Hanka - relaks

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
hankaskakanka
Wyga
Wyga
Posty: 116
Rejestracja: 07 sty 2011, 09:41
Życiówka na 10k: 48:56
Życiówka w maratonie: 4:02

Nieprzeczytany post

Niedziela 20.02

Zimno się zrobiło :grr:

Trening biegowy:
27 km bardzo wolno (średnio 6:21 min/km), bo po różnym śniegu - od ubitego po taki trochę rozgrzebany i wymieszany z ziemią, suchymi liśćmi. Biegło się po nim trochę tak jak po piachu. Wchodził w nogi!

Dieta:
Śniadanie: omlet z syropem klonowym, kawa z mlekiem sojowym, sok z grejpfruta, kawałek ciasta czekoladowego
W trakcie biegu: pół tubki żelu (fuuuuuj), ciepła herbata
Po biegu: wielka kanapka z kozim serem i ogórkiem kiszonym, ciastko owsiane z bakaliami, herbata z sokiem, woda
Obiad: babka ziemniaczana popijana gorącym żurkiem, surówka z cykorii z oliwą i cytryną
Podwieczorek: dużo mandarynek

Udało mi się wyspać. Z niepokojem patrzę na najbliższe 4 tygodnie w planie biegowym, zwłaszcza, że koniec trzeciego tygodnia i cały czwarty wypadną w połączeniu z nartami :ojoj:
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
hankaskakanka
Wyga
Wyga
Posty: 116
Rejestracja: 07 sty 2011, 09:41
Życiówka na 10k: 48:56
Życiówka w maratonie: 4:02

Nieprzeczytany post

Wtorek 22.02

Siłownia: rozgrzewka, ćwiczenia na klatkę, przysiady ze sztangą (bez obciążenia, 20 kg, 30 kg, 50 kg), ćwiczenia na tzw. suwnicy i na maszynie na przywodziciele, pupa, stabilność ogólna, tricepsy, barki, rozciąganie.

W domu trening dodatkowy - wchodzenie po schodach z trzema torbami (awaria windy).
Awatar użytkownika
hankaskakanka
Wyga
Wyga
Posty: 116
Rejestracja: 07 sty 2011, 09:41
Życiówka na 10k: 48:56
Życiówka w maratonie: 4:02

Nieprzeczytany post

Środa 23.02

Zgodnie z planem miało być: 2 x 10 min po 5:06, 2 min przerwy, 60 min spokojnie, 2 x 10 min po 5:06, 2 min przerwy.

Było: 2 x 10 min po 5:06, 2 min przerwy, 60 min truchtu przeplatanego marszem, 1 x 10 min po 5:06. W sumie ponad 15 km walki z bólem brzucha i nadzwyczajnym osłabieniem.

Czwartek 24.02

Miał być trening siłowy.

Jest leżenie i dynamiczne przebieżki na dystansie kanapa - łazienka. Oprócz tego: łamanie w kościach, osłabienie, ból brzucha i wszelkie inne objawy wirusa żołądkowego. W związku z tym, nie będzie treningu piątkowego i nie będzie niedzielnego startu w Półmaratonie Wiązowskim :chlip:
Awatar użytkownika
hankaskakanka
Wyga
Wyga
Posty: 116
Rejestracja: 07 sty 2011, 09:41
Życiówka na 10k: 48:56
Życiówka w maratonie: 4:02

Nieprzeczytany post

Niedziela 27.02

Wreszcie pobiegałam, choć nie w Wiązownie, tylko w lesie.
Ponieważ rano czułam się bardzo dobrze, postanowiłam sprawdzić, co ze mnie zostało po grypie żołądkowej (objętościowo niewiele - nawet legginsy zrobiły się, yyy, przyluźne). Wyszło bardzo wolne 9.5 km (po 6:17 min / km). Pierwsze 5 km biegłam jeszcze bardziej asekuracyjnie, na 6 walczyłam z napadem kichania i wodospadem z nosa, a po 7 postanowiłam przyspieszyć i biegłam coraz szybciej przez ok. 700 m. Kiedy spojrzałam na Garmina, pokazywał 4:40 min/km i wtedy stwierdziłam, że wystarczy eksperymentów i znowu potruchtałam. Ale za paręset metrów pozwoliłam biec nogom jak chcą i zakończyłam całą zabawę przy tempie 5:03 min/km.

Plan na najbliższe tygodnie: nie chorować :usmiech:
Awatar użytkownika
hankaskakanka
Wyga
Wyga
Posty: 116
Rejestracja: 07 sty 2011, 09:41
Życiówka na 10k: 48:56
Życiówka w maratonie: 4:02

Nieprzeczytany post

Środa 02.03

Dopiero dziś udało mi się wyjść na trening. Zgodnie z planem miało być: 3 km rozgrzewki, 4 x 12 min 5:06 min/km, 3 km schłodzenia. Było: 3 km rozgrzewki, ale dopiero czwartą dwunastominutówkę wykonałam w tempie (5:05). Trzy pierwsze: 4:51 (kompletnie bez sensu - nogi niosły, a ja się cieszyłam jak głupia), 4:58, 4:59. Schłodzenia 2 km, bo zmarzłam, a chyba nie o to chodziło. Łącznie 15.2 km.

Samopoczucie przed treningiem: dół
Samopoczucie po treningu: wspaniałe
Awatar użytkownika
hankaskakanka
Wyga
Wyga
Posty: 116
Rejestracja: 07 sty 2011, 09:41
Życiówka na 10k: 48:56
Życiówka w maratonie: 4:02

Nieprzeczytany post

Bezsensowny treningowo tydzień. Nie miałam czasu na siłownię, bieganie też bezsensownie poupychałam. Trudno - zawsze mogło być gorzej :oczko:

Sobota 05.03

To był trening z piątku. 13 km powoli (6:11 min/km). Miało być 15, ale musiałam wracać do domu i ruszać z karuzelą różnych obowiązków. Trening nieprzyjemny - drewniane nogi, boląca głowa, silny wiatr i w ogóle - szare przedwiośnie w Warszawie.

Niedziela 06.03

Rozszerzona wersja treningu, który robiłam kilka tygodni temu. Tym razem 2 km rozgrzewki, 120 minut w tempie maratonu (5:27 min/km) i 2 km schłodzenia. Tylko wtedy był przyjemnie ubity śnieg, a dzisiaj takie więcej lodowisko, z odcinkami gołej ziemi, na której można było na chwilę rozwinąć skrzydła. No a miejscami było przebieranie nogami a la Pluto. Tempo udało mi się utrzymać z ledwością - policzyłam na kalkulatorze biegowym z marathonguide.com, że wyszło 5:27.6 min/km (wahnięcia od 5:18 min/km do 5:44 min/km). Cały trening zamknął się w 24.5 km, bo na pełne schłodzenie zabrakło mi siły, a po 90 minutach bolało mnie chyba wszystko, na czele z... prawym barkiem.

Mimo zmęczenia jestem zadowolona :taktak: Bark przestaje boleć w miarę znikania jakiejś bardzo dobrej czekolady, którą odkryłam podczas kolejnego rajdu w stronę spiżarni. Czyli wszystko na dobrej drodze.
Awatar użytkownika
hankaskakanka
Wyga
Wyga
Posty: 116
Rejestracja: 07 sty 2011, 09:41
Życiówka na 10k: 48:56
Życiówka w maratonie: 4:02

Nieprzeczytany post

Kolejny niezbyt fajny tydzień - mało czasu na wszystko.

Wtorek 08.03

Poranne 9 km w tempie bliżej nieznanym, bo Garmin się wyładował. Ciężkie nogi, sennie.

Czwartek 10.03

Poranne 6 km + 8 przebieżek po 30 sekund. Niestety na bieżni elektrycznej, bo padał deszcz. Ale znacznie żwawiej i milej niż we wtorek.

Piątek 11.03

31 km po błocie. Bardzo ciężko, niemiło i bardzo wolno (6:38 min/km :ojoj:). Oficjalnie stwierdzam, że jestem maksymalnie zmęczona. Dobrze się składa, że jedziemy na narty :taktak: Liczę na zbawienny wpływ kilkudniowego urlopu.
Awatar użytkownika
hankaskakanka
Wyga
Wyga
Posty: 116
Rejestracja: 07 sty 2011, 09:41
Życiówka na 10k: 48:56
Życiówka w maratonie: 4:02

Nieprzeczytany post

I już po urlopie. Było wspaniale, choć, według zapewnień autochtonów, wylosowaliśmy najgorszą pogodę w całym sezonie. Przynajmniej poćwiczyłam jazdę w trudnych warunkach (muldy, kopny śnieg, mgła, śnieżyca, itepe). Bilans: zbite kolano, posiniaczone piszczele (mocna jazda na przodach), wysoki poziom endorfin i powrót dobrego humoru :hej:

Aha, wykonałam tylko jeden trening planowy, jeden opuściłam, a pozostałe dwa zamieniłam na czystą przyjemność z biegu crossowego oraz wspinanie się na czworakach.

Z pamiętnika treningowego:

Niedziela 13.03: NARTY!! Zamiast planowego treningu - zapomniana frajda, czyli popołudniowa drzemka :oczko:
Poniedziałek 14.03: jeszcze więcej nart oraz 10 km spokojnego biegu w systemie góra-dół-góra-dół. I znów popołudniowa drzemka.
Wtorek 15.03: instruktor nie daje żyć, czyli ćwiczymy carving. Popołudniowa drzemka była nieodzowna.
Środa 16.03: dla odmiany narty w śnieżycy. Bardzo przyjemnie. 12 km crossu - odkryliśmy wejście do przepięknej doliny z rozmiękłym śniegiem, który po kilometrze wylewa nam się z butów, więc trzeba wracać. Wracamy biegnąc z narastającą prędkością, bo w mokrych butach robi się trochę zimno. Popołudniowa drzemka.
Czwartek 17.03: ogłaszam strajk i na stok wychodzę około 11. Akurat, żeby w padającym śniegu ćwiczyć jazdę techniczną po muldach. I jeszcze więcej carvingu. Popołudniowa drzemka.
Piątek 18.03: korzystając z błękitnego nieba i słonecznej pogody, jedziemy na narciarską wycieczkę parę dolin dalej. Wracamy po muldach i rozmiękłym śniegu, więc do pokoju się wczołguję. Trening biegowy i drzemkę zamieniam na gargantuiczną kolację.
Sobota 19.03: ostatni dzień wykorzystujemy do ostatka, łącznie z atakiem paniki (moim) na wylodzonej czarnej ściance. Potem już jeździ się fantastycznie, ale po południu znów zaczyna padać śnieg, a gogle zostały w pokoju, bo tam sucho i ciepło. Nie pozostaje nic innego jak zmienić ciuchy narciarskie na biegowe i pobiec na ostatni trening. 13 km jeszcze mocniejszego crossu, gdyż postanowiliśmy wspiąć się do ruin zamku i jeszcze ponad nie. Wyszło słońce, chmury się rozstąpiły - niezapomniane widoki.

Koniec wakacji.
Awatar użytkownika
hankaskakanka
Wyga
Wyga
Posty: 116
Rejestracja: 07 sty 2011, 09:41
Życiówka na 10k: 48:56
Życiówka w maratonie: 4:02

Nieprzeczytany post

Wtorek 22.03

Pierwszy trening po powrocie i pierwsze wyjście w lekkich butach od... no, chyba od Biegu Niepodległości.

35 min wolno, 20 min w tempie 4:55 min/km, 20 min wolno (najpierw marsz, a potem trucht), 20 min po 4:55 min/km i około 1.5 km schłodzenia. Łącznie niecałe 18 km.

Pierwsza 20-minutówka była dla mnie torturą. Druga poszła znacznie milej i przyjemniej.

Od powrotu z nart bolą mnie barki. Możliwe, że to jeszcze pozostałości po wymagających warunkach oraz po 14 godzinach powrotu.

A w ogóle: wiosna, wiosna, wiosna. Co widać było wczoraj wieczorem w parku, w którym na co drugiej ławce siedziały pary w różnych fazach przytulenia :oczko:
Awatar użytkownika
hankaskakanka
Wyga
Wyga
Posty: 116
Rejestracja: 07 sty 2011, 09:41
Życiówka na 10k: 48:56
Życiówka w maratonie: 4:02

Nieprzeczytany post

Tydzień po powrocie z urlopu, czyli harówa na całego. No nic, będą jeszcze inne urlopy :oczko:

Sobota (26.03)

Nie zdążyłam wyjść w piątek na 12 km, więc po krótkiej konsultacji, zrobiłam wczoraj coś około 5.5 km, raczej wolno. Ciężko było. W dodatku rozbolało mnie gardło i w ogóle czułam się nieszczególnie.

Niedziela (27.03)

Półmaraton Warszawski

Oj, rano było kiepsko - woda lejąca się z nosa, kichanie, drapanie w gardle i ogólne BLEEEEE. Zgodnie z planem, miałam dziś biec treningowo (5:10 min/km - 5:15 min/km - kilkanaście sekund żwawiej niż docelowe tempo maratonu), ale nawet to mnie przerażało wobec niezbyt sportowego samopoczucia. A tu nagle - abrakadabra - po przekroczeniu linii startu poczułam taki zastrzyk energii, że przez parę kilometrów trzymałam się zająca na 1:45. Na szczęście zdrowy rozsądek wziął górę, poczekałam na zająca na 1:50 i trzymałam się go przez cały bieg, zostając tylko nieco z tyłu na Sanguszki. Z tego treningu wyszła półmaratońska życiówka 1:49:07. Jestem z niej bardzo zadowolona, bo to był równy, ładny bieg. Bez kryzysów, bez dziczenia, bez spacerów kontemplacyjnych :oczko: Mam pewność, że mogłam dziś pobiec znacznie szybciej, ale wolę ten zapas energii zachować na 17 kwietnia :taktak:
Awatar użytkownika
hankaskakanka
Wyga
Wyga
Posty: 116
Rejestracja: 07 sty 2011, 09:41
Życiówka na 10k: 48:56
Życiówka w maratonie: 4:02

Nieprzeczytany post

Wtorek 29.03

Lekkie spowolnienie po wbiegnięciu pod Sanguszki wyszło mi bokiem - zostałam zachęcona do powrotu na siłownię i do treningu obwodowego. Ech...
Było: 1 km rozgrzewki na bieżni plus część zasadnicza: 20 przysiadów ze sztangą 20 kg, 30 sek przerwy, 30 naprzemiennych wykroków z dwukilogramowymi hantlami, 30 sek przerwy, 20 powtórzeń na "suwnicy" (20 kg), 30 sek przerwy, 45 sekund podskoków na power plate. 2 minuty przerwy i powtarzamy zabawę od początku. 2 minuty przerwy i trzecia kolejka. Po niej byłam mocniej zdyszana niż na mecie półmaratonu. Dołożyłam jakieś 25-30 minut rozciągania i koniec wieczornych rozrywek.
Awatar użytkownika
hankaskakanka
Wyga
Wyga
Posty: 116
Rejestracja: 07 sty 2011, 09:41
Życiówka na 10k: 48:56
Życiówka w maratonie: 4:02

Nieprzeczytany post

Środa 30.03

20 min spokojnego biegu, 20 min po 4:52 min/km (bardzo niedobrze i głupio, bo miało być 5:00 min/km), 20 min truchtu i marszu oraz pogawędki z ciężarną koleżanką :usmiech:, 20 min po 4:51 min/km (komentarz jak wyżej - nie wiem, jak to się stało, bo miałam ciężkie i obolałe nogi po ćwiczeniach zrobionych we wtorek), kilkaset metrów schłodzenia. W domu rozciąganie.

Ale fajnie było zrobić choć część treningu jeszcze kiedy było widno!
Awatar użytkownika
hankaskakanka
Wyga
Wyga
Posty: 116
Rejestracja: 07 sty 2011, 09:41
Życiówka na 10k: 48:56
Życiówka w maratonie: 4:02

Nieprzeczytany post

Sobota 02.04

Miało być 10 km po mojej turystycznej pętli w centrum, ale mąż wziął na siebie zrobienie cotygodniowych zakupów i podrzucił mnie do lasu. Powolutku (6:09 min/km) przetruchtałam 10.5 km, przeprawiając się też przez kilka bagnistych punktów na pętli kabackiej. Wiosna na całego! Jutro ostatni długi i intensywny trening, a potem już sam relaks :oczko:

Odprowadziłam rower do serwisu - jeśli nadal będzie powyżej 15 stopni, powinnam bez szkód w zatokach powrócić do ulubionego środka transportu na trasie dom - robota - dom :taktak:
Awatar użytkownika
hankaskakanka
Wyga
Wyga
Posty: 116
Rejestracja: 07 sty 2011, 09:41
Życiówka na 10k: 48:56
Życiówka w maratonie: 4:02

Nieprzeczytany post

Niedziela 03.04

Zostałam dziś zmuszona przez tzw. okoliczności siły wyższej do zamiany treningu. Miało być długo i w tempie maratonu, ale w końcu wybrałam trening z przyszłego tygodnia: 2 km rozgrzewki, 15 min w tempie 5:00 min/km, 3 min przerwy, 15 min w tempie 5:00 min/km, 30 min biegu spokojnego. Piętnastominutówki wyszły tak: 4:52 min/km, 5:03 min/km, 5:03 min/km; druga: 4:56 min/km, 5:00 min/km, 4:59 min/km. Przebiegłam coś około 12.5 km, a dzisiejszy kobylasty trening przeniosłam na wtorek po pracy. Skorzystam z dłuższego dnia :taktak:
Awatar użytkownika
hankaskakanka
Wyga
Wyga
Posty: 116
Rejestracja: 07 sty 2011, 09:41
Życiówka na 10k: 48:56
Życiówka w maratonie: 4:02

Nieprzeczytany post

Wtorek 05.04

Zagubiłam się dziś w czasoprzestrzeni. Nie mam pojęcia, jakim cudem wyszło mi, że, jeśli wyjdę z pracy (już przebrana w ciuchy biegowe) kwadrans po 5, spod roboty odbierze mnie mąż, to w lesie będziemy najdalej o w pół do szóstej, czyli spokojnie zrobimy 2 km rozgrzewki + 24 km w tempie 5:26 min/km. Tirarira.

Z roboty wyleciałam o 5:30, do lasu dotarliśmy przed 6, a ciemno zrobiło się przed 8. A tak dobrze mi się biegło... No nic - 2 km rozgrzewki i 16 km w tempie trochę poniżej 5:26 min/km (jakaś sekunda - kto by liczył!) i musiałam obejść się smakiem, jeśli chodzi o ciąg dalszy. Trudno - nie powieszę się z tego powodu.

I tak było fajnie.
ODPOWIEDZ