29.07.2013
Interwały 3x1,2 km (3'47"/km)/p.4' + 3x0,8 km (3'47"/km)/p.2'
1,33 km - 5'06" (3'50"/km)
1,2 km - 4'31" (3'46"/km)
1,2 km - 4'31" (3'46"/km)
0,8 km - 3'01" (3'46"/km)
0,8 km - 3'02" (3'47"/km)
0,8 km - 3'02" (3'47"/km)
-----------------------------
6,13 km - 23'13" (3'47"/km)
--------------------
10,6 km (53'08") - razem z rozgrzewką i schłodzeniem
5-ta rano i 22 stopnie.Myślałem,że śnie.W dodatku bardzo wilgotno...pogoda ciężka do szybszego biegania.
Jednak ten set interwałowy nie wydawał się specjalnie trudny i myślałem,że pójdzie jak z płatka.
Myliłem się...i to bardzo.
Na początku błąd z ustawieniem lapa i zamiast co 0,4km nastawiłem 0,5km(zawsze ustawiam krótsze odcinki,wtedy mi łatwiej równe tempo zachować).
Zorientowałem się,że coś za długo biegne i zafundowałem sobie trochę dodatkowych metrów.
Po odpoczynku 4 minutowym drugi odcinek jeszcze w miare poszedł...trzeci w dużych bólach,przerwa 4 minuty w truchcie.I pomyślałem,że teraz z górki i tylko 800-setki to nie będzie bolało!
Pierwsza po dłuższej przrwie rzeczywiście weszła jak trza,ale dwie ostatnie po tylko 2 minutowym odpoczynku to zajezdnia na maksa.Wyplułem płuca,nogi zaczęły "palić".Poczułem się jak na niemieckim planie.
To nie był łatwy trening,przerwy 2' biegane już na zmęczeniu były dla mnie zabójcze, w dodatku warunki pogodowe nie pomagały.Nie pamiętam kiedy byłem tak mokry po bieganiu...zupełnie jakbym z wody wyszedł.
