Witajcie!
Moja przygode z bieganiem rozpoczelam jakies 8 lat temu. Biegalam krotko bo przez okres 3 miesiecy i krotkie dystanse bo ok 3 km niemal codziennie. Niestety przygode zakonczylo pogryzienie przez malego pieska, co zreszta okazalo sie byc moja wina bo w mojej malej wiosce tylko idioci spedzaja czas biegajac - sami sie prosza o pogryzienie. Niby nic takiego a jednak od tamtej pory b boje sie malych psow. Pozniej okazalo sie ze tym bieganiem w niewlasciwym obuwiu zniszczylam sobie kolana. Latanie po lekarzach, rozne diagnozy, rehabilitacja, straszyli mnie operacja ale postanowilam dzielnie znosic bol i po prostu przejsc z tym do porzadku dziennego. Teraz koncze studia, mam troche wiecej czasu i w planach poprawienie swojej kondycji - przy okazji odchudzenie mojego spaslego psa

Mamy koniec lutego, a ja moge pochwalic sie jedynie dwoma biegami w styczniu, i dwoma w minionym tygodniu. Mam nadzieje ze bedzie lepiej.
Jak to gluptak od razu rzucam sie na glebsza wode, wiec w styczniu bez zadnego przygotowania postanowilam pobiec 3 km, potem 4, a ostatnio udalo mi sie dojsc do 5700 m i ... W srode bieglo mi sie super, wczoraj jednak po przebiegnieciu malo nie wysiadlam. Bylam oslabiona, mialam dreszcze ... pierwszy raz cos takiego mnie spotkalo. Dzis przezylam kryzys bo nawet marszobieg mnie ostro zmeczyl ... Wiem ze powinnam postepowac metoda malych kroczkow i powoli przygotowywac moj organizm do wysilku ale nie lubie sie cackac ... Lubie wyzwania i mam nadzieje ze pare dni pomoze i znow bede mogla cieszyc sie tym ze biegne
Mam do Was pytanie dziewczyny - jak sobie radzicie z pajacami zatrzymujacymi Was na trasie? Tak mnie to wkurza! Staram sie wychodzic o zmroku kiedy jest malo ludzi i samochodow, ale wowczas nie trudno o takich cwaniaczkow co to maja pstro w glowie ...