trochę dziwi mnie to co piszecie. do tej pory wszystkie mojej koleżanki, które skarżyły się na 'straszne bóle, że nic tylko przez tydzień nie ruszać się z łóżka' były...no zwyczajnymi panikarami. tak w ogóle. reszta funkcjonowała normalnie. dlatego akurat biegaczek o to nie podejrzewałam.
może ciężko mi to zrozumieć, bo chociaż też czasem czuje się słabiej czy też boli ale da się to znieść (bez jakichkolwiek prochów przeciw bólowych nawet) i nie przeszkadza mi to w normalnym życiu (poza dyskomfortem, no wiadomo, wygodne to to nie jest, szczególnie jak się gdzieś jedzie. gdzie np. wody nie uraczysz
). z okresem potrafiłam od rana do wieczora pracować w stajni lub jeździć cały dzień rowerem.
a jak zaczęłam biegać to w ogóle spotulniały, jakieś się takie krótsze zrobiły i grzeczniejsze
a no i takie pytanie - podobno jak się uprawia intensywnie sport, to okres może przestać się pojawiać? tylko co to znaczy intensywnie - ciężkie treningi dwa razy dziennie czy wystarczy regularny wysiłek...? trochę mnie to martwi, bo ostatnio coś się nie mogę doczekać.
o tej większej wytrzymałości to jeszcze przy zaliczeniach na wf na 600 m nam babki wmawiały, ale u mnie to tak sobie się sprawdza (raz jest prawda, a raz fałsz
). za to faktycznie są takie dni gdy mogę biegać szybciej, a krócej, lub wolniej i dłużej - podobno również zależy od dnia cyklu.