mgrzeg w biegu

Moderator: infernal

mgrzeg
Wyga
Wyga
Posty: 134
Rejestracja: 19 cze 2018, 11:00
Życiówka na 10k: 41:09
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Poniedziałek 9.12
Jedno duże i dwa małe kółka wokół SGGW - 11.11 km, 1:01:12 (@5:30).

Wtorek 10.12
Jedno duże i dwa małe kółka wokół SGGW - 11.10 km, 57:25 (@5:10). Po 4km wstępu dwa małe kółka odrobinkę szybciej, bez zatrzymywania przed i po przyspieszeniu.
5km, 23:51 (@4:46)
Bez zatrzymywania nie licząc świateł, więc tempo biegu nieco żwawsze.

Środa 11.12
Jedno duże i dwa małe kółka wokół SGGW - 11.13 km, 1:00:55 (@5:27).

Czwartek 12.12
Jedno duże i dwa małe kółka wokół SGGW - 11.12 km, 57:20 (@5:08). Po 4km wstępu dwa małe kółka odrobinkę szybciej, bez zatrzymywania przed i po przyspieszeniu.
5km, 23:17 (@4:39)

Za szybko, nie czas jeszcze na takie fajerwerki.

Piątek 13.12
Jedno duże i dwa małe kółka wokół SGGW - 11.09 km, 59:29 (@5:22).

Sobota 14.12
Jedno duże i dwa małe kółka wokół SGGW, w tym 4*1km: 4km rozgrzewki + standardowe ćwiczenia i latarnie przy SGGW - 14.44 km, 1:09:32 (@5:47).
4*1km/2'p. marsz, (4:07, 4:09, 4:06, 4:03)
200m spacer + ostatnie kółko spokojnie.

Biegałem z synem, czasem wychodzi coś potruchtać. Biegł obok mnie, końcowe 200m. puszczałem go przodem, więc biegał to < 4:00. Ostatnie kółko sam, młody wrócił.
Całość nieco sztywno, ale jednak z luzem. Planowałem coś w okolicach @4:10, ale wyszło jak wyszło. Źle nie było :)

Niedziela 15.12
Kabaty - 15.01 km, 1:20:14 (@5:20)
Znowu przykleiłem się do jakiegoś biegacza i tak zagadywaliśmy przez 7km.


Σ = 84.97 km
New Balance but biegowy
mgrzeg
Wyga
Wyga
Posty: 134
Rejestracja: 19 cze 2018, 11:00
Życiówka na 10k: 41:09
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Poniedziałek 16.12
Jedno duże i dwa małe kółka wokół SGGW - 11.11 km, 1:01:53 (@5:34).

Wtorek 17.12
Jedno duże i dwa małe kółka wokół SGGW - 11.13 km, 58:13 (@5:14). Po 4km wstępu dwa małe kółka odrobinkę szybciej, bez zatrzymywania przed i po przyspieszeniu.
5km, 24:12 (@4:50)

Wiało i trochę padało, więc spokojniej.

Środa 18.12
Jedno duże i dwa małe kółka wokół SGGW - 11.10 km, 1:00:05 (@5:25).

Czwartek 19.12
Jedno duże i dwa małe kółka wokół SGGW - 11.09 km, 56:11 (@5:04). Po 4km wstępu dwa małe kółka odrobinkę szybciej, bez zatrzymywania przed i po przyspieszeniu.
5km, 22:54 (@4:34)

Piątek 20.12
Jedno duże i dwa małe kółka wokół SGGW - 11.10 km, 59:38 (@5:22).

Sobota 21.12
Jedno duże i 5*1km + 2*500m: 4km rozgrzewki + standardowe ćwiczenia i latarnie przy SGGW - 14.70 km, 1:24:18 (@5:44).
4*1km/2'p. marsz, (4:11, 4:13, 4:11, 4:12)
2*500m/2'p. marsz, (1:57, 1:56)
1*1km/2'p. marsz, (4:11)

Ponownie z synem, nawet mu się podobało.

Niedziela 22.12
Kabaty - 15.01 km, 1:20:53 (@5:22)


Σ = 85.23 km

Poniedziałek 23.12
Jedno duże i dwa małe kółka wokół SGGW - 11.10 km, 1:00:05 (@5:25).

Wtorek 24.12
Jedno duże i dwa małe kółka wokół SGGW - 11.12 km, 1:01:03 (@5:29).
Tym razem bez żwawszej piątki, w planach długi dzień.

Środa 25.12
Kabaty - 11.24 km w postaci dwóch kółek po 5km + dokrętka, 1:01:26 (@5:28)
W lesie spotkałem Marka Primika, który co prawda był już po swoim treningu, ale dał się namówić na jeszcze jedno kółeczko pogaduch na rowerze.

Czwartek 26.12
Jedno duże i dwa małe kółka wokół SGGW - 11.10 km, 56:19 (@5:04). Po 4km wstępu dwa małe kółka odrobinkę szybciej, bez zatrzymywania przed. Po piątce 100m spacer i spokojnie do domku.
5km, 22:41 (@4:32)

Nie planowałem tak szybko, widać świąteczny luz robi swoje.

Piątek 27.12
Jedno duże i dwa małe kółka wokół SGGW - 11.09 km, 1:00:00 (@5:24).

Sobota 28.12
Jedno duże i dwa małe kółka wokół SGGW - 11.18 km, 59:24 (@5:19).
Luźniej, bo miał być wyjazd. Wyjazdu nie było, a trening pozostał.

Niedziela 29.12
Kabaty - 15.01 km, 1:19:24 (@5:17)


Σ = 81.84 km
mgrzeg
Wyga
Wyga
Posty: 134
Rejestracja: 19 cze 2018, 11:00
Życiówka na 10k: 41:09
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Poniedziałek 30.12
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.42 km, 1:07:23 (@5:26).

Wtorek 31.12
Cztery małe kółka wokół SGGW - 12.27 km, 1:01:02 (@4:58). Po 3km wstępu nieco ponad trzy małe kółka (8km) odrobinkę szybciej, bez zatrzymywania przed i po.
8km, 37:29 (@4:41)

Środa 1.01
Znowu Kabaty - 12.01 km, 1:04:28 (@5:22). W lesie trafiłem akurat na noworoczny "Guzik z pętelką", a właściwie na zdjęcie po. No cóż, w ten oto sposób las miałem już niemal tylko dla siebie :)

Czwartek 2.01
Cztery małe kółka wokół SGGW - 12.26 km, 1:02:12 (@5:04). Po 3km wstępu nieco ponad trzy małe kółka (8km) odrobinkę szybciej, bez zatrzymywania przed i po. Razem z synem, który po 5km ciągiem wrócił do domu. Zimno i wiatr, więc bez niepotrzebnych szaleństw - w zasadzie i tak za szybko.
8km, 37:48 (@4:43)

Piątek 3.01
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.44 km, 1:08:32 (@5:31).
Zima nadeszła. Śnieg, grad, zimny wiatr, czysta przyjemność :). Częściowo odśnieżone, ale to dopiero początek.

Sobota 4.01
Jedno duże i trzy małe kółka wokół SGGW - 13.62 km, 1:15:33 (@5:33).
Tym razem ślizgałem się razem z synem, taki tam czas na pogaduchy. Ładnie odśnieżone było w zasadzie tylko wokół SGGW, wzdłuż Rzymowskiego dramat. Niestety nigdzie nie dało się biegać nic szybszego, więc na spokojnie.

Niedziela 5.01
Siedem małych kółek wokół SGGW - 19.79 km, 1:46:20 (@5:22).
Nie bardzo mam ochotę na ślizganie się po lesie w Kabatach, więc w tym tygodniu komplet treningów wokół SGGW.

Σ = 94.81 km
mgrzeg
Wyga
Wyga
Posty: 134
Rejestracja: 19 cze 2018, 11:00
Życiówka na 10k: 41:09
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Poniedziałek 06.01
Cztery małe kółka wokół SGGW - 12.26 km, 1:08:02 (@5:33).

Wtorek 07.01
Cztery małe kółka wokół SGGW - 12.26 km, 1:01:03 (@4:59). Po 3km wstępu nieco ponad trzy małe kółka (8km) odrobinkę szybciej, bez zatrzymywania przed i po.
8km, 37:26 (@4:40)

Środa 08.01
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.41 km, 1:07:35 (@5:26).

Czwartek 09.01
Cztery małe kółka wokół SGGW - 12.34 km, 1:02:55 (@5:06). Po 3km wstępu nieco ponad trzy małe kółka (8km) odrobinkę szybciej, bez zatrzymywania przed i po.
8km, 38:33 (@4:49)

Tym razem warunki fatalne: cienki lód pokryty błotem poślizgowym, śnieg z deszczem i umiarkowanym wiatrem.

Piątek 10.01
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.42 km, 1:07:29 (@5:26).

Sobota 11.01
4km rozgrzewka w postaci jednego dużego kółka wokół SGGW + standardowe ćwiczenia i latarnie przy SGGW. Dalej 4*1km - 11.92 km, 1:06:29 (@5:35).
4*1km/2'p. marsz, (4:11, 4:12, 4:10, 4:14)

Padał śnieg, więc mając jeszcze świeżo w pamięci czwartkową szarpaninę wyszedłem z zamiarem spokojnego biegu. Na miejscu okazało się, że nie ma dramatu, więc wpadł pomysł biegania kilometrówek. I faktycznie - dało się, ale po 4 powtórzeniach poddałem się. Okulary miałem całe zaśnieżone, znośne na początku warunki pogorszyły się i uznałem, że to nie ma sensu, szkoda zdrowia.

Niedziela 12.01
Cztery duże + jedno małe kółko wokół SGGW - 20.06 km, 1:49:41 (@5:28).

Pierwsze dwa kółka z młodym. Biegliśmy jeden za drugim, bo cały czas padał mocny śnieg z deszczem i wokół SGGW breja śnieżna. Bieg obok siebie oznaczałby wchlapywanie sobie nawzajem tego dziadostwa do butów. Oczywiście finalnie i tak wszystko było mokre, ale to co innego, niż praktycznie permanentna kałuża w butach.


Σ = 93.67 km
Ostatnio zmieniony 26 sty 2025, 18:36 przez mgrzeg, łącznie zmieniany 1 raz.
mgrzeg
Wyga
Wyga
Posty: 134
Rejestracja: 19 cze 2018, 11:00
Życiówka na 10k: 41:09
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Poniedziałek 13.01
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.46 km, 1:07:26 (@5:25).

Wtorek 14.01
Cztery małe kółka wokół SGGW - 12.35 km, 1:00:32 (@4:54). Po 3km wstępu nieco ponad trzy małe kółka (8km) odrobinkę szybciej, bez zatrzymywania przed i po.
8km, 36:50 (@4:36)

Za szybko.

Środa 15.01
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.44 km, 1:07:27 (@5:25).

Czwartek 16.01
Cztery małe kółka wokół SGGW - 12.34 km, 1:00:22 (@4:53). Po 3km wstępu nieco ponad trzy małe kółka (8km) odrobinkę szybciej, bez zatrzymywania przed i po.
8km, 36:45 (@4:36)

I znowu za szybko. Początek nawet był ok (1km-4:50, 2.5km-11:57), ale potem było już coraz gorzej i coraz szybciej.
W drodze powrotnej zegarek (FR955) sprawił mi psikusa. Podczas krótkiej przerwy na światłach przy KEN, podczas której rozciągałem ramiona zamaszystymi wymachami i kółkami, zegarek wszedł w tryb alarmowy. Co ciekawe - przestał rejestrować trasę, ale dalej mierzył czas. Nie czułem żadnych wibracji (a może po prostu nie zwracałem na nie uwagi - Garmin co chwila próbuje mi coś zakomunikować i powoli przestaję zwracać na to uwagę) i dopiero po kilkuset metrach zauważyłem, że tarcza jest pełna czerwonych cyferek. Miałem jeszcze trochę czasu na anulowanie powiadomienia żony, co i tak byłoby nieskuteczne, bo biegam bez telefonu. Dobiegałem jednak do domu, więc nie wiem co by się wydarzyło, ale po anulowaniu po prostu wszedł w normalny tryb i zapewne bez poinformowania mnie zakończył trening. Z początku lekko się wkurzyłem, bo myślałem, że cały trening poszedł do piachu, ale w domu okazało się, że jednak poza ostatnimi 500m było wszystko.
To nie pierwszy raz, kiedy zegarek sam z siebie wszedł w tryb alarmowy, widać niektóre moje gesty traktuje jak zagrożenie życia :)

Piątek 17.01
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.42 km, 1:07:16 (@5:25).

Sobota 18.01
3km rozgrzewki + standardowe ćwiczenia i latarnie przy SGGW.
6*1km/2'p. marsz, (4:11, 4:05, 4:12, 4:06, 4:11, 3:56)

Tym razem warunki bardzo dobre. Słoneczko, północny wiaterek, który lekko dusił nieparzyste powtórzenia, ale i tak było za szybko. Chciałem biegać na samopoczucie, bez zbędnego dociskania i raczej bliżej @4:10-4:20, a wyszło znowu za szybko, gdzie drugie połówki dystansu wychodziły krócej. Ostatnie powtórzenie to już takie 'zobaczmy jak wygląda teraz bieganie poniżej @4:00' i jakkolwiek nie było jakoś specjalnie męczące, to jednak nie było w tym momencie potrzebne.

Niedziela 19.01
Kabaty - 20.00 km, 1:47:26 (@5:22)

Warunki doskonałe, choć trochę chłodno i po zmianie łachów w lesie przed rowerkiem łapki w drodze powrotnej lekko zmarzły.

Σ = 94.99 km

Coś mi mówi, że eksperyment powoli zbliża się do końca. W kolanach czuję niepokojące chrupanie (niby całe życie tak mam, ale teraz jakby 'bardziej'), do tego po ostatnich nieco mocniejszych ćwiczeniach na siłowni czasem czuję w prawym kolanie jakieś strzykanie, jednym słowem sypię się. Na razie jeszcze nie ma poważniejszych ostrzeżeń (a może są?), więc bacznie się obserwuję i na razie postaram się lekko zmniejszyć obciążenia, nie schodząc przy tym z kilometrów.
mgrzeg
Wyga
Wyga
Posty: 134
Rejestracja: 19 cze 2018, 11:00
Życiówka na 10k: 41:09
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Ten tydzień stał pod znakiem przeprowadzki w robocie, więc siłami na treningach gospodarowałem oszczędniej.

Poniedziałek 20.01
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.40 km, 1:07:22 (@5:26).

Wtorek 21.01
Cztery małe kółka wokół SGGW - 12.35 km, 1:01:35 (@5:02). Po 3km wstępu nieco ponad trzy małe kółka (8km) odrobinkę szybciej, bez zatrzymywania przed i po.
8km, 38:50 (@4:51)

Bardzo dobrze. Na luzie, bez gonienia. W robocie nawet tego nie poczułem.

Środa 22.01
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.40 km, 1:07:01 (@5:24).

Czwartek 23.01
Cztery małe kółka wokół SGGW - 12.30 km, 1:00:14 (@4:54). Po 3km wstępu nieco ponad trzy małe kółka (8km) odrobinkę szybciej, bez zatrzymywania przed i po.
8km, 36:52 (@4:36)

W środę ostatnie graty przeniesione, więc można już nieco żwawiej. Trochę jednak za szybko.

Piątek 24.01
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.42 km, 1:07:34 (@5:26).

Sobota 25.01
3km rozgrzewki + standardowe ćwiczenia i latarnie przy SGGW.
4*1.5km/3'p. marsz, (6:25, 6:31, 6:16, 6:26)

Biegane na odmierzonej trasie przy SGGW z młodym, który za tydzień leci z kolegami (i koleżankami ;)!) do Londynu i postanowił, że rozprawi się tam (Mile End) ze swoim parkrunowym PB (22:22). Warunki dobre, choć wiaterek nieco przeszkadzał w parzystych powtórzeniach. O ile przy kilometrówkach jeszcze można wybaczyć lekkie nierówności, to już 1.5km płaskie absolutnie nie jest i zależnie od kierunku biegu są dwa (800m łagodny i 200m ostry), albo jeden (500m ostry) podbieg. Planowaliśmy tempo @4:20-4:30 (czasy odcinków odpowiedno 6:30-6:45), ale wyszło nieco szybciej i to bez dociskania, z wyraźnym zapasem. Młody po wszystkim zrobił jeszcze 2*400m (1:19 i 1:25, choć mówiłem mu, żeby zrobił je w okolicy 1:30), a ja za nim truchtałem.

Niedziela 26.01
Kabaty - 20.00 km, 1:47:06 (@5:21)

Σ = 95.90 km

Od ubiegłego piątku jeżdżę do roboty na rowerze, co odbija się oczywiście na moich lekturach czytanych głównie w metrze. No, ale koledzy jeżdżą cały czas (vide banama), przecież nie mogę być gorszy! ;). Dzięki podgrzewanym rękawiczkom spokojnie mogę robić te 9km w jedną stronę niezależnie od temperatury (czasem wracając wieczorem jadę przy -3C i tylko policzki i nos na tym cierpią). Ale jak spadnie śnieg, albo zrobi się ślisko to odstawiam rumaka do piwnicy i wracam do Hrabiego Monte Christo ;)
mgrzeg
Wyga
Wyga
Posty: 134
Rejestracja: 19 cze 2018, 11:00
Życiówka na 10k: 41:09
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Coś nie było czasu wcześniej, więc podsumowanie ubiegłego tygodnia dopiero teraz.

Poniedziałek 27.01
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.42 km, 1:08:43 (@5:32).
Oj, ciężko to szło.

Wtorek 28.01
Cztery małe kółka wokół SGGW - 12.27 km, 1:00:56 (@4:58). Po 3km wstępu nieco ponad trzy małe kółka (8km) odrobinkę szybciej, bez zatrzymywania przed i po.
8km, 36:54 (@4:36)

Nie nastawiałem się na takie tempo i zacząłem spokojnie. Potem jakoś poszło.

Środa 29.01
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.41 km, 1:07:36 (@5:27).

Czwartek 30.01
Cztery małe kółka wokół SGGW - 12.29 km, 59:47 (@4:52). Po 3km wstępu nieco ponad trzy małe kółka (8km) odrobinkę szybciej, bez zatrzymywania przed i po.
8km, 36:27 (@4:33)

Sytuacja podobna do wtorkowej, ale zaskoczenie większe.

Piątek 31.01
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.40 km, 1:07:23 (@5:26).

Sobota 01.02
3km rozgrzewki + standardowe ćwiczenia i latarnie przy SGGW.
4*1km/2'p. trucht, (4:24, 4:20, 4:19, 4:19)
4*0.5km/2'p. trucht, (2:04, 2:02, 2:01, 1:54)

Przerwy w truchcie, więc bez szaleństw. Myślałem, że będzie trochę ciężej, a nie było.

Niedziela 02.02
Kabaty - 25.00 km, 2:14:04 (@5:22)

To mój najdłuższy bieg od początków biegania, nigdy nie nastawiałem się na długie dystanse. Weszło całkiem dobrze, nawet czułem spory zapas.

Σ = 101.04 km

To nie był najlżejszy tydzień, ale co ciekawe najciężej szły spokojne biegi w poniedziałek, środę i piątek - zupełnie jakbym dreptał w miejscu.
Od kilku tygodni podnoszę coraz wyżej poprzeczkę i tym razem pękła setka.
Sporym wyzwaniem staje się 'logistyka jelitowa', czyli przygotowanie się do długiego biegu bez przerw. W niedzielę ostatnie 5km było trudne, ale udało się jakoś dojechać do niebieskiej budki zachowując przy tym twarz i nie tylko ;)
mgrzeg
Wyga
Wyga
Posty: 134
Rejestracja: 19 cze 2018, 11:00
Życiówka na 10k: 41:09
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Poniedziałek 03.02
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.42 km, 1:07:22 (@5:26).

Wtorek 04.02
Pięć małych kółek wokół SGGW - 14.76 km, 1:13:44 (@5:00). Po 3km wstępu cztery małe kółka (10km) odrobinkę szybciej, bez zatrzymywania przed i po.
10km, 47:11 (@4:43)

Wydłużania ciąg dalszy. Myślałem, że po niedzielnym długim biegu będzie ciężko, ale zdaje się dobrałem odpowiednie tempo i jakoś poszło.

Środa 05.02
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.42 km, 1:08:16 (@5:30).

Na ostatnich 200 metrach achilles zaczął się odzywać i nie odpuścił już do końca dnia. No cóż, przerwa.

Sobota 08.02
3km rozgrzewki + standardowe ćwiczenia i latarnie przy SGGW.
4*1km/2'p. trucht, (4:22, 4:25, 4:19, 4:20)

Po dwóch dniach przerwy zdecydowałem się zobaczyć na czym stoję. Achilles tym razem był litościwy, ale nie zamierzałem igrać z losem, więc lekko i krótko.

Niedziela 09.02
Kabaty - 15.00 km, 1:20:48 (@5:23)
Poszło bez problemu, ale ponownie nie chciałem kusić losu, więc krócej, niż ostatnimi czasy. W końcu nigdzie mi się nie spieszy i raczej nastawiam się na spokojny progres, niż szybki finisz.

Σ = 65.56 km
mgrzeg
Wyga
Wyga
Posty: 134
Rejestracja: 19 cze 2018, 11:00
Życiówka na 10k: 41:09
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Tydzień pod znakiem zluzowania wynikającego z ostatniej przygody z achillesem i niańczenia mojej młodzieży, która postanowiła w ferie dorobić u mnie w robocie, co wymusiło na mnie poświęcenia im więcej czasu i skrócenia porannego obrządku. Wtorek i czwartek zamiast 8, czy 10 tylko 5km, reszta też pocięta. Mrozik wymusił nieco szybsze przebieranie nóżkami, bo dwa buffy z czapeczką i daszkiem i dwie pary rękawiczek nie dawały rady i trzeba było dogrzewać się szybszym tempem.

Poniedziałek 10.02
Jedno duże i dwa małe kółka wokół SGGW - 11.09 km, 58:37 (@5:17).

Wtorek 11.02
Trzy małe kółka wokół SGGW - 9.81 km, 48:58 (@5:00). Po 3km wstępu dwa małe kółka (5km) odrobinkę szybciej, bez zatrzymywania przed i po.
5km, 23:08 (@4:37)

Środa 12.02
Jedno duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 8.60 km, 45:50 (@5:20).

Czwartek 13.02
Trzy małe kółka wokół SGGW - 9.81 km, 48:42 (@4:59). Po 3km wstępu dwa małe kółka (5km) odrobinkę szybciej, bez zatrzymywania przed i po.
5km, 22:49 (@4:33)

Piątek 14.02
Jedno duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 8.60 km, 45:41 (@5:19).

Sobota 15.02
3km rozgrzewki + standardowe ćwiczenia i latarnie przy SGGW.
4*1km/2'p. trucht, (4:14.6, 4:08.2, 4:14.1, 3:59.9)
4*0.5km/2'p. trucht, (2:02.0, 1:56.2, 1:59.3, 1:53.5)

SGGW ładnie odśnieżone, można tłuc interwały. Lekki mróz i wiaterek, więc bez dociskania, ale też i nie na pełnym luzie. Nieparzyste nieco wolniej, bo pod wiatr i lekką górkę.

Niedziela 16.02
Od piątku znowu śnieg, co w moim wypadku wyklucza las, więc miałem do wyboru klepać znowu n kółek wokół SGGW, albo coś innego. Padło na Chomiczówkę, do której nie miałem do tej pory szczęścia - zapisywałem się już kilka razy i jeszcze nigdy nie pobiegłem koronnych 15km, a co najwyżej 5 z żonką, bo albo kontuzja, choroba, albo jeszcze coś innego. Tym razem zdecydowałem się na dublecik, bo skoro już płacę 130 zł za pakiecik (w tym koszulka), to odegram się za dotychczasowe niepowodzenia i zrobię dwa w jednym. Oczywiście bez szaleństw, po prostu jako zwykłe niedzielne wybieganie, tylko podzielone na dwa akty. Po pakiet pojechałem w sobotę wieczorem, na godzinę przed zamknięciem biura zawodów, ale nie było problemu z pakietami.
Troszkę obawiałem się logistyki - i to zarówno ubraniowej, jak i jelitowej, bo po pierwszym biegu musiałem wrócić jakieś 600m do szkoły, w której zostawiłem swoje graty, przebrać się i pójść na start kolejnego biegu. A że biegłem raczej w największym piku, to wiedziałem, że sporo osób będzie odbierało swoje worki po piątce oraz zostawiało przed piętnastką, a czas nie był z gumy. Nie zawiodłem się - organizacja pomiędzy biegami nieco kulała i swoje 15min musiałem odstać, na szczęście jelita tym razem odpuściły i ze wszystkim spokojnie się wyrobiłem.

1. Bieg o Puchar Bielan - 10:00 rano
Rano mrozik w okolicach -8C, do tego sypało śniegiem, ale na trasie było elegancko odśnieżone i warunki pogodowe zrobiły się bardzo przyjemne.
5km 26:01 (@5:12) (w/g zegarka: 5.05, @5:10)
Trochę za szybko, tym bardziej, że zacząłem w okolicach @5:30 planując całość po ok @5:20, ale fragmentami wyprzedzałem i te krótkie przyspieszenia trochę wybiły mnie z rytmu. Niestety nie było znaczników kilometrów, więc nie bardzo wiedziałem na jakim jestem etapie i trochę bardziej biegłem na sampoczucie, niż tempo.
Wyprzedzając kogoś mało nie nadziałem się na słupki na Conrada, nie lubię tego odcinka. Idąc na start przypomniałem sobie o nich z poprzednich edycji i oczywiście obiecywałem sobie uważać, ale wyszło jak wyszło.

Ok. pół godziny przerwy

2. Bieg Chomiczówki - 11:00 rano
15km 1:20:45 (@5:23) (w/g zegarka: 15.21, @5:19)
Tu podłączyłem się do pejsa na 1g:20min, którego na pierwszym kilometrze puściłem trochę przed sobą (za ciasno było, a chciałem sobie zaoszczędzić jakąś przygodę z przewrotką, czy coś), ale praktycznie całą resztę trasy przegadaliśmy. Pomyślałem, że pobiegnę z nim pierwsze kółko, a na drugim spróbuję dojść pejsa na 1g:15min, ale tak dobrze nam się gadało, że odpuściłem sobie ten pomysł. Oczywiście nie omieszkałem wspomnieć o przygodzie ze słupkami z pierwszego biegu, chłopak stwierdził, że to są słupki kastrujące i sam też się już na podobne kiedyś nadział. Obaj mieliśmy FR955 i porównywaliśmy średnie tempo, które wychodziło nam prawie cały czas @5:18-5-19, ale na ostatnich 300-400m wiadomo już było, że mamy sporo nadróbki i musimy ostro przyspieszyć, żeby nie było za dużej straty. Jemu wyszła prawie minuta spóźnienia, mi 45 sek. No cóż, biegliśmy na zewnątrz łuków, żeby nie przeszkadzać innym biegnącym i takie są widać tego efekty.
Myślałem, że sobotnie interwały coś zostawią i nawet takie tempo rozbieganiowe będzie wymagało mobilizacji, ale nic takiego nie miało miejsca. Zupełny luz i swoboda.

Σ = 82.39 km
mgrzeg
Wyga
Wyga
Posty: 134
Rejestracja: 19 cze 2018, 11:00
Życiówka na 10k: 41:09
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Kolejny tydzień pod znakiem lekkiego mrozu.

Poniedziałek 17.02
Jedno duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 8.61 km, 46:06 (@5:21).

Piękne słońce, błękitne niebo, czyli zapowiada się miła przebieżka. Dobiegłem jednak do SGGW i to, co zobaczyłem obok kampusu uczelni vis-a-vis stacji CircleK zjeżyło mi sierść. Dosyć suche (na stacji SGGW wyświetlała się wilgotność < 50%), lekko mroźne powietrze i praktycznie brak wiatru, a nad ulicą unosiła się szaro-biała mgiełka pyłu, kurzu i soli, którą służby drogowe obficie posypały drogi. Mgła spływała w obu kierunkach - na płn do dolinki Służewieckiej i na południe w kierunku basenu SGWW, taki powietrzny korytarz solny. Chodnik był niemal biały od tej soli, a w gardle i przełyku czułem ją praktycznie do końca dnia. Dlatego też jedno kółko mniej i szybko stamtąd uciekłem.

Wtorek 18.02
Pięć małych kółek wokół SGGW - 14.77 km, 1:12:04 (@4:53). Po 3km wstępu cztery małe kółka (10km) odrobinkę szybciej, bez zatrzymywania przed i po.
10km, 45:55 (@4:36)

Lekko szło, od pierwszego kilometra czułem, że będzie szybko.

Środa 19.02
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.43 km, 1:07:35 (@5:26).

Czwartek 20.02
Pięć małych kółek wokół SGGW - 14.73 km, 1:12:12 (@4:54). Po 3km wstępu cztery małe kółka (10km) odrobinkę szybciej, bez zatrzymywania przed i po.
10km, 45:53 (@4:35)

Tym razem byłem zaskoczony czasem, bo nie czułem, żeby było tak szybko. Coś źle policzyłem, bo jeszcze na ostatnim km wychodziło mi powyżej 46:10 i wcale nie planowałem przyspieszać.

Piątek 21.02
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.41 km, 1:06:31 (@5:22).

Sobota 22.02
3km rozgrzewki + standardowe ćwiczenia i latarnie przy SGGW.
4*1km/2'p. trucht, (4:06.5, 4:19.6, 4:10.0, 4:19.2)
4*0.5km/2'p. trucht, (1:55.5, 2:01.0, 1:58.1, 2:05.9)

Nic innego nie przyszło mi do głowy, a nie chciałem się zajechać, bo strzeliło mi do głowy, żeby w następny dzień pobiec półmaraton w Wiązownie. Nie udało się, dopiero wieczorem ktoś się odezwał, że może się pozbyć pakietu, ale dla mnie to już było po zabawie.

Niedziela 23.02
Rano żonka zrobiła z psiapsiółką 10km spacer-rekonesans po Kabatach i wyszło, że jest lód, więc pozostaje bieganie przy SGGW: sześć dużych kółek.
25.14km 2:14:03 (@5:20)

To dla mnie jednak długi dystans i czuję go w nogach.

Σ = 102.46 km
mgrzeg
Wyga
Wyga
Posty: 134
Rejestracja: 19 cze 2018, 11:00
Życiówka na 10k: 41:09
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Poniedziałek 24.02
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.41 km, 1:06:45 (@5:23).

Wtorek 25.02
Pięć małych kółek wokół SGGW - 14.72 km, 1:12:01 (@4:54). Po 3km wstępu cztery małe kółka (10km) odrobinkę szybciej, bez zatrzymywania przed i po.
10km, 45:57 (@4:36)

Nie wiem na grzmota tak szybko, do tego jeszcze z 10 sek stałem na światłach, więc nawet szybciej, niż w zeszłym tygodniu. Na ostatnim kółku tempo podkręciła mijana przeze mnie dziewczyna, która właśnie zaczynała kolejne powtórzenie - prawdopodobnie 800m po @4:20, a ja nie wiedziałem co i jak i zacząłem ją wyprzedzać, zamiast spokojnie puścić.

Środa 26.02
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.41 km, 1:06:46 (@5:23).

Czwartek 27.02
Pięć małych kółek wokół SGGW - 14.74 km, 1:12:54 (@4:57). Po 3km wstępu cztery małe kółka (10km) odrobinkę szybciej, bez zatrzymywania przed i po.
10km, 46:55 (@4:41)

Czas nieco zwolnić te dyszki.

Piątek 28.02
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.38 km, 1:07:10 (@5:25).

Sobota 01.03
3km rozgrzewki + standardowe ćwiczenia i latarnie przy SGGW.
4*1km/2'p. trucht, (4:19.4, 4:16.7, 4:19.7, 4:18.0)
5*100m/100m p. spacer, (21.3, 21.0, 20.8, 20.6, 20.6)
3*200m/200m p. spacer, (42.8, 41.5, 42.2)

Wyszedłem dosyć późno, bo z roboty wróciłem dopiero porannym metrem, a chciałem chociaż trochę odpocząć po całym tygodniu. Zaczyna się marzec, czas pomyśleć nieco o szybkości. Na razie spokojnie, na rozpoznanie wroga i z szacunkiem dla własnych sił. Okolice 2-3C oraz wiaterek z deszczem nie do końca współpracowały, ale poza przemoczonym ubraniem dramatu nie było. Setki chciałem biegać po @3:30, dwusetki do @3:45, ale wyszło jak zwykle.

Niedziela 02.03
Kabaty.
25.22km 2:13:36 (@5:18)
W tym krótkie odwiedziny plastikowego niebieskiego domku na 17. kilometrze ;)

Przy temperaturach poniżej 3C mam problem z marznącymi rękoma w czasie jazdy na rowerze, więc mam nadzieję, że już od kolejnego tygodnia będzie bliżej 5C i powrót do domu będzie w komforcie.

Σ = 105.11 km
mgrzeg
Wyga
Wyga
Posty: 134
Rejestracja: 19 cze 2018, 11:00
Życiówka na 10k: 41:09
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Poniedziałek 03.03
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.41 km, 1:07:59 (@5:29).

Wtorek 04.03
Pięć małych kółek wokół SGGW - 14.72 km, 1:13:10 (@4:58). Po 3km wstępu cztery małe kółka (10km) odrobinkę szybciej, bez zatrzymywania przed i po.
10km, 46:58 (@4:41)

Miało być spokojniej i z czasu wygląda jakby było, ale diabeł tkwi w szczegółach. Umiarkowany, a momentami mocny wiatr zach-płn-zach zepsuł całą zabawę i pod wiatr było to @5:00, a z wiatrem @4:30.

Środa 05.03
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.41 km, 1:07:13 (@5:25).

Czwartek 06.03
Pięć małych kółek wokół SGGW - 14.74 km, 1:11:09 (@4:50). Po 3km wstępu cztery małe kółka (10km) odrobinkę szybciej, bez zatrzymywania przed i po.
10km, 45:11 (@4:31)

Tyle w temacie zwalniania dyszek. Słoneczko przygrzało, zrzuciłem część ciuchów i biegałem dół na krótko, a góra w bluzie. Troszkę tego żałowałem, bo na ostatnim okrążeniu widziałem 15.5C na wyświetlaczu z info o pogodzie na terenie SGGW.
Wiosna to bodaj najagresywniejsza pora roku i presja temperaturowa jest bardzo silna. Z wielotygodniowych temperatur wahających się między -5C a +5C z dobowymi amplitudami na poziomie 5 stopni robi się nagle +18C (jeszcze w niedzielę narzekałem na marznące ręce w drodze do domu na rowerze).
Pierwsze użycie kupionych wiele miesięcy temu butów (też NB 1080v13). Chyba są nieco twardsze od poprzednich, ale jednak dużo miększe od v12 w których biegam pon-śr-pt i czuję kolosalną różnicę.

Piątek 07.03
Dwa duże i jedno małe kółko wokół SGGW - 12.40 km, 1:06:35 (@5:22).

Sobota 08.03
3km rozgrzewki + standardowe ćwiczenia i latarnie przy SGGW. Potem 2*1km+2*0.5km z przerwami w truchcie + 9*200m+10*100m z przerwami w marszu, a tak to wyglądało w szczegółach:
2*1km/2'p. trucht, (4:07.4, 4:09.5)
2*500m/2'p. trucht, (1:59.7, 1:55.4)
5*100m/100m p. spacer, (19.3, 18.6, 19.3, 18.4, 18.9)
6*200m/200m p. spacer, (39.9, 39.5, 40.4, 40.4, 39.3, 38.7)
5*100m/100m p. spacer, (19.0, 19.0, 18.9, 18.6, 18.8)
3*200m/200m p. spacer, (38.5, 38.8, 39.0)

Na początek po dwie kilometrówki i pięćsetki na rozgrzewkę. Później już setki i dwusetki - nieco szybciej, niż zakładałem. Na nic więcej i tak nie było szans, więc z szacunkiem i rozwagą.

Niedziela 09.03
Kabaty.
25.02km 2:12:25 (@5:17)

Dopiero co tydzień temu narzekałem na marznące ręce, a teraz brykam po lesie ubrany na krótko.

Σ = 106.72 km
ODPOWIEDZ