środa - 12 km BS
Poranny bieg bez większej historii. Ruszyłem o ósmej rano, było już ciepło, ale jeszcze nie upalnie. Standardowa trasa przez wydmy, wzdłuż plaży i kanału. Nogi trochę ciężkawe, poza tym biegło się całkiem OK i na dość niskim pulsie.
12 km @ 5:22 min/km ~ 144/154 bpm
czwartek - wolne
Kolejny piękny słoneczny i upalny dzień, zamiast ćwiczeń pojechałem na rower. Wyszło 25 km. Z mojego miasteczka do Lejdy i z powrotem. Sprawdziłem, że bieżnia 400m jest czynna i bramy są otwarte, znajoma Polka twierdzi, że gdy żadna grupa nie trenuje, można "nieoficjalnie" biegać indywidualnie i nikt nie wygania. To jakieś 7 km ode mnie, więc byłoby super. Np. na test 5 km.

Z odciskami na stopach też coraz lepiej, jeden się zagoił, drugi prawie też, na trzeci na pięcie wciąż muszę nakładać plaster, ale mocno w biegu nie przeszkadza. Czyli po tygodniu sytuacja opanowana.
25,88 km @ 20,8 km/h ~ 110/131 bpm (z nadgarstka)
piątek - 12 km: BS + 3x3' I + 4x2' I (p. 2' tr.) + BS
Na pierwszy rzut oka nie jakiś super trudny trening, ale jak już przeliczy minuty się na metry, to jednak pełnoprawny akcent.

Rozgrzewka 4 km w pełnym słońcu i żałowałem, że jestem śpioch, bo byłem już cały mokry. Mimo to biegło się nieźle i na niskim pulsie.
Dobiegłem do trasy wzdłuż kanału, na szczęście chmury zasłoniły słońce. Pierwszy odcinek wg GPS zacząłem za wolno, po dwóch minutach wciąż był względny komfort, ale musiałem przyspieszyć, że złapać celowane tempo 3:55. Nagle pod koniec odcinka zegarek coś zmajstrował i całość pykła w 3:48, tak myślałem, że od początku przekłamywał...
Druga trzyminutówka trochę pod wiatr, w miarę równo dociągnąłem poniżej 3:55. Trzecia podobnie. Było wymagająco, ale nie tak źle, jak myślałem. Jednak tempo 3:55 vs 3:35 na 400tkach robi ogromną różnicę. 400tki powinny zostać zdelegalizowane!
Dwuminutówki były już dużo łatwiejsze i mijały całkiem szybko, choć nie bez wysiłku. Cierpiały raczej płuca niż nogi. Wszystko poniżej 3:55. Ostatni odcinek zegarek znowu przekłamał, niby tempo 4:05, a ja myślałem, że wyzionę ducha i przebiegłem w 2 minuty 540 metrów, więc coś nie halo, Polar!!!
Postałem na mostku parę minut, żeby złapać oddech.
Na koniec trochę ponad 1 km "schłodzenia". Dobrze, że po drodze był kranik z "drinkwaterem".
Niby te odcinki w tempie poniżej 3:55 wchodzą bez ogromnych katuszy, ale jednak sama myśl o przebiegnięciu 5 km tym tempem powoduje, żem obsrany.

Całość: 12 km @ 5:01 km ~ 156/184 bpm
3' @ 3:48 min/km ~ 166/176 bpm
3' @ 3:52 min/km ~ 172/181 bpm
3' @ 3:52 min/km ~ 173/180 bpm
2' @ 3:53 min/km ~ 172/181 bpm
2' @ 3:48 min/km ~ 170/179 bpm
2' @ 3:53 min/km ~ 172/181 bpm
2' @ 3:50 min/km (?) ~ 174/184 bpm