6 lutego 2022
W piątek rano przed pracą dyszka.
Nie planowałam jej wcześniej, ale niemal cały czwartek spędziłam przed kompem, trzeba było odreagować. Szybko poszło, średnie 5:09; ostatnie dwa po 5:03 i 4:52, środkowy też koło piątki się zakręcił. Fajnie się biegło, wysiłek umiarkowany - czułam zmęczenie, ale nie na tyle, żeby mnie zatykało, więc bez stopów się obyło.
Mała rzecz, a cieszy.
Mieszkanie w bloku ma tę właściwość, że można się obudzić dzięki czyjejś aktywności. Tym razem tą aktywnością było zamiłowanie do opery. W praktyce, czyli wykonaniu własnym.... Tak więc, chciała-niechciała, pobudkę w niedzielę
o 6.40 Anna miała

A że niedziela jest praktycznie jedynym dniem, kiedy mogę się wyspać, to obudziły się też we mnie nie-chrześcijańskie uczucia...
Co ściągnęłam kołdrę z głowy, to okazywało się, że ciszy nadal nie ma. No więc po godzinie wiedziałam, że już se nie pośpię dłużej. No i jak nie lubiłam opery wcześniej, to teraz nie lubię jej jeszcze bardziej
Na szczęście dzisiaj nie padało, ino wiało, nawet niezbyt niemożebnie.
Całkiem przyjemnie się biegało. 16km po 5:39, ostatni 5:13. Dziś też bez stopów.
Po drodze, na samym początku, minęłam znajomych z widzenia biegaczy, potem ekipę z Kosyniera. Ogółem więcej ludzi wyprowadzających psy, niż biegających.
Wybieram się na "C'mon c'mon", ciekawa jestem tego filmu.
ps. Opera znów wybrzmiewa zza ścian...
