Po roku solidnego biegania (przesiadlam sie z kolarstwa dlugodystansowego) wystartowalam w pierwszym polmaratonie, po 2 latach w pierwszym maratonie. Mam za soba 4 (z tego 3 w zeszlym roku), w kwietniu biegne bostonski po raz drugi (bo mam najblizej
![hej :hej:](./images/smilies/icon_razz.gif)
). Jak ktos sie chce na prawde zarazic maratonem, to po przezyciu jednego z wielkich, juz nie mozna sie odwrocic. Atmosfera jest elektryzujaca, cala trasa upchana tysiacem kibicow, biegnie sie w tunelu dopingu, muzyki, ogolnej celebracji z kazdej strony. Wszystkie maratony przebieglam dosyc mocno, i wszystkie na negative splits. Podczas przygotowan rozmawialam duzo z zaprawionymi maratonczykami i szukalam ich rady nie tylko treningowej, ale jak sie przygotowac psychicznie, jaka obrac strategie, tego sie trzymalam i nawet pierwszy maraton ukonczylam z zapasem i szczesliwa jak nigdy. Nie mialam kryzysu, caly czas bylam na haju.
W tej chwili podchodze juz do tego treningowo, biegam 5-6 razy w tygodniu, do tego 2 razy w tygodniu ogolnorozwojowka pod biegaczy i raz w tygodniu 1.5 godzinna yoga na porzadne rozciagniecie.
Dla mnie juz nawet czas nie jest wazny, znaczy jest na tyle, zeby sie np. na przyszly Boston sie zakwalifikowac, jak pobiegne jak dotychczas to sie uda, a jak nie, to jest ich tyle w roznych ciekawych miejscach, ze zycia mi nie starczy, zeby sprobowac wszystkich. Ja chce biegac przede wszystkim bezkontuzjowo, tak, zebym mogla 2 maratony w roku robic i jeszcze inne beigi po drodze: sztafety, crossy, polowki i tak do konca zycia.
Dla mnie to styl zycia, nie jednorazowy wyskok zeby zaliczyc.
Porywanie sie na maraton jak nie ma sie za soba porzadnego rozbiegania, solidnej bazy i jeszcze solidniejszego przygotowania to proszenie sie o kontuzje. Nie warto. Warto nabudowe zrobic, zaczekac rok i wystartowac mocno.
Powodzenia jestes wessana
![hahaha :hahaha:](./images/smilies/icon_lol.gif)
"You don't stop running because you get old. You get old because you stop running..."
Jack Kirk aka. Dipsea Demon