22 listopada 2014
9 Entre Bieg, Warszawa-Park Moczydło
Cel podstawowy to zejść poniżej 50-u minut, taki mój cichy cel to zmieścić się przedziale tumskiej dychy więc coś pomiędzy 47-48...
Właściwie to nie byłem do końca przekonany o tym by się jakoś spinać, bo życiówki i tak nie będzie, sezon zawodów dobiega do końca wielkimi krokami, poza tym jest w fazie długiego spokojnego biegania, więc o żadnych tam sprintach nie ma raczej mowy... A mało tego jak się okazało na miejscu trasa wiodła wąskimi parkowymi alejkami z częstą zmianą nawierzchni jak i naprawdę wymagającymi podbiegami...

Tak więc w rozmowie z kolegami z klubu oświadczyłem, że biegnę sobie na złamanie 50-u minut i starczy.Zwłaszcza, że nie zrobiłem odpowiedniej procedury startowej i zamiast w czwartek odpocząć to testowałem nowy zegarek

Ale, dostałem nakaz

od Marka, by pobiec możliwie najszybciej, zważywszy , że biegam ostatnio po 6,0, więc takie przedmuchanie płuc mi nie zaszkodzi

Naprawdę niezwykle miła mobilizacja podkręciła mnie na tyle, że postanowiłem zaatakować przedział 47-48 minut...
Na starcie ustawiłem się mniej więcej w połowie stawki. Zaczęło się oczywiście do tłoku, zakręt zaraz za startem, wąska alejka między żywopłotem utrudniała jakiekolwiek wyprzedzanie. Zaczęło sie to wszystko przecierać dopiero po pierwszym kilometrze, który mimo tego tłoku wszedł naprawdę szybko, coś koło 4,38 biegnę dalej, następny kilometr też coś w tym przedziale, zaczynam delikatnie zwalniać bo przecież w tym tempie to padnę w połowie trasy... dalsze kilometry to walka z mięśniami nóg na podbiegach.Oczywiście popełniłem dziecinny błąd i zbyt ścisło zacisnąłem pasek od pulsometru... jak chodziłem było ok, ale jak zacząlem biec to już nie było tak komfortowo. Nie mniej jednak trudno, ale jakoś tempo oscyluje w granicach 4,45. Niestety ostatni podbieg zatkał mnie na tyle, że oddaję go w najgorszym tempie 4,59. A już przed startem powiedziałem sobie, że ostatni kilometr pobiegnę na sprawdzenie tętna. Łapię więc oddech po podbiegu i cisnę. Tempo wskoczyło na 4,44 i tak to trzymałem. Ostatnie 150 metrów biegnę na maksa, rwałem ile Mama z Tatą mi dali, i tu żałuję ,że zbyt późno zaczalem finisz by po porostu nie spali, myślę, że stać mnie było na to by zacząć końcówkę na 300metrów ale cóż, uczę się tak?
Na metę wpadam jak pies spuszczony z łańcucha

Zatrzymuję czas na 46,24 ajaj jupi jupi jej

(sorkki)
Cieszyłem się niesamowicie :uuusmiech: Chyba jak nigdy dotąd :uuusmiech: Na naprawdę nie łatwej trasie zrobiłem(oczywiście tylko według mnie) naprawdę godny wynik! Jestem usatysfakcjonowany ! Nie no, zaj... mi poszło
Oficjalny wynik organizatora;
Miejsce open 73/218
Czas netto 46,13
Czas brutto 46,22
Miejsce M30/13
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.