Cel osiągnięty. 4h złamane. Oficjalny czas 3:56:35
Garmin pokazał przebiegnięte 42,75km, średnie tempo 5:32/km, średni/max puls 161/176 (86%/95% HRmax). Waga startowa 80kg.
Od organizatorów dostałem mailowo m.in. czasy na poszczególnych odcinkach: Jest też wirtualny dyplom:
Podsumowując całość, powiem, że to godne polecenia miejsce i fantastyczny bieg. Generalnie pod każdym względem. Ja, oprócz dumy, że po 18 miesiącach biegania, udało się zejść poniżej 4 godzin, czuję mały, całkiem niewielki niedosyt. Mogłem spokojnie urwać jeszcze ze 2 minuty, chociaż przy tej skali wyniku ma to znaczenie jedynie symboliczne. Jak kiedyś może będę biegał cały maraton godzinę szybciej, to te minuty będą się liczyć o wiele bardziej. Teraz jest tylko radość i duma.
Florencja
Pod wieloma względami fantastyczne miasto. Zresztą jak wszystkie włoskie miasta, w których byłem.
Dotarliśmy tam z Anią, moja ślubną, w piątek trochę po godz. 22. Lotnisko niewielkie, więc wszystko sprawnie, potem taksówka (stała stawka 20EUR za dojazd do centrum, 23EUR w nocy i niedzielę) i szybko do hotelu położonego jakieś 300-400m od chyba głównej atrakcji turystycznej – katedry Santa Maria del Fiore.

Sam hotel rezerwowałem przez stronę maratonu, więc mieli dla biegaczy pewne udogodnienia – śniadanie w dniu startu o 6:30 (zamiast 7:30) oraz, jeżeli ktoś wyjeżdżał po maratonie, po wymeldowaniu rano możliwość zostawienia wszystkich rzeczy oraz kilka pokojów, w których można było się po wszystkim przebrać, odsapnąć i wziąć prysznic.
Oczywiście zaraz po zostawieniu rzeczy ruszyliśmy na rekonesans okolicy. Na ulicy, około północy ciągle tłumy. Także miejscowej młodzieży świętującej weekend. Sympatycznie. Układ, ilość ludzi, ogromna ilość knajp i klubów przypominały nam trochę nocne życie w rynku we Wrocławiu.
W sobotę po śniadaniu ruszyliśmy na expo. Pojechaliśmy komunikacją miejską. Bilet całodobowy to koszt 5EUR. W autobusie od razu natknęliśmy się na kontrolę biletów. Jeżeli chodzi o biegaczy, byliśmy chyba w mniejszości posiadającej bilety. Inni tłumaczyli się, że myśleli, że dla maratończyków komunikacja jest darmowa, ale na żadnym info od organizatorów tego nie było. Skończyło się mandatami.
Expo
Samo expo było zorganizowane w okolicach stadionu Fiorentiny oraz ośrodka lekkoatletycznego. Po odbiorze numerka trzeba było jeszcze przejść na koniec hali po pakiet startowy i dedykowaną koszulkę techniczną Asicsa.



Na samych targach wystawiały się chyba wszystkie znane w świecie biegowym firmy. Ale co mi się osobiście bardzo podobało, była tam taka alejka, gdzie swoje małe stoiska miało bardzo wiele maratonów z całego świata. Nawet MW miał swoje stoisko, tylko, że jako jedyne nie obsadzone. Może byliśmy za wcześnie?
Z ciekawostek powiem jeszcze, że Asics miał jedno stoisko, gdzie drukował specjalne imienne opaski z zakładanym czasem na maraton plus czasy kontrolne co 5km.

Reszta soboty to, po odwiedzeniu miejsca startu, mety i ustaleniu miejsca spotkania po biegu itd., czas na zwiedzanie i kontynuowanie ładowania węglami w wersji typowo włoskiej. Palce lizać.



Dzień startu
W niedzielę wstałem o 6-tej, potem śniadanie, prysznic, smarowanie wazeliną, zaklejanie sutków



W informacjach organizatorzy zalecali, aby pojawić się godzinę przed startem, planowanym na 9:15. Depozyt (kilkanaście przyczep, każda na jakieś 600-700 numerów startowych) załatwiłem w kilka minut, ubrałem w foliowy płaszcz z pakietu, bo lekko padało, wypiłem izo i ustawiłem się w długaśnej kolejce do toi-toia. I wtedy zrozumiałem skąd zalecenie o jednej godzinie przed startem. Skorzystałbym z krzaków, ale nie było

Bieg
Przy wejściach do stref była ochrona, która wpuszczała tylko biegaczy dopuszczonych do danej strefy. Wcześniej nie zwróciłem uwagi, ale mnie przydzielono na podstawie ostatniego wyniku 4h09, do strefy zielonej 4h00-4h30.
Włosi, którzy naturalnie przeważali wśród startujących, są bardzo energetyczni

Myśląc o strategii na bieg, to oceniałem się na 3h54-55, ale postanowiłem próbować pobiec na 3h50 i ocenić siły na trasie tj. pierwsze 3 kilometry miały być ciut wolniejsze (były dużo wolniejsze), a potem chciałem przyspieszyć kontrolując puls. Wcześniej myślałem też o NS wg Marco, ale trudno mi było sobie wyobrazić ostatnie 14km w tempie 5:23.
W kwestii odżywiania podczas biegu, zakupiłem zestaw na maraton firmy High5. Tam jest zalecenie, aby co 20-30min przyjmować 23g węgli w żelu, zaczynając od 10. kilometra. Ja zabrałem na bieg 6 szt. Chyba o jeden za mało.
Wystartowaliśmy punktualnie o 9:15. Znaczy pierwsze sektory. Nasza strefa dotarła spacerem do linii startu po jakiś 3 minutach. Potem zaczęliśmy przyspieszać, ale i tak było baaardzo wolno. Widać to po czasie pierwszych 5km. I to właśnie tych 2-3 minut szkoda najbardziej


Jeżeli chodzi o trasę, to generalnie w miarę płasko, tylko kilka ostrych podbiegów pod mosty czy spod tunelu. Na trasie ogromna ilość żywiołowych kibiców, co chwilę jakiś zespół grający na żywo, grupy taneczne, śpiewające itd. Ostatnie 3-4 kilometry, to pod względem dopingu istne szaleństwo. Naprawdę warto to przeżyć.
Poszczególnych kilometrów nie będę opisywał, bo nie do końca pamiętam

Myślę, że dzięki spokojnemu startowi, odżywianiu i regularnemu piciu wody najtrudniejszy odcinek od 30. do 38. kilometra przetrwałem nie najgorzej. Żadnej ściany. Potem wiadomo, sił zaczyna brakować i niestety na tym bruku w końcówce, jakoś na 39. kilometrze, na najsłynniejszym moście we Florencji PONTE VECCHIO złapał mnie bardzo bolesny skurcz w lewa łydkę. Wcześniej czułem, że takie mikro skurcze mnie łapią, ale za podbiegiem na most to był dosłowny paraliż. Nigdy czegoś takiego nie miałem. Musiałem się zatrzymać, porozciągać mięsień. Kolejna minuta w plecy. Na szczęście był to jednorazowy problem, chociaż już potem nie mogłem osiągnąć prędkości przelotowej i na oparach, niesiony dopingiem jakoś dotarłem do mety.
Był medal, foliowy płaszcz chroniący przed wyziębieniem, izotoniki, woda, batony, owoce itd. A potem do depozytu i do hotelu.
Na tym się przygoda zakończyła.
Jeszcze na koniec duży plus dla organizatorów za przygotowanie trasy. Co 5km długie, obustronne, dobrze oznaczone i zaopatrzone punkty odżywcze. Miedzy punktami, tez co 5km punkty w gąbkami do chłodzenia czaszki. Ogromna ilość wolontariuszy na trasie pilnująca porządku i ostrzegająca biegaczy przed niebezpieczeństwami w postaci np. stojących motorów w tych wąskich uliczkach. Co krok służby medycznie bacznie obserwujące biegaczy i natychmiast interweniujące, gdy ktoś miał problemy.
Podsumowując w kilku słowach - każdemu gorąco polecam ten maraton. Było fantastycznie pod każdym względem.



Teraz 2 tygodnie przerwy od biegania. Zacząłem studiować nowego Danielsa. Nowe podejście jeszcze bardziej mi odpowiada, bo w poprzedniej wersji jakoś brakowali mi biegów w tempie M i myślę, że dorzucając je od siebie, nie zrobiłem źle.
cdn.