
Mam kilka wątpliwości co do ułożonego przeze mnie planu treningowego i proszę Was o pomoc w ich rozjaśnieniu. Na początek trochę danych o sobie: 32 lata, 175 cm wzrostu, 60 kg wagi, biegam od lipca 2013, ale nie prosto z kanapy. Wcześniej sporo kolarstwa górskiego i koszykówki. Wszystko na poziomie amatorskim. Życiówka na 10K to 52:33 z końca sierpnia 2013 i to były jak na razie jedyne zawody, w których startowałem.
Do tej pory biegałem bez konkretnego planu. Zimę przeleciałem na treningach opartych w zasadzie w 100% na tempie easy, które policzyłem z danielsowego kalkulatora dla tej mojej życiówki na dychę. Wyszło po 100 km z groszami miesięcznie. Historia tych aktywności od początku tego roku do podejrzenia na run logu -> http://run-log.com/profiles/profile/batou/
Moje plany na ten rok to głównie spróbowanie sił w półmaratonie w ostatni weekend sierpnia i wcześniej kilka startów w biegach na 10K, z których pierwszy planuję na ostatni weekend kwietnia. Ułożyłem sobie plan, który zakłada 4 treningi biegowe w tygodniu plus jeden dzień na koszykówkę. Wyglądać to ma na początek tak:
Pn. 6-7 km w tym podbiegi
Wt. koszykówka
Śr. 6-7 km spokojnego biegu
Czw. 6-7 km w tym przebieżki
Pt. wolne
Sb. długie wybieganie, na początek 12 km
Nd. wolne, albo kolarstwo górskie
Mam głownie wątpliwości, czy jest w ogóle sens, na moim poziomie, wchodzić już w 4 treningi i 2 akcenty tygodniowo, a jeśli tak, to jak to ma wyglądać, żeby się nie skończyło jakąś kontuzją? Co do podbiegów to myślałem na początek o 2-3 odcinkach po pół minuty z przerwą do wypoczynku w truchcie, a przebieżki 5x 20-30s z podobną jak przy podbiegach przerwą. Wygląda to rozsądnie?
Kilometraż wyliczyłem tak, żeby od razu nie biegać dużo więcej niż do tej pory, a z czasem go wydłużać, głównie przez sobotnie wybiegania, już z myślą o półmaratonie. Może się wydawać, że mało tu czasu na odpoczynek, ale koszykówki i roweru nie chcę odpuszczać
