Czołem

No i po obozie

* W dniu przyjazdu delikatne 5.5km. Plus rozciąganie.
* W czwartek, 27.12, pierwsze rozbieganie. 14.7km. Najpierw pod górę, oj lekko nie było




Na szczęście z samym kolanem nic się nie stało. Bolało (i do tej pory boli) tylko to zranione miejsce, mogłam normalnie biegać.
* 28.12. Niby rana lepsza, w sensie bardziej zagojona (no sami rozumiecie, że to moje główne zmartwienie było

1-4:41
2-4:47
3-4:55
4-4:57
5-4:58
6-4:58
Pierwszy szybszy, bo poleciałam trochę dłużej asfaltem, więc biegło się lepiej i szybciej.
* 29.12 pierwsza wycieczka biegowa.
Podbieg-koszmar (jak się okazało, nie ostatni na obozie...



Dotarłam w końcu do Szyndzielni, jak wchodziłam do schroniska to jakoś tak mi słabo było. Szybko gorąca herbata z cytryną i klasyczne Prince Polo. Po chwili decyzja - biegnę dalej. Krzysiek mówi, że jeśli czuję się na siłach, mogę już biec dalej na Klimczok. No to biegnę, z zamiarem przebrania się właśnie tam. Ale niestety nie było mi dane - przed schroniskiem na Klimczoku stali Jarek i Darek i kierowali na zielony szlak. Trener G (czyli szef grupy pościgowej, z której odpadłam) krzyczy, żebym biegła z nimi, bo w schronisku już nikogo nie ma. No to lecę. Lecę i prawie się zatrzymałam, bo to dość stromo jak się okazało (oczywiście nie dla J&D - jak sarenki hyc hyc po śniegu). Jakoś się udało i w końcu natrafiłam na jako taki płaski teren. Oblodzony przy okazji, więc chyba ze 3 razy miałabym powtórkę z upadku. Po pewnym czasie zaczęłam widzieć plecy grupy pościgowej. Po iluś kilometrach niestety ich zgubiłam, bo nie widać było, którym szlakiem pobiegli. Tym samym zbiegłam do miejsca, w którym nie było żadnego oznakowania, droga w lewo, w prawo i jeszcze się rozgałęziała. Telefon tracił zasięg. Cudnie wprost


Ogółem wyszło mi 22.3km
* 30.12 - przebieżki nad wielką wodą. W towarzystwie wiatru. Najpierw 40min biegania, później 10x100m, na szczęście z wiatrem, w przerwach marszem (pod wiatr - taki, że mi twarz urywało).
Mówili, że wyszły mi ładnie

Na dodatek czworogłowe naparzały mnie tak, że wstawaniu od stołu i przy schodzeniu ze schodów wydobywało się ze mnie "ała ała".
Oczywiście ranna byłam nadal

* 31.12 kolejna wycieczka. Miała być łatwiejsza. Yhym

Były dwie opcje 15km i 24km. Oczywiście wybrałam opcję dłuższą.
Jak już się skończyło podejście prawie w kącie prostym, zaczął się zbieg. O matkoż doloż. Normalnie nie płaczę z byle powodu, ale wtedy na moment miałam łzy w oczach, bo czwórki tak mnie bolały, że wizja jakiegokolwiek dystansu wydawała się utopią; a gdzie tu jeszcze dać radę na tańcach wieczorem? Zatrzymałam się i maszerowałam chwilę, po czym lekko truchtałam. Jakoś poszło. Czwórki powoli puszczały. W schronisku na Kocierzy herbata i classic P-P. I ruszamy dalej. Nadzieja, że będzie bardziej z góry niż pod. Niestety - wbieg-zbieg i tak na przemian. W którymś momencie było tak śnieżno-ślisko, że myślałam, że będę na tyłku zjeżdżać

Wieczorem tańce, hulanki, swawola. Najzabawniejsze dla mnie było to, że przy bardziej szybkich/ skocznych tańcach na parkiecie większość stanowiła nasza obozowa grupa, która dostała naprawdę wycisk tego dnia, a "cywile" (czyli goście miejscowi) odpadały

Wróciłam do pokoju gdzieś ok 3:30. Na chwilę zapomniałam, że boli mnie kolano i jak sobie uklękłam na tej ranie to oj-ała-oj-ożesz...I to co mi się już w miarę zagoiło znów się zaczęło nie-goić

Anyway, zasnęłam chyba ok 4:30 nad ranem.
A o 9 wyścig....
Ech, no nie byłam w najlepszej formie...Biegnąc rozgrzewkowo zastanawiałam się, czy dać sobie lajt i się nie ścigać? No, ale w końcu stwierdziłam, że skoro wstałam, to pobiegnę. Jakoś-siakoś, ale pobiegnę.
Jak na zmęczenie poimprezowe to i tak poszło nieźle. 3km w 14:31.
Dzisiaj już się lekko zdenerwowałam nie-gojeniem kupiłam salicylowy i specjalny super-wychwalany spray na takie przypadki. Pani w aptece powiedziała, że jeśli wokół rany zrobiła się taka obwódka, to znaczy że zakażenie i do lekarza. No więc nie żebym miała hipochondryczne zapędy, ale jak się przyjrzałam...




No, to podsumowanie małe czas zacząć...
Obóz - 94.7km
Grudzień - 282.29km
2012 - 2512km (r. 2011 - 2212km)
Pod choinką - 5 CD

