Akurat jak wyszedłem, to zaczął zacinać deszcz ze śniegiem w postaci ziarenek, po których po kilku chwilach zacząłem się miejscami ślizgać jak po lodzie.
Dwa małe kółka wokół SGGW - 7.29 km, 36:08 (@4:57).
Środa 22.11
Rano leciuchny mrozik (-3C), czas przypomnieć sobie jak się robi aksęsik w takich warunkach. 8km na pętelce SGGW + 3*200m. Warunki dobre, umiarkowany wiaterek z zachodu.
3 km rozbiegania, w tym 3 przebieżki 100m. Chwila rozciągania i 8km ciągiem.
8 km ciągiem 35:06 (@4:23). Odpoczynek 300m spacer.
200m/p. 200m spacer(39.8, 40.1, 38.8)
Czwartek 23.11
Rano szklanka i latali goło, znaczy RCB przepowiedziało gołoledź prawidłowo. Przeniosłem zatem bieganko na wieczór, dzięki czemu miałem możliwość pobrykania z moim najmłodszym dziecięciem.
Kółeczko wokół SGGW + 8*100m/100m spacer (20.5, 19.3, 19.8, 19.3, 18.8, 18.6, 18.2, 20.2). Całość 6.35 km
Młody (w styczniu kończy 16) wstaje z krzesła, od września może raz poszedł pobiegać i setki robi z marszu poniżej 17 sek, zupełnie na luzie i bez głębszego wydechu. Przyspieszenie, odejście, lekkość kroku, przyjemnie popatrzeć i niestety 'se ne vrati'.
Sobota 25.11
Troszkę wiało, ale na SGGW w zasadzie zawsze coś wieje, więc warunki w sumie wydawały się znośne. Poszedłem dosyć późno, bo już grubo po południu, coś od rana nie mogłem się zebrać. 4*1km + 500m + 3*200m.
3 km rozgrzewki (@4:58) + standardowe ćwiczenia + kilka latarni.
4 * 1km + 500m/3' spacer (4:02.8, 3:55.7, 3:59.0, 3:54.2, 1:53.8)
3*200m/200m spacer (37.7, 38.6, 38.1)
Zupełnie mi nie szło. Od pierwszego powtórzenia przeszkadzał wiatr, zdawało mi się, że drepczę w miejscu i czułem, że 3 razy pod wiatr i do tego lekko pod górkę po prostu nie wejdzie, więc z mglisto rozważanych 5*1km zostało 4*1km + ostatni na raty: 500m + 3*200m. W sumie i tak lepiej, niż 8*500m, bo i takie pomysły chodziły mi po głowie. A to głowa właśnie teraz najbardziej była potrzebna, bo wszystko mówiło mi, że to niepotrzebna walka i nie ma sensu się szarpać. Nie odpuściłem jednak i nieco ciężkawo, ale poszło.
Dotarło jednak do mnie, że to już nie czas na takie zabawy i coś trzeba zmienić. Chętnie wrócę do biegania po Kopie Cwila, bo dawno już nie robiłem krosów, ani podbiegów, a kiedyś od września do stycznia w zasadzie tylko to męczyłem (pasywny i aktywny kros Skarżyńskiego). Tylko jak ja będę biegał po śniegu w tych bucikach?
Niedziela 26.11
Kabaty. Niby okolice 0 (nawet -1C), ale słoneczko i suche ścieżki zachęciły mnie do wypadu rowerem do lasu. Powrót już jednak w śnieżycy, a przebieranko w altanie przy wejściu do lasu to mój sposób na morsowanie. A na koniec lekko zmrożony wafelek, tego smaku nic nie zastąpi

15km 1:11:13 (@4:44)
Σ = 54.6km
Sobotni wieczór spędziliśmy w sklepie NB w outlecie w Piasecznie. Wyszliśmy z 6 pudełkami butów w promocji 30% na wszystko, więc ok. Wziąłem sobie prototypy 1080v13 i jakieś brązowe 1080v12, w rozmiarze 43, choć ostatnio biegam raczej w 44. Zobaczymy, czy to się uda. Niestety jestem z tych, którzy biegają w jednych butach tak długo, jak długo woda nie wlewa się od spodu, a ten czas dla moich zeszłorocznych 1080 nadchodzi wielkimi krokami i ten czarny tydzień jest w dobrym momencie. Żonka wzięła sobie jakieś traile, podobnie wziął młody i do tego dorzucił jakieś białe do chodzenia po szkole. Średniakowi wzięliśmy zaocznie 'ostatnią parę' 1080v12 (size: 47.5) i dawno nie byłem tak zadowolony po wydaniu worka pieniędzy na buciki. Nikt mi już nie będzie narzekał, że nie ma w czym biegać i zasuwać do szkoły, czy roboty. No, może poza córką, ale ona od czasu swojego biegania w AKL nie zakłada butów biegowych w ogóle.