08.09.2014
Trening
10 km / 47'23" / 4'43"/km / 147 HR /
Rozbieganie + mocne rozciąganie po niedzieli, jeszcze czuję zawody w nogach.
Jutro planuję pobiegać Kros + przebieżki i szykować się na zawody w niedziele, znowu sztafeta
A teraz opowiem w małym skrócie o moim treningu w perspektywie ostatniego roku.
Sierpień 2013 - złamanie marszowe piszczela
Niestety tak skończyła się chęć biegania objętości 80 - 100 km tygodniowo. 8 - 10 treningów pod rząd, 3 akcenty w tygodniu to nie dla mnie.
Wtedy również postanowiłem skończyć z proszeniem się o pomoc kogokolwiek, sam na własną rękę postanowiłem trenować i czekać co z tego będzie.
Wrzesień, październik - przerwa
Ledwo mogłem w czasie kontuzji chodzić, a o bieganiu mowy nie było. Praktycznie wizyty u lekarzy, fizjoterapeutów nic nie pomagały.
Ból z dnia na dzień ustąpił, po prostu. USG potwierdziło że jest to zmęczeniowe złamanie. 2 miesiące wyjęte z życia.
Listopad - Wprowadzenie po przerwie, chciałem być ostrożny, uważać na siebie i unikać kontuzji. W tym miesiącu według dziennika miałem na liczniku 181 km.
Same rozbiegania w I zakresie + przebieżki. Planowałem rozpocząć przygotowania w grudniu. Wydawało mi się że chyba najgorsze jest już za mną.
Grudzień - 235 km zanotowane w dzienniczku, powoli zaczynałem uruchamiać mocniejsze akcenty (II zakres, Kross) chciałem skorzystać z panujących warunków, więc lasek wolski odwiedzałem 2x w tygodniu. Udało się zbić wagę po przerwie z września, ale niestety....
Styczeń, luty - ponownie odezwała się kontuzja, więc kolejne 2 miesiące miałem z głowy, pierwszy raz w życiu zastanawiałem się nad bieganiem, co tak na prawdę z tego mam?
Moja waga wskoczyła z poziomu 71 kg na 79, było ciężko, nie widziałem sensu trenować przez 6-8 tygodni, a następnie leczyć kontuzje, urazy itp. Należało szukać rozwiązania problemu.
Marzec - postanowiłem spróbować, jeszcze raz. Tym razem rozpoczynałem od truchtania przez 30 minut, dodając co tydzień po 5 minut do każdej jednostki. Na liczniku w marcu zanotowałem 147 km. Czułem się jak początkujący biegacz, 30 minut wysiłku i wracam do domu. Ale wolałem w ten sposób się ruszać, niż siedzieć w domu
Kwiecień - 210 km na liczniku, ponownie zacząłem od II zakresu oraz włączyłem MZB, rozbiegania + przebieżki. Na prawdę powoli zaczynało to wyglądać co raz lepiej. Przykład?
Pierwszy akcent po kontuzji (II zakres - wychodziło po 4'48", a pod koniec miesiąca potrafiłem ten sam trening, na tym samym tętnie biegać już po 4'19")
Maj - Postanowiłem wystartować w kilku zawodach, zdawałem sobie sprawę że tak na prawdę moja forma jest jak piórko. Rozsądek podpowiadał aby wstrzymać się ze startami do Września, jednak potraktowałem ten okres jako starty dla zabawy niżeli wyniku. Jednak organizm zachowywał się powyżej moich oczekiwań. Po takim okresie treningu, przerw, kontuzji potrafiłem poprawić swoje wynik.
Parkrun Kraków 2013 - w czasie najlepszej formy 17'11
PARKRUN Kraków 2014 - czas 16'41
Bieg skawiński - 35 minut 35 sekund.
Czerwiec - Serce się radowało jak widziałem że sobie radzę na zawodach lepiej, niżeli mógłbym sobie to wymarzyć. Nie nakręcałem się zbytnio na jeszcze więcej, ale widząc co się dzieje trudno się oszukiwać. Moim kolejnym celem był bieg do morskiego oka. Nie spodziewałem się tego co udało się nabiegać.
Udało mi się zająć fantastyczne 4 miejsce z czasem 42 minuty 4 sekundy, nie realizując siły biegowej przez strach że za bardzo obciąży układ ruchu, a lasek wolski i krossy również były mi obce. Obiecałem sobie - spokojnie, powoli. Miesiąc zamknąłem z objętością wynoszącą 192 km.
Lipiec, Sierpień - okres budowania formy na starty w okresie Wrzesień-Październik. Lipiec zamykałem z 195 km na liczniku, sierpień również pracowity - 250 km, więc było dużo, dużo więcej biegania.
Realizowałem już klasyczne treningi w III zakresie intensywności, BNP i WT.
Starty:
03.05 - PARKRUN 1 miejsce (16'41)
10.05 - Skawina 10 km (35'35")
08.06 - Bieg do morskiego oka 4 miejsce (42'04")
22.06 - InterRun 5 miejsce (17'10")
29.06 - VI Bieg ASTOR W Pogoni za Żubrem 3 miejsce (27'18")
30.08 - TESCO 3,53 km czas 11'01" (2 miejsce)
07.09 - Sztafeta maratońska 2 miejsce - 10 km na trasie "życiowej dychy" (32'50")
Ten kto mnie zna osobiście, a jest kilka osób na forum, wie co się zemną działo. Osobiście sam sobie jestem trenerem i opiekunem.
Korciło mnie aby zgłosić się do kogoś, kto mógłby mnie poprowadzić i trenować, jednak boję się że znów się zacznie klepanie kosmicznych objętości i organizm powie STOP!
Wolę spokojnie, według własnej wizji trenować i cieszyć się zdrowiem. To chyba tyle na mój temat, mam nadzieje że trochę wyjaśniłem.
Kilka zdjęć z niedzieli
oie_983045CF6ARaKx.jpg
10668600_725392007510069_1145670418_n.jpg
oie_982749DULpAt1X (1).jpg
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.