Gryzzelda: powoli ale do przodu
Moderator: infernal
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
To ja tak na szybko z urlopu na ktorym nie mam czasu na nic
27.07.2013 Sobota
Truchtanie
Dystans: 5.1 km
Czas: 31 min
Tempo: 6:05 min/km
po tygodniu urlopu wreszcie udalo sie wyjsc potruchtac. Od srody do piatku gotowalismy sie w stolicy Wielkopolski, niestety na Kaszubach temperatury bardziej umiarkowane.
Tak wiec w sobote wieczorem, jak wiara szla na koncert Natalii Kukulskiej, ja wbilam sie w trykoty, maz wskoczyl na rower i ruszylismy na podboj nowej promenady nad jeziorem. Jakos szybko mi poszlo, za szybko bym powiedziala. Promenada calkiem fajna
30.07.2013 Wtorek
Truchtanie
Dystans: 7 km
Czas: 45:30 min
Tempo: 6:28 min/km
We wtorek 7 km po lesie ze szwagrem. Szwagier sie szykuje do maratonu, wiec ledwie za nim nadazalam. Masakra! Gorki i dolki, piach i glina, za to piekne okolicznosci przyrody. Ledwie dalam rade, ale dalam. Chcialam sie sponiewierac troszke przed wizyta u fizjo, ktora mialam dzisiaj
Jeszcze o butach: mam ze soba Merelle i laze w nich prawie non stop i te dwa biegi tez w nich uskutecznialam. Rozchodily sie ladnie, juz nie sa takie sztywne od srodstopia do piety. Po lesie super przyjemnie sie w nich biega, po asfalcie w sumie tez moze byc, ale minimusy sa lepsze. Po sobotnim truchtaniu lydki naparzaly mnie zdrowo, to chyba prze ten zerowy drop i dosc szybkie tempo. Dzisiaj nie bylo tak zle, ale te fizjo mi lydki rozmasowal to mnie juz nie bola.
Z innych luznych przemyslen: chyba na dobre pozegnalam sie z rozmiarem 34 jesli chodzi o jeansy jak to sie stalo???? ja sie pytam
Z wizyty u fizjo. Okazalo sie ze nie boli mnie piszczel tylko jakas powiez albo miesnia podkolanowego albo brzuchatego lydki. I ze to wszystko sie zaczyna w moim krzywym kregoslupie. Jak mi palec w obojczyk wlozyl, to mi cala lopatka zaczela promieniowac rozmasowal ten supel i pod koniec wizyty bylo duzo lepiej. Poza tym problem byl w przyczepie na biodrze, takze to cale pasmo jakies napiete i przez to boli lydka.
Dobra wiadomosc: miesnie plecow mam rozwiniete rownomienie z nogami, nie ma dyspoporcji, takze pilates mi sie jak najbardziej przydaje. Mam przykaz zeby biegac P O W O L I i dalej wzmacniac plecy. Pojde do niego jeszcze raz przed wyjazdem. Czyli ogolnie nie jest zle, tylko mam nie szalec. I mam zakaz biegania ze szwagrem A jutro w planach mielismy piateczke, no zobaczymy co sie da zrobic. Moze sie uda gdzies dzieci sprzedac i maz sie ze mna do lasu wybierze, bo az mi szkoda ze jestem w takich pieknych terenach i prawie nie biegam.
Cwiczenia ku pamieci:
- cwierc brzuszki 15 powtorzen
- lezenie na plecach, nogi oparte na pilce i unoszenie bioder do gory 15 powtorzen
- lezenie na brzuchu i ruchy nog jak do kraula, a rece jak do zabki 15 powtorzen
Przez pierwszy tydzien 1 seria, potem po dwie, po 6 tyg mozna robic i po trzy. Ciekawe na ile mi zapalu wystarczy
27.07.2013 Sobota
Truchtanie
Dystans: 5.1 km
Czas: 31 min
Tempo: 6:05 min/km
po tygodniu urlopu wreszcie udalo sie wyjsc potruchtac. Od srody do piatku gotowalismy sie w stolicy Wielkopolski, niestety na Kaszubach temperatury bardziej umiarkowane.
Tak wiec w sobote wieczorem, jak wiara szla na koncert Natalii Kukulskiej, ja wbilam sie w trykoty, maz wskoczyl na rower i ruszylismy na podboj nowej promenady nad jeziorem. Jakos szybko mi poszlo, za szybko bym powiedziala. Promenada calkiem fajna
30.07.2013 Wtorek
Truchtanie
Dystans: 7 km
Czas: 45:30 min
Tempo: 6:28 min/km
We wtorek 7 km po lesie ze szwagrem. Szwagier sie szykuje do maratonu, wiec ledwie za nim nadazalam. Masakra! Gorki i dolki, piach i glina, za to piekne okolicznosci przyrody. Ledwie dalam rade, ale dalam. Chcialam sie sponiewierac troszke przed wizyta u fizjo, ktora mialam dzisiaj
Jeszcze o butach: mam ze soba Merelle i laze w nich prawie non stop i te dwa biegi tez w nich uskutecznialam. Rozchodily sie ladnie, juz nie sa takie sztywne od srodstopia do piety. Po lesie super przyjemnie sie w nich biega, po asfalcie w sumie tez moze byc, ale minimusy sa lepsze. Po sobotnim truchtaniu lydki naparzaly mnie zdrowo, to chyba prze ten zerowy drop i dosc szybkie tempo. Dzisiaj nie bylo tak zle, ale te fizjo mi lydki rozmasowal to mnie juz nie bola.
Z innych luznych przemyslen: chyba na dobre pozegnalam sie z rozmiarem 34 jesli chodzi o jeansy jak to sie stalo???? ja sie pytam
Z wizyty u fizjo. Okazalo sie ze nie boli mnie piszczel tylko jakas powiez albo miesnia podkolanowego albo brzuchatego lydki. I ze to wszystko sie zaczyna w moim krzywym kregoslupie. Jak mi palec w obojczyk wlozyl, to mi cala lopatka zaczela promieniowac rozmasowal ten supel i pod koniec wizyty bylo duzo lepiej. Poza tym problem byl w przyczepie na biodrze, takze to cale pasmo jakies napiete i przez to boli lydka.
Dobra wiadomosc: miesnie plecow mam rozwiniete rownomienie z nogami, nie ma dyspoporcji, takze pilates mi sie jak najbardziej przydaje. Mam przykaz zeby biegac P O W O L I i dalej wzmacniac plecy. Pojde do niego jeszcze raz przed wyjazdem. Czyli ogolnie nie jest zle, tylko mam nie szalec. I mam zakaz biegania ze szwagrem A jutro w planach mielismy piateczke, no zobaczymy co sie da zrobic. Moze sie uda gdzies dzieci sprzedac i maz sie ze mna do lasu wybierze, bo az mi szkoda ze jestem w takich pieknych terenach i prawie nie biegam.
Cwiczenia ku pamieci:
- cwierc brzuszki 15 powtorzen
- lezenie na plecach, nogi oparte na pilce i unoszenie bioder do gory 15 powtorzen
- lezenie na brzuchu i ruchy nog jak do kraula, a rece jak do zabki 15 powtorzen
Przez pierwszy tydzien 1 seria, potem po dwie, po 6 tyg mozna robic i po trzy. Ciekawe na ile mi zapalu wystarczy
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
Uropowego truchtania ciag dalszy
02.08.2013 Piatek
Truchtanie
Dystans: 5.1 km
Czas: 34 min
Tempo: 6:45 min/km
Truchtanie w okolicznych lasach w towarzystwie meza na rowerze. Oj ciezko bylo, ciezko, powietrze takie ze mozna by nozem kroic... Takze tylko piateczka.
04.08.2013 Niedziela
Truchtanie
Dystans: 6 km
Czas: 39 min
Tempo: 6:31 min/km
W niedziele dzien chlodniejszy, wiec wieczorem wyskoczylismy do rodzinki i namowilam meza na krotkie truchtanko po lesie.On oczywiscie na rowerze. Tym razem jas zupelnie inny, bardziej dziewiczy, bukowy i gesty. Piekny Mielo byc 5 km, ale dobrze sie bieglo i postanowliam zawracac dopiero po 3 km a nie po 2.5 calkiem dziarsko, Oprocz pierwszego km na rozgrzewke i jednego mega podbiegu ktory ukonczylam co prawda w truchcie, ale musialam bardzo zwolnic. Przez cala droge gonily nas komary jak helikoptery.
06.08.2013 Wtorek
Truchtanie
Dystans: 5 km
Czas: 35 min
Tempo: 6:57 min/km
Tak mi sie te sierakowskie lasy spodobaly, ze musialam tam wrocic, poki moge. Dzien mega upalny, popoludnie spedzone nad jeziorem. W sumie czulam sie niezbyt rzesko, do tego bylam glodna, ale oczywiscie trzeba bylo lapac okazje na bieganie w pieknych okolicznosciach przyrody. Maz mi znowu towarzyszyl na rowerze.
Pierwszy km wg endomondo mega wolno (7:44), ale moze cos z sygnalem gps w chaszczach sie stalo. Drugi km juz bardziej dziarsko, po 6:20 i zaczynam sie rozkrecac. Ale maz byl nawigator i jakos tak nas nawigowal, zesmy z lasu wybiegli na pole. No dobra, pola tez ladne, tylko ze tu droga sie urywa, tam jakies podworko, no nie za bardzo jest dokad biec. To zawrocilismy i biegniemy dalej skrajem wsi po polnej sciezce. Zgubilismy wejscie do lasu ktorym wyszlismy i zostalismy skazani na szuranie wzdluz pol. A tam osty, pokrzywy, koleiny, no cuda niewida. A najgorsze z tego wsystkiego byly gzy. No jakas plaga egipska, tak na nas polowaly, ze nijak przed nimi sie opedzic nie dalo. Ja juz z sil opadlam po tym wszystkim, maz wsciekly powiedzial ze juz wiecej ze mna nigdzie nie idzie Ledwo do domu sie dokulalam, myslalam ze mnie bedzie musial na ramie przetransportowac ale jakos dalam rade.
02.08.2013 Piatek
Truchtanie
Dystans: 5.1 km
Czas: 34 min
Tempo: 6:45 min/km
Truchtanie w okolicznych lasach w towarzystwie meza na rowerze. Oj ciezko bylo, ciezko, powietrze takie ze mozna by nozem kroic... Takze tylko piateczka.
04.08.2013 Niedziela
Truchtanie
Dystans: 6 km
Czas: 39 min
Tempo: 6:31 min/km
W niedziele dzien chlodniejszy, wiec wieczorem wyskoczylismy do rodzinki i namowilam meza na krotkie truchtanko po lesie.On oczywiscie na rowerze. Tym razem jas zupelnie inny, bardziej dziewiczy, bukowy i gesty. Piekny Mielo byc 5 km, ale dobrze sie bieglo i postanowliam zawracac dopiero po 3 km a nie po 2.5 calkiem dziarsko, Oprocz pierwszego km na rozgrzewke i jednego mega podbiegu ktory ukonczylam co prawda w truchcie, ale musialam bardzo zwolnic. Przez cala droge gonily nas komary jak helikoptery.
06.08.2013 Wtorek
Truchtanie
Dystans: 5 km
Czas: 35 min
Tempo: 6:57 min/km
Tak mi sie te sierakowskie lasy spodobaly, ze musialam tam wrocic, poki moge. Dzien mega upalny, popoludnie spedzone nad jeziorem. W sumie czulam sie niezbyt rzesko, do tego bylam glodna, ale oczywiscie trzeba bylo lapac okazje na bieganie w pieknych okolicznosciach przyrody. Maz mi znowu towarzyszyl na rowerze.
Pierwszy km wg endomondo mega wolno (7:44), ale moze cos z sygnalem gps w chaszczach sie stalo. Drugi km juz bardziej dziarsko, po 6:20 i zaczynam sie rozkrecac. Ale maz byl nawigator i jakos tak nas nawigowal, zesmy z lasu wybiegli na pole. No dobra, pola tez ladne, tylko ze tu droga sie urywa, tam jakies podworko, no nie za bardzo jest dokad biec. To zawrocilismy i biegniemy dalej skrajem wsi po polnej sciezce. Zgubilismy wejscie do lasu ktorym wyszlismy i zostalismy skazani na szuranie wzdluz pol. A tam osty, pokrzywy, koleiny, no cuda niewida. A najgorsze z tego wsystkiego byly gzy. No jakas plaga egipska, tak na nas polowaly, ze nijak przed nimi sie opedzic nie dalo. Ja juz z sil opadlam po tym wszystkim, maz wsciekly powiedzial ze juz wiecej ze mna nigdzie nie idzie Ledwo do domu sie dokulalam, myslalam ze mnie bedzie musial na ramie przetransportowac ale jakos dalam rade.
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
No i po urlopie Niestety po kaszubskich lasach nie udalo sie juz pobiegac trudno, za rok nadrobie za to po powrocie
11.08.2013 Niedziela
Czlapianie
Dystans: 2.5 km
Czas: 18 min
Jednak proba biegu po 3 godzinach snu to nie bylo dobry pomysl. Doczlapalam do 2.5 km w zolwim tempie i dalam se spokoj, do domu wrocilam marszem. Ale przynajmniej mialam spacer nad fiordem i zaczerpmelam swiezego powietrza
13.08.2013 Wtorek
ELIXIA Power
Czas: 55 min
Dawno nie bylam na sztangach, ale akurat byly zajecia z moja ulubiona prowadzaca, wiec poszlam. Troche sie spoznilam, bo w domu huk roboty, takze rozgrzewke mialam po dordze na silke. Ludzi opor, wszyscy chca pourlopowe kilogramy zrzucic, czy jak?
Czulam sie w miare dobrze, wiec postanowilam zaszalec.
Wiec tak:
- wykroki: zaladowalam sobie 10 kg na sztange i heja! Dalam rade, co oczywiscie natchnelo mnie to dalszych szalenstw
- klata: tu sie wahalam, ale stwierdzilam ze jak sie bawic, to sie bawic. 7.5 kg prawie wszystkie powtorzenia
- bicepsy, tricepsy i ramiona standardowo slabo, zwlaszcza po tych cwiczeniach na klate. 5 kg i to ledwo, ledwo
- plecy: 10 kg i jakos poszlo
- przysiady ze sztanga: przedostanie cwiczenie, 4,5 min i prowadzaca kazala zaladowac wszystkie ciezary na sztange. No to zaladowalam 10 kg. I dalam rade, choc pod koniec robilo mi sie ciemno przed oczami
Dzis (dwa dni pozniej) boli mnie prawie kazdy kawalek ciala, ale widac ze powoli bo powoli, ale sie wzmacniam. Musze tylko nad recami popracowac, bo toz to jakas masakra
14.08.2013 Sroda
Podbiegi
Dystans: 3.6 km
Czas: 28 min
Dzien po sztangach jeszcze nie bylo az tak zle z zakwasami, a mialam sprawe do zalatwienia w okolicach wiezy telewizyjnej, wiec wykorzystalam okazje zeby pociwiczyc podbiegi. W koncu moje zawody na szczyt Dalsnuten juz za niecale dwa tygodnie
Wiec najpierw rozgrzewka, dookola ogrodu botanicznego, troche w dol i pierszy mega podbieg 300 m, nachylenie 12%. Tempo 8:48, ale wbieglam
To oczywiscie byl za duzy hardcore jak dla mnie, wiec wybralam krotszy podbieg na sama wieze, 200 m i 5% nachylenia. Tempa: 7:31, 6:44, 6:40. Piewszy byl jeszcze na zmecznieniu po mege podbiegu, reszta po przerwie w marszu na dol. Moj pierwszy taki trening. Bedzie jako punkt odniesiena, za jakis czas powtorze i zobacze czy jest progres :uuusmiech:
11.08.2013 Niedziela
Czlapianie
Dystans: 2.5 km
Czas: 18 min
Jednak proba biegu po 3 godzinach snu to nie bylo dobry pomysl. Doczlapalam do 2.5 km w zolwim tempie i dalam se spokoj, do domu wrocilam marszem. Ale przynajmniej mialam spacer nad fiordem i zaczerpmelam swiezego powietrza
13.08.2013 Wtorek
ELIXIA Power
Czas: 55 min
Dawno nie bylam na sztangach, ale akurat byly zajecia z moja ulubiona prowadzaca, wiec poszlam. Troche sie spoznilam, bo w domu huk roboty, takze rozgrzewke mialam po dordze na silke. Ludzi opor, wszyscy chca pourlopowe kilogramy zrzucic, czy jak?
Czulam sie w miare dobrze, wiec postanowilam zaszalec.
Wiec tak:
- wykroki: zaladowalam sobie 10 kg na sztange i heja! Dalam rade, co oczywiscie natchnelo mnie to dalszych szalenstw
- klata: tu sie wahalam, ale stwierdzilam ze jak sie bawic, to sie bawic. 7.5 kg prawie wszystkie powtorzenia
- bicepsy, tricepsy i ramiona standardowo slabo, zwlaszcza po tych cwiczeniach na klate. 5 kg i to ledwo, ledwo
- plecy: 10 kg i jakos poszlo
- przysiady ze sztanga: przedostanie cwiczenie, 4,5 min i prowadzaca kazala zaladowac wszystkie ciezary na sztange. No to zaladowalam 10 kg. I dalam rade, choc pod koniec robilo mi sie ciemno przed oczami
Dzis (dwa dni pozniej) boli mnie prawie kazdy kawalek ciala, ale widac ze powoli bo powoli, ale sie wzmacniam. Musze tylko nad recami popracowac, bo toz to jakas masakra
14.08.2013 Sroda
Podbiegi
Dystans: 3.6 km
Czas: 28 min
Dzien po sztangach jeszcze nie bylo az tak zle z zakwasami, a mialam sprawe do zalatwienia w okolicach wiezy telewizyjnej, wiec wykorzystalam okazje zeby pociwiczyc podbiegi. W koncu moje zawody na szczyt Dalsnuten juz za niecale dwa tygodnie
Wiec najpierw rozgrzewka, dookola ogrodu botanicznego, troche w dol i pierszy mega podbieg 300 m, nachylenie 12%. Tempo 8:48, ale wbieglam
To oczywiscie byl za duzy hardcore jak dla mnie, wiec wybralam krotszy podbieg na sama wieze, 200 m i 5% nachylenia. Tempa: 7:31, 6:44, 6:40. Piewszy byl jeszcze na zmecznieniu po mege podbiegu, reszta po przerwie w marszu na dol. Moj pierwszy taki trening. Bedzie jako punkt odniesiena, za jakis czas powtorze i zobacze czy jest progres :uuusmiech:
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
20.08.2013 Wtorek
Dalsnuten up
Dystans: 1.9 km, 282 m up
Czas: 25 min
Ostatni trening w warunkach bojowych przed niedzielnym wyscigiem
Zebralismy sie spora grupa, bo 6 osob. Wesolo bylo jeden kolega sie zgubil po drodze, dzieki czemu go wyprzedzilam
Lekko nie bylo, zwlaszcza ze nie zjadlam porzadnego obiadu, ale dalam rade pobiec o minute szybciej niz ostatnio. Tylko zaczelam za szybko i w zasadzie juz w polowie spuchlam. Ale na nasza grupe 6 osob dobieglam trzecia, wiec w sumie jestem zadowolona
Dalsnuten up
Dystans: 1.9 km, 282 m up
Czas: 25 min
Ostatni trening w warunkach bojowych przed niedzielnym wyscigiem
Zebralismy sie spora grupa, bo 6 osob. Wesolo bylo jeden kolega sie zgubil po drodze, dzieki czemu go wyprzedzilam
Lekko nie bylo, zwlaszcza ze nie zjadlam porzadnego obiadu, ale dalam rade pobiec o minute szybciej niz ostatnio. Tylko zaczelam za szybko i w zasadzie juz w polowie spuchlam. Ale na nasza grupe 6 osob dobieglam trzecia, wiec w sumie jestem zadowolona
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
22.08.2013 Czwartek
Truchtanie
Dystans: 7 km
Czas: 48 min
Spokojne wieczorne truchtanko. Wyszlam z domu ok. 9 i slonce zaszlo juz chyba po kwadransie jak wracalam do domu to bylo prawie ciemno. Za to temperatury mamy calkiem letnie, normalnie az sie w moja spodniczke ubralam zeby to uczcic. I wczoraj tez sie wykapalam w morzu, brrrr, ale bylo zimno
Wracajac do biegu. Zalozylam minimusy bez skarpetek i to byl blad, bo mnie troche obtarly i to czucie podloza, co to zwolennicy biegania naturalnego tak zachwalaja to wcale, ale to wcale mi nie odpowiada. Po 2 km na szutrowej sciezce mialam serdecznie dosc czucia kamyczkow pod stopami, zwlaszcza ze juz byly obtarte. Czym predzej wrocilam na asfaltowy chodnik. Poza tym bieglo sie super, zadnych dolegliwosci oprocz kolki na 4 km ktora w sumie szybko przeszla. To teraz odpoczynek do niedzieli
Truchtanie
Dystans: 7 km
Czas: 48 min
Spokojne wieczorne truchtanko. Wyszlam z domu ok. 9 i slonce zaszlo juz chyba po kwadransie jak wracalam do domu to bylo prawie ciemno. Za to temperatury mamy calkiem letnie, normalnie az sie w moja spodniczke ubralam zeby to uczcic. I wczoraj tez sie wykapalam w morzu, brrrr, ale bylo zimno
Wracajac do biegu. Zalozylam minimusy bez skarpetek i to byl blad, bo mnie troche obtarly i to czucie podloza, co to zwolennicy biegania naturalnego tak zachwalaja to wcale, ale to wcale mi nie odpowiada. Po 2 km na szutrowej sciezce mialam serdecznie dosc czucia kamyczkow pod stopami, zwlaszcza ze juz byly obtarte. Czym predzej wrocilam na asfaltowy chodnik. Poza tym bieglo sie super, zadnych dolegliwosci oprocz kolki na 4 km ktora w sumie szybko przeszla. To teraz odpoczynek do niedzieli
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
25.08.2013 Niedziela
Dalsnuten323
Dystans: 1.95 km
Czas: 26:42
No to mam za soba pierwsze zawody bieg na zawrotnym dystansie 1.95 km, ale pod gore 323 m. Takze biegiem w sumie to ciezko nazwac
udalo mi sie przekonac jeszcze dwie kolezanki z pracy zeby wziely udzial. Takze o 7:30 jedna z nich podjechala po mnie i razem ruszylysmy do biura zawodow usytuowanego kolo szlaku turystycnego po drugiej stronie tej gory na ktora mialysmy wbic, gdies tak w polowie wysokosci. Odebralysmy numery i czekalysmy na busa ktory mial nas przewiezc na linie startu. Jak autobus podjechal to nie chcialam sie pchac i zostalam pierwsza osoba ktora sie nie zmiescila koleznaki pojechaly a ja zostalam. No ale do startu mialam jeszcze 45 min, wiec sie nie stresowalam za bardzo. W tym czasie pojechal moj maz z dziecmi, ktorzy mieli wejsc na gore od strony biura zawodow i tam mi kibicowac. Przecwiczylismy to wczoraj znaczy wchodzenie, nie kibicowanie. No to dostalam po buziaku i podjechal autobus.
Tu zdjecie gory od strony biura zawodow
Na linii startu krotka rozgrzewka, posmialysmy sie, calkiem sympatycznie. No i wtedy poczulam glod... nie wiedzialam jak mam roegrac sprawe z jedzeniem. Generalnie rano nie jem niczego, wiec z trudem wmusilam w siebie kanapke z dzemem i wzielam jeszcze banana na droge. I to bylo troche malo, jak sie okazalo
Ale nie ma co plakac, nadszedl czas mojego startu, 9:22:20. Wypuszczali nas co 20 s, zaraz za mna byly moje dwie kolezanki.
Co tam jeszcze... pisalam kiedys ze nie lubie biegac z rana? No pisalam, tylko nikt nie pamieta. W kazdym razie z rana zawsze mi slabo i niezbyt sie czuje na bieganie, wieczorem jest znacznie lepiej. No i tez na zaraz pierwszym podbiegu poczulam, ze jednak nie lubie sie meczyc z samego rana Ale jakos dawalam rade przez polowe drogi. I wtedy na dobre oslablam... coraz wiecej osob zaczelo mnie wyprzedzac... Jakos pielam sie w gore, tylko czekajac az dojdzie mnie ktoras z kolezanek, ktore generalnie sa wolniejsze ode mnie.
W koncu dokulalam sie na ostanit podejscie i zobaczylam Adama z dziecmi jak mi machaja z gory. Staralam sie poderwac do biegu, ale nie dalam rady masakra, bylam tak zmeczona, ze chcialam sie zatrzymac, ale troche wstyd bo duzo kibicow bylo
Tu ja, ta biala kropka w miare na srodku
No i nareszcie na gorze, wygladam jak worek ziemniakow :uuusmiech:
Po przebiegnieciu mety klapnelam na trawe, bo nie moglam ustac
I po wszystkim, jak troche odpoczelam
W klasyfikacji kobiet bylam 49/61. Splendoru nie dodaje fakt, ze szybszych ode mnie bylo calkiem duzo dziewczyn w kategorii K12-14 Ale kolezanki w koncu mnie nie dogonily.
Na szczycie dawali takie dobre napoje, ze ho ho, ale moje dzieci sie do mojego dobraly, prawie sie pobili nad nim i wszystko wydoili... co z reszta widac na ostatnim zdjeciu. Eh, musialam sie zadowolic woda
I potem wszyscy razem zeszlismy na dol do biura zawodow, pod ktorym byl parking.
Takze jesli chodzi o odczucia, to mam troche mieszane, bo moglo by byc jednak troszku lepiej. Z drugiej strony jednak wiem przeciez, ze jestem cienka, wiec nie powinno byc niespodzianki Ale spedzilismy fajne przedpoludnie, dzieciom sie podobalo, a ja dostalam koszulke
Dalsnuten323
Dystans: 1.95 km
Czas: 26:42
No to mam za soba pierwsze zawody bieg na zawrotnym dystansie 1.95 km, ale pod gore 323 m. Takze biegiem w sumie to ciezko nazwac
udalo mi sie przekonac jeszcze dwie kolezanki z pracy zeby wziely udzial. Takze o 7:30 jedna z nich podjechala po mnie i razem ruszylysmy do biura zawodow usytuowanego kolo szlaku turystycnego po drugiej stronie tej gory na ktora mialysmy wbic, gdies tak w polowie wysokosci. Odebralysmy numery i czekalysmy na busa ktory mial nas przewiezc na linie startu. Jak autobus podjechal to nie chcialam sie pchac i zostalam pierwsza osoba ktora sie nie zmiescila koleznaki pojechaly a ja zostalam. No ale do startu mialam jeszcze 45 min, wiec sie nie stresowalam za bardzo. W tym czasie pojechal moj maz z dziecmi, ktorzy mieli wejsc na gore od strony biura zawodow i tam mi kibicowac. Przecwiczylismy to wczoraj znaczy wchodzenie, nie kibicowanie. No to dostalam po buziaku i podjechal autobus.
Tu zdjecie gory od strony biura zawodow
Na linii startu krotka rozgrzewka, posmialysmy sie, calkiem sympatycznie. No i wtedy poczulam glod... nie wiedzialam jak mam roegrac sprawe z jedzeniem. Generalnie rano nie jem niczego, wiec z trudem wmusilam w siebie kanapke z dzemem i wzielam jeszcze banana na droge. I to bylo troche malo, jak sie okazalo
Ale nie ma co plakac, nadszedl czas mojego startu, 9:22:20. Wypuszczali nas co 20 s, zaraz za mna byly moje dwie kolezanki.
Co tam jeszcze... pisalam kiedys ze nie lubie biegac z rana? No pisalam, tylko nikt nie pamieta. W kazdym razie z rana zawsze mi slabo i niezbyt sie czuje na bieganie, wieczorem jest znacznie lepiej. No i tez na zaraz pierwszym podbiegu poczulam, ze jednak nie lubie sie meczyc z samego rana Ale jakos dawalam rade przez polowe drogi. I wtedy na dobre oslablam... coraz wiecej osob zaczelo mnie wyprzedzac... Jakos pielam sie w gore, tylko czekajac az dojdzie mnie ktoras z kolezanek, ktore generalnie sa wolniejsze ode mnie.
W koncu dokulalam sie na ostanit podejscie i zobaczylam Adama z dziecmi jak mi machaja z gory. Staralam sie poderwac do biegu, ale nie dalam rady masakra, bylam tak zmeczona, ze chcialam sie zatrzymac, ale troche wstyd bo duzo kibicow bylo
Tu ja, ta biala kropka w miare na srodku
No i nareszcie na gorze, wygladam jak worek ziemniakow :uuusmiech:
Po przebiegnieciu mety klapnelam na trawe, bo nie moglam ustac
I po wszystkim, jak troche odpoczelam
W klasyfikacji kobiet bylam 49/61. Splendoru nie dodaje fakt, ze szybszych ode mnie bylo calkiem duzo dziewczyn w kategorii K12-14 Ale kolezanki w koncu mnie nie dogonily.
Na szczycie dawali takie dobre napoje, ze ho ho, ale moje dzieci sie do mojego dobraly, prawie sie pobili nad nim i wszystko wydoili... co z reszta widac na ostatnim zdjeciu. Eh, musialam sie zadowolic woda
I potem wszyscy razem zeszlismy na dol do biura zawodow, pod ktorym byl parking.
Takze jesli chodzi o odczucia, to mam troche mieszane, bo moglo by byc jednak troszku lepiej. Z drugiej strony jednak wiem przeciez, ze jestem cienka, wiec nie powinno byc niespodzianki Ale spedzilismy fajne przedpoludnie, dzieciom sie podobalo, a ja dostalam koszulke
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
26.08.2013 Poniedzialek
Truchtanie
Dystans: 6,5 km
Czas: 45 min
Ostatnie podrygi lata, wiec trzeba bylo jakos wykorzystac. Najpierw pojechalismy z dziecmi na plaze. Pomimo obwodnicy zamknietej z powodu wypadku i zakorkowanego calego miasta udalo nam sie przedrzec. Woda calkeim ciepla, jakies 18 stopni pewnie, temperatura powietrza 20. Poplywalam chwile, opilam sie slonej wody, dzieci zbudowaly zamek i wrocilismy do domu.
Ale wieczor taki piekny, ze zal bylo w odmu siedziec. Nogi wcale nie bolaly po niedzieli, ale co sie dziwic skoro nogi nie byly slabym punktem w calej zabawie, tylko moja kondycja co prawda cos tam czuje w prawym achillesie, ale postanowilam leciutko potruchtac i zobaczyc czy przejdzie. Przeszlo dzisiaj troszeczke sztywny jeszcze jest, ale chyba to nic powaznego no mam nadzieje, bo sie chyba wsciekne jak mi sie znowu cos przyplata.
Wracajac do tematu, potruchtalam sobie 6.5 km o zachodzi slonca, wdrapalam sie na pobliska gorke z ktorej moglam podziwiac panorame miasta i poczlapalam na dol. Bardzo przyjemnie w sumie 75 m up.
Dzis wieczorem moze sztangi, jak mnie z domu wypuszcza
Truchtanie
Dystans: 6,5 km
Czas: 45 min
Ostatnie podrygi lata, wiec trzeba bylo jakos wykorzystac. Najpierw pojechalismy z dziecmi na plaze. Pomimo obwodnicy zamknietej z powodu wypadku i zakorkowanego calego miasta udalo nam sie przedrzec. Woda calkeim ciepla, jakies 18 stopni pewnie, temperatura powietrza 20. Poplywalam chwile, opilam sie slonej wody, dzieci zbudowaly zamek i wrocilismy do domu.
Ale wieczor taki piekny, ze zal bylo w odmu siedziec. Nogi wcale nie bolaly po niedzieli, ale co sie dziwic skoro nogi nie byly slabym punktem w calej zabawie, tylko moja kondycja co prawda cos tam czuje w prawym achillesie, ale postanowilam leciutko potruchtac i zobaczyc czy przejdzie. Przeszlo dzisiaj troszeczke sztywny jeszcze jest, ale chyba to nic powaznego no mam nadzieje, bo sie chyba wsciekne jak mi sie znowu cos przyplata.
Wracajac do tematu, potruchtalam sobie 6.5 km o zachodzi slonca, wdrapalam sie na pobliska gorke z ktorej moglam podziwiac panorame miasta i poczlapalam na dol. Bardzo przyjemnie w sumie 75 m up.
Dzis wieczorem moze sztangi, jak mnie z domu wypuszcza
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
27.08.2013 Wtorek
ELIXIA Power
Czas: 55 min
Byla jakas inna instruktorka na zastepstwie, wiec nie wiedzialam czego sie spodziewac. Zaczelismy od przysiadow, zaladowalam sobie 10 kg i juz wtedy ze mnie kapalo. Drugi raz w zyciu mi sie zdazylo ze pot doslownie kapal na podloge takze potem troszke odpuscilam z ciezarami. Niemniej zakwasy znowu sa prawie wszedzie. Chyba przez troszeczke inny uklad uaktywnily sie ukryte jakies miesnie
I w ogole dzisiaj kolega z pracy mi powiedzial, ze wygladam jakbym caly czas trenowala ciezary na zmiane z bieganiem i ze obroslam w miesnie
29.08.2013 Czwartek
Czlapanie
Dystans: 5 km
Czas: 35 min
Po dlugim dniu w pracy czulam sie naprawde slabo, zwlaszcza ze dzien wczesniej caly wieczor sprzatalam chate, jeszcze te zakwasy po sztangach... ale tak dla higinieny psychicznej postanowilam sprobowac pojsc poszurac wzdluz fiordu. W sumie jak zaczelam to szuralo sie calkiem lekko, ale po 3 km troszku mi sie odechcialo niemniej do domu trzeba bylo wrocic, wiec 5 km wpadlo. Po powrocie wskoczylam prosto do wanny na goraca kapiel i to byla swietna decyzja Moze w weekend wybiore sie gdzies dalej. A tymczasem jutro odbywa sie Stavanger Maraton, gdzie debiutuje kolega z pracy. Mialam plan pojc mu pokibicowac, bo 38 km jest 200 m od mojego domu, ale zapowiadaja deszcz i nie wiem jak bedzie
ELIXIA Power
Czas: 55 min
Byla jakas inna instruktorka na zastepstwie, wiec nie wiedzialam czego sie spodziewac. Zaczelismy od przysiadow, zaladowalam sobie 10 kg i juz wtedy ze mnie kapalo. Drugi raz w zyciu mi sie zdazylo ze pot doslownie kapal na podloge takze potem troszke odpuscilam z ciezarami. Niemniej zakwasy znowu sa prawie wszedzie. Chyba przez troszeczke inny uklad uaktywnily sie ukryte jakies miesnie
I w ogole dzisiaj kolega z pracy mi powiedzial, ze wygladam jakbym caly czas trenowala ciezary na zmiane z bieganiem i ze obroslam w miesnie
29.08.2013 Czwartek
Czlapanie
Dystans: 5 km
Czas: 35 min
Po dlugim dniu w pracy czulam sie naprawde slabo, zwlaszcza ze dzien wczesniej caly wieczor sprzatalam chate, jeszcze te zakwasy po sztangach... ale tak dla higinieny psychicznej postanowilam sprobowac pojsc poszurac wzdluz fiordu. W sumie jak zaczelam to szuralo sie calkiem lekko, ale po 3 km troszku mi sie odechcialo niemniej do domu trzeba bylo wrocic, wiec 5 km wpadlo. Po powrocie wskoczylam prosto do wanny na goraca kapiel i to byla swietna decyzja Moze w weekend wybiore sie gdzies dalej. A tymczasem jutro odbywa sie Stavanger Maraton, gdzie debiutuje kolega z pracy. Mialam plan pojc mu pokibicowac, bo 38 km jest 200 m od mojego domu, ale zapowiadaja deszcz i nie wiem jak bedzie
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
01.09.2013 Niedziela
Truchtanie
Dystans: 10.5 km
Czas: 1h 12 min
Tempo 6:50 min/km
Mialam isc pobiegac w sobote, jak byla piekna pogoda, ale nie wyszlo. Najpierw maz byl zajety, wiec nie bylo co z dziecmi zrobic, a potem udalo mi sie go namowic na ogladanie nowej kanapy do pokoju. A poniewaz wiercilam mu o tym dziure w brzuchu od dwoch lat, jak sie w koncu zgodzil to musialam korzystac
W niedziele za to caly dzien lalo, ale poniewaz wszyscy inni biegali, to ja tez postanowilam poszurac.
Poniewaz cos mnie ten prawy achilles piszczy, zalozylam dawno nieuzywane najki. Bieglo sie w nic nader komfortowo i mieciutko. I tak dobrze sie bieglo, ze dobilam do dyszki. Juz dawno tak daleko nie bieglam poza tym mialam ciekawego audiobooka, wiec czas sie nie dluzyl.
Pod koniec bolaly mnie stopy, znaczy sie spod palucha i troche srodstopie. Chyba jeszcze musze nad technika popracowac, bo wychodzi na to ze mi sie stopa przesuwa w bucie przy ladowaniu i sie obciera, co po godzinie szurania skutkuje bolem i pieczeniem.
Poza tym udalo mi sie rozwinac przeziebienie. Tak mnie troche gardlo wczoraj bolalo i ogolnie bylam letko polamana, ale se mysle ze po biegu albo sie do konca rozchoruje, albo mi przejdzie. Niestety nie przeszlo, a po powrocie nie moglam slowa wypowiedzizec. Dzisiaj zostalam w domu bo dzieci tez kaszlace, a ze pojutre ma byc powrot lata to musimy sie wykurowac
Truchtanie
Dystans: 10.5 km
Czas: 1h 12 min
Tempo 6:50 min/km
Mialam isc pobiegac w sobote, jak byla piekna pogoda, ale nie wyszlo. Najpierw maz byl zajety, wiec nie bylo co z dziecmi zrobic, a potem udalo mi sie go namowic na ogladanie nowej kanapy do pokoju. A poniewaz wiercilam mu o tym dziure w brzuchu od dwoch lat, jak sie w koncu zgodzil to musialam korzystac
W niedziele za to caly dzien lalo, ale poniewaz wszyscy inni biegali, to ja tez postanowilam poszurac.
Poniewaz cos mnie ten prawy achilles piszczy, zalozylam dawno nieuzywane najki. Bieglo sie w nic nader komfortowo i mieciutko. I tak dobrze sie bieglo, ze dobilam do dyszki. Juz dawno tak daleko nie bieglam poza tym mialam ciekawego audiobooka, wiec czas sie nie dluzyl.
Pod koniec bolaly mnie stopy, znaczy sie spod palucha i troche srodstopie. Chyba jeszcze musze nad technika popracowac, bo wychodzi na to ze mi sie stopa przesuwa w bucie przy ladowaniu i sie obciera, co po godzinie szurania skutkuje bolem i pieczeniem.
Poza tym udalo mi sie rozwinac przeziebienie. Tak mnie troche gardlo wczoraj bolalo i ogolnie bylam letko polamana, ale se mysle ze po biegu albo sie do konca rozchoruje, albo mi przejdzie. Niestety nie przeszlo, a po powrocie nie moglam slowa wypowiedzizec. Dzisiaj zostalam w domu bo dzieci tez kaszlace, a ze pojutre ma byc powrot lata to musimy sie wykurowac
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
Napisalam wczoraj posta i mi go wcielo i sie wnerwilam
09.09.2013 Poniedzialek
Szuranie
Dystans: 4.8 km
Czas: 34 min
No to chyba to cholerne przeziebienie mam za soba. Ale mnie wzielo! Normalnie masakra. W sumie jeszcze do konca nie doszlam do siebie, ale jest juz o niebo lepiej.
W poniedzialek rano mocno sie zastanawialam czy w ogole pojsc do pracy, ale w koncu poszlam. Mialam ekscytujace zadanie stac przez caly dzien pod wiata i pobierac rybom probki krwi. I watroby. Tak do lunchu bylo mi slabo, ale potem jakos chlodne morskie powoetrze dobrze mi zrobilo i wreszcie poczulam sie lepiej. A skoro poczulam sie lepiej, to poszlam wieczorem poszurac Bylo bardzo wolno i spokojnie, a i tak spocilam sie niesamowicie. Ostatnie 800 m troche przyspieszylam, cos w stylu przebiezek probowalam uskutecznic, takze wyszlo po 5:30. Reszta w slimaczym tempie. Ale czuje sie dobrze, wiec jest git Dzis chyba bedzie ladna pogoda, to tez postaram sie wyjsc przewietrzyc.
09.09.2013 Poniedzialek
Szuranie
Dystans: 4.8 km
Czas: 34 min
No to chyba to cholerne przeziebienie mam za soba. Ale mnie wzielo! Normalnie masakra. W sumie jeszcze do konca nie doszlam do siebie, ale jest juz o niebo lepiej.
W poniedzialek rano mocno sie zastanawialam czy w ogole pojsc do pracy, ale w koncu poszlam. Mialam ekscytujace zadanie stac przez caly dzien pod wiata i pobierac rybom probki krwi. I watroby. Tak do lunchu bylo mi slabo, ale potem jakos chlodne morskie powoetrze dobrze mi zrobilo i wreszcie poczulam sie lepiej. A skoro poczulam sie lepiej, to poszlam wieczorem poszurac Bylo bardzo wolno i spokojnie, a i tak spocilam sie niesamowicie. Ostatnie 800 m troche przyspieszylam, cos w stylu przebiezek probowalam uskutecznic, takze wyszlo po 5:30. Reszta w slimaczym tempie. Ale czuje sie dobrze, wiec jest git Dzis chyba bedzie ladna pogoda, to tez postaram sie wyjsc przewietrzyc.
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
11.09.2013 Sroda
Truchtanie
Dystans: 6.5 km
Czas: 44 min
Tempo: 6:46 min/km
Pisze od razu na goraco, zeby znowu zaleglosci sobie nie robic. Pomiomo ogarniajacej mnie slabosci po poludniu, wieczor nastal taki piekny, ze az zal bylo w domu siedziec. Skoda ze wyjsc moglam dopiero jak slonce juz prawie zaszlo, ale jeszcze troche kolorow poogladalam. Zachodzace za wzgorzami slonce wyznaczylo mi dzisiaj trase. Bieglo sie mi sie z poczatku bardzo srednio, juz na drugim km zlapala mnie mega kolka, ale jak puscila to bylo tylko lepiej. Zrobilam sobie bieg z narastajaca predkoscia, troche oszukany bo w drugiej polowie wiecej z gorki niz pod gorke, ale te poczatkowe podbiegi troszke przedmuchaly moje zmacerowane pluca. Rubin by powiedziala ze prawie plasko, zaledwie 70 m up na 6 km, ale dla mnie to wcale plasko nie bylo
Mysle ze generalnie idzie ku lepszemu
Truchtanie
Dystans: 6.5 km
Czas: 44 min
Tempo: 6:46 min/km
Pisze od razu na goraco, zeby znowu zaleglosci sobie nie robic. Pomiomo ogarniajacej mnie slabosci po poludniu, wieczor nastal taki piekny, ze az zal bylo w domu siedziec. Skoda ze wyjsc moglam dopiero jak slonce juz prawie zaszlo, ale jeszcze troche kolorow poogladalam. Zachodzace za wzgorzami slonce wyznaczylo mi dzisiaj trase. Bieglo sie mi sie z poczatku bardzo srednio, juz na drugim km zlapala mnie mega kolka, ale jak puscila to bylo tylko lepiej. Zrobilam sobie bieg z narastajaca predkoscia, troche oszukany bo w drugiej polowie wiecej z gorki niz pod gorke, ale te poczatkowe podbiegi troszke przedmuchaly moje zmacerowane pluca. Rubin by powiedziala ze prawie plasko, zaledwie 70 m up na 6 km, ale dla mnie to wcale plasko nie bylo
Mysle ze generalnie idzie ku lepszemu
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
12.09.2013 Czwartek
Joga
Czas: 60 min
Jako ze jeszcze nie czulam sie za dobrze na machanie sztanga, postanowilam wyprobowac zajecia z jogi na "mojej" silowni. Prowadzila je Chinka, w dziwnej mieszance angielskiego i norweskiego. Nie miala mikrofonu, wiec ciezko ja bylo zrozumiec miejscami. Poza tym non stop robila zmylki i raz pokazywala cwiczenia przodem do lustra, a czasami przodem do sali. W efekcie jeden set zrobilam dwa razy na ta sama noge zorientowalam sie przy koncu samym. Ogolnie nie byly to zajecia dla poczatkujacych, ale dawalam rade. Jedna dziewczyna runela na ziemie przy jednej pozie (z wielkim hukiem), no mi na szczescie sie to nie przytrafilo. Jedyne z czym mialam duzy problem to prawidlowe oddychanie. Tak jestem przyzwyczajaona z innych zajec ze trzeba brzuch wciagac, ze nie moglam sie przestawic na oddychanie z przepony.
Ale generalne bylo fajnie, mialam zakwasy w plecach i podudziach. Nie wiem jak mam wplesc ta joge w moj grafik, ale chyba warto troche pochodzic ze wzgledu wlasnie ne te cholerne plecy, ktore ostatnio mnie pobolwaja znowu.
12.09.2013 Niedziela
Truchtanie
Dystans: 8 km
Czas: 56 min
Tempo: 6:59 min/km
Zaplanowalam sobie 8 km i tylez zrobilam Dlugo zastanawialam sie nad trasa, az w koncu wybralam sie na druga strone fiordu, na gorki. O matko, ale sie przeklinalam po drodze! I najgorsze, ze na koncu okazalo sie, ze wszystkiego bylo 100 m up, tyle ze niektore podbiegi mialy po 10% nachylenia. W polowie troche sie zgubilam i wbieglam w jakies chaszcze straszne, musialam zawracac i przedzierac sie przez krzaczory, przez co tempo jednego km wynioslo 7:32. Ale pod koniec udalo sie przyspieszyc i dwa ostatnie km wpadly po 6:38 i 6:27. Kiedy to bedzie moje komfortowe tempo?
Joga
Czas: 60 min
Jako ze jeszcze nie czulam sie za dobrze na machanie sztanga, postanowilam wyprobowac zajecia z jogi na "mojej" silowni. Prowadzila je Chinka, w dziwnej mieszance angielskiego i norweskiego. Nie miala mikrofonu, wiec ciezko ja bylo zrozumiec miejscami. Poza tym non stop robila zmylki i raz pokazywala cwiczenia przodem do lustra, a czasami przodem do sali. W efekcie jeden set zrobilam dwa razy na ta sama noge zorientowalam sie przy koncu samym. Ogolnie nie byly to zajecia dla poczatkujacych, ale dawalam rade. Jedna dziewczyna runela na ziemie przy jednej pozie (z wielkim hukiem), no mi na szczescie sie to nie przytrafilo. Jedyne z czym mialam duzy problem to prawidlowe oddychanie. Tak jestem przyzwyczajaona z innych zajec ze trzeba brzuch wciagac, ze nie moglam sie przestawic na oddychanie z przepony.
Ale generalne bylo fajnie, mialam zakwasy w plecach i podudziach. Nie wiem jak mam wplesc ta joge w moj grafik, ale chyba warto troche pochodzic ze wzgledu wlasnie ne te cholerne plecy, ktore ostatnio mnie pobolwaja znowu.
12.09.2013 Niedziela
Truchtanie
Dystans: 8 km
Czas: 56 min
Tempo: 6:59 min/km
Zaplanowalam sobie 8 km i tylez zrobilam Dlugo zastanawialam sie nad trasa, az w koncu wybralam sie na druga strone fiordu, na gorki. O matko, ale sie przeklinalam po drodze! I najgorsze, ze na koncu okazalo sie, ze wszystkiego bylo 100 m up, tyle ze niektore podbiegi mialy po 10% nachylenia. W polowie troche sie zgubilam i wbieglam w jakies chaszcze straszne, musialam zawracac i przedzierac sie przez krzaczory, przez co tempo jednego km wynioslo 7:32. Ale pod koniec udalo sie przyspieszyc i dwa ostatnie km wpadly po 6:38 i 6:27. Kiedy to bedzie moje komfortowe tempo?
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
czas nadrobic zaleglosci. Nie zeby bylo duzo do nadrabiania... Najpierw choroba, potem wyjazd sluzbowy jeden i drugi, w miedzyczasie odguzowywanie mieszkania i proba dojscia do siebie. Tak naprawde caly czas nie czuje sie 100% zdrowa, ale jest juz o niebo lepiej. Jakis wredny wirus tu grasuje, masa ludzi przeziebiona. Coz, jesien... a moje dzieci sie zimy nie moga doczekac, codziennie sie pytaja kiedy spadnie snieg
18.09.2013 Sroda
Czlapanie
Dystans: 5 km
Czas: 32 min
Urodzinowe szuranie, ktore mnie doprawilo na amen myslalam ze zejde juz w trakcie, a nastepnego dnia scielo mnie na amen. Ale w sumie moze to i lepiej, bo trzeci tydzien bujalam sie taka niewyrazna.
28.09.2013 Sobota
W gorach z dziecmi
Dystans: 5 km
Czas: 4 h 35 min
Tez zapisze, a co. Wybralam sie z dziecmi na wycieczke w gory i zrobilismy naprawde kawal drogi I tak jak normalnie Norwedzy sa zawsze zdystansownie i nie zwracaja uwagi na innych ludzi, tak teraz non stop nas zagadywano, chwalono dzieci ze tak wysoko wlazly i w ogole Nie powiem, bylam dosc dumna z latorosli droga na dol byla dosc meczaca, bo po wielkich kamlotach i bardzo stromo, ale dalismy rade. Umordowalam sie za to niesamowicie.
30.09.2013 Poniedzialek
Pilates
Czas: 55 min
Moja instruktorka pilatesu zlamala sobie obojczyk i bylo zastepstwo, takze nie bylo tak fajnie. Niemniej miesnie korpusu zostaly poruszone, cos tam czulam na drugi dzien.
1.10.2013 Wtorek
Truchtanie
Dystans: 6 km
Czas: 41 min
Pierwsze szuranie w tym sezonie po nocy, w kompletnych ciemnosciach. Piekny wieczor, nawet jakies tam gwiazdy widac przez lune nad miastem. Powoli i na luzie, poszlo calkiem dobrze.
I jeszcze na koniec chcialam wam wkleic kilka zdjec z mojego wyjazdu sluzbowego do Averøy, gdzie sie zaczyna Droga Atlantycka. Mielismy wielkie szczescie z pogoda, bylo po prostu cudownie. Mieszkalismy w bylych chatkach rybackich na malutkiej wyspie
Widok na (prawie) staly lad
i na droge
sama droga
wschod slonca
i jeszcze replika lodzi Wikingow na ktorej sie integrowalismy
Musze powiedziec ze na nowo zakochalam sie w Norwegii. Nawet moja blokada jezykowa jakos zaczela mi mijac, az sama siebie zaskakuje
Dobra, to by bylo na tyle. Jak widc speclanie aktywna nie byla ostatnimi czasy i nie weim jak to bedzie w przyszlosci bo maz rozpoczal remont w piwnicy i moze byc krucho z czasem. No zobaczymy. Ale dzis lub jutro postaram sie cos poszurac.
18.09.2013 Sroda
Czlapanie
Dystans: 5 km
Czas: 32 min
Urodzinowe szuranie, ktore mnie doprawilo na amen myslalam ze zejde juz w trakcie, a nastepnego dnia scielo mnie na amen. Ale w sumie moze to i lepiej, bo trzeci tydzien bujalam sie taka niewyrazna.
28.09.2013 Sobota
W gorach z dziecmi
Dystans: 5 km
Czas: 4 h 35 min
Tez zapisze, a co. Wybralam sie z dziecmi na wycieczke w gory i zrobilismy naprawde kawal drogi I tak jak normalnie Norwedzy sa zawsze zdystansownie i nie zwracaja uwagi na innych ludzi, tak teraz non stop nas zagadywano, chwalono dzieci ze tak wysoko wlazly i w ogole Nie powiem, bylam dosc dumna z latorosli droga na dol byla dosc meczaca, bo po wielkich kamlotach i bardzo stromo, ale dalismy rade. Umordowalam sie za to niesamowicie.
30.09.2013 Poniedzialek
Pilates
Czas: 55 min
Moja instruktorka pilatesu zlamala sobie obojczyk i bylo zastepstwo, takze nie bylo tak fajnie. Niemniej miesnie korpusu zostaly poruszone, cos tam czulam na drugi dzien.
1.10.2013 Wtorek
Truchtanie
Dystans: 6 km
Czas: 41 min
Pierwsze szuranie w tym sezonie po nocy, w kompletnych ciemnosciach. Piekny wieczor, nawet jakies tam gwiazdy widac przez lune nad miastem. Powoli i na luzie, poszlo calkiem dobrze.
I jeszcze na koniec chcialam wam wkleic kilka zdjec z mojego wyjazdu sluzbowego do Averøy, gdzie sie zaczyna Droga Atlantycka. Mielismy wielkie szczescie z pogoda, bylo po prostu cudownie. Mieszkalismy w bylych chatkach rybackich na malutkiej wyspie
Widok na (prawie) staly lad
i na droge
sama droga
wschod slonca
i jeszcze replika lodzi Wikingow na ktorej sie integrowalismy
Musze powiedziec ze na nowo zakochalam sie w Norwegii. Nawet moja blokada jezykowa jakos zaczela mi mijac, az sama siebie zaskakuje
Dobra, to by bylo na tyle. Jak widc speclanie aktywna nie byla ostatnimi czasy i nie weim jak to bedzie w przyszlosci bo maz rozpoczal remont w piwnicy i moze byc krucho z czasem. No zobaczymy. Ale dzis lub jutro postaram sie cos poszurac.
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
05.10.2013 Sobota
Truchtanie
Dystans: 9.25 km
Czas: 1 h 2 min
Tempo: 6:45 min/km
Jednak udalo sie wczoraj wygospodarowac czas na szuranie. Mysle ze dystans byl troszku wiekszy, bo duzo kluczylam po uliczkach, a endomondo poobcinalo rogi. aczelam po miescie, 4 km pod gorke na wieze obserwacyjna w ktorej siedzieli strazacy i patrzyli czy czasem miasto sie nie pali. Potem po parku, w ktorym bardzo dawno nie bylam (udalo mi sie zgubic), dookola jeziorka i do domu. Wczoraj nadrabialam zaleglosci blogowe i chyba podswiadomie chcialam sie zsolidaryzowac z jednym, bo zalozylam minimusy, takze pod koniec lydki czulam juz niezle. Dzis tez je czuje, ale tragedii nie ma.
W sumie 88 m do gory, myslalam ze bedzie wiecej pod ta gore. Ale ostatnie 3.5 km praktycznie po plaskim, weszlo dosc szybko jak na mnie bo po ok. 6:30. Takze jestem zadowolona.
Truchtanie
Dystans: 9.25 km
Czas: 1 h 2 min
Tempo: 6:45 min/km
Jednak udalo sie wczoraj wygospodarowac czas na szuranie. Mysle ze dystans byl troszku wiekszy, bo duzo kluczylam po uliczkach, a endomondo poobcinalo rogi. aczelam po miescie, 4 km pod gorke na wieze obserwacyjna w ktorej siedzieli strazacy i patrzyli czy czasem miasto sie nie pali. Potem po parku, w ktorym bardzo dawno nie bylam (udalo mi sie zgubic), dookola jeziorka i do domu. Wczoraj nadrabialam zaleglosci blogowe i chyba podswiadomie chcialam sie zsolidaryzowac z jednym, bo zalozylam minimusy, takze pod koniec lydki czulam juz niezle. Dzis tez je czuje, ale tragedii nie ma.
W sumie 88 m do gory, myslalam ze bedzie wiecej pod ta gore. Ale ostatnie 3.5 km praktycznie po plaskim, weszlo dosc szybko jak na mnie bo po ok. 6:30. Takze jestem zadowolona.
Ostatnio zmieniony 23 paź 2013, 20:54 przez Gryzzelda, łącznie zmieniany 1 raz.
- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
20.10.2013 Niedziela
Truchtanie
Dystans: 5.4 km
Czas: 36 min
Tempo: 6:44 min/km
Oglaszam uroczysty powrot z zaswiatow. Mam nadzieje ze tym razem na dobre. Zapalenie zatok rozlozylo mnie na dwa tygodnie, z czego w zeszla niedziele nie bylam w stanie sie podniesc z lozka. Po tygodniu w domu jakos doszlam do siebie i wczoraj poszlam na lekki rozruch, co by sie przewietrzyc bo zatechlam troche od tego gnicia w domu. Poza tym plecy mnie bola jak skurczybyk. Az se wzielam jakas super poduszke egronomiczna do lozka (nie wiem po co, bo i tak rano budze sie obok niej. Niemniej troche pomaga, to chyba sama jej obecnosc tak na mnie dziala)
Jesli chodzi o szuranie to poszlo fajnie, mimo choroby i dwutygodniowej przerwy. Choc wydawalo mi sie ze lece jak wicher, to piersze dwa km ok. 7 min/km, a potem troszku szybciej z kazdym kilometrem. Takze nie jest zle. Ubralam sie jak na Sybir zeby mnie nie przewialo, bufa na szyje, bufa na glowe, dlugie gacie z meszkiem, takze nawet nie moglam za bardzo szalec bo bym sie zapocila. W nocy cos mnie w gardle skrobalo, ale dzis sobie poszlo.
I tyle jutro chyba sie na joge wybiore, bo na pilates to jeszcze za slaba jestem.
Truchtanie
Dystans: 5.4 km
Czas: 36 min
Tempo: 6:44 min/km
Oglaszam uroczysty powrot z zaswiatow. Mam nadzieje ze tym razem na dobre. Zapalenie zatok rozlozylo mnie na dwa tygodnie, z czego w zeszla niedziele nie bylam w stanie sie podniesc z lozka. Po tygodniu w domu jakos doszlam do siebie i wczoraj poszlam na lekki rozruch, co by sie przewietrzyc bo zatechlam troche od tego gnicia w domu. Poza tym plecy mnie bola jak skurczybyk. Az se wzielam jakas super poduszke egronomiczna do lozka (nie wiem po co, bo i tak rano budze sie obok niej. Niemniej troche pomaga, to chyba sama jej obecnosc tak na mnie dziala)
Jesli chodzi o szuranie to poszlo fajnie, mimo choroby i dwutygodniowej przerwy. Choc wydawalo mi sie ze lece jak wicher, to piersze dwa km ok. 7 min/km, a potem troszku szybciej z kazdym kilometrem. Takze nie jest zle. Ubralam sie jak na Sybir zeby mnie nie przewialo, bufa na szyje, bufa na glowe, dlugie gacie z meszkiem, takze nawet nie moglam za bardzo szalec bo bym sie zapocila. W nocy cos mnie w gardle skrobalo, ale dzis sobie poszlo.
I tyle jutro chyba sie na joge wybiore, bo na pilates to jeszcze za slaba jestem.