki zdecydowanie budził moje największe obawy, treningi na basenie wychodziły nieźle, ale po zaledwie 3 treningach w jeziorze ciężko mi było oszacować tak zwane „przełożenie” tych treningów na otwarty akwen.

Pływanie (950 m) i T1

Całe szczęście tuż po starcie stres przerodził się z paraliżującego w motywujący i zacząłem działać nieco automatycznie, niewiele pamiętam z tych pierwszych metrów. 100-150 metrów mocno pracowałem, żeby trochę powalczyć o dobrą pozycję, potem spojrzałem do przodu, kurs na boję był ok, obejrzałem się do tyłu i zobaczyłem że zdecydowanie więcej osób jest za mną niż przede mną. Zwolniłem, uspokoiłem oddech i wydłużyłem krok pływacki, starając się bardziej wyciągać do przodu i mocniej pracować rękoma, a trochę mniej używać nóg. Ta szarża na początku okazała się dobrą decyzją, bo w ogóle nie doświadczyłem „pralki”, może raz ktoś lekko na mnie napłynął, ale poza tym było bardzo spokojnie, mogłem skupić się na nawigacji i trzymaniu techniki. Im dłużej płynąłem, tym większą część napędu starałem się przenosić na ręce, a co raz luźniej pracować nogami. Czułem że płynę jak na mnie nieźle. Po wyjściu na brzeg rzuciłem okiem na zegarek i pamiętam że widziałem tam czas poniżej 16 minut, no ale trzeba było jeszcze dobiec do maty, która znajdowała się po stromym około 250 metrowym podbiegu, więc ostatecznie w wynikach zapisuje się czas pływania 16:56, co jest wynikiem numer 105, rok temu w debiucie przy podobnej ilościowo stawce miałem rezultat pływania z ósmej setki, także progres znaczny.

Wspomniany wcześniej podbieg razem z lekkim oszołomieniem typowym po wyjściu z wody, powodują że przez moment zastanawiałem się czy lekko nie przesadziłem. Tętno powyżej 180 - takie mam zwykle pod koniec zawodów na 5 czy 10 km, a tutaj dopiero zaczynała się zabawa, całe szczęście po podbiegu dość szybko wróciłem do siebie i opanowałem oddech. W T1 trochę się grzebałem, dobiegi były dość długie i zeszło mi niecałe 5 minut, ten element jest jeszcze do znacznej poprawy, ale to dobrze – będzie z czego urywać w przyszłości, a łatwiej jest urwać minutę na zmianach niż np. w pływaniu.

Rower (45 km) i T2

Rower zacząłem dość spokojnie, tętno spadło w okolice 160 i tam się ustabilizowało, trochę wypiłem izo, zjadłem żel i zacząłem mocniej naciskać na pedały. Przed startem miałem takie założenie, że jeśli pływanie pójdzie dobrze, to na rowerze będę się trochę oszczędzał, nie zamierzałem odpoczywać, ale jechać z lekką rezerwą, pamiętając o bieganiu. O trudności trasy rowerowej w Sierakowie dużo się nasłuchałem i szczerze mówiąc myślałem że będzie gorzej – faktycznie nie ma tu płaskich odcinków, trasa jest stale pofałdowana i są dwa mocniejsze podjazdy, ale ludzie jeżdżący często w górach uśmialiby się gdyby ktoś im powiedział że to jest trudna trasa. Całość przejechałem na dużej tarczy i z siodełka wstałem może łącznie na 10 sekund. Starałem się jechać swoje trzymając w miarę równą intensywność na tętnie 165, czyli mój dość komfortowy drugi zakres. Na podjazdach wyprzedzałem albo nadrabiałem dystans do zawodników przede mną, ale niektórzy z nich ze sporą łatwością odjeżdżali mi potem na zjazdach, nie wiem czy to dlatego że jestem za mało aero, czy może jednak zbytnio szarpałem pod górę i za mocno odpuszczałem w dół. Etap rowerowy bez większych historii i w relatywnie dobrej formie kończę z czasem 1:13:05 (134 miejsce), gdyby trasa miała pełne 45 km to dawałoby to średnią 37 km/h, ale mówi się, że jest za krótka o niecałe 2 km (i gpsy to potwierdzają), więc jechałem raczej w okolicach 36 km/h.

T2 poszło jak na mnie bardzo dobrze w 1:29, przed belką wyjąłem nogi z butów i płynnie przeszedłem do prowadzenia roweru. Całość poszła mi tak sprawnie, aż wydawało się że zbyt szybko, przez chwilę zwątpiłem czy o niczym nie zapomniałem.

Bieg (10,55 km)

Pierwsze kilkaset metrów biegu po rowerze jak zawsze było specyficzne, organizm potrzebował chwili żeby się przestawić. Po wybiegnięciu na trasę wylałem na siebie prawie całą butelkę wody, chwilę później był zbieg na którym rozluźniłem nogi, zjadłem żel i zacząłem powoli łapać rytm.
Trasa biegowa prowadziła po krętych ścieżkach w gęstym lesie, więc wiedziałem że nie mogę do końca ufać wskazaniom GPSa w kwestii tempa. Pierwsze 3 kilometry w okolicach 4 min/km, na 4tym kilometrze okazało się że oznaczenia kilometrów na trasie też nie są zbyt wiarygodne, więc postanowiłem biec zupełnie na czuja. Mimo ciężkiej trasy z minuty na minutę biegło mi się co raz lepiej, doganiałem i wyprzedzałem kolejnych zawodników, przed piątym kilometrem poczułem się już naprawdę dobrze, zacząłem lekko przyspieszać. Spojrzałem na zegarek, podczas biegu ciężko przelicza się tempo i czas, szczególnie na dystansie 10,55 km, bo te 550 metrów się słabo dzieli i mnoży przez cokolwiek, ale wiedziałem że na mecie będę blisko czasu 2:20, co więcej, wtedy byłem niemal pewien że uda mi się ten czas „połamać”, czułem się naprawdę dobrze.

<plot twist>

I wtedy nagle „zza winkla” pojawił się podbieg, ten sam który pokonywało się po wyjściu z wody, nie analizowałem dokładnie trasy przed startem i myślałem że ten podbieg nie wchodzi w jej skład. 250 metrów czystego zapieku w udach, które i tak już tego dnia trochę oberwały. Znacznie mnie to spowolniło, ale też nieco dobiło psychicznie, bo wiedziałem że na drugiej pętli będę musiał tutaj wbiec jeszcze raz. Pod względem wydolnościowym i oddechowym po podbiegu ogarnąłem się dość szybko, na początku drugiej pętli znowu oblałem się wodą, tętno wróciło do okolic 170, ale pod względem siłowym nogi (a w szczególności uda) już nie wyrabiały. Płuca chciały i mogły biec szybciej, ale nogi pozwalały co najwyżej na okolice 4:15/km. Wiedziałem, że szanse na 2:19 nadal są, to pozwalało jeszcze trochę walczyć, a nie tylko biec na zaliczenie. Na trasie zrobiło się gęsto, musiałem przeciskać się między zawodnikami biegnącymi pierwsze kółko. Druga konfrontacja z podbiegiem była również bolesna, ale zaraz po nim zacząłem przyspieszać, dobiegłem do stadionu, popatrzyłem na zegar i już wiedziałem, że zabraknie niewiele, mimo wszystko przyspieszyłem, ostatnie 200 metrów poniżej 3:30/km i ostatecznie skończyłem zawody w 2:20:08 na 73 miejscu open i 8 w kategorii wiekowej (z klasyfikacji kategorii odpadli zawodnicy PRO). Miejsce w biegu 49, czas 43:43, tempo 4:09/km, zakładając że trasa miała faktycznie 10,55 km, wydaje mi się że mogła być lekko za krótka, ale nawet jeśli, to nadrobiła to z nawiązką poziomem trudności.

Pisałem, że dużo się nasłuchałem o trudnej trasie rowerowej, a o dziwo o biegowej słyszałem głównie tyle że jest „po lesie”, dopiero na odprawie technicznej organizatorzy trochę „straszyli” trasą biegową . Moim zdaniem to właśnie trasa biegowa zasługuje tutaj na większy rozgłos. Wiedziałem że jest terenowa i pagórkowata ale nie sądziłem że aż tak mocno, do tego trudna, grząska i korzenista nawierzchnia. Zdecydowaną większość moich treningów robię w terenie, nawet interwały ostatnio biegałem po krosowych ścieżkach, ale ta trasa i tak dała mi nieźle w kość.

Podsumowując:
- bardzo dobre jak na mnie pływanie
- z perspektywy czasu nieco zbyt asekuracyjny rower, myślę, że mogłem tutaj trochę urwać nie męcząc się dużo bardziej
- bieganie pokazało, że wydolnościowo jestem dobrze przygotowany, na tej trasie zabrakło trochę siły, na płaskich asfaltowych trasach w kolejnych startach powinno być lepiej
- zmiany nieco poprawione, ale jeszcze muszę popracować nad T1

Całościowo jestem z tych zawodów zadowolony, sprawdziłem formę, przetarłem się przed dalszą częścią sezonu i przy okazji zrobiłem ładny wynik. W kwestii organizacji i atmosfery zawodów wielkie gratulacje dla twórców tej imprezy - chce się tutaj wrócić za rok.
ODPOWIEDZ