
Zmiana czasu na letni... z jednej strony do dupy bo śpimy mniej o godzinę z drugiej strony to taki charakterystyczny punkt w kalendarzu gdzie pojawia się słowo letni, letni, jak to ładnie brzmi. Nawet pogoda powoli wraca na wiosenne tory, co oznacza, że będzie przyjemniej, będzie się łatwiej wstawać przed 6 rano i będzie mniej ciuchów do prania.
Niby nic, a jednak mordka się cieszy. Co do samego tygodnia, jedynie 50 km wybiegane, ale za to sporo jakościowego biegania. Kilometrów i tak w marcu nabiłem wystarczająco, bo będzie ich ponad 240 (najwięcej do tej pory), więc stwierdziłem, że trzeba trochę mocniej pobiegać.
Wtorek: 2 x 1600 po 3:55 z przerwą 600 metrów w truchcie. Nie ukrywam, że tak po zimie trochę bałem się tego tempa na 19:35. Odcinki były dwa, ale za to bardzo długie jak na intensywność na 5km. 2,6 km rozgrzewki, parę ćwiczeń, wymachów, delikatnie rozciąganie i jedziemy. Pierwszy odcinek tempo 3:56 i zaskakująco niskie tętno 88%, 600 metrów truchtu i jedziemy drugi odcinek, wpada tempo 3:54 i 90% średnie tętno. Korci mnie strasznie, żeby pobiec jeszcze trzeci ale opanowuję emocje, truchtam jeszcze 2 km i kończę. Spodziewałem się większego dyskomfortu, a tu zaskoczenie. Jestem dobrej myśli.
Środa: lajtowe rozbieganie 8,7km, 6:13, 74%. Tempo trochę zaniżone przez pierwszy km na którym truchtając po 6:50 robiłem ćwiczenia rozgrzewające w biegu. W sumie trening zbliżony do intensywności regeneracyjnej
Piątek: 1 km rozgrzewki + 10 km na samopoczucie (5:23, 81%). Dobrze się biegło, zegarek pod bluzą.
Sobota: rozbieganie 8,5 km (6:02, 75%). Za ciepło się ubrałem i pod koniec mimo 9 stopni słoneczko mnie trochę podgotowało. Na sam koniec jeszcze 5x40 metrów łagodne przyspieszenia.
Niedziela: bieg ciągły tempem zmiennym: 12x 2'/2' @ 4:10/4:50. Fajny poranny chłodek. Trening w formie ciągłej czyli 48 minut biegu + rozgrzewka (2,6 km + 5 minut ćwiczeń na rozruszanie). Forma treningu dość ciekawa: mocniejsze odcinki przeplatane luźniejszymi, ale jednak nadal 4:50 to nie jest tempo odpoczynkowe. Tempa szybszych odcinków wyszły: 4:14, 4:13, 4:10, 4:13, 4:08, 4:05, 4:09, 4:08, 4:11, 4:06, 4:07, 4:07. Zaskakująco dobrze wszedł ten trening, nie było żadnego piłowania, żadnego kryzysu, wszystko pod kontrolą. Nawet na 11 odcinku się uśmiechnąłem bo jak spojrzałem na zegarek to było 3:55 po minucie biegu i musiałem korygować (00:01:00 0,26 km 3:55 /km 11,56 km - 11,81 km). Łącznie 13,33 km.
Wszystko powoli idzie w dobrym kierunku. Zimowa baza daje rezultaty. Sądzę, że na tej bazie uda się zbudować w tym roku fajną formę.