DariaB pisze:Tu znajdziesz wiecej biegajacych zon, niz zon biegaczy.
Ech, no właśnie, trzeba by zapytać naszych mężów, czy odczuwają jakoś dotkliwie to, że mają żony biegaczki.
Do pracy chodzę, zakupy robię, obiady gotuję nie myśląc o tym, czy pełnowartościowe, czy nie, tylko raczej czy mąż nie będzie narzekał. Imprez ani alkoholu nie unikam (choć imprez prędzej bo ani nie przepadam a poza tym dużo pracuję i ja, i mąż). Poza tym jeszcze całe pozasportowe życie - jakieś sprawy, urzędy, inne prace, rodzina itp.
Biegam 6-7 razy w tyg. A ile żon wychowuje do tego jeszcze dzieci.
Wiesz, po kilkunastu czy kilkudziesięciu latach biegania staje się ono częścią życia i jakoś tak się w to życie wpasowuje, że nie wpływa na całą jego resztę.
ps. nawet bym nie chciała, żeby mój mąż biegał - ma zupełnie inne zajęcia i myślę, że takie dopełnianie się ma większy sens, niż wspólne robienie tego samego ...