2 września, sobota BS 20 min + 5x 60 m podbiegu
Trening jako rozruch przed zawodami. Robiłem zaraz po wstaniu, po nocnej zmianie. Musiałem zmieścić między obowiązki a przyjemności.
Większej historii nie było
3 września, niedziela XI Tyski Półmaraton - SZTAFETA MIESZANA
Dobrze przespana noc mogła świadczyć o udanym starcie, w którym miał być ogień.
Podjechałem z partnerką wcześniej, by odebrać pakiet i rozeznać się na starcie. Moim zdaniem dobrze zorganizowane zawody.
Późnej przyszedł czas na rozgrzewkę lepszej części mojego związku oraz słowa wsparcia dla niej.
Start się opóźnił o 17 minut, jeśli dobrze pamiętam. Postanowiłem poczekać do startu, a później potruchtać ok 5 km na strefę zmian w formie rozgrzewki.
Na strefę zmian trafiłem bez problemu w czasie 26:43, pokonując dystans 4,61 km. Dało to średnie tempo 5:48 km/h.
Umówiłem się, że będę miał livetracka z zegarka by dokładnie śledzić kiedy będzie się zbliżać moja zmiana. Super opcja, bo pozwoliło mi to nie tracić sił na wypatrywanie mojej partnerki. Przed rozpoczęciem biegu wciągnąłem żel i ustawiłem się by odebrać pałeczkę sztafetową.
Gdy już do tego doszło należało się skupić na zadaniu i dać wszystko z siebie. Pierwsze dwa kilometry pomimo konieczności mijania wolniejszych biegaczy na wąskiej ścieżce wypadły dobrze. Na trzecim kilometrze patrzę na zegarek a tempo w okolicy 4:30. Mówię sobie, że to błąd odczytu ze względu na drzewa.
Tak wyglądały pierwsze międzyczasy:
1 km - 4:03,1
2 km - 4:09,7
3 km - 4:17,2
4 km - 4:16,5
5 km - 4:26,5
Na 5 km przybiegłem w 21:13, przy planowanych 20:xx.
Od trzeciego kilometra mam w głowie, że biegnę za słabo. Zaczynam odczuwać ból w plecach. Nie jestem w stanie przyśpieszyć. Pojawia się pierwsze zrezygnowanie, ciąży na mnie odpowiedzialność za wspólny wysiłek dwóch osób. To ja miałem być tym, który będzie walczył, a okazało się, że to nie mój dzień.
Każdy kolejny kilometr to próba wejścia we właściwy rytm, na próżno.
6 km - 4:18,8
7 km - 4:28,9
8 km - 4:20,0
9 km - 4:19,7
10 km - 4:35,1
Na 10 km melduję się z czasem 43:15, gdzie jeszcze rok temu biegałem poniżej 52 minut bez usystematyzowanego treningu.
Na ostatnią milę postarałem się wykrzesać wszystko, co jeszcze pozostało.
11 km - 4:16,5
11,45 km - 1:39,5 (tempo 3:40)
Wynik mojej zmiany: 49:11 pozostawia wiele do życzenia. Nastawiałem się na czas w okolicach 45 minut na mecie.
Prawdziwy zimny prysznic. Nic pozostał jeszcze miesiąc do głównego startu, nie ma co załamywać rąk, tylko dalej robić swoje.
P.S. nie zdążyłem wyjechać samochodem z parkingu, a już dostałem wiadomość od trenera: "nie panikujemy".
5 września, wtorek BS 30 min + 10x(200 m zbieg+ 200m marsz/trucht) + BS 10 min
W poniedziałek postawiłem na aktywną regenerację, więc był basen. 1100 metrów dla odprężenia.
Powtórka nie udanego treningu sprzed tygodnia. Tym razem wyszło lepiej:
BS 30 minut - 5,76 km - śr. tempo: 5:12 min/km
Zbiegi, poniżej 40 sekund:
1. 200 m - 0:38,5 - 3:12 min/km
2. 200 m - 0:40,5 - 3:23 min/km
3. 200 m - 0:38,1 - 3:10 min/km
4. 200 m - 0:38,5 - 3:13 min/km
5. 200 m - 0:36,7 - 3:03 min/km
6. 200 m - 0:36,6 - 3:03 min/km
7. 200 m - 0:36,6 - 3:03 min/km
8. 200 m - 0:35,4 - 2:57 min/km
9. 200 m - 0:36,9 - 3:04 min/km
10. 200 m - 0:36,4 - 3:02 min/km
BS 10 minut - 1,87 km - śr. tempo: 5:21
Brak zmęczenia po niedzielnym ściganiu...
Całość treningu to dystans: 12,24 km w czasie 1:08:29, średnie tempo: 5:36 min/km.