27 września startuję w MW (po raz pierwszy na dystansie maratońskim) i tak się akurat składa, że będę wtedy tuż przed okresem. Mój organizm reaguje w tym stanie różnie, ale niestety często jestem wówczas opuchnięta, osłabiona (bywa, że łapią mnie przeziębienia), no i miewam dolegliwości bólowe (podbrzusze, krzyż) - wiadomo, ze nie tak chcę się czuć, biegnąc maraton. Pytanie do Was - jest sens zacząć teraz (dziś mam pierwszy dzień miesiączki) brać pigułki antykoncepcyjne? Waham się, bo mam naturalny, regularny cykl, nigdy nie zażywałam antykoncepcji (nie licząc epizodu w wieku nastu lat, gdy musiałam wyregulować okres) i generalnie jestem raczej przeciwna pakowaniu w siebie hormonów. Zwłaszcza, że nie wiem, jak mój organizm mógłby na nie zareagować.
Byłam u ginekologa, ale stwierdził, że żadne dodatkowe badania nie są mi potrzebne i dostałam dwie recepty - na Logest i Belarę. Wystarczy, ze po pracy pójdę do apteki i zacznę brać pigułki. Nie wiem tylko, czy ma to większy sens.
Będę wdzięczna za Waszą opinię. W końcu kto lepiej zrozumie biegaczkę niż druga biegaczka?
![oczko ;)](./images/smilies/icon_e_wink.gif)