Niestety od czerwca regularne bieganie się skończyło. A to ciągle coś wypada, a to wyjazd, a to wesele, a to załatwianie czegoś. Od września nie biegam wcale, bo remont na głowie + praca i w efekcie poza robieniem mam w ciągu doby 5,5 godziny czasu wolnego na sen, więc nie ma mowy o bieganiu, chyba że skrócę czas snu do 4h.
Po remoncie zapewne wróci mi wolny czas na regularne bieganie, ale zapewne za jakieś parę miesięcy znów będzie coś, później może i dziecko się pojawi więc raczej tego czasu ogółem będzie mniej niż więcej.
I tu przypomniało mi się, że na forum nie brakuje fanów biegania którzy mają rodziny, małe dzieci i kupę obowiązków. No nie każdy jest samotnym kawalerem który ma full wolne popołudnia żeby sobie na luzaku robić plany biegowe.
Kilka osób pamiętam pisało, że chodzą biegać jakoś o 4 nad ranem, przed pracą, niektórzy może późno wieczorem. I pytanie czy też tak robicie np. w realizacji jakiś bardziej wymagających planów (>4tr/tydzień) ? Czy nie wpływa to negatywnie na treningi ? Bo wstawać tak wcześniej to mniej snu, więc potem i gorsza regeneracja, ryzyko kontuzji itp.
Powiem szczerze, że widzę na przestrzeni tych kilku miesięcy jak sukcesywnie spada forma. Nic dziwnego. Mniej biegania = słabsza forma. I trochę mnie to denerwuje. Właśnie w okresie wakacyjnym tak było, że biegałem sobie 4x/tydzień to nagle bach 2 tygodnie przerwy potem zaś męczenie się bo kondycja znacząco spadła, zaś po miesiącu zaczęło być fajnie i znów bach 2 tygodnie przerwy.
Chciałbym jeszcze w swoim życiu porządnie potrenować i pobiegać w jakichś zawodach dla lepszego wyniku, ale nie chciałbym żeby to było jak już będę po 60tce

Zapraszam do dyskusji w temacie rzetelny trening a możliwości czasowe
