- jak w temacie - coś nie chce załapać. Ale od początku. Ubiegły rok ciężko przepracowałem. Biegałem od stycznia do lipca po 260-380 km miesięcznie, co zaowocowało dobrze przebiegniętym Mardułą w Tatrach, 3:32 w Warszawie i paroma innymi fajnymi biegami. Poprawiłem życiówki i czułem się jak młody bóg. Jesienią (październik) wprowadziłem roztrenowanie (na początku brak systematycznego biegania doskwierał). No i tak się roztrenowałem... że do dzisiaj coś nie chce załapać i ruszyć z kopyta. Wagi nie zwiększyłem, biegać wychodzę regularnie, uzupełniam nartami, a coś progresu nie ma. Mało tego - przez ostatnie dwa lata normą było, że wychodziłem sobie pobiegać 20 km, w 4:45 a teraz, 20km w 5:30 i blisko mi do zejścia z tego padołu łez. Chorować nie choruję, witaminki łykam, nie nabrałem złych nawyków. Po prostu jakbym nie miał siły, jakbym był innym człowiekiem.
Wcześniejsze roztrenowania jesienne nie powodowały takich sensacji, więc może co miałem wybiec wybiegłem i mój czas się skończył?
Ktoś może coś doradzić?
coś nie chce załapać
- adam1adam
- Zaprawiony W Bojach

- Posty: 1754
- Rejestracja: 20 lis 2011, 09:59
- Życiówka na 10k: 33:10
- Życiówka w maratonie: 2:32:24
u mnie ten sam problem , ale mysle ze po treningach tempowych wskocze na
normalne obroty. czy to w twoim wypadku wystarczy niewiadomo! sprobuj
biegi tempowe a nawet i interwaly!
normalne obroty. czy to w twoim wypadku wystarczy niewiadomo! sprobuj
biegi tempowe a nawet i interwaly!
-
rufuz
a ja pierdziele to roztrenowanie. Gdybym byl jakimś wyczynowcem to może, ale jako ambitny amator, po co ? jedynie zmienię treningi na parę tygodni: lżej, mniej biegania a więcej basenu, rower, siłownia itp po maratonie to samo. Kiedyś nic nie robiłem przez 2 tygodnie po maratonie. teraz robię tzw. aktywny wypoczynek i znacznie łatwiej i szybciej wrócić na właściwe tory. Kiedy siedzę w domu i nic nie robię czuje ze "umieram".moskalikt pisze:- jak w temacie - coś nie chce załapać. Ale od początku. Ubiegły rok ciężko przepracowałem. Biegałem od stycznia do lipca po 260-380 km miesięcznie, co zaowocowało dobrze przebiegniętym Mardułą w Tatrach, 3:32 w Warszawie i paroma innymi fajnymi biegami. Poprawiłem życiówki i czułem się jak młody bóg. Jesienią (październik) wprowadziłem roztrenowanie (na początku brak systematycznego biegania doskwierał). No i tak się roztrenowałem... że do dzisiaj coś nie chce załapać i ruszyć z kopyta. Wagi nie zwiększyłem, biegać wychodzę regularnie, uzupełniam nartami, a coś progresu nie ma. Mało tego - przez ostatnie dwa lata normą było, że wychodziłem sobie pobiegać 20 km, w 4:45 a teraz, 20km w 5:30 i blisko mi do zejścia z tego padołu łez. Chorować nie choruję, witaminki łykam, nie nabrałem złych nawyków. Po prostu jakbym nie miał siły, jakbym był innym człowiekiem.
Wcześniejsze roztrenowania jesienne nie powodowały takich sensacji, więc może co miałem wybiec wybiegłem i mój czas się skończył?
Ktoś może coś doradzić?
- sprinterka90
- Rozgrzewający Się

- Posty: 24
- Rejestracja: 23 sty 2015, 14:53
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
- Kontakt:
U mężczyzn po 27 roku życia całkowicie zmienia się metabolizm, może on też pewne przekładać się na siły fizyczne i ogólną sprawność. Każdy tego kiedyś doświadczy w mniej lub bardziej gwałtowny lub odczuwalny sposób. Pięty do góry 
- beata
- Ekspert/Trener
- Posty: 6528
- Rejestracja: 21 sty 2003, 11:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: W-wa
Jeśli u mężczyzn po 27 rż, to u kobiet pewnie po 25-tym?sprinterka90 pisze:U mężczyzn po 27 roku życia całkowicie zmienia się metabolizm, może on też pewne przekładać się na siły fizyczne i ogólną sprawność. Każdy tego kiedyś doświadczy w mniej lub bardziej gwałtowny lub odczuwalny sposób.
I co, fotel bujany, kapcie i starość?
Bez przesady, najlepszy czas na osiąganie dobrych wyników w biegach długich i innych sportach wytrzymałościowych to okres pomiędzy 30 a 40 rż. Tyle, że im człowiek starszy, tym bardziej musi o siebie dbać i pamiętać, że odpoczynek jest tak ważny, jak trening.
moskalikt, ja mam niestety od jakiegoś czasu podobnie albo wręcz tak samo, i jest to dosyć frustrujące, więc rozumiem. Taka "zamułka". No, ale ja już swoje wybiegałam, wiec, w moim przypadku, może to - jednak - starość, ech ...




