Niedziela, 19.08.18 - Zawody - Bieg o Breńskie Kierpce - 15,2 km - 1:26:43 - 5:42/km - HR 165 (OPEN - 53, M1 - 12)
https://www.relive.cc/view/1783200045/mp4
Pogoda w niedzielę zapowiadała się aż za dobrze i tak też było. Bezchmurne niebo i operujące słońce były odczuwalne od samego świtu. Podładowałem się delikatnie poprzedniego dnia, a na śniadanko wszamałem bułkę. Na start dojechaliśmy chwilę po 9 rano. Na spokojnie odebrany pakiet i czekanko. Okolica mega turystyczna. Wszędzie jakieś apartamenty, lody, gofry budki z żarciem. Koło startu ładny park. Idę zaliczyć toaletę, depozyt i na rozgrzewkę. Zrobiłem delikatnie ponad 2 km truchtu z przebieżkami. Już byłem mocno zgrzany

Wbiłem się gdzieś w tłum i czekałem na start. Założeniem było zmieścić się w top50 i zejść poniżej 1:25. Wystartowaliśmy...
Pierwsze dwa kilometry wiodły po delikatnie nachylonej ścieżce wokół rzeczki i asfalcie do lasu. Niestety ta ścieżka miała metr szerokości i tutaj mocno musiałem tracić moc na omijanie, żeby nie truchtać na tym łatwym odcinku. Jakbym wiedział to wbiłbym się na przód, ale trudno się mówi. Wbiegamy na asfalt i robi się ciut szerzej. Omijam kogo mogę, jednocześnie już nie szarżując, bo robi się bardziej pod górkę, więc trzymam tętno poniżej 170. Wbiegamy w las i zaczyna się kilkukilometrowy podbieg na Kotarz. Tutaj przydałaby mi się lepsza pozycja, którą mogłem mieć startując bardziej z przodu. Kogoś tam wyprzedzam, trochę podchodzę za kimś, ktoś tam też mnie wyprzedza. Jest rotacja, ale ogólnie nie było za kim pociągnąć mocniej i szło tak jak zwykle, czyli ciężko

Po drodze pierwszy punkt, na którym piję wodę i wylewam kubek na głowę. Zdarzają się jakieś delikatne wypłaszczenia na których łapię prędkość, ale zaraz znów do góry. Po chwili fajny trawiasty dość krótki zbieg, na którym zyskuję chyba dwie pozycję i doganiam Izabelę Zatorską. Mówię "Dzień dobry" i wyprzedzam - fajne uczucie

Kolejny punkt, na którym łykam izo i oblewam głowę. Troszkę płaskiego i ostatnie podejście do szczytu, na którym znów zyskuję dwie pozycję, ale jeszcze przed końcem podejścia jedną znów tracę. Zaczyna się zbieg.
Szybko łykam delikwenta, który przed chwilą mnie minął na podejściu i widzę po nim, że puchnie. Lecę po kamienistym zbiegu poniżej 4 min/km i modlę się o to, by się nie wyglebić. Łyknąłem w między czasie jeszcze kilka osób i pokazało się wypłaszczenie. Cisnę na podmęczonych nogach i mijam kolejne osoby. Delikatny zbieg i ostatni punkt, na którym piję izo i leję wodę na łeb. Delikatna górka - kolejne osoby wyprzedzone. I mocny zbieg. Tutaj znów bez hamulców, wyprzedzam, wykręcam obie kostki, ale nie tracę równowagi i jadę dalej. Lubię zbiegać

Chwilę biegnę za zawodniczką po wąskiej ścieżce, ale na szczęście dość szybko mnie puściła i mogłem dymać dalej

Ostry trawiasty odcinek i zaraz po nim mocno kamienisty pozwala mi zgarnąć jeszcze jedną pozycję. Wybiegamy na tę wąską ścieżkę wokół rzeczki i po niej jeszcze kilometr do mety. Nogi jak z waty, lecę lekko poniżej 5 min/km i docieram do mety.
Biorę medal, wodę i myk do rzeczki. Siedzę w niej chwilę, następnie idę odebrać depozyt, a później lecę pod prysznic. Wypijam 3 radlery, zjadam lody i gofra, i dobijam to hamburgerem kupionym za kupon 10 zł z pakietu. W międzyczasie jest dekoracja i losowanie nagród. Chwilę później zbieramy się do domu.
Mega przyjemne zawody, polecam każdemu. Dobra organizacja, fajna trasa - nie dziwię się, że jest to nagradzany bieg. Niestety swoich biegowych założeń nie spełniłem, ale frajda z biegania była i to też jest ważne

No i w sumie zawody były z pełnego treningu
