U nas w domu gotuje mąż. ja jestem tylko pomocnikiem, takim malutkim kuchcikiem, co to jak trzeba poda coś z lodówki, umyje warzywa, obierze ziemniaki. Idealny układ. Kompletnie nie mam ostatnio weny ani cierpliwosci do wymyslania i gotowania. Ograniczyłam sie do przejrzenia tego, co mąż zaplanował i zrobiłam z tego listę zakupów. Jutro, w ramach wielkiej soboty, podejmuję kolejną próbę kupna nowych butów do biegania. W niedzielę, gdzieś pomiędzy swiatecznym sniadaniem a obiadem, planuję biegać. Optymistycznie liczę przy tym na to, że śnieg stopnieje i będzie na plusie, bo mam w planie jakieś masakryczne szybkie odcinki 5-4-3-2-1' przerwa 3' trucht i juz sie psychicznie przygotowuję na walkę
cava pisze:Ten rok biegam 10tki i mniej.
W przyszłym, pewnie koło lata spróbuję startu na pierwsze 20cia i zobaczę jak będzie.
A o maratonie zacznę myśleć tak w 2015 jak się okaże , ze przebiegniecie 20tki przychodzi mi po prostu lekko a nie że się zarzynam. Jak nie będzie lekko, to trudno, nie biegam więcej niż 20.
Oo, mam tak samo. Z tą róznicą, że aktualnie wydaje mi się, że maraton to zupelnie nie dla mnie dystans. Wydaje mi sie niezwykle nuuuuudny. Serio, padłabym nie tyle z wyczerpnia, co z nudów biegnąc tyle godzin

Poza tym ja jakoś nie czuję biegania po to tylko, aby przebiec zalozony dystans. Biegnąc w zawodach, chcę zrobic jakis przyzwoity wynik, a w maratonie cieżko o dobry wynik będąc amatorem. Za dobry wynik uznaję <3:30, o!

Na półmaraton mam przyzwolenie na jesieni, ale zobaczymy w jakiej bede formie i czy mi sie bedzie chcialo /bedzie to mialo wiekszy sens. Ten rok jest pod kątem mierzenia się z 10km i jak zrobię swoje założenia, to bede calkowicie usatysfakcjonowana
