08.06.16 - 8km 4:48 (150bpm)
Mocno zajechany byłem po serii interwałów i maratonie w pracy. Już od samego początku biegło się ciężko. Szybko też postanowiłem, że zamiast 10-12km zrobię 8 w górnej granicy widełek tempa. Trening na zaliczenie, nic przyjemnego
09.06.16 - wolne
10.06.16 - wolne
11.06.16 - 4km BR + 4spr
Wprawdzie trener zalecał coś innego, miało być 5km po 5:10/km i 4 spr, ale żona wyciągnęła mnie na swoją czwórkę. Ot żadna tragedia się nie stała jak wpadły takie bardzo luźne kilometry.
12.06.16 - DOOKOŁA JEZIORA – IV VIRATADE ćwierć maraton
Kolejne zawody z serii "męczymy dychę". Jako, że zawody były na miejscu postanowiłem podjechać rowerem. Start był o 9, ja byłem o 8:30. Standardowa rozgrzewka i ustawiam się na starcie. Trasa dobrze mi znana. Na 2km około 30m podbiegu, na 7-mym taki sam zbieg, pomiędzy podbiegiem, a zbiegiem lekko pofalowany teren. Generalnie nic strasznego. Plan był zacząć po 3:55 i trzymać do 7,5km później starać się przyśpieszać. Po starcie pierwszy km wszedł w około 3:53, drugi kilometr pod górę i tu z rozmysłem trochę odpuściłem. Gdzieś na górce wyklarowała się grupka do której się podłączyłem. W trakcie biegu odpadały od niej kolejne osoby (jak się później okazało, biegacze z lepszymi czasami na 10km niż mój) Wreszcie zostało nas 3 osoby. Jedna która biegła na dychę i trochę uciekła od grupy i ja razem z jak się okazało zawodnikiem ukraińskim biegnącym maraton. W takim ustawieniu biegliśmy w zasadzie do końca i nic ciekawego nie działo się w zasadzie do 7km gdzie postanowiłem zacząć przyśpieszać. Nawet to szło zwłaszcza, że było z góry

. Niestety jak już zbiegłem okazało się, że zaczęło wiać w twarz. Schowałem się za Ukraińca i cisnąłem dalej. 8km jakoś zleciał, nie udało się przyśpieszyć, jednak nie zwolniłem, cały czas trzymałem się Ukraińca, a biegacz z przodu (ten co biegł dychę) zaczął się delikatnie zbliżać. Zaraz na 9km złapał mnie odruch wymiotny

pociągnęło mnie z 5-6 razy. Udało się to opanować. W głowie powstała myśl, żeby to dociągnąć do znacznika 10km. Przycisnąłem, o dziwo gdy przyśpieszyłem zrobiło się jakby lżej. Cały czas siedziałem Ukraińcowi na plecach, znacznik na 10km zlapowałem z czasem 39:27. Po znaczniku jeszcze docisnąłem i wyprzedziłem maratończyka, kolega który biegł na początku grupy był oddalony jakieś 100m, trochę się zbliżał, ale nie widziałem szans żeby go dogonić. Błąd, jakieś 100m przed metą znajomy krzyknął "Tomek, jesteś czwarty!" Przywaliłem finisz, ale co z tego jak 3 miejsce mi już odjechało

Może gdybym wiedział, że jest szansa na pudło to bym się spiął w sobie. Czas ostateczny na 10,6km (zegarek pokazał mi 10,77) 42:09, całkiem nieźle, zwłaszcza, że całiem ładny pucharek i tak dostałem bo dekoracje były do 6 miejsca
1. 3:54.0
2. 4:05.9
3. 3:54.8
4. 3:59.7
5. 3:53.0
6. 3:53.8
7. 3:52.4
8. 3:55.6
9. 3:58.0
10. 3:52.5
11. 0:08.4
12. 2:41.0
Podsumowanie 42:09