Kanas78-wydyszeć w maju 2014 nowy PB na dychę
Moderator: infernal
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
20.08 Wtorek
Trening: 10km WB1
Czas: 1h05
Pobudka o 5 może i była, w każdym razie nie słyszałam budzika, zerwałam się jak dzika 15 minut po żeby szybko zrobić kawę. Za oknem pochmurno, mokro, w nocy była mega burza i padao. Ucieszyłam się, że będzie się fajnie biegło. Zamiast starym nałogiem do kawy odpalić sobie laptopa postanowiłam do czasu, aż kawa ostygnie (bo ja lubię chłodną kawę) robić serie ćwiczeń na kręgosłup. Zrobiłam co trzeba, w międzyczasie złapałam sobie gepeesa na parapecie okiennym (przy zachmurzonym niebie dłuuugo mi łapie i się wkurzam potem na dworze) ubrałam się (o ja durna) w koszulkę z krótkim, zamiast na ramkach i pojszłam. Spotkałam biegaczkę w bluzie dresowej....
Pogoda się okazaa bardzo zwodnicza-zero wiatru, do tego, to co spadło, zaczęło parować... tak więc po 5kaemie byłam ugotowana.... nie wpadłam na to, żeby zdjąć tą durną koszulkę (przecież mam fajny stanik biegowy) i tak się gotowałam już do końca. Tempo jakieś takie nierówne, na dodatek od 7 do 8.5 kaemu złapała mnie mega wredna kolka w lewym dole brzucha, o mój Boże. No nic, zwolniłam, pobrałam parę głębszych wdechów i wreszcie franca odpuściła
I w ogóle to zauważyłam, że od jakiegoś czasu mam poczucie, że łepetyna zagotowuje mi się w tej czapeczce biegowej-jakoś mi tak ciepło nie odparowuje czy cuś pokombinuję coś z buffem następnym razem, albo kupię sobie jakąś cieniutką opaskę , żeby mi włosy u góry trzymała, coby łeb oddychał
Takie w sumie śmieszne pierdoły-szczegóły-mimo wszystko potrafią uprzykrzyć, plus to, że od tego parowania powietrza okulary od razu mi zaparowały i gówno widziałam
Przybiegłam do chaty, porozciągałam się, zrobiłam moje ukochane pompki w dwóch seriach-dwie i potem trzy i basta.
A teraz czas się szykować do pracy. Wieczorem jeszcze seria ćwiczeń na core, a jutro sztangi.
Ahoj!
Trening: 10km WB1
Czas: 1h05
Pobudka o 5 może i była, w każdym razie nie słyszałam budzika, zerwałam się jak dzika 15 minut po żeby szybko zrobić kawę. Za oknem pochmurno, mokro, w nocy była mega burza i padao. Ucieszyłam się, że będzie się fajnie biegło. Zamiast starym nałogiem do kawy odpalić sobie laptopa postanowiłam do czasu, aż kawa ostygnie (bo ja lubię chłodną kawę) robić serie ćwiczeń na kręgosłup. Zrobiłam co trzeba, w międzyczasie złapałam sobie gepeesa na parapecie okiennym (przy zachmurzonym niebie dłuuugo mi łapie i się wkurzam potem na dworze) ubrałam się (o ja durna) w koszulkę z krótkim, zamiast na ramkach i pojszłam. Spotkałam biegaczkę w bluzie dresowej....
Pogoda się okazaa bardzo zwodnicza-zero wiatru, do tego, to co spadło, zaczęło parować... tak więc po 5kaemie byłam ugotowana.... nie wpadłam na to, żeby zdjąć tą durną koszulkę (przecież mam fajny stanik biegowy) i tak się gotowałam już do końca. Tempo jakieś takie nierówne, na dodatek od 7 do 8.5 kaemu złapała mnie mega wredna kolka w lewym dole brzucha, o mój Boże. No nic, zwolniłam, pobrałam parę głębszych wdechów i wreszcie franca odpuściła
I w ogóle to zauważyłam, że od jakiegoś czasu mam poczucie, że łepetyna zagotowuje mi się w tej czapeczce biegowej-jakoś mi tak ciepło nie odparowuje czy cuś pokombinuję coś z buffem następnym razem, albo kupię sobie jakąś cieniutką opaskę , żeby mi włosy u góry trzymała, coby łeb oddychał
Takie w sumie śmieszne pierdoły-szczegóły-mimo wszystko potrafią uprzykrzyć, plus to, że od tego parowania powietrza okulary od razu mi zaparowały i gówno widziałam
Przybiegłam do chaty, porozciągałam się, zrobiłam moje ukochane pompki w dwóch seriach-dwie i potem trzy i basta.
A teraz czas się szykować do pracy. Wieczorem jeszcze seria ćwiczeń na core, a jutro sztangi.
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
21.08 Środa
Trening: Body pump
Czas: 1h
Oj dawno takiego wycisku nie było. No i 10 osób w tym 5 facetów-prawie ciężarków brakowało i miejsca na sali
Prowadziła taka laska, co kiedyś raz z nią byłam na zajęciach. Tak jakoś nie lubiłam z nią zajęć a dziś mi się podobało. Niektórzy już po rozgrzewce mieli dość a ja se spokojnie robiłam swoje i omijałam tylko podskoki na lewej nodze, żeby nie forsować piszczela.
Ona tak dynamicznie prowadzi, nie ma czasu za wiele na myślenie, trzeba zapierdalać
Najciekawsze jednak było to, że faceci pękali a babki trzymały się dzielnie do końca i niech mi tu ktoś powie, że kobiety to słaba płeć...
Jeden facet to już po 20 minutach podziękował i tylko nas obserwował z boku sali. Ale nie żeby to były jakieś stare pryki, oj nie! Młodzi faceci, młodsi ode mnie, no siara po prostu
Ale jeden koleś, takiej w sumie krępej budowy ciała wyciskał wszystko na maksa i to na takiej metalowej sztandze, gdzie sam gryf z 10 kilo waży-szacun dla niego-a nie wyglądał, że da radę-jak to pozory mylą
Czego tam dziś nie było: no chyba nie ma mięśnia na moim ciele, który nie zostałby upodlony
Najbardziej jestem dumna, że w sumie już z palcem w nosie robię wszystkie ćwiczenia na nogi i plecy z 10kg obciążeniem-więc jest postęp i nie ma galaretowatych nóg. Ale żeby nie było tak różowo-pompki-jak zwykle-leżałam -za to można było robić damskie. Na koniec jakieś kosmiczne brzuszki z ciężarkiem i w pozycji jak do ćwiczeń na core-kosmos ale dałam radę do końca!!
Było ekstra. W sumie w przyszłym tyg. nie mam w planie sztang, ale może jednak pójdę
No musiałam uwolnić dzisiejsze endorfiny na blogu
Ahoj!
Trening: Body pump
Czas: 1h
Oj dawno takiego wycisku nie było. No i 10 osób w tym 5 facetów-prawie ciężarków brakowało i miejsca na sali
Prowadziła taka laska, co kiedyś raz z nią byłam na zajęciach. Tak jakoś nie lubiłam z nią zajęć a dziś mi się podobało. Niektórzy już po rozgrzewce mieli dość a ja se spokojnie robiłam swoje i omijałam tylko podskoki na lewej nodze, żeby nie forsować piszczela.
Ona tak dynamicznie prowadzi, nie ma czasu za wiele na myślenie, trzeba zapierdalać
Najciekawsze jednak było to, że faceci pękali a babki trzymały się dzielnie do końca i niech mi tu ktoś powie, że kobiety to słaba płeć...
Jeden facet to już po 20 minutach podziękował i tylko nas obserwował z boku sali. Ale nie żeby to były jakieś stare pryki, oj nie! Młodzi faceci, młodsi ode mnie, no siara po prostu
Ale jeden koleś, takiej w sumie krępej budowy ciała wyciskał wszystko na maksa i to na takiej metalowej sztandze, gdzie sam gryf z 10 kilo waży-szacun dla niego-a nie wyglądał, że da radę-jak to pozory mylą
Czego tam dziś nie było: no chyba nie ma mięśnia na moim ciele, który nie zostałby upodlony
Najbardziej jestem dumna, że w sumie już z palcem w nosie robię wszystkie ćwiczenia na nogi i plecy z 10kg obciążeniem-więc jest postęp i nie ma galaretowatych nóg. Ale żeby nie było tak różowo-pompki-jak zwykle-leżałam -za to można było robić damskie. Na koniec jakieś kosmiczne brzuszki z ciężarkiem i w pozycji jak do ćwiczeń na core-kosmos ale dałam radę do końca!!
Było ekstra. W sumie w przyszłym tyg. nie mam w planie sztang, ale może jednak pójdę
No musiałam uwolnić dzisiejsze endorfiny na blogu
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
22.08 Czwartek
Trening: 4km WB1+ZB 6x2' z 2' przerwą w truchcie+2km truchtu
Wyszłam po pracy, czyli po 19, bo rano musiałam się wyspać po wczorajszych sztangach. No nareszcie jest moja pogoda na bieganie-nadchodzi powolnymi kroczkami jesień.. i mojego czerwonego ryjka nikt nie będzie widział w tych ciemnościach
Dziś pierwszy raz w życiu miałam dwuminutową zabawę biegową i dlatego jakoś stresu nie miałam, bo nie wiedziałam, czy się bać czy nie bać i jak rozłożyć siły na te całe długieee 2minuty coby wyszło na 90% moich możliwości.
I wyszło w sumie jak zwykle- 1 za szybko: 4:41, potem kolejno 5:28/5:36/5:27/5:27/5:44
Czyli w miarę równo i nawet dziś założyłam pasek od pulso i wynika, że jak w mordę strzelił na tych dwuminutówkach to właśnie moje 90% z HR Max.
Tak myślałam, że się bardziej zarżnę, ale to chyba przez zarąbistą pogodę tak mi wlazło, bo innego wyjaśnienia nie widzę. Nawet ten trucht potem jeszcze 2km to był taki fajny wypoczynek po akcencie, co na początku był dla mnie udręką. Więc w sumie no jestem z siebie nawet zadowolona. Teraz zobaczymy, jak mi wejdzie 19km w niedzielę.
A co opaski, to już wiem, że nie kupię, zresztą już się robi chłodno i na czapeczkę w sam raz. Bo jak dziś przyszłam z pracy, to próbowałam sobie zrobić opaskę z buffa, ale wyglądam jak skrzyżowanie debila z Rambo-mam grzywkę i wyłazi mi wszystko górą, nie nie nie
Ahoj!
Trening: 4km WB1+ZB 6x2' z 2' przerwą w truchcie+2km truchtu
Wyszłam po pracy, czyli po 19, bo rano musiałam się wyspać po wczorajszych sztangach. No nareszcie jest moja pogoda na bieganie-nadchodzi powolnymi kroczkami jesień.. i mojego czerwonego ryjka nikt nie będzie widział w tych ciemnościach
Dziś pierwszy raz w życiu miałam dwuminutową zabawę biegową i dlatego jakoś stresu nie miałam, bo nie wiedziałam, czy się bać czy nie bać i jak rozłożyć siły na te całe długieee 2minuty coby wyszło na 90% moich możliwości.
I wyszło w sumie jak zwykle- 1 za szybko: 4:41, potem kolejno 5:28/5:36/5:27/5:27/5:44
Czyli w miarę równo i nawet dziś założyłam pasek od pulso i wynika, że jak w mordę strzelił na tych dwuminutówkach to właśnie moje 90% z HR Max.
Tak myślałam, że się bardziej zarżnę, ale to chyba przez zarąbistą pogodę tak mi wlazło, bo innego wyjaśnienia nie widzę. Nawet ten trucht potem jeszcze 2km to był taki fajny wypoczynek po akcencie, co na początku był dla mnie udręką. Więc w sumie no jestem z siebie nawet zadowolona. Teraz zobaczymy, jak mi wejdzie 19km w niedzielę.
A co opaski, to już wiem, że nie kupię, zresztą już się robi chłodno i na czapeczkę w sam raz. Bo jak dziś przyszłam z pracy, to próbowałam sobie zrobić opaskę z buffa, ale wyglądam jak skrzyżowanie debila z Rambo-mam grzywkę i wyłazi mi wszystko górą, nie nie nie
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
25.08 Niedziela
Trening: 19km WB1
Czas: 2h06
Avg pace: 6:38
A jakoś tak dziś nie bardzo mi się chciao. Jeszcze się nie wyspałam, bo czekałam na Górniaczkę we wczorajszym Sopockim top of the szajs na Polsacie, ale się nie doczekałam a w końcu ona za mnie treningu nie zrobi nie? Więc się położyłam spać.
Jakoś tak wiało nawet mocno. I jakoś tak nie wiem, jakość tego biegu mnie rozczarowała. Miałam momenty kryzysowe, ale takie psychologiczne: po co biegam, to bez sensu, po co mi ten maraton, na ch.. to wszystko.
A potem przypomniałam sobie, że Rubin biegnie ciężkie zawody, Aniad1213 łyknęła kolejny maraton wczoraj i Kachita też chyba skończyła maraton, Gryzzia biegnie... co ja mam nie biec? Taki motywator, bez sensu, wiem. Powinnam się uśmiechać ale czasem po prostu nie cierpię tego całego biegania.
Mam coraz więcej strachów i nie wiem, naprawdę nie wiem!!!!
Ahoj!
Trening: 19km WB1
Czas: 2h06
Avg pace: 6:38
A jakoś tak dziś nie bardzo mi się chciao. Jeszcze się nie wyspałam, bo czekałam na Górniaczkę we wczorajszym Sopockim top of the szajs na Polsacie, ale się nie doczekałam a w końcu ona za mnie treningu nie zrobi nie? Więc się położyłam spać.
Jakoś tak wiało nawet mocno. I jakoś tak nie wiem, jakość tego biegu mnie rozczarowała. Miałam momenty kryzysowe, ale takie psychologiczne: po co biegam, to bez sensu, po co mi ten maraton, na ch.. to wszystko.
A potem przypomniałam sobie, że Rubin biegnie ciężkie zawody, Aniad1213 łyknęła kolejny maraton wczoraj i Kachita też chyba skończyła maraton, Gryzzia biegnie... co ja mam nie biec? Taki motywator, bez sensu, wiem. Powinnam się uśmiechać ale czasem po prostu nie cierpię tego całego biegania.
Mam coraz więcej strachów i nie wiem, naprawdę nie wiem!!!!
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
27.08 Wtorek
Dziś robocizna w postaci: 5km WB1+10 podbiegów 100m (na 90%)+2km truchtu
Koń poszedł, koń wykonał. Najpierw było chłodno, a potem słońce wylazło i się troszkę umordowałam. Dobrze, że wymyśliłam sobie opaskę z buffa na łeb. Jakoś tak się kulałam bez ładu i składu te 5km do mojego najbardziej nielubianego parku, a się okazuje, że od domu to tam jest 5.7km. No nic, nabrałam tchu i popodbiegałam sobie w tempach następujących: 4:12, 4:06, 4:28, 4:24, 3:59, 4:28, 4:17, 4:03, 4:17, 4:12. Na zbiegach jednak maszerowałam, nie truchtałam, tak se wybrałam.
I potem 2km truchtu do chałupy, nieco brakło, więc resztę podjechałam autobusem.
I to chyba tyle. Teraz z leksza mnie w płucach mych starych zatyka-pewnie nałykałam się co nieco spalin, więc w czwartek pójdę wieczorem.
Ahoj!
Dziś robocizna w postaci: 5km WB1+10 podbiegów 100m (na 90%)+2km truchtu
Koń poszedł, koń wykonał. Najpierw było chłodno, a potem słońce wylazło i się troszkę umordowałam. Dobrze, że wymyśliłam sobie opaskę z buffa na łeb. Jakoś tak się kulałam bez ładu i składu te 5km do mojego najbardziej nielubianego parku, a się okazuje, że od domu to tam jest 5.7km. No nic, nabrałam tchu i popodbiegałam sobie w tempach następujących: 4:12, 4:06, 4:28, 4:24, 3:59, 4:28, 4:17, 4:03, 4:17, 4:12. Na zbiegach jednak maszerowałam, nie truchtałam, tak se wybrałam.
I potem 2km truchtu do chałupy, nieco brakło, więc resztę podjechałam autobusem.
I to chyba tyle. Teraz z leksza mnie w płucach mych starych zatyka-pewnie nałykałam się co nieco spalin, więc w czwartek pójdę wieczorem.
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
29.08 Czwartek
Trening: 2km WB1+8km WB2+2km truchtu
Pójść miałam po pracy, ale zrobiłam się głodna i stwierdziłam, że pójdę po obiedzie no i dobrze zrobiłam. Trening wszedł bardzo ładnie. Jak zwykle małe obawy przed WB2, bo dotychczas robiłam je z przerwami na trucht, a dziś pierwszy raz było to w biegu ciągłym. Średnie tempo WB2 to jakieś 6:05, może nieco za wysokie, ale biegło mi się fantastycznie, w totalnym skupieniu, momentami jakbym biegła obok siebie... A na końcu euforia, że tak ładnie weszło... rzadko tak mam
Matko, ile ludzi biega, spotkałam jedną bucowatą biegaczkę, która zignorowała mój uśmiech i pomachanie, a kij jej w oko.
Za to biegacze machali
Na końcu jeden dziadek stwierdził: niech już pani tak nie gna, wszyscy zostali daleko z tyłu
Tak, dziś był dzień, w którym pomyślałam: kocham biegać!
Ahoj!
Trening: 2km WB1+8km WB2+2km truchtu
Pójść miałam po pracy, ale zrobiłam się głodna i stwierdziłam, że pójdę po obiedzie no i dobrze zrobiłam. Trening wszedł bardzo ładnie. Jak zwykle małe obawy przed WB2, bo dotychczas robiłam je z przerwami na trucht, a dziś pierwszy raz było to w biegu ciągłym. Średnie tempo WB2 to jakieś 6:05, może nieco za wysokie, ale biegło mi się fantastycznie, w totalnym skupieniu, momentami jakbym biegła obok siebie... A na końcu euforia, że tak ładnie weszło... rzadko tak mam
Matko, ile ludzi biega, spotkałam jedną bucowatą biegaczkę, która zignorowała mój uśmiech i pomachanie, a kij jej w oko.
Za to biegacze machali
Na końcu jeden dziadek stwierdził: niech już pani tak nie gna, wszyscy zostali daleko z tyłu
Tak, dziś był dzień, w którym pomyślałam: kocham biegać!
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
1.09 Niedziela
Trening: 21km
Czas: Całe 2h27
Avg moving pace:6:52
Od czego by tu zacząć...może od tego że akurat na dzisiejszy trening przyszły "te dni" i wiedziałam, że nie będzie lekko.
Początek naprawdę fajnie, do tego moja pogoda plus wiatr całkiem silny. Chciałam, żeby wiało, bo coś mi się wydaje, że w dniu zawodów też będzie, tym bardziej, że część trasy, którą wreszcie obejrzałam na filmie to takie peryferia miasta i tam na bank będzie wiało-trzeba więc się trochę z tym wiatrem oswoić.
Kulałam się i kulałam ale od jakiegoś 7km nie wchodziło mi tak, jak chciałam. Myślałam, że będę szarżować za szybko, a tymczasem tempo a to 7:03, a to 7:05, więc żenła. Nawet chciałam przyspieszyć, ale nie mogłam, nie byłam w stanie. Może to kwestia "tych dni" albo nie wiem, czego.
No nic, kulam się kulam do 17 jeszcze jakoś szło, ale potem to już było jak to Kachita pisze: na rzęsach. Ale zawzięłam się na te 21km i koniec. Choć uda i biodra nie bardzo już chciały pracować. W duchu tylko myślałam: a właśnie, że będziecie biec i nie ma o czym gadać
Ale miałam momenty załamania, wkurwienia. Nie podobają mi się te moje longi. I pierwszy raz biegłam poza moim najwolniejszym zakresem. I jakoś siły nie było w udach
No trudno, może za tydzień będzie lepiej.
A tak wgl to śnił mi się dziś w nocy Maraton Poznański, że na miejscu się okazało, że biegniemy w nocy i to przez las nie mieliśmy czołówek ani nic... Wolf zapomniał materaca, ja rano zapomniałam zjeść śniadanie przed startem...czarny ciąg zdarzeń mam nadzieję, że to sen odwrotny, a nie proroczy.
Dobrze, że mam te opaski compressport, gdyby nie one, nie wiem, jakby z moimi łydkami było. To jeden z najlepszych moich zakupów biegowych. Zawsze miałam je zbite i twarde po treningu jak głazy, aż się fizjo dziwił, jak mogą być tak łydy zbite, a dokąd mam opaski, to są to wreszcie normalne nogi
Wieczorem jeszcze ćwiczymy core i to by było na tyle.
Ahoj!
Trening: 21km
Czas: Całe 2h27
Avg moving pace:6:52
Od czego by tu zacząć...może od tego że akurat na dzisiejszy trening przyszły "te dni" i wiedziałam, że nie będzie lekko.
Początek naprawdę fajnie, do tego moja pogoda plus wiatr całkiem silny. Chciałam, żeby wiało, bo coś mi się wydaje, że w dniu zawodów też będzie, tym bardziej, że część trasy, którą wreszcie obejrzałam na filmie to takie peryferia miasta i tam na bank będzie wiało-trzeba więc się trochę z tym wiatrem oswoić.
Kulałam się i kulałam ale od jakiegoś 7km nie wchodziło mi tak, jak chciałam. Myślałam, że będę szarżować za szybko, a tymczasem tempo a to 7:03, a to 7:05, więc żenła. Nawet chciałam przyspieszyć, ale nie mogłam, nie byłam w stanie. Może to kwestia "tych dni" albo nie wiem, czego.
No nic, kulam się kulam do 17 jeszcze jakoś szło, ale potem to już było jak to Kachita pisze: na rzęsach. Ale zawzięłam się na te 21km i koniec. Choć uda i biodra nie bardzo już chciały pracować. W duchu tylko myślałam: a właśnie, że będziecie biec i nie ma o czym gadać
Ale miałam momenty załamania, wkurwienia. Nie podobają mi się te moje longi. I pierwszy raz biegłam poza moim najwolniejszym zakresem. I jakoś siły nie było w udach
No trudno, może za tydzień będzie lepiej.
A tak wgl to śnił mi się dziś w nocy Maraton Poznański, że na miejscu się okazało, że biegniemy w nocy i to przez las nie mieliśmy czołówek ani nic... Wolf zapomniał materaca, ja rano zapomniałam zjeść śniadanie przed startem...czarny ciąg zdarzeń mam nadzieję, że to sen odwrotny, a nie proroczy.
Dobrze, że mam te opaski compressport, gdyby nie one, nie wiem, jakby z moimi łydkami było. To jeden z najlepszych moich zakupów biegowych. Zawsze miałam je zbite i twarde po treningu jak głazy, aż się fizjo dziwił, jak mogą być tak łydy zbite, a dokąd mam opaski, to są to wreszcie normalne nogi
Wieczorem jeszcze ćwiczymy core i to by było na tyle.
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
3.09 Wtorek
Trening: 10km WB1
Spokojna dycha na rano przed pracą bez historii.
No muszę się podzielić prezentem urodzinowym, bo nie wyczymam
Ahoj!
Trening: 10km WB1
Spokojna dycha na rano przed pracą bez historii.
No muszę się podzielić prezentem urodzinowym, bo nie wyczymam
Ahoj!
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
4.09 Środa
Trening: Grit Strenght
Czas: 1h
Taki tam intensywny trening siłowy o charakterze interwałowym, jak dla mnie lżejsza wersja cross fitu.
Takie mniej więcej cuś jak na linku. No lubię takie zajęcia, nic nie poradzę. Ćwiczone było wszystko: czyli najpierw ciężka rozgrzewka, skoki, podskoki, pompki, martwy ciąg, bicepsy, tricepsy, plecy, mięśnie brzucha, jakieś skoki i zeskoki z obciążeniem na skrzynię, itede itepe. I nie wiem, czy biegać rano, czy wieczorem?
Czasem to tak sobie myślę, że bliższe mi są jednak zajęcia siłowe, niż bieganie, po prostu lepiej mi to wychodzi. A to długie bieganie to takie kulanie bez sensu. Też lubię. Ale tak jakoś mam poczucie, że to jednak nie do końca moja bajka. Może to wynika z budowy moich mięśni-nie są długie, smukłe, nie są to mięśnie biegacza, nie oszukujmy się a może wynika to z tego, że mam dobrą wytrzymałość siłową ale w nie dłuższym, niż 2h czasie-potem dla mnie zaczyna się orka (biegowo)
I nie wiem, czemu, ale te zajęcia siłowe dają mi o wiele więcej endorfin.
Dobra, idę spać, robi się późno.
Czyli, m.in robiłam dziś to:
http://www.youtube.com/watch?v=EbSOwxb1ZWo
I takie:
http://www.youtube.com/watch?v=ZXThSsYS5N0
Ahoj!
Trening: Grit Strenght
Czas: 1h
Taki tam intensywny trening siłowy o charakterze interwałowym, jak dla mnie lżejsza wersja cross fitu.
Takie mniej więcej cuś jak na linku. No lubię takie zajęcia, nic nie poradzę. Ćwiczone było wszystko: czyli najpierw ciężka rozgrzewka, skoki, podskoki, pompki, martwy ciąg, bicepsy, tricepsy, plecy, mięśnie brzucha, jakieś skoki i zeskoki z obciążeniem na skrzynię, itede itepe. I nie wiem, czy biegać rano, czy wieczorem?
Czasem to tak sobie myślę, że bliższe mi są jednak zajęcia siłowe, niż bieganie, po prostu lepiej mi to wychodzi. A to długie bieganie to takie kulanie bez sensu. Też lubię. Ale tak jakoś mam poczucie, że to jednak nie do końca moja bajka. Może to wynika z budowy moich mięśni-nie są długie, smukłe, nie są to mięśnie biegacza, nie oszukujmy się a może wynika to z tego, że mam dobrą wytrzymałość siłową ale w nie dłuższym, niż 2h czasie-potem dla mnie zaczyna się orka (biegowo)
I nie wiem, czemu, ale te zajęcia siłowe dają mi o wiele więcej endorfin.
Dobra, idę spać, robi się późno.
Czyli, m.in robiłam dziś to:
http://www.youtube.com/watch?v=EbSOwxb1ZWo
I takie:
http://www.youtube.com/watch?v=ZXThSsYS5N0
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
5.09 Czwartek
Trening: 4km WB1+ZB 8x2' z 2' przerwą w truchcie+1.3km truchtu
No to poszłam jednak wieczorem. Chciałam rano się wyspać, ale i tak się nie wyspałam. A jak poszłam biegać, była już jakaś 19:30 i zaczęło się robić ciemno...
A po tym, co się stało na Ursynowie jakoś tak bardziej się zastanowiłam nad swoim bieganiem po ciemku i w ogóle. Cholera, ten mój park wieczorem to jest kompletnie nieoświetlony. Ciemno w nim jak w dupie. Dobieg do parku wzdłuż cmentarza niby jest oświetlony, ale po jednej stronie też jest mały park-totalna dzicz i ciemność... wyobraźnia pracowała. A tam robię zabawę biegową, bo jest najbardziej płasko. No i zrobiłam 4 powtórki i mówię, nie-dość, biegnę w stronę domu, nie miałam już nerwów tam biegać. Każdy szeleszczący liść przyprawiał mnie o drżenie. Więc chcąc nie chcąc zabawę dokończyłam i pod górkę i z górki. Weszło nawet, myślałam, że gorzej, niż zakładałam, ale okazało się, że w miarę równo-pod względem tętna. Więc spoko.
Ta końcówka taka dziwna, 1.3km, ale biegłam już do domu, dość miałam wrażeń i nie było sensu doczłapywać tych 2km na siłę, tym bardziej, że pomimo intensywnego treningu było mi jednak chłodno.
Coś mi wlazło w lewy poślad i lewa kostka pobolewa auć!
Jeszcze zostały mi na dziś ćwiczenia na kręgosłup i core, ale zrobię już chyba jutro rano-nie, że nie mam siły, ale nie chce mi się już wyłazić spod ciepłej kołderki
Ahoj!
Trening: 4km WB1+ZB 8x2' z 2' przerwą w truchcie+1.3km truchtu
No to poszłam jednak wieczorem. Chciałam rano się wyspać, ale i tak się nie wyspałam. A jak poszłam biegać, była już jakaś 19:30 i zaczęło się robić ciemno...
A po tym, co się stało na Ursynowie jakoś tak bardziej się zastanowiłam nad swoim bieganiem po ciemku i w ogóle. Cholera, ten mój park wieczorem to jest kompletnie nieoświetlony. Ciemno w nim jak w dupie. Dobieg do parku wzdłuż cmentarza niby jest oświetlony, ale po jednej stronie też jest mały park-totalna dzicz i ciemność... wyobraźnia pracowała. A tam robię zabawę biegową, bo jest najbardziej płasko. No i zrobiłam 4 powtórki i mówię, nie-dość, biegnę w stronę domu, nie miałam już nerwów tam biegać. Każdy szeleszczący liść przyprawiał mnie o drżenie. Więc chcąc nie chcąc zabawę dokończyłam i pod górkę i z górki. Weszło nawet, myślałam, że gorzej, niż zakładałam, ale okazało się, że w miarę równo-pod względem tętna. Więc spoko.
Ta końcówka taka dziwna, 1.3km, ale biegłam już do domu, dość miałam wrażeń i nie było sensu doczłapywać tych 2km na siłę, tym bardziej, że pomimo intensywnego treningu było mi jednak chłodno.
Coś mi wlazło w lewy poślad i lewa kostka pobolewa auć!
Jeszcze zostały mi na dziś ćwiczenia na kręgosłup i core, ale zrobię już chyba jutro rano-nie, że nie mam siły, ale nie chce mi się już wyłazić spod ciepłej kołderki
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
8.09 Niedziela
Trening: 24km WB1
Czas: 2h44 coś tam
Budzika rano niestety nie usłyszałam, więc zaspało mi się i wstałam 6:20. Trochę mnie to wkurzyło, no ale nic, trudno. Podjadłam banana, dżemoru i biszkoptów, wypiłam kawę, na drogę wzięłam wodę i banany i jazda. W założeniu miałam dziś zrobić 23km. Postanowiłam nie zaczynać "na śpiocha" po 7:00, tylko żwawiej, bo stwierdziłam, że zamula mnie takie wolne tempo a potem jest tylko gorzej i dobrze jednak na tym wyszłam.
Dziś wg podpowiedzi trenera odwróciłam trasę i zaczęłam od łagodniejszego parku, żeby potem na niejakim zmęczeniu zrobić z dwie pętle po pofałdowanym i znienawidzonym parku, który wykręca moje kostki
Jak tam dobiegałam, to jeszcze kombinowałam, jak z tych pętli się wywinąć, ale że samopoczucie było o niebo lepsze w porównaniu z poprzednią niedzielą, to postanowiłam skorzystać i wykulać dwie około. 2kilometrowe pętle.
Założenie wykonałam. Oczywiście od 10 kaemu co 5km nawadnianie i banany, obowiązkowo. W ogóle dziś było totalnie inaczej-nie było kryzysu na 13, a po 15 dostałam jakichś skrzydeł
Na 20 dopadł mnie jakiś ból w dole brzucha-coś mi się tam kręciło i muliło, ale jakoś przezwyciężyłam, gdyż nie było sposobności do skorzystania z WC
I w sumie miałam skończyć na 23, ale mówię, a zrobię jeszcze jeden kilometr-był oczywiście najsłabszy, ale wytruchtany
Teraz poczywam, po południu poćwiczę jeszcze kręgosłup i korpus, a jutro sztangi.
Ahoj!
Trening: 24km WB1
Czas: 2h44 coś tam
Budzika rano niestety nie usłyszałam, więc zaspało mi się i wstałam 6:20. Trochę mnie to wkurzyło, no ale nic, trudno. Podjadłam banana, dżemoru i biszkoptów, wypiłam kawę, na drogę wzięłam wodę i banany i jazda. W założeniu miałam dziś zrobić 23km. Postanowiłam nie zaczynać "na śpiocha" po 7:00, tylko żwawiej, bo stwierdziłam, że zamula mnie takie wolne tempo a potem jest tylko gorzej i dobrze jednak na tym wyszłam.
Dziś wg podpowiedzi trenera odwróciłam trasę i zaczęłam od łagodniejszego parku, żeby potem na niejakim zmęczeniu zrobić z dwie pętle po pofałdowanym i znienawidzonym parku, który wykręca moje kostki
Jak tam dobiegałam, to jeszcze kombinowałam, jak z tych pętli się wywinąć, ale że samopoczucie było o niebo lepsze w porównaniu z poprzednią niedzielą, to postanowiłam skorzystać i wykulać dwie około. 2kilometrowe pętle.
Założenie wykonałam. Oczywiście od 10 kaemu co 5km nawadnianie i banany, obowiązkowo. W ogóle dziś było totalnie inaczej-nie było kryzysu na 13, a po 15 dostałam jakichś skrzydeł
Na 20 dopadł mnie jakiś ból w dole brzucha-coś mi się tam kręciło i muliło, ale jakoś przezwyciężyłam, gdyż nie było sposobności do skorzystania z WC
I w sumie miałam skończyć na 23, ale mówię, a zrobię jeszcze jeden kilometr-był oczywiście najsłabszy, ale wytruchtany
Teraz poczywam, po południu poćwiczę jeszcze kręgosłup i korpus, a jutro sztangi.
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
9.09 Poniedziałek
Trening: Body Pump
Czas: 1h
Musiałam pójść w poniedziałek, bo zmieniają grafik i tylko w pon jest w miarę wcześnie, czyli o 19. W sumie te sztangi to już takie pierdy-Gerdy nic się nie męczę. Zwiększyłabym obciążenie, ale nie chcę sobie zrobić kuku przed maratonem. Pochodziłabym na te grity, bo są o wiele bardziej wymagające (a wgl. to zajęcia z gritów trwają 30 min, a my mieliśmy w zeszłym tyg. godzinę na tzw. "zachętę" )
Generalnie pryszczol, poza ćwiczeniami na plecy, gdyż myślałam, że będzie to odcinek lędźwiowy a tu niespodzianka i było podrzucanie sztangi i generalnie ćwiczenia na mięśnie pleców od pasa w górę prawie dałam radę z 10kg sztangą ale było wesoło
Na koniec nawet zrobiłam 10 pompek. I nawet ćwiczenia na core były, więc już dziś odpuszczam, ale pojawiły się nowe ćwiczenia na mięśnie brzucha-i pierwszy raz nie dałam rady do końca hue hue.
10.09 Wtorek
Trening: 6km WB1+SB-podbiegi 4x200m+2km truchtu
Przez te podrzuty sztangi troszkę zmęczyłam łopatki i motyle, ale nie jest najgorzej. W sumie to chyba nie robiłam jeszcze 200 metrowych podbiegów, pierwszy trochę za szybko poleciałam i na końcówce prawie był zgon, ale kolejne już rozplanowałam z głową. Jakoś tak poszło: 4:34/5:11/5:16/5:33 czyli słabłam z podbiegu na podbieg. Tętno na dwóch ostatnich ok.180
Ale uważam, że jest dobrze, wreszcie chyba mogę powiedzieć, że nie boję się podbiegów-nie, żebym je pokochała, ale fajnie jest się tak "przedmuchać". Kurcze, ale wieczorem to już się chłodnawo robi, trochę zmarzłam pod koniec. A, zapomniałam dziś nakleić tejpa coś ćmiło, ale nie było wielkiej tragedii. To dobry znak.
Jutro poczywam, w czwartek jakaś mieszanka WB2 i to chyba tyle.
Ahoj!
Trening: Body Pump
Czas: 1h
Musiałam pójść w poniedziałek, bo zmieniają grafik i tylko w pon jest w miarę wcześnie, czyli o 19. W sumie te sztangi to już takie pierdy-Gerdy nic się nie męczę. Zwiększyłabym obciążenie, ale nie chcę sobie zrobić kuku przed maratonem. Pochodziłabym na te grity, bo są o wiele bardziej wymagające (a wgl. to zajęcia z gritów trwają 30 min, a my mieliśmy w zeszłym tyg. godzinę na tzw. "zachętę" )
Generalnie pryszczol, poza ćwiczeniami na plecy, gdyż myślałam, że będzie to odcinek lędźwiowy a tu niespodzianka i było podrzucanie sztangi i generalnie ćwiczenia na mięśnie pleców od pasa w górę prawie dałam radę z 10kg sztangą ale było wesoło
Na koniec nawet zrobiłam 10 pompek. I nawet ćwiczenia na core były, więc już dziś odpuszczam, ale pojawiły się nowe ćwiczenia na mięśnie brzucha-i pierwszy raz nie dałam rady do końca hue hue.
10.09 Wtorek
Trening: 6km WB1+SB-podbiegi 4x200m+2km truchtu
Przez te podrzuty sztangi troszkę zmęczyłam łopatki i motyle, ale nie jest najgorzej. W sumie to chyba nie robiłam jeszcze 200 metrowych podbiegów, pierwszy trochę za szybko poleciałam i na końcówce prawie był zgon, ale kolejne już rozplanowałam z głową. Jakoś tak poszło: 4:34/5:11/5:16/5:33 czyli słabłam z podbiegu na podbieg. Tętno na dwóch ostatnich ok.180
Ale uważam, że jest dobrze, wreszcie chyba mogę powiedzieć, że nie boję się podbiegów-nie, żebym je pokochała, ale fajnie jest się tak "przedmuchać". Kurcze, ale wieczorem to już się chłodnawo robi, trochę zmarzłam pod koniec. A, zapomniałam dziś nakleić tejpa coś ćmiło, ale nie było wielkiej tragedii. To dobry znak.
Jutro poczywam, w czwartek jakaś mieszanka WB2 i to chyba tyle.
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
12.09 Czwartek
Trening: 2km WB1+2x5km WB2 z 6' przerwą w truchcie+2km truchtu
Dystans: Prawie 15km
Czas: 1h34
Ponieważ mój biegowy guru pan J.S. radzi biegać WB2 po posiłku (a ja się go prawie we wszystkim słucham ), zjadłam po pracy obiad jak człowiek, odczekałam 2godziny i poszłam na trening. Pierwsza piątka nieco za żwawo, avg pace 6:02, druga piątka już rozsądniej: 6:10, ale nie ze względu na zmęczenie, a łupanie w plerach między łopatkami-tak to jest, jak się podrzuca za ciężkie sztangi
A tak to w sumie ładnie weszło. W domu oczywiście porządne rozciąganie+6 pompek, zrobię jeszcze ćwiczenia na kręgosłup przed snem, a core jutro. I to chyba tyle...matko, ilu biegaczy wylęgło, toż tosię rozmnaża jak grzyby po deszczu
Aaa, sezon na palenie w chałupach najgorszym szitem uważam za otwarty
Ahoj!
Trening: 2km WB1+2x5km WB2 z 6' przerwą w truchcie+2km truchtu
Dystans: Prawie 15km
Czas: 1h34
Ponieważ mój biegowy guru pan J.S. radzi biegać WB2 po posiłku (a ja się go prawie we wszystkim słucham ), zjadłam po pracy obiad jak człowiek, odczekałam 2godziny i poszłam na trening. Pierwsza piątka nieco za żwawo, avg pace 6:02, druga piątka już rozsądniej: 6:10, ale nie ze względu na zmęczenie, a łupanie w plerach między łopatkami-tak to jest, jak się podrzuca za ciężkie sztangi
A tak to w sumie ładnie weszło. W domu oczywiście porządne rozciąganie+6 pompek, zrobię jeszcze ćwiczenia na kręgosłup przed snem, a core jutro. I to chyba tyle...matko, ilu biegaczy wylęgło, toż tosię rozmnaża jak grzyby po deszczu
Aaa, sezon na palenie w chałupach najgorszym szitem uważam za otwarty
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
15.09 Niedziela
Trening: 25km WB1
Czas: 2h58
Dziś będzie w wielkim skrócie, jak nie trenować do maratonu-przynajmniej doświadczyłam tego na własnej skórze. Zresztą za późno wstaliśmy, bo aż o 8 i miałam już tak negatywne nastawienie: ło matko, że już tak późno, że zanim wyjdę, to będzie po 9, że szurania będzie do południa i pół dnia w dupie-takie tam.
No ale jak się zaczyna pierwsze kilometry po 6:30, to wiadomo, że będzie zdychanie i to będzie tylko kwestią czasu
Pierwsza dycha upłynęła w towarzystwie bólu barków, bicepsów, ramion. Ale myślałam sobie intensywnie w trakcie o Anid1312, jak pokonuje dziś Wrocek i to dodawało mi otuchy
Powolne umieranie zaczęło się bardzo szybko: już na 17-18 kilometrze no i dobrze mi tak. Dokulałam się jeszcze jakoś powiedzmy do 21km, a potem to już był bieg przeplatany marszem. Więcej już tak nie zrobię. Bo nie ma nic gorszego, niż iść powiedzmy 400 metrów i potem zacząć biec. Ból wszystkiego jest tak ogromny, że odechciewa nie tylko biegać
Więc nie było wesolutko. A to tylko 25.. co dalej będzie?
Za tydzień chciałabym jeszcze 27 zrobić, ale zobaczymy, jak będzie. Tak czy siak powiedzmy 3 godziny kulać się umiem a więcej nie wiem, czy jest sens, może tylko dla komfortu psychicznego to zrobię.
Ahoj!
Trening: 25km WB1
Czas: 2h58
Dziś będzie w wielkim skrócie, jak nie trenować do maratonu-przynajmniej doświadczyłam tego na własnej skórze. Zresztą za późno wstaliśmy, bo aż o 8 i miałam już tak negatywne nastawienie: ło matko, że już tak późno, że zanim wyjdę, to będzie po 9, że szurania będzie do południa i pół dnia w dupie-takie tam.
No ale jak się zaczyna pierwsze kilometry po 6:30, to wiadomo, że będzie zdychanie i to będzie tylko kwestią czasu
Pierwsza dycha upłynęła w towarzystwie bólu barków, bicepsów, ramion. Ale myślałam sobie intensywnie w trakcie o Anid1312, jak pokonuje dziś Wrocek i to dodawało mi otuchy
Powolne umieranie zaczęło się bardzo szybko: już na 17-18 kilometrze no i dobrze mi tak. Dokulałam się jeszcze jakoś powiedzmy do 21km, a potem to już był bieg przeplatany marszem. Więcej już tak nie zrobię. Bo nie ma nic gorszego, niż iść powiedzmy 400 metrów i potem zacząć biec. Ból wszystkiego jest tak ogromny, że odechciewa nie tylko biegać
Więc nie było wesolutko. A to tylko 25.. co dalej będzie?
Za tydzień chciałabym jeszcze 27 zrobić, ale zobaczymy, jak będzie. Tak czy siak powiedzmy 3 godziny kulać się umiem a więcej nie wiem, czy jest sens, może tylko dla komfortu psychicznego to zrobię.
Ahoj!
- Kanas78
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2460
- Rejestracja: 25 cze 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Knurów>Łódź Teofilów
17.09 Wtorek
Trening: 10km WB1
Przed pracą, w totalnej ulewie po niedzielnym bieganiu wytłukłam sobie kostkę po zewnętrznej stronie w stopie lewej i piętę, mam nadzieję, że to tylko wytłuczenie i przejdzie. Generalnie boli, jak chodzę, jak biegam nie boli. Ciężko dziś było. Nie mogłam odnaleźć swojego tempa i oddechu. Pod koniec nogi jakieś ciężkie, chyba wyszło jeszcze zmęczenie po niedzieli. Co widać po tempach z kaemów: tzn mieściłam się wreszcie w swoich zakresach, choć czułam, że biegnę szybko, wyszło jednak, że wolno.
Muszę tu posmęcić o swoich bólach, bo potem zapomnę: na początku biegu kłucie w prawym pośladku, przeszło, na koniec kłucie w pośladku lewym, od 3km pobolewał prawy achilles. No i lewa kostka czasem dawała o sobie znać-takie przelotne kłucie z łupaniem, trochę mi ścinała nogę. To chyba tyle.. a no i cała trasa biegowa była dziś moja, nie było nikogo
Źle mi się oddycha w deszczu, nie mogłam złapać powietrza, chyba wiem dlaczego-wilgotność 100%.
Dobra, spadam szykować się do pracy, w czwartek zabawa biegowa, ale jak będą takie kałuże, to chyba zrobię to na bieżni.
Ahoj!
Trening: 10km WB1
Przed pracą, w totalnej ulewie po niedzielnym bieganiu wytłukłam sobie kostkę po zewnętrznej stronie w stopie lewej i piętę, mam nadzieję, że to tylko wytłuczenie i przejdzie. Generalnie boli, jak chodzę, jak biegam nie boli. Ciężko dziś było. Nie mogłam odnaleźć swojego tempa i oddechu. Pod koniec nogi jakieś ciężkie, chyba wyszło jeszcze zmęczenie po niedzieli. Co widać po tempach z kaemów: tzn mieściłam się wreszcie w swoich zakresach, choć czułam, że biegnę szybko, wyszło jednak, że wolno.
Muszę tu posmęcić o swoich bólach, bo potem zapomnę: na początku biegu kłucie w prawym pośladku, przeszło, na koniec kłucie w pośladku lewym, od 3km pobolewał prawy achilles. No i lewa kostka czasem dawała o sobie znać-takie przelotne kłucie z łupaniem, trochę mi ścinała nogę. To chyba tyle.. a no i cała trasa biegowa była dziś moja, nie było nikogo
Źle mi się oddycha w deszczu, nie mogłam złapać powietrza, chyba wiem dlaczego-wilgotność 100%.
Dobra, spadam szykować się do pracy, w czwartek zabawa biegowa, ale jak będą takie kałuże, to chyba zrobię to na bieżni.
Ahoj!