M90/23
Założenia: Test sprawdzający.
Trener Darek na początku współpracy zasugerował że dobrze było by w końcówce lipca zrobić sprawdzian na zawodach 5/10km, aby ocenić czy wszystko idzie we właściwym kierunku.
Nie miałem zaplanowanego żadnego startu w tym terminie i nic na siłę nie szukałem, ustaliliśmy więc że pobiegnę testowe 5km na oznakowanej ścieżce biegowej gdzie zrobiłem swoją ostatnią życiówkę 5 maja (20:56).
To ona będzie punktem odniesienia do oceny czynionych postępów, toteż zadeklarowałem swoją determinacją w sprawdzianie.
Realizacja:
Test odbył się na poniższej trasie.
jacekww pisze:
Zrobiłem wszystko co w mojej mocy aby spełniała ona warunki atestu.
Pobiegłem ją na ścieżce biegowej w parku z oznaczeniami co 200m na pętll 2km, dodatkowo przebiegłem z 30m dalej za wyznaczniki kończące i dodatkowo GPS zatrzymałem na 5km i 10m więc nie wydaje mi się abym w jakikolwiek sposób mógł skrócił dystans poniżej 5km.

W tygodniu zawsze biegam pod wieczór, niestety ścieżka ta jest wtedy strasznie oblegana przez co musiał bym być gibki jak Alberto Tomba - przecież byłbym najszybszy

- a że gibki nie jestem, to zrobiłem to rano.
Było jak chciałem - oberwanie chmury

, więc byłem sam, jednym słowem warunki idealne rekord musiał paść.
Wcześniej zorientowałem się że kurtkę do biegania zostawiłem na działce, wziąłem ręcznik, koszulkę na zmianę i podjechałem samochodem.
Na miejscu 1,5km rozgrzewki i 2 razy dłuższe czekanie na sygnał GPS pod drzewem. Zaczęło robić mi się chłodno, sygnał nie dotarł już tego dnia, trudno (dobrze było by bieg rozłożyć na czynniki pierwsze) biegnę na stoper, znam trasę, pkt 0 i pkt 5000m.
Zacząłem bez kunktatorstwa nie znając średniego tempa, po 400m tętno skoczyło do 164 bpm i miałem myśl aby zrezygnować, szczęśliwie stłumiłem ją w zarodku bo chyba zakończyło by to moje ściganie.
Na oznaczeniach trasy co kilometr sprawdzałem czas, było to o tyle łatwe że punktami odniesienia były 4,8,12,16,20 minuta. Do 4-go kilometra szedłem wzorowo (wg. mojej oceny), byłem na nim z czasem 15:57sek.
Z lekka ukontentowany tym, a w większej mierze z niemocy ostatni kilometr chciałem już tylko dotrwać, nieśmiało marząc o złamaniu 20 minut. Wiedziałem że lekko nie będzie bo 2 i 4 km były z górki, a 1,3,5 pod nią, zadecyduje zdjęcie z fotokomórki.
Początkowe 600m to wspinaczka po koszulkę w czerwone grochy więc chciałem tylko się tam dostać po raz trzeci, tak by nie stanąć kilkaset metrów przed metą, a zafiniszować na samej końcóweczce.
Niestety w końcóweczce zaabsorbowany już byłem dwoma zakrętami 90 stopni gdzie trochę mnie wyrzuciło, zatrzymaniem zegarka i wyłączeniem endomondo (które i tak nic nie zmierzyło), co sumarycznie nie było łatwe oddychając pachami przy tętnie 97% maksymalnego.
Także naśladując Shaunae Miller rzut na linię mety wykonam w walce o medale, a dziś tylko
20:02.
W mojej ocenie jestem bardzo zadowolony, powyższy czas odzwierciedla to co wykonuję na treningach i to na co obecnie mnie stać.
Jestem bliski połowy projektu, wykonałem 22 treningi + 3 kiedy oficjalnie jeszcze do niego nie należałem i chyba to działa.
Tradycyjnie wystarczy mi jeden Wasz głos, aby ten nieoficjalny czas stał się moją oficjalną życiówką
PS. A bez czapki będę jeszcze szybszy bo to już 15km/h i niuanse grają rolę
