Aniad1312 Run 4 fun - not 4 records ;)
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
19 lutego 2012
Ależ się wyspałam! 9 godzin i gdyby nie to, że sprawdziłam, która godzina, to pewnie dalej bym w łóżku została
Pierwszy poobozowy trening, w warunkach nieśniegowych.
BMP - bieg z mieszaną prędkością.
18.84km, średnio po 5:50.
Założeń nie było żadnych, poza dystansem - miało być od 15 do 20km, a czynnikiem decydującym samopoczucie.
Po pierwszych kaemach postanowiłam trochę podkręcić ostatnie tempa i obiegłam po 5:30. Jeden nawet trafił się po 5:22 Później już biegłam raz szybciej, raz wolniej.
Młode pędy (czyt. korzonki;) łaskawie nie odzywały się zbyt mocno. Btw, rady trenerow obozowych, kaowca, uczestników obozu i wszelkie inne znaki na niebie jako przyczynę moich problemów wskazują słabe mięśnie brzucha - welcome to core stability
Muszę przyznać, że z formą nie jest najlepiej Byłam zaskoczona tym, jak ciężko było mi utrzymać tempo 5:40 po pierwszej dyszce. Ale cóż, nie jest to rzecz nie do odrobienia.
Na koniec chciałam choć ze 200m pobiec szybciej, ale odezwał się któryś z moich młodych pędów, więc po 100m odpuściłam.
No i czas na wnioski
1. Trenować z głową czyli przejrzeć plany, które dostałam na letnim obozie i dostosować je do zawodów.
2. Powoli włączać przebieżki, interwały, kilometrówki, wszelkie akcenty, żeby popracować nad szybkością.
3. Zacząć dbać o sen i wypoczynek.
4. Kontrolować wagę i zmienić sposób odżywiania - powinno być z tym coraz lepiej, bo już niedługo wiosna radosna, więcej warzyw, owoców itd.
5. Wybrać zawody, w których chcę startować. A chcę, bo je lubię na pewno odpuszczę Piłę
6. Z zawodów wybrać te, na których pokuszę się o życiówkę. I raczej będzie to czas po maratonie w Poznaniu, bo wtedy jestem najbardziej rozbiegana. Pozostałe biegać w granicach przyzwoitości.
7. Last but not least - nie spinać się, nadal fun ma być przed records
Ps. A tak mogłam poćwiczyć siłę biegową na obozie podczas dokopywania się do auta
Ależ się wyspałam! 9 godzin i gdyby nie to, że sprawdziłam, która godzina, to pewnie dalej bym w łóżku została
Pierwszy poobozowy trening, w warunkach nieśniegowych.
BMP - bieg z mieszaną prędkością.
18.84km, średnio po 5:50.
Założeń nie było żadnych, poza dystansem - miało być od 15 do 20km, a czynnikiem decydującym samopoczucie.
Po pierwszych kaemach postanowiłam trochę podkręcić ostatnie tempa i obiegłam po 5:30. Jeden nawet trafił się po 5:22 Później już biegłam raz szybciej, raz wolniej.
Młode pędy (czyt. korzonki;) łaskawie nie odzywały się zbyt mocno. Btw, rady trenerow obozowych, kaowca, uczestników obozu i wszelkie inne znaki na niebie jako przyczynę moich problemów wskazują słabe mięśnie brzucha - welcome to core stability
Muszę przyznać, że z formą nie jest najlepiej Byłam zaskoczona tym, jak ciężko było mi utrzymać tempo 5:40 po pierwszej dyszce. Ale cóż, nie jest to rzecz nie do odrobienia.
Na koniec chciałam choć ze 200m pobiec szybciej, ale odezwał się któryś z moich młodych pędów, więc po 100m odpuściłam.
No i czas na wnioski
1. Trenować z głową czyli przejrzeć plany, które dostałam na letnim obozie i dostosować je do zawodów.
2. Powoli włączać przebieżki, interwały, kilometrówki, wszelkie akcenty, żeby popracować nad szybkością.
3. Zacząć dbać o sen i wypoczynek.
4. Kontrolować wagę i zmienić sposób odżywiania - powinno być z tym coraz lepiej, bo już niedługo wiosna radosna, więcej warzyw, owoców itd.
5. Wybrać zawody, w których chcę startować. A chcę, bo je lubię na pewno odpuszczę Piłę
6. Z zawodów wybrać te, na których pokuszę się o życiówkę. I raczej będzie to czas po maratonie w Poznaniu, bo wtedy jestem najbardziej rozbiegana. Pozostałe biegać w granicach przyzwoitości.
7. Last but not least - nie spinać się, nadal fun ma być przed records
Ps. A tak mogłam poćwiczyć siłę biegową na obozie podczas dokopywania się do auta
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
21 lutego 2012
O żesz by to...
Młode pędy się odezwały
Już wczoraj wieczorem jakoś dziwnie mi się nie-swobodnie chodziło, ale myślę sobie - może przejdzie...przecież nie dźwigałam, nie przewiało mnie...
Nie przeszło - na tyle, że zrezygnowałam z dzisiejszego biegania.
Znów jakiś taki dziwny ucisk w lędźwiach, który powoduje, że chodzę jak kaczka. I jakoś tak wzdłuż kręgosłupa na odcinku 10cm nad lędźwiami ciut coś ciśnie.
Ech, bez lekarza się nie obędzie. A już miałam nadzieję, że ominę służbę zdrowia, bo nie przepadam, nie przepadam...
Najdziwniejsze jest to, że jak mnie te pędy dopieką, to momentalnie zaczynam się czuć jakaś taka wyczerpana, bez energii i chce mi się tylko na kanapie leżeć...
ps. Na pocieszenie zrobię sobie herbatkię w takim otoż pięknież obozowo-wygranym kubeczku
O żesz by to...
Młode pędy się odezwały
Już wczoraj wieczorem jakoś dziwnie mi się nie-swobodnie chodziło, ale myślę sobie - może przejdzie...przecież nie dźwigałam, nie przewiało mnie...
Nie przeszło - na tyle, że zrezygnowałam z dzisiejszego biegania.
Znów jakiś taki dziwny ucisk w lędźwiach, który powoduje, że chodzę jak kaczka. I jakoś tak wzdłuż kręgosłupa na odcinku 10cm nad lędźwiami ciut coś ciśnie.
Ech, bez lekarza się nie obędzie. A już miałam nadzieję, że ominę służbę zdrowia, bo nie przepadam, nie przepadam...
Najdziwniejsze jest to, że jak mnie te pędy dopieką, to momentalnie zaczynam się czuć jakaś taka wyczerpana, bez energii i chce mi się tylko na kanapie leżeć...
ps. Na pocieszenie zrobię sobie herbatkię w takim otoż pięknież obozowo-wygranym kubeczku
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
24 lutego 2012
Wybrałam się dziś do lekarza. Diagnoza: dyskopatia.
Dostałam receptę do wykupienia i ulotkę z zestawem ćwiczeń.
No tak. Ok, niech będzie. Czy to tak można zdiagnozować bez rtg i rezonansu?
I co teraz?
Znajomy rehabilitant mówi, że można biegać, jak nie boli.
Ale ile? Wolno? Szybko?
Zresztą, na razie wcale biegać nie mam chęci.
Pływanie? Tylko żabką umiem.
To by było na tyle.
Wybrałam się dziś do lekarza. Diagnoza: dyskopatia.
Dostałam receptę do wykupienia i ulotkę z zestawem ćwiczeń.
No tak. Ok, niech będzie. Czy to tak można zdiagnozować bez rtg i rezonansu?
I co teraz?
Znajomy rehabilitant mówi, że można biegać, jak nie boli.
Ale ile? Wolno? Szybko?
Zresztą, na razie wcale biegać nie mam chęci.
Pływanie? Tylko żabką umiem.
To by było na tyle.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
26 lutego 2012
No nie biegam, ale pisać będę. Zważywszy, że Naczelny mógłby mieć na drugie "Dygresja", śmiem przypuszczać, że za nie-biegowe wpisy raczej mnie stąd nie wywali
Dzisiaj lepiej. Odpuściłam bieganie, odpuściłam pływanie, robię tylko zalecane ćwiczenia.
A ile czasu dzisiaj miałam....ło ho ho!
Poszłam sobie na spacer przed i poobiedni. Z aparatem w rękach. Fajnie tak było się poszwendać Doszłam do wniosku, że ze zdjęciami jak w życiu. Czasem ustawia się kadr, ustawia... a wystarczy oddalić się parę kroków, żeby złapać zupełnie nową perspektywę
Ze wspomnień obozowych...
1. Ostatni dzień treningu - piątek 17 lutego, czyli Jakuszyce rulez. Dobiegam do skrzyżowania poprzedzającego schody prowadzące do drogi, która prowadzi do hotelu. Mijam dwóch panów. A oni: "Dajesz Justyna, dajesz!!!" No tacy mili byli, że nie prostowałam...
2. Wspomnienie z dni, w których nie udało mi się pobiegać
No nie biegam, ale pisać będę. Zważywszy, że Naczelny mógłby mieć na drugie "Dygresja", śmiem przypuszczać, że za nie-biegowe wpisy raczej mnie stąd nie wywali
Dzisiaj lepiej. Odpuściłam bieganie, odpuściłam pływanie, robię tylko zalecane ćwiczenia.
A ile czasu dzisiaj miałam....ło ho ho!
Poszłam sobie na spacer przed i poobiedni. Z aparatem w rękach. Fajnie tak było się poszwendać Doszłam do wniosku, że ze zdjęciami jak w życiu. Czasem ustawia się kadr, ustawia... a wystarczy oddalić się parę kroków, żeby złapać zupełnie nową perspektywę
Ze wspomnień obozowych...
1. Ostatni dzień treningu - piątek 17 lutego, czyli Jakuszyce rulez. Dobiegam do skrzyżowania poprzedzającego schody prowadzące do drogi, która prowadzi do hotelu. Mijam dwóch panów. A oni: "Dajesz Justyna, dajesz!!!" No tacy mili byli, że nie prostowałam...
2. Wspomnienie z dni, w których nie udało mi się pobiegać
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
29 luty 2012
Statystyki wokół, to i ja się dołączę...
Luty 2012 - 94km. Normalnie szał
Byłam dzisiaj na rehabilitacji.
No więc wygląda na to, że kontuzja nie zdążyła się rozpanoszyć w moim organizmie
Poustawiano mnie, pokazano w jakiej pozycji mam nie siedzieć - czyli w takiej, jakiej zawsze siedziałam, do wyprostowanych nie należała...Mimik ma rację, nie wolno się garbić!!!
Ćwiczenia też mam robić odpowiednie.
Biegać mogę, ale dopiero jak przestaną mnie plechery naparzać. Z aktywności fizycznej dziś-jutro mogę sobie odpuścić jakieś mocne skłony, brzuszki itd. Potem oczywiście wzmacniać mięśnie.
Basen też dopiero pod koniec tygodnia.
Teraz mam odpocząć. Kurka, prawda to jest, bo jak sobie pospacerowałam dość intensywnie, to zmęczona się poczułam. Kiedyś, to nawet bym nie poczuła tego spaceru.
Wogle to dziwne miałam ostatnio reakcje na chęć biegania (jeszcze przed wizytą u lekarza). Mianowicie - po obozie biegałam w niedzielę, było ok. Zaplanowałam trening na wtorek. We wtorek zaczęło mnie boleć przy chodzeniu itd. W środę i czwartek było ok, to pomyślałam sobie, że pobiegam leciutko w piątek. W piątek jednak wylądowałam u lekarza. Dobra. Myślę sobie, skoro na tę dolegliwość dobre jest pływanie na plecach, to może pójdę w niedzielę na basen. W sobotę jakieś miałam sensacje w karku i plecach, które skutecznie oddaliły myśl o basenie Słowem, przez te kilka dni miałam wrażenie, że sam organizm mówi mi, że mam wystopować.
Nie dźwigać, jeśli coś podnosić to na ugiętych nogach.
Jeśli to napięcie w plecach nie przejdzie, to zgłaszam się ponownie - zalecenie.
Statystyki wokół, to i ja się dołączę...
Luty 2012 - 94km. Normalnie szał
Byłam dzisiaj na rehabilitacji.
No więc wygląda na to, że kontuzja nie zdążyła się rozpanoszyć w moim organizmie
Poustawiano mnie, pokazano w jakiej pozycji mam nie siedzieć - czyli w takiej, jakiej zawsze siedziałam, do wyprostowanych nie należała...Mimik ma rację, nie wolno się garbić!!!
Ćwiczenia też mam robić odpowiednie.
Biegać mogę, ale dopiero jak przestaną mnie plechery naparzać. Z aktywności fizycznej dziś-jutro mogę sobie odpuścić jakieś mocne skłony, brzuszki itd. Potem oczywiście wzmacniać mięśnie.
Basen też dopiero pod koniec tygodnia.
Teraz mam odpocząć. Kurka, prawda to jest, bo jak sobie pospacerowałam dość intensywnie, to zmęczona się poczułam. Kiedyś, to nawet bym nie poczuła tego spaceru.
Wogle to dziwne miałam ostatnio reakcje na chęć biegania (jeszcze przed wizytą u lekarza). Mianowicie - po obozie biegałam w niedzielę, było ok. Zaplanowałam trening na wtorek. We wtorek zaczęło mnie boleć przy chodzeniu itd. W środę i czwartek było ok, to pomyślałam sobie, że pobiegam leciutko w piątek. W piątek jednak wylądowałam u lekarza. Dobra. Myślę sobie, skoro na tę dolegliwość dobre jest pływanie na plecach, to może pójdę w niedzielę na basen. W sobotę jakieś miałam sensacje w karku i plecach, które skutecznie oddaliły myśl o basenie Słowem, przez te kilka dni miałam wrażenie, że sam organizm mówi mi, że mam wystopować.
Nie dźwigać, jeśli coś podnosić to na ugiętych nogach.
Jeśli to napięcie w plecach nie przejdzie, to zgłaszam się ponownie - zalecenie.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
4 marca 2012
Wczoraj ćwiczenia, poszerzone o wymachy nóg i kilka przysiadów. Z lekkim niepokojem, ale wszystko ok.
Wcześniej wyjazd do Gniezna. Przy okazji wizyta w przykatedralnej księgarni, empik, gdzie za 19,99 pozyskałam pakiet 7 filmów. Ło matko, ile szczęścia w jednym dniu! Książki, filmy, chciałam jeszcze jakieś CD zakupić, ale resztki rozsądku mię powstrzymały a w pakiecie bracia Coen i Tajne przez poufne, od razu po powrocie poszło na pierwszy ogień. I jak tu nie lubić Brada P.? Zwłaszcza za scenę z Malkovichem w aucie
W międzyczasie łabędzi spacer.
A dzisiaj...
Dzisiaj basen...Z lekką obawą...No, popływałam sobie. Dużo popływałam o wiele więcej niż było w planie...rozsądek zostawiłam w domu. Niestety, najlepiej byłoby na plecach, ale że nie było wolnego toru, a jak płynę na plecach, to poruszam się w ośmiu kierunkach świata , więc musiałam klasycznie poginać.
A popołudniu..."Star Wars 3D Mroczne widmo". No więc nie jest to moja ulubiona część. Ale przynajmniej wiem, że kino po remoncie daje radę.
No i jeszcze 40min marszu żwawego.
tiaa....no więc zobaczymy jak moje plecy zniosą to wodowanie. Jedno jest pewne - jak się uporam z pleckami-bólami oraz jak mi wróci ochota na poprawianie wyników, to będę niczym młody Anakin na swoim ścigaczu
ps. Wiecie co mówi w czeskim dubbingu Lord Vader do Skywalkera? To sem ja, twoj tatinek
Wczoraj ćwiczenia, poszerzone o wymachy nóg i kilka przysiadów. Z lekkim niepokojem, ale wszystko ok.
Wcześniej wyjazd do Gniezna. Przy okazji wizyta w przykatedralnej księgarni, empik, gdzie za 19,99 pozyskałam pakiet 7 filmów. Ło matko, ile szczęścia w jednym dniu! Książki, filmy, chciałam jeszcze jakieś CD zakupić, ale resztki rozsądku mię powstrzymały a w pakiecie bracia Coen i Tajne przez poufne, od razu po powrocie poszło na pierwszy ogień. I jak tu nie lubić Brada P.? Zwłaszcza za scenę z Malkovichem w aucie
W międzyczasie łabędzi spacer.
A dzisiaj...
Dzisiaj basen...Z lekką obawą...No, popływałam sobie. Dużo popływałam o wiele więcej niż było w planie...rozsądek zostawiłam w domu. Niestety, najlepiej byłoby na plecach, ale że nie było wolnego toru, a jak płynę na plecach, to poruszam się w ośmiu kierunkach świata , więc musiałam klasycznie poginać.
A popołudniu..."Star Wars 3D Mroczne widmo". No więc nie jest to moja ulubiona część. Ale przynajmniej wiem, że kino po remoncie daje radę.
No i jeszcze 40min marszu żwawego.
tiaa....no więc zobaczymy jak moje plecy zniosą to wodowanie. Jedno jest pewne - jak się uporam z pleckami-bólami oraz jak mi wróci ochota na poprawianie wyników, to będę niczym młody Anakin na swoim ścigaczu
ps. Wiecie co mówi w czeskim dubbingu Lord Vader do Skywalkera? To sem ja, twoj tatinek
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
6 marca 2012
Wczoraj ćwiczenia.
Dzisiaj masaż. Jest lepiej. Dostałam...zielone światło na powrót do biegania...
Mały kilometraż na początek, ale bez długich przerw. No i muszę zadbać o rozciąganie. Przed jutrzejszym treningiem mam się porządnie rozciągnąć. No i po też. A w tygodniu znaleźć czas na osobną jednostkę rozciąganiowo-treningową.
Dobrze, że miałam trochę wolnego. Parę rzeczy mi to poustawiało. Odpoczęłam. I wczoraj, jak mijałam biegacza, zatęskniłam za dreptaniem. Poukładało się, mam nadzieję wszystko w swoim czasie.
Dzisiaj ekspresowo szybko przyszła płyta TGD, to sobie zgram na mp3 i posłucham przy dreptaniu. Dobrze na mnie działa
Wczoraj ćwiczenia.
Dzisiaj masaż. Jest lepiej. Dostałam...zielone światło na powrót do biegania...
Mały kilometraż na początek, ale bez długich przerw. No i muszę zadbać o rozciąganie. Przed jutrzejszym treningiem mam się porządnie rozciągnąć. No i po też. A w tygodniu znaleźć czas na osobną jednostkę rozciąganiowo-treningową.
Dobrze, że miałam trochę wolnego. Parę rzeczy mi to poustawiało. Odpoczęłam. I wczoraj, jak mijałam biegacza, zatęskniłam za dreptaniem. Poukładało się, mam nadzieję wszystko w swoim czasie.
Dzisiaj ekspresowo szybko przyszła płyta TGD, to sobie zgram na mp3 i posłucham przy dreptaniu. Dobrze na mnie działa
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
7 marca 2012
5km po 6:02.
TGD w uszach, na niebie słońce, w sercu uśmiech - czego chcieć więćej...
ps1. Pokusa na więcej była, oj była... ale ją opanowałam, ha!
ps2 Przy Waterwalker, to tak się wsłuchałam, że aż na liczniku mi wyskoczylo poniżej 5:30. Zaraz się szybko zreflektowałam i dalej pod 6/km zwalniałam. Się wie!
5km po 6:02.
TGD w uszach, na niebie słońce, w sercu uśmiech - czego chcieć więćej...
ps1. Pokusa na więcej była, oj była... ale ją opanowałam, ha!
ps2 Przy Waterwalker, to tak się wsłuchałam, że aż na liczniku mi wyskoczylo poniżej 5:30. Zaraz się szybko zreflektowałam i dalej pod 6/km zwalniałam. Się wie!
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
8 marca 2012
5km po 5:47. Dzisiaj szybciej, jakoś tak girkami raźno przebierałam i co spojrzałam na Garminiaka, to musiałam zwalniać. Ale podnosić kolana w górę wciąż ciężko. Małymi kroczkami...i jakoś pójdzie
Jutro nie biegam.
Wszystkim Biegającym Kobietkom życzę słodyczy w sercach i na niebie
5km po 5:47. Dzisiaj szybciej, jakoś tak girkami raźno przebierałam i co spojrzałam na Garminiaka, to musiałam zwalniać. Ale podnosić kolana w górę wciąż ciężko. Małymi kroczkami...i jakoś pójdzie
Jutro nie biegam.
Wszystkim Biegającym Kobietkom życzę słodyczy w sercach i na niebie
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
10 marca 2012
10km po 5:46
Miałam w planach te 10km, ale po pogrzebie T. byłam taka rozbita, że w ogóle mi się nie chciało. Ale z tego wszystkiego rozbolała mnie głowa, więc poszłam.
Biegałam, a myśli się kotłowały.
Chciałabym mieć kiedyś taką wiarę jak On i taką otwartość na innych.
Może kiedyś się uda.
A tymczasem, to co mi się udało, to utrzymywać przez czas jakiś tempo w okolicy 5:30, a raz nawet przez 100-200m poniżej 5/km. Mała rzecz, a cieszy, bo myślałam, że po tej przerwie i wagowych-niepokojach będę ledwo nogami przebierać
10km po 5:46
Miałam w planach te 10km, ale po pogrzebie T. byłam taka rozbita, że w ogóle mi się nie chciało. Ale z tego wszystkiego rozbolała mnie głowa, więc poszłam.
Biegałam, a myśli się kotłowały.
Chciałabym mieć kiedyś taką wiarę jak On i taką otwartość na innych.
Może kiedyś się uda.
A tymczasem, to co mi się udało, to utrzymywać przez czas jakiś tempo w okolicy 5:30, a raz nawet przez 100-200m poniżej 5/km. Mała rzecz, a cieszy, bo myślałam, że po tej przerwie i wagowych-niepokojach będę ledwo nogami przebierać
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
11 marca 2012
W planach było wolne. Ale że sytuację pewną miałam dziś dość nerwową, no to były dwa rozwiązania: wieczorem zostać w domu i pewnie odreagować wizytami w lodówce, albo wybiegać nerwy. No to pobiegłam.
9.48km po 5:48. Końcówka ciut szybsza. Ale nie za bardzo, bo jakieś drobne kłucia czułam, więc w tę wietrzna pogodę wolałam nie ryzykować.
Good news - w końcu waga drgnęła i poszła w dół. I niech ta tendencja spadkowa się utrzyma, taki sobie oto koncert życzeń urządzę...
W planach było wolne. Ale że sytuację pewną miałam dziś dość nerwową, no to były dwa rozwiązania: wieczorem zostać w domu i pewnie odreagować wizytami w lodówce, albo wybiegać nerwy. No to pobiegłam.
9.48km po 5:48. Końcówka ciut szybsza. Ale nie za bardzo, bo jakieś drobne kłucia czułam, więc w tę wietrzna pogodę wolałam nie ryzykować.
Good news - w końcu waga drgnęła i poszła w dół. I niech ta tendencja spadkowa się utrzyma, taki sobie oto koncert życzeń urządzę...
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
13 marca 2012
Nerwowo było dzisiaj ciut - balam się, czy ze wszystkim w pracy się wyrobię. Ciut zmęczenia też.
I tak się zastanawiałam, czy iść, czy nie iść...No to poszłam...
9.77 km po 5:55.
Nagle jakoś w trakcie plecki się zaczęły odzywać. Łoj.... Nie na tyle na szczęście, żebym nie mogła chodzić, ale jednak. Widać muszę jednak pamiętać o tych wszystkich rzeczach, które miałam zalecone. Bo w tym wszystkim tak dobrze się poczułam, że czasami zapominałam....
No to je poobserwuję teraz.
Nerwowo było dzisiaj ciut - balam się, czy ze wszystkim w pracy się wyrobię. Ciut zmęczenia też.
I tak się zastanawiałam, czy iść, czy nie iść...No to poszłam...
9.77 km po 5:55.
Nagle jakoś w trakcie plecki się zaczęły odzywać. Łoj.... Nie na tyle na szczęście, żebym nie mogła chodzić, ale jednak. Widać muszę jednak pamiętać o tych wszystkich rzeczach, które miałam zalecone. Bo w tym wszystkim tak dobrze się poczułam, że czasami zapominałam....
No to je poobserwuję teraz.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
15 marca 2012
Wczoraj poćwiczyłam plecki. Dzisiaj było już lepiej. Do momentu powrotu z pracy, cały czas zastanawiałam się, czy pójdę na trening, czy jednak będę na tyle zmęczona, żeby nie iść. Jak już byłam na 80proc przekonana, że tak, to kiedy wychodziłam ze sklepu osiedlowego, a w zasadzie siedziałam już w aucie, przebiegli obok mnie dwaj biegacze. No to już nie mogłam odpuścić
W okolicach 2km dobiegłam do tegoż oto miejsca patrzę - ktoś biega. No to znak, że otwarte. Zrobiłam 5 kółek, pobiegłam dalej, bo znudziło mi się jednak w kółko biegać. Chciałam pobiec na wiadukt, ale w trakcie zmieniłam zdanie. Po jakimś czasie stwierdziłam, że niepotrzebnie, bo przecież zajmie mi to więcej czasu, niż jakbym wbiegła na wiadukt i z niego zbiegła, więc się cofnęłam. I znów pobiegłam na stadion, bo przyszło mi na myśl, że może jednak jakieś przebieżki, albo co...Ktoś nadal biegał. Matkoż, jakie on ma piękne tylne wahadło... Tyle co zdążyłam zobaczyć, bo jak wicher przemykał koło mnie
A wracając do tematu...
Pokusiłam się o 6 przebieżek. Stwierdziłam, że jeśli dolegliwości plecno-lędźwiowe się nasilą, to przestanę. Ale jakoś dziwnie się nie nasiliły.
Tak więc zrobiłam te przebieżki, 6x100m, w przerwach marsz.
Mój dzisiejszy trening przedstawia się więc następująco:
Cz.1
7.32km po 6:04
Cz.2
1p - 3:57
2p - 4:14
3p - 4:02
4p - 3:34
5p - 3:44
6p - 3:29
Cz.3
2.72 po 5:38
Trochę dzisiaj zaryzykowałam, ale muszę przyznać, że czuję się ok. Myślałam, że będzie gorzej. No i jednak brakowało mi przebieżek, bo przecież nie robiłam ich wieki całe. Na początku to mi się nie chciało, no a potem już nie mogłam
W kwestii plecno-lędźwiowej po prostu muszę się chyba przyzwyczaić, że czasem zaboli i forma będzie gorsza. Zastanawiam się cały czas na połówką w Poznaniu. Zapisałam się, ale czy to nie za szybko na 21km...Się obaczy
Wczoraj poćwiczyłam plecki. Dzisiaj było już lepiej. Do momentu powrotu z pracy, cały czas zastanawiałam się, czy pójdę na trening, czy jednak będę na tyle zmęczona, żeby nie iść. Jak już byłam na 80proc przekonana, że tak, to kiedy wychodziłam ze sklepu osiedlowego, a w zasadzie siedziałam już w aucie, przebiegli obok mnie dwaj biegacze. No to już nie mogłam odpuścić
W okolicach 2km dobiegłam do tegoż oto miejsca patrzę - ktoś biega. No to znak, że otwarte. Zrobiłam 5 kółek, pobiegłam dalej, bo znudziło mi się jednak w kółko biegać. Chciałam pobiec na wiadukt, ale w trakcie zmieniłam zdanie. Po jakimś czasie stwierdziłam, że niepotrzebnie, bo przecież zajmie mi to więcej czasu, niż jakbym wbiegła na wiadukt i z niego zbiegła, więc się cofnęłam. I znów pobiegłam na stadion, bo przyszło mi na myśl, że może jednak jakieś przebieżki, albo co...Ktoś nadal biegał. Matkoż, jakie on ma piękne tylne wahadło... Tyle co zdążyłam zobaczyć, bo jak wicher przemykał koło mnie
A wracając do tematu...
Pokusiłam się o 6 przebieżek. Stwierdziłam, że jeśli dolegliwości plecno-lędźwiowe się nasilą, to przestanę. Ale jakoś dziwnie się nie nasiliły.
Tak więc zrobiłam te przebieżki, 6x100m, w przerwach marsz.
Mój dzisiejszy trening przedstawia się więc następująco:
Cz.1
7.32km po 6:04
Cz.2
1p - 3:57
2p - 4:14
3p - 4:02
4p - 3:34
5p - 3:44
6p - 3:29
Cz.3
2.72 po 5:38
Trochę dzisiaj zaryzykowałam, ale muszę przyznać, że czuję się ok. Myślałam, że będzie gorzej. No i jednak brakowało mi przebieżek, bo przecież nie robiłam ich wieki całe. Na początku to mi się nie chciało, no a potem już nie mogłam
W kwestii plecno-lędźwiowej po prostu muszę się chyba przyzwyczaić, że czasem zaboli i forma będzie gorsza. Zastanawiam się cały czas na połówką w Poznaniu. Zapisałam się, ale czy to nie za szybko na 21km...Się obaczy
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4291
- Rejestracja: 18 kwie 2010, 21:03
18 marca 2012
Miałam iść wczoraj rano, bo ze względu na udział w... (sorry, this time the link will not be available ) część pt i całą sb z małymi przerwami siedziałam i słuchałam mądrych ludzi. I wymyśliłam sobie, że pójdę rano przed 6, ale nie dało ciało rady
No to dzisiaj pobiegałam, jak wróciłam do domu. Dzisiaj już mniej siedzenia było i mniej słuchania
Nie był to zaiste mądry trening, bo śniadanie zjadłam o 7:30, wypiłam kubek wody, kawę i jak wróciłam do domu ok 13, to zaraz się szykowałam na bieganie. No i boleśnie odczułam łaknienie i pragnienie, jeszcze temperatura się dołożyła. Ale gdyby nie to, to byłabym w stanie pobiegać dużo dłużej, co mnie cieszy.
Ależ dzisiaj pięknie!
Trening trzyczęściowy, czyli:
Cz.1
7.84km po 5:50
Cz.2 - Przebieżki po 100m, w przerwach marsz. 8+2, czyli po 8 odcinkach miałam jeszcze chęć i siłę na dodatkowe 2.
1-3:53
2-3:48
3-4:03
4-3:55
5-4:11
6-3:52
7-4:01
8-3:42
9-4:15
10-3:58
Cz. 3
3km po 5:29
Razem dzisiaj: 12, 85km, w tym 1km marszu.
Jak wróciłam, to się w końcu najadłam. I jeszcze się najem
Miałam iść wczoraj rano, bo ze względu na udział w... (sorry, this time the link will not be available ) część pt i całą sb z małymi przerwami siedziałam i słuchałam mądrych ludzi. I wymyśliłam sobie, że pójdę rano przed 6, ale nie dało ciało rady
No to dzisiaj pobiegałam, jak wróciłam do domu. Dzisiaj już mniej siedzenia było i mniej słuchania
Nie był to zaiste mądry trening, bo śniadanie zjadłam o 7:30, wypiłam kubek wody, kawę i jak wróciłam do domu ok 13, to zaraz się szykowałam na bieganie. No i boleśnie odczułam łaknienie i pragnienie, jeszcze temperatura się dołożyła. Ale gdyby nie to, to byłabym w stanie pobiegać dużo dłużej, co mnie cieszy.
Ależ dzisiaj pięknie!
Trening trzyczęściowy, czyli:
Cz.1
7.84km po 5:50
Cz.2 - Przebieżki po 100m, w przerwach marsz. 8+2, czyli po 8 odcinkach miałam jeszcze chęć i siłę na dodatkowe 2.
1-3:53
2-3:48
3-4:03
4-3:55
5-4:11
6-3:52
7-4:01
8-3:42
9-4:15
10-3:58
Cz. 3
3km po 5:29
Razem dzisiaj: 12, 85km, w tym 1km marszu.
Jak wróciłam, to się w końcu najadłam. I jeszcze się najem