W ostatnią niedzielę zacząłem.
Najpierw 40 minut na rowerze (na balkonie na rolkach, bo na świecie zimno, mokro i ślisko), a potem 6km biegu. "Transition" miałem poniżej 2 minut, czyli 2x szybciej niż Leszek G. w Górznie.
No, i wcale nie było ciężko bigać, jakoś tak "skocznie" mi się biegało przy muzyce J.M. Jarre'a.
Acha, byłbym zapomniał - dziecko sasiada podglądało mnie przez szybę jak sobie jeździłem na rowerze na balkonie. Jak myślicie co sobie myślało?
