Czas na bieganie
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 405
- Rejestracja: 20 lis 2016, 18:22
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Trochę w ostatnim czasie moje bieganie poszło w las.
Niestety od czerwca regularne bieganie się skończyło. A to ciągle coś wypada, a to wyjazd, a to wesele, a to załatwianie czegoś. Od września nie biegam wcale, bo remont na głowie + praca i w efekcie poza robieniem mam w ciągu doby 5,5 godziny czasu wolnego na sen, więc nie ma mowy o bieganiu, chyba że skrócę czas snu do 4h.
Po remoncie zapewne wróci mi wolny czas na regularne bieganie, ale zapewne za jakieś parę miesięcy znów będzie coś, później może i dziecko się pojawi więc raczej tego czasu ogółem będzie mniej niż więcej.
I tu przypomniało mi się, że na forum nie brakuje fanów biegania którzy mają rodziny, małe dzieci i kupę obowiązków. No nie każdy jest samotnym kawalerem który ma full wolne popołudnia żeby sobie na luzaku robić plany biegowe.
Kilka osób pamiętam pisało, że chodzą biegać jakoś o 4 nad ranem, przed pracą, niektórzy może późno wieczorem. I pytanie czy też tak robicie np. w realizacji jakiś bardziej wymagających planów (>4tr/tydzień) ? Czy nie wpływa to negatywnie na treningi ? Bo wstawać tak wcześniej to mniej snu, więc potem i gorsza regeneracja, ryzyko kontuzji itp.
Powiem szczerze, że widzę na przestrzeni tych kilku miesięcy jak sukcesywnie spada forma. Nic dziwnego. Mniej biegania = słabsza forma. I trochę mnie to denerwuje. Właśnie w okresie wakacyjnym tak było, że biegałem sobie 4x/tydzień to nagle bach 2 tygodnie przerwy potem zaś męczenie się bo kondycja znacząco spadła, zaś po miesiącu zaczęło być fajnie i znów bach 2 tygodnie przerwy.
Chciałbym jeszcze w swoim życiu porządnie potrenować i pobiegać w jakichś zawodach dla lepszego wyniku, ale nie chciałbym żeby to było jak już będę po 60tce
Zapraszam do dyskusji w temacie rzetelny trening a możliwości czasowe
Niestety od czerwca regularne bieganie się skończyło. A to ciągle coś wypada, a to wyjazd, a to wesele, a to załatwianie czegoś. Od września nie biegam wcale, bo remont na głowie + praca i w efekcie poza robieniem mam w ciągu doby 5,5 godziny czasu wolnego na sen, więc nie ma mowy o bieganiu, chyba że skrócę czas snu do 4h.
Po remoncie zapewne wróci mi wolny czas na regularne bieganie, ale zapewne za jakieś parę miesięcy znów będzie coś, później może i dziecko się pojawi więc raczej tego czasu ogółem będzie mniej niż więcej.
I tu przypomniało mi się, że na forum nie brakuje fanów biegania którzy mają rodziny, małe dzieci i kupę obowiązków. No nie każdy jest samotnym kawalerem który ma full wolne popołudnia żeby sobie na luzaku robić plany biegowe.
Kilka osób pamiętam pisało, że chodzą biegać jakoś o 4 nad ranem, przed pracą, niektórzy może późno wieczorem. I pytanie czy też tak robicie np. w realizacji jakiś bardziej wymagających planów (>4tr/tydzień) ? Czy nie wpływa to negatywnie na treningi ? Bo wstawać tak wcześniej to mniej snu, więc potem i gorsza regeneracja, ryzyko kontuzji itp.
Powiem szczerze, że widzę na przestrzeni tych kilku miesięcy jak sukcesywnie spada forma. Nic dziwnego. Mniej biegania = słabsza forma. I trochę mnie to denerwuje. Właśnie w okresie wakacyjnym tak było, że biegałem sobie 4x/tydzień to nagle bach 2 tygodnie przerwy potem zaś męczenie się bo kondycja znacząco spadła, zaś po miesiącu zaczęło być fajnie i znów bach 2 tygodnie przerwy.
Chciałbym jeszcze w swoim życiu porządnie potrenować i pobiegać w jakichś zawodach dla lepszego wyniku, ale nie chciałbym żeby to było jak już będę po 60tce
Zapraszam do dyskusji w temacie rzetelny trening a możliwości czasowe
5km - 18:41 (1.12.2018)
HM - 1:28:18 (14.10.2018)
M - 3:08:32 (6.10.2019)
HM - 1:28:18 (14.10.2018)
M - 3:08:32 (6.10.2019)
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3526
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
Co prawda o 4 nie wychodziłem biegać, ale o 4:20 zdarzyło mi się wstać biegać.
Chyba część kryteriów spełniam:
- 4letnia córka i żona pracująca na dwie zmiany oraz weekendy
- ja pracuje 8-16
- od ponad roku biegam 5-6x w tyg regularnie
- wstaje o 5 aby przed 6 iść biegać.
Co potrzebujesz wiedzieć
Chyba część kryteriów spełniam:
- 4letnia córka i żona pracująca na dwie zmiany oraz weekendy
- ja pracuje 8-16
- od ponad roku biegam 5-6x w tyg regularnie
- wstaje o 5 aby przed 6 iść biegać.
Co potrzebujesz wiedzieć
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Dexter28
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 388
- Rejestracja: 15 lis 2018, 13:26
- Życiówka na 10k: 38:25
- Życiówka w maratonie: 3:12
Myśle, że mogłeś mieć też na myśli mnie, bo zdarza(ło) mi się takie wstawanie. W zeszłym roku dosyć czesto- dzieci młodsze, 5l i 3l, potrafiły być wymagające dla żony, więc i ja próbowałem sie dostosować. Teraz jest juz inaczej, większość czasu po przedszkolu radzą sobie same w zabawie i widze, że siedzenie z nimi to już inna para kaloszy. DLa mnie byle 6h snu, wtedy czuje, że jest już ok, tyle, że po za BC2/TM to z takiego rana nic więcej na siebie nie wrzucam, bo czuje, że przeguby nie są w nawet w 50procentach rozruszane...Pamiętam jeszcze w zeszłym bodaj sezonie pisałeś kilka razy o swojej formie, że coś Ci nie żere. Miałes nie dawno jakiś start kontrolny, wiesz "gdzie jesteś" np z ta piątką?
Wracając jeszcze do głównego wątku, po sobie np widze, że kompletnie nie marnuje czasu na pierdoły. Jak nie ogarniach mieszkania, dzieci, obiadu itp to biegam,. I jakos mi z tym lepiej, bo nie mam tego wewnetrznego stresu, że zamiast pouczyć się jezyków napierdzielam w gierki i stoje w miejscu z rozwojem... Aaaa w sumie znajduje się i tak czas wieczorami żeby na pleju/netflixie popykać:P
Wracając jeszcze do głównego wątku, po sobie np widze, że kompletnie nie marnuje czasu na pierdoły. Jak nie ogarniach mieszkania, dzieci, obiadu itp to biegam,. I jakos mi z tym lepiej, bo nie mam tego wewnetrznego stresu, że zamiast pouczyć się jezyków napierdzielam w gierki i stoje w miejscu z rozwojem... Aaaa w sumie znajduje się i tak czas wieczorami żeby na pleju/netflixie popykać:P
[url=viewtopic.php?f=27&t=61636]ZAPISKI TRENINGOWE[/url] // [url=viewtopic.php?f=28&t=61637]KOMENTARZE[/url]
5km -21:37(09.19r.)->18:47(06.21r.)
10km-46:31(03.19r.)->38:25(09.22r.)
HM-1h:39m:53s (10.2019) Silesia
M-3:24:50(10.20r.)->3:12:04(10.21r.)
[url=https://www.strava.com/athletes/36493985]strava[/url]
5km -21:37(09.19r.)->18:47(06.21r.)
10km-46:31(03.19r.)->38:25(09.22r.)
HM-1h:39m:53s (10.2019) Silesia
M-3:24:50(10.20r.)->3:12:04(10.21r.)
[url=https://www.strava.com/athletes/36493985]strava[/url]
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 405
- Rejestracja: 20 lis 2016, 18:22
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
No to powiedz mi ile trwa twój trening o tej 6 rano, tj ile minimum ile maksimum a ile średnio tak MW.Przemkurius pisze: ↑21 wrz 2021, 12:27 Co prawda o 4 nie wychodziłem biegać, ale o 4:20 zdarzyło mi się wstać biegać.
Chyba część kryteriów spełniam:
- 4letnia córka i żona pracująca na dwie zmiany oraz weekendy
- ja pracuje 8-16
- od ponad roku biegam 5-6x w tyg regularnie
- wstaje o 5 aby przed 6 iść biegać.
Co potrzebujesz wiedzieć
Czy każdy trening robisz o tej porze ?
Ile godzin poświęcasz na sen ?
Jak ci się biega ogólnie o tak wczesnych porach ?
Tak... miałem i spadki formy i trochę niechęć, ale podejrzewam, że brało się to z takich samych wymagań a już mniejszej niż 2 sezony temu objętości biegowej. No i ostatnie zawody na jakich byłem to było SIlesian Marathon w 2019r... W zeszłym roku za radą kolegów z forum odpuściłem ultra silesie (byłem po 2 tygodniowym bezbieganiu)...
Więc dawno nie byłem na żadnych zawodach. Długo nie było też np parkrunów z powodu covidu, ale z tego co się orientuję to zostały wznowione. W zasadzie ostatni rok nie trenowałem do niczego tylko biegałem dla jakotakiego utrzymania formy i przyjemności i nie powiem akurat takie bieganie przez ten rok bez presji było przyjemne.
5km - 18:41 (1.12.2018)
HM - 1:28:18 (14.10.2018)
M - 3:08:32 (6.10.2019)
HM - 1:28:18 (14.10.2018)
M - 3:08:32 (6.10.2019)
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3526
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
Od 30min do nawet 1:15. W tygodniu wszystko robię z rana. Chyba, że jest coś wyjątkowo krótkiego to czasem popołudniu.Kordyt pisze: ↑21 wrz 2021, 13:08No to powiedz mi ile trwa twój trening o tej 6 rano, tj ile minimum ile maksimum a ile średnio tak MW.Przemkurius pisze: ↑21 wrz 2021, 12:27 Co prawda o 4 nie wychodziłem biegać, ale o 4:20 zdarzyło mi się wstać biegać.
Chyba część kryteriów spełniam:
- 4letnia córka i żona pracująca na dwie zmiany oraz weekendy
- ja pracuje 8-16
- od ponad roku biegam 5-6x w tyg regularnie
- wstaje o 5 aby przed 6 iść biegać.
Co potrzebujesz wiedzieć
Czy każdy trening robisz o tej porze ?
Ile godzin poświęcasz na sen ?
Jak ci się biega ogólnie o tak wczesnych porach ?
Średnio to od 45-60 min.
Czasem też Dojeżdżam na bieżnie 15min.
Sen: jak żona pracuje na popoludnie to ok. 8h, jak jest w domu to pomiędzy 7 a 7,5h staram się spać.
Biega mi się o wiele lepiej niż popołudniami. W weekend czasem zdarza mi się wyjść biegać z rana jak żona pracuje na 8. Jak na 7 to ide jak wróci.
Generalnie jak jesteśmy oboje w domu to nie wychodzę biegać później niż o 11.
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4978
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Mam zone i dwoch chlopakow (11 i 13 lat). Zona pracuje na pelen etat, dodatkowo robi dodatkowa szkole i kursy online.
W tygodniu trenuje min 10h, w czesci letniej do 14h (+ rozciaganie, core itd.).
Wszystko IMO rozbija sie o 2 sprawy: logistyke i wsparcie rodziny, bez ktorej bedzie ciezko.
Musza miec dla Ciebie zrozumienie i uwzglednic to, ze trenujesz, albo spowoduje to ciagle spiecia i konflikty (nie polecam).
Co do logistyki, to ja probuje wcisnac swoje treningi w tygodniu we wszelkie mozliwe okienka.
W moim przypadku poranne treningi nie wchodza w rachube, zatem wszystko sie musi odbywac popoludniami i wieczorami.
Pare przykladow "letnich":
- syn ma we wtorki trening 17-18:30, jakies 4.5km od domu. Dojezdza rowerem. No to czesto robilem sobie dluzszy bieg:
bieglem z nim na trening, zostawialem go, biegalem do parku, robilem rundy i wracalismy razem.
- w soboty ma trening rowerowy 14-16 (ew.16:30). No to jedziemy na trening razem, zostawiam go, jade dalej i wracajac go odbieram.
- mlodszy syn ma w piatek zajecia 17-20, dosc daleko od domu, wiec zawoze go, 17:30 jestem w domu, robie bieg i o 19:30 wyjezdzam go odebrac.
itd.
Zima zmienia troche system, bo wiekszosc jazd rowerowych robie wieczorem na trenarzeze, a syna na treningi zawoze samochodem.
Generalnie nie ma "przestojow" i caly czas sie cos dzieje, nie mam zadnego zupelnie wolnego dnia od treningu.
Wolna chwila, to w zasadzie tylko krotko przed pojsciem spac. Mozna usiasc na kanapie i np. cos obejrzec.
No chyba, ze jest znowu gora rzeczy do prasowania, to wtedy stoje
Nie wiem, czy Ci to na cos przyda, ale tak to u mnie wyglada.
W tygodniu trenuje min 10h, w czesci letniej do 14h (+ rozciaganie, core itd.).
Wszystko IMO rozbija sie o 2 sprawy: logistyke i wsparcie rodziny, bez ktorej bedzie ciezko.
Musza miec dla Ciebie zrozumienie i uwzglednic to, ze trenujesz, albo spowoduje to ciagle spiecia i konflikty (nie polecam).
Co do logistyki, to ja probuje wcisnac swoje treningi w tygodniu we wszelkie mozliwe okienka.
W moim przypadku poranne treningi nie wchodza w rachube, zatem wszystko sie musi odbywac popoludniami i wieczorami.
Pare przykladow "letnich":
- syn ma we wtorki trening 17-18:30, jakies 4.5km od domu. Dojezdza rowerem. No to czesto robilem sobie dluzszy bieg:
bieglem z nim na trening, zostawialem go, biegalem do parku, robilem rundy i wracalismy razem.
- w soboty ma trening rowerowy 14-16 (ew.16:30). No to jedziemy na trening razem, zostawiam go, jade dalej i wracajac go odbieram.
- mlodszy syn ma w piatek zajecia 17-20, dosc daleko od domu, wiec zawoze go, 17:30 jestem w domu, robie bieg i o 19:30 wyjezdzam go odebrac.
itd.
Zima zmienia troche system, bo wiekszosc jazd rowerowych robie wieczorem na trenarzeze, a syna na treningi zawoze samochodem.
Generalnie nie ma "przestojow" i caly czas sie cos dzieje, nie mam zadnego zupelnie wolnego dnia od treningu.
Wolna chwila, to w zasadzie tylko krotko przed pojsciem spac. Mozna usiasc na kanapie i np. cos obejrzec.
No chyba, ze jest znowu gora rzeczy do prasowania, to wtedy stoje
Nie wiem, czy Ci to na cos przyda, ale tak to u mnie wyglada.
-
- Wyga
- Posty: 72
- Rejestracja: 01 wrz 2020, 13:32
- Życiówka na 10k: 38:39
- Życiówka w maratonie: brak
Żona na etacie, dwie córki w podstawówce. Wiem, że je zaniedbuję i wiem, że każda pasja to przejaw egoizmu (zasłużyły na lepszego męża/tatę).
W tygodniu wstaję parę minut po piątej, ogarniam śniadanie, mieszkanie, siebie. O ósmej wychodzę (praca od 9 do 17), wracam niemal punkt 19:00. Dojazdy każdego dnia to minimum 2,5–3 godziny. W tygodniu sypiam 5–6 godzin, marna z tego regeneracja (staram się nadganiać w weekendy, wychodzi różnie).
Biegam głównie wieczorami (rano czasowo nie dałbym rady), obecnie 4–5 razy w tygodniu, rzadko krócej niż godzinę dwadzieścia. W pozostałe dni trening obwodowy, funkcjonalny itp., w takiej samej objętości. Do tego każdego dnia rano intensywna krótka gimnastyka przed wyjściem. Po bieganiu bezwzględnie porządne rolowanie i rozciąganie. Potem już tylko czas na obiadokolację i kąpiel, rzadko na cokolwiek więcej.
Odkąd 2–3 lata temu wprawiłem ciało w ruch (z marnym skutkiem wynikowym, patrz niżej), w tygodniu nie mam czasu na nicnierobienie. Czas się skurczył, ale dzięki temu ulegam iluzji, że nie przecieka już przez palce (iluzji, bo przecieka zawsze, a egoizm biegowy skuteczniej temu nie zapobiega). Choć oczywiście czasem tęsknię za sobą sprzed lat. Trening to przyjemność i kierat i łapię się na tym, że brakuje mi tego czy tamtego, wiem jednak, że dziś jestem tutaj, nie tam – nie chcę waloryzować czy ważyć na szali, zawsze przecież coś jest kosztem czegoś.
Mimo że w tym roku biegam więcej niż zwykle, nie przekłada się to na wyniki i kondycję. Cóż, nie ustaję w wysiłkach i nie uznaję stagnacji za wyznacznik – uważam, że z dwojga złego, skoro i tak tkwię w miejscu, lepiej starzec się, biegając niż siedząc/leżąc. Żałuję, że dotarło to do mnie tak późno.
Opamiętanie może wymusić kontuzja albo inna zewnętrzna okoliczność, na to nie mam wpływu. Na razie jednak nie odpuszczam i dobrze mi z tym. Rodzinie niekoniecznie i nigdy tego długu nie spłacę.
W tygodniu wstaję parę minut po piątej, ogarniam śniadanie, mieszkanie, siebie. O ósmej wychodzę (praca od 9 do 17), wracam niemal punkt 19:00. Dojazdy każdego dnia to minimum 2,5–3 godziny. W tygodniu sypiam 5–6 godzin, marna z tego regeneracja (staram się nadganiać w weekendy, wychodzi różnie).
Biegam głównie wieczorami (rano czasowo nie dałbym rady), obecnie 4–5 razy w tygodniu, rzadko krócej niż godzinę dwadzieścia. W pozostałe dni trening obwodowy, funkcjonalny itp., w takiej samej objętości. Do tego każdego dnia rano intensywna krótka gimnastyka przed wyjściem. Po bieganiu bezwzględnie porządne rolowanie i rozciąganie. Potem już tylko czas na obiadokolację i kąpiel, rzadko na cokolwiek więcej.
Odkąd 2–3 lata temu wprawiłem ciało w ruch (z marnym skutkiem wynikowym, patrz niżej), w tygodniu nie mam czasu na nicnierobienie. Czas się skurczył, ale dzięki temu ulegam iluzji, że nie przecieka już przez palce (iluzji, bo przecieka zawsze, a egoizm biegowy skuteczniej temu nie zapobiega). Choć oczywiście czasem tęsknię za sobą sprzed lat. Trening to przyjemność i kierat i łapię się na tym, że brakuje mi tego czy tamtego, wiem jednak, że dziś jestem tutaj, nie tam – nie chcę waloryzować czy ważyć na szali, zawsze przecież coś jest kosztem czegoś.
Mimo że w tym roku biegam więcej niż zwykle, nie przekłada się to na wyniki i kondycję. Cóż, nie ustaję w wysiłkach i nie uznaję stagnacji za wyznacznik – uważam, że z dwojga złego, skoro i tak tkwię w miejscu, lepiej starzec się, biegając niż siedząc/leżąc. Żałuję, że dotarło to do mnie tak późno.
Opamiętanie może wymusić kontuzja albo inna zewnętrzna okoliczność, na to nie mam wpływu. Na razie jednak nie odpuszczam i dobrze mi z tym. Rodzinie niekoniecznie i nigdy tego długu nie spłacę.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 476
- Rejestracja: 29 maja 2018, 14:51
- Życiówka na 10k: 59:57
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Częstochowa
Temat i mnie dotyczy. Syn skończył rok pod koniec lipca. Ja od tego miesiąca wróciłam do pracy (7.30-15.30). Wstaje o 6 i wyrabiam się na styk (wychodzę jeszcze z psem). Myślałam czy nie biegać rano, ale musiałabym wstawać tak, by o 4.30 zacząć już trening. To jednak stanowczo za wcześnie. A po robocie brakuje czasu. Obecnie rozważam opcję, by lekki obiad jeść przed wyjściem z pracy i jadąc do teściów po synka u nich się przebierać i tam od razu robić trening a potem wracać na mieszkanie. Czy coś z tego wyjdzie, to nie mam pojęcia. Wojtek jeszcze nie oswoił się, że mnie nagle nie ma pół dnia i jak tylko mnie zobaczy to jest pozamiatane i raczej nie jestem w stanie nigdzie wyjść bez niego...
[b]5km - 27:10[/b] Silesia Marathon 01.10.2023
[b]10km - 56:03[/b] Silesia Marathon 01.10.2023
[b]HM Silesia - 02:09:30[/b] 01.10.2023
[url=viewtopic.php?f=28&t=57794]Komentarze do bloga[/url]
[b]10km - 56:03[/b] Silesia Marathon 01.10.2023
[b]HM Silesia - 02:09:30[/b] 01.10.2023
[url=viewtopic.php?f=28&t=57794]Komentarze do bloga[/url]
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 1
- Rejestracja: 22 wrz 2021, 16:23
- Życiówka na 10k: 39:29
- Życiówka w maratonie: brak
Każdy ma obowiązki itp. ja pracowałem do 23:00 i tak robiłem treningi po pracy mimo tego ze wstawałem po 6:00, jak się naprawdę chce to wszystko się da teraz mam wiecej luzu bo praca 9-17 wiec trenuje w godz 21-23, w dzień trenuje rzadko , czasem w weekend, może dlatego że biegam wieczorami gdzie jest juz chłodno albo zimno w lecie na zawodach umieram od słocna? :D wieczorami jest najlepiej jak już wszystkie sprawy które w ciągu dnia trzeba załatwić są załatwione , spokojna głowa do mocnego treningu
5K - 19:00
10K- 39:29
21k - 01:33:30
10K- 39:29
21k - 01:33:30
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 405
- Rejestracja: 20 lis 2016, 18:22
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
No z tym że zawsze się gdzieś znajdzie czas to po części jest prawda. Jak mieszkałem sam, to nawet po jakimś całodziennym wypadzie w góry, czy spotkaniu ze znajomymi, to pomimo że wróciłem do domu ok 23 a na nast dzień do pracy, to i tak treningu nie odpuszczałem. Podobnie nawet na kacu po jakiejś popijawie szedłem biegać.
W zasadzie wtedy jedyną rzeczą która mnie powstrzymywała była mocniejsza kontuzja.
Jednak w obecnym trybie jestem nieprzytomny bo za mało czasu na sen i średnio chciałoby mi się jeszcze do tego robić treningi kosztem jeszcze krótszego snu, chociaż pewnie jakbym był mocno nastawiony na jakieś zawody to i tak bym chodził.
Do tego dochodzi aspekt o którym kilka osób tu wspomniało, mianowicie akceptacja do treningów rodziny.
No cóż wcześniej to obecna żona sama biegała te 3x w tygodniu, łaziła na jakieś tańce crossfity i inne i jej w każde popołudnie nie było przynajmniej godzinę, więc i z bieganiem częstym nie było kłopotu.
Teraz żona prawie w ogóle nie biega, prawie na nic nie chodzi i się zaczęło. Tzn widać, że jej to moje bieganie gdzieś tam przeszkadza, bo zdarzają są o nie jakieś pretensje nie wprost pt. czepianie się o coś pod pretekstem "bo bieganie było ważniejsze", albo że po co tak długo biegałem jak wiedziałem że coś tam trzeba zrobić etc...
Nawet jak kiedyś nad ranem przed pracą poszedłem biegać, to znalazł się powód do problemów z tym.
Ale generalnie teraz nie zamierzam bić piany o bieganie, bo jednak priorytetem jest zakończenie studiów i obrona. Jak to zrobię, to biorę się za bieganie na porządnie, i czy to będzie w nocy, czy nad ranem czy o jakiejś innej porze, to pod warunkiem że nie będę zaniedbywał przy tym rodziny, nie będzie mnie obchodziło niezadowolenie z tego powodu. Dlatego też pytam o takie biegi nad ranem jak idą czy da się to tak ciągnąć i w ogóle
Ja byłem tak wcześnie rano biegać tylko kilka razy, ale jakoś nie mam tak rano totalnie siły i bieg to męczarnia - wolę iść po południu/wieczorem, ale może to kwestia przyzwyczajenia.
W zasadzie wtedy jedyną rzeczą która mnie powstrzymywała była mocniejsza kontuzja.
Jednak w obecnym trybie jestem nieprzytomny bo za mało czasu na sen i średnio chciałoby mi się jeszcze do tego robić treningi kosztem jeszcze krótszego snu, chociaż pewnie jakbym był mocno nastawiony na jakieś zawody to i tak bym chodził.
Do tego dochodzi aspekt o którym kilka osób tu wspomniało, mianowicie akceptacja do treningów rodziny.
No cóż wcześniej to obecna żona sama biegała te 3x w tygodniu, łaziła na jakieś tańce crossfity i inne i jej w każde popołudnie nie było przynajmniej godzinę, więc i z bieganiem częstym nie było kłopotu.
Teraz żona prawie w ogóle nie biega, prawie na nic nie chodzi i się zaczęło. Tzn widać, że jej to moje bieganie gdzieś tam przeszkadza, bo zdarzają są o nie jakieś pretensje nie wprost pt. czepianie się o coś pod pretekstem "bo bieganie było ważniejsze", albo że po co tak długo biegałem jak wiedziałem że coś tam trzeba zrobić etc...
Nawet jak kiedyś nad ranem przed pracą poszedłem biegać, to znalazł się powód do problemów z tym.
Ale generalnie teraz nie zamierzam bić piany o bieganie, bo jednak priorytetem jest zakończenie studiów i obrona. Jak to zrobię, to biorę się za bieganie na porządnie, i czy to będzie w nocy, czy nad ranem czy o jakiejś innej porze, to pod warunkiem że nie będę zaniedbywał przy tym rodziny, nie będzie mnie obchodziło niezadowolenie z tego powodu. Dlatego też pytam o takie biegi nad ranem jak idą czy da się to tak ciągnąć i w ogóle
Ja byłem tak wcześnie rano biegać tylko kilka razy, ale jakoś nie mam tak rano totalnie siły i bieg to męczarnia - wolę iść po południu/wieczorem, ale może to kwestia przyzwyczajenia.
5km - 18:41 (1.12.2018)
HM - 1:28:18 (14.10.2018)
M - 3:08:32 (6.10.2019)
HM - 1:28:18 (14.10.2018)
M - 3:08:32 (6.10.2019)
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4978
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
(podkreslenie moje)
Ekhm, IMHO to jest niestety prosta droga do rozwodu
Poranne bieganie to sprawa osobnicza. U mnie w ogole nie maja racji bytu. Rano moge poplywac. Ale biegac? No wayDlatego też pytam o takie biegi nad ranem jak idą czy da się to tak ciągnąć i w ogóle
Ja byłem tak wcześnie rano biegać tylko kilka razy, ale jakoś nie mam tak rano totalnie siły i bieg to męczarnia - wolę iść po południu/wieczorem, ale może to kwestia przyzwyczajenia.
- przemekEm
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 890
- Rejestracja: 04 wrz 2019, 12:45
- Lokalizacja: Warszawa
Niestety doba jest krótka na pogodzenie wszystkiego. U mnie bieganie odbywa się wieczorem 3-5 razy w tygodniu(40-60 minut, powyżej to sporadycznie), kosztem wcześniejszych hobby. Akurat wyparło całkowicie degustowanie piwa (trochę szkoda) i skróciło granie na kompie (to akurat pozytywne). Zawsze jakiś tam czas miałem wygospodarowany dla siebie, chociaż za dużo tego nie było no i aktywność przynajmniej raz w tygodniu też była - 1.5h piłka nożna. Żona pracuje sporo, mam trójkę dzieciaków (6-12 w tej chwili), na szczęście mam ten komfort, że pracuję 8h (kwesta tego że pracuję już w jednym miejscu kilkanaście lat i mogę sobie pozwolić na nierobienie nadgodzin). Dodatkowo od roku jeździmy w większość weekendów na działkę, co wyłącza mi całkowicie sobotę, jedynie chwila wieczorem na jakieś ćwiczenia siłowe/ogólnorozwojowe. Rano jestem nieprzytomny, zdecydowanie nie jestem skowronkiem. Na bieganie wychodzę przeważnie w okolicach 21, czasami się zdarzało, że wszystko ogarnąłem dopiero po 22 i wyszedłem, ale też zdarzyło się kilka razy, że nie dałem już rady bo byłem zmordowany. Ostatnio zaniedbałem ćwiczenia ogólnorozwojowe, które też 2-3 razy w tygodniu wciskałem, ale miałem remont w mieszkaniu przez 3 miesiące i nawet miejsca na rozłożenie maty nie było
O ile z treningiem to tylko słyszę narzekanie - "znowu idziesz na bieganie", "bieganie jest dla ciebie najważniejsze", co po mnie spływa, to już z wyrwaniem się na zawody jest ciężko. Muszę planować na długo przed, niestety mocno limitowana ilość i zawsze są awantury o to że w weekend idę na zawody. Ostatnio trochę żona zluzowała codzienne narzekanie, bo sama chodzi godzinę potruchtać, z tym że ona rano, więc ja muszę rano sam ogarniać dzieciaki, ale wieczorem mam już większy spokój i mniej narzekań. Czasami sobie też treningi ustawiałem podczas zajęć dodatkowych dzieciaków. Np. dziecko miało 45 minut zajęć, to prowadziłem na zajęcia, a sam robiłem w tym czasie podbiegi, ale wolę spokojnie wieczorem. Jakoś da się to wszystko poustawiać, chociaż łatwo nie jest. Przez to że biegam wieczorem i jest ciemno, to głownie po kostce/asfalcie, mam blisko las, ale w nocy nie za bardzo by mi się chciało po lesie biegać, chociaż widziałem że są amatorzy takiej rozrywki. Ze spaniem nie jest lekko, ale te 6:30-7h zawsze znajduję, z tym że nie oglądam telewizji, a ostatnio ograniczyłem granie na kompie. Jakbym całkowicie odstawił granie, to pewnie nawet regularnie bym się wysypiał.
O ile z treningiem to tylko słyszę narzekanie - "znowu idziesz na bieganie", "bieganie jest dla ciebie najważniejsze", co po mnie spływa, to już z wyrwaniem się na zawody jest ciężko. Muszę planować na długo przed, niestety mocno limitowana ilość i zawsze są awantury o to że w weekend idę na zawody. Ostatnio trochę żona zluzowała codzienne narzekanie, bo sama chodzi godzinę potruchtać, z tym że ona rano, więc ja muszę rano sam ogarniać dzieciaki, ale wieczorem mam już większy spokój i mniej narzekań. Czasami sobie też treningi ustawiałem podczas zajęć dodatkowych dzieciaków. Np. dziecko miało 45 minut zajęć, to prowadziłem na zajęcia, a sam robiłem w tym czasie podbiegi, ale wolę spokojnie wieczorem. Jakoś da się to wszystko poustawiać, chociaż łatwo nie jest. Przez to że biegam wieczorem i jest ciemno, to głownie po kostce/asfalcie, mam blisko las, ale w nocy nie za bardzo by mi się chciało po lesie biegać, chociaż widziałem że są amatorzy takiej rozrywki. Ze spaniem nie jest lekko, ale te 6:30-7h zawsze znajduję, z tym że nie oglądam telewizji, a ostatnio ograniczyłem granie na kompie. Jakbym całkowicie odstawił granie, to pewnie nawet regularnie bym się wysypiał.
- Przemkurius
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3526
- Rejestracja: 07 lip 2019, 18:26
- Lokalizacja: Łódź
wczoraj z żoną sobie chwilę pogadaliśmy właśnie na ten temat. nakreśliłem jej po krótce ogólny zarys problemu, to się zaczęła śmiać, że mam z nią za dobrze.
jak zaczęliśmy analizować co i jak, to tak na prawdę moje bieganie zbytnio nie koliduje z czasem dla rodziny. bo nawet jak żonka pracuje na poranną zmianę, to ja i tak wolę iść z rańca biegać żeby popołudniu mieć czas na spacer czy chociażby wyjście do sklepu.
z drugiej strony ważna jest akceptacja przez małżonka. jak jeszcze bawiłem się w granie w a czy b klasie, to żona w pracy ustawiała grafik tak abym mógł w weekend jechać na mecz.
teraz przy bieganiu jest tak samo. jak są jakieś zawody na horyzoncie czy inne akcje to informuje ją wcześniej, ustalamy wspólnie co i jak, i zazwyczaj wtedy żona działa.
teraz nagle pojawiła się ciekawa opcja, ale tylko w poniedziałki o 18. pogadałem z żoną, była na tak więc będzie musiała w pracy kombinować, żeby zamienić dwa poniedziałki na poranną zmianę.
jak zaczęliśmy analizować co i jak, to tak na prawdę moje bieganie zbytnio nie koliduje z czasem dla rodziny. bo nawet jak żonka pracuje na poranną zmianę, to ja i tak wolę iść z rańca biegać żeby popołudniu mieć czas na spacer czy chociażby wyjście do sklepu.
z drugiej strony ważna jest akceptacja przez małżonka. jak jeszcze bawiłem się w granie w a czy b klasie, to żona w pracy ustawiała grafik tak abym mógł w weekend jechać na mecz.
teraz przy bieganiu jest tak samo. jak są jakieś zawody na horyzoncie czy inne akcje to informuje ją wcześniej, ustalamy wspólnie co i jak, i zazwyczaj wtedy żona działa.
teraz nagle pojawiła się ciekawa opcja, ale tylko w poniedziałki o 18. pogadałem z żoną, była na tak więc będzie musiała w pracy kombinować, żeby zamienić dwa poniedziałki na poranną zmianę.
viewtopic.php?f=27&t=60705 BLOG
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
viewtopic.php?f=28&t=60706 KOMENTSY
800m: 2:11.97 - 06.2022
1000m: 2:49.94 - 06.2022
1609m: 5:03.80 - 06.2022
3000m: 10:23.18 - 12.2020
5km: 17:39 - 09.2022
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 402
- Rejestracja: 29 maja 2019, 09:53
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Dokładnie, zależy od organizmu.Sikor pisze:Poranne bieganie to sprawa osobnicza. U mnie w ogole nie maja racji bytu. Rano moge poplywac. Ale biegac? No wayKordyt pisze: ↑23 wrz 2021, 13:56 Dlatego też pytam o takie biegi nad ranem jak idą czy da się to tak ciągnąć i w ogóle
Ja byłem tak wcześnie rano biegać tylko kilka razy, ale jakoś nie mam tak rano totalnie siły i bieg to męczarnia - wolę iść po południu/wieczorem, ale może to kwestia przyzwyczajenia.
U mnie najlepsze bieganie tylko rano, pobudka o 5 - 5:30 , espresso coś na ząb choć niekoniecznie i jazda. Zaobserwowałem, że niezależnie od natężenia wysiłku biegam na spokojniejszym i niższym pulsie niż ten sam wysiłek po południu czy późnym wieczorem.
Sporadycznie zdarza się, że popołudniowe biegi kończą się np. uczuciem nadchodzącej kolki, co nigdy nie miało miejsca rano.
Rano biega mi się przyjemniej i szkoda, że nie mogę tak zawsze.
Co do kwestii rodzinnych to trzeba się postawić po drugiej stronie, nie wiem jakbym się zachowywał, gdyby to żona ustawiała plan dnia, tygodnia czy miesiąca pod swoje hobby ( tak jak mi się zdarza ) a nie odwrotnie, czyli pójdę pobiegać jak rodzinie i domowym obowiązkom, poświęcę odpowiednią uwagę.
Czasem wystarczy posiedzieć i pogadać przy popołudniowej kawie czy lampce wina, czasem wspólny spacer ...
To delikatny temat.
-
- Dyskutant
- Posty: 49
- Rejestracja: 18 lip 2018, 18:14
Jeśli dobrze rozumiem to pytanie brzmiało, czy bieganie kosztem snu wpływa na kondycję. Pewnie że wpływa negatywnie, ale nie tak bardzo jak się wydaje.
Po narodzinach drugiego dziecka przestawiłem się na bieganie rano. Żeby zdążyć do pracy, wstaję o 4:30, i na samo bieganie mam ok. 40 minut. Starsze dziecko zasypia ok. 22. Zanim ogarnę zmywarkę, przygotuję śniadanie i rzeczy do biegania jest 23. Czyli w łózku jestem 5,5h. Wiadomo, są noce lepsze i gorsze, ale co najmniej 3 pobudek w trakcie nocy mogę się spodziewać. W soboty i niedziele wstaję o 6, więc nie mam ani jednego dnia na wyspanie się. No chyba że są zawody w niedzielę, wtedy sobotę odpuszczam. W takim trybie potrafię złamać 19 minut na 5km.
Przy pierwszym dziecku był luzik. Jak zaczynała się drzemka, a żona była w domu, można było wyjść. Albo, przy bieganiu rano, można było dołączyć do drzemki.
Tak jak wszyscy piszą, najważniejsze jest nastawienie partnera i rodziny. Ja się staram biegać tak, żeby po moim powrocie wszyscy jeszcze spali, ale nie zawsze to się udaje. Jeśli dzieci się obudzą zanim wrócę to potem muszę wysłuchać, że nigdy mnie nie ma, myślę tylko o sobie itp. Na szczęście żona lubi jeździć na zawody.
Przyzwyczaiłem się już do myśli, że jeśli bym się chciał dobrze przygotować do maratonu, to dopiero ok. 50-tki, jak już dzieci się same będą ogarniać i dadzą mi przysnąć w ciągu dnia. Teraz celuję w 5km, a jeśli zapiszę się na coś dłuższego, to jest to 10km.
Po narodzinach drugiego dziecka przestawiłem się na bieganie rano. Żeby zdążyć do pracy, wstaję o 4:30, i na samo bieganie mam ok. 40 minut. Starsze dziecko zasypia ok. 22. Zanim ogarnę zmywarkę, przygotuję śniadanie i rzeczy do biegania jest 23. Czyli w łózku jestem 5,5h. Wiadomo, są noce lepsze i gorsze, ale co najmniej 3 pobudek w trakcie nocy mogę się spodziewać. W soboty i niedziele wstaję o 6, więc nie mam ani jednego dnia na wyspanie się. No chyba że są zawody w niedzielę, wtedy sobotę odpuszczam. W takim trybie potrafię złamać 19 minut na 5km.
Przy pierwszym dziecku był luzik. Jak zaczynała się drzemka, a żona była w domu, można było wyjść. Albo, przy bieganiu rano, można było dołączyć do drzemki.
Tak jak wszyscy piszą, najważniejsze jest nastawienie partnera i rodziny. Ja się staram biegać tak, żeby po moim powrocie wszyscy jeszcze spali, ale nie zawsze to się udaje. Jeśli dzieci się obudzą zanim wrócę to potem muszę wysłuchać, że nigdy mnie nie ma, myślę tylko o sobie itp. Na szczęście żona lubi jeździć na zawody.
Przyzwyczaiłem się już do myśli, że jeśli bym się chciał dobrze przygotować do maratonu, to dopiero ok. 50-tki, jak już dzieci się same będą ogarniać i dadzą mi przysnąć w ciągu dnia. Teraz celuję w 5km, a jeśli zapiszę się na coś dłuższego, to jest to 10km.