Komentarz do artykułu Naukowe podejście do treningu nie dla początkujących

Biegowe "citius, altius, fortius": miejsce dla tych którzy chca biegac dalej i szybciej.
Awatar użytkownika
Iwan
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1161
Rejestracja: 23 mar 2004, 11:36
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Qba Krause pisze:Iwan tu nie chodzi o zdolności tylko o nauczenie czytania samego siebie, dostępne dla każdego, niezależne od szkoły treningowej, można nauczyć się wyczuwać konkretne tempa, konkretne intensywności, konkretne zakresy tętna, cokolwiek to będzie.
Owszem można. Ale Ty wyraźnie nie rozumiesz, że są tacy którym się nie chce.
Podobnie można "nauczyć się wyczuwać" pory dnia. Tyle, że są tacy co wolą zegarek. I co im zrobisz?
gasper pisze: Malinowski też biegał zakresy a nie miał pulsometru - jego rekordy są aktualne do dziś - wystarczyło, że zmierzył palcem tętno po biegu i minute później i wiedział jak wyszedł trening - w trakcie się takimi pierdołami jak tętno nie przejmował
Kolego, w czasach kiedy biegał Malinowski, to w PRL-u nikomu się nie śniło o tym, by mieć pulsometr.
Teraz też możesz zmierzyć sobie palcem tętno po biegu. Tyle że "po biegu". Jak już wszystko się dokonało i na "+" i na "-".
Ja wolę wiedzieć w trakcie.
"Nie żyję, by lepiej biegać. Biegam, by lepiej żyć" R.W.
New Balance but biegowy
rosomak
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 599
Rejestracja: 29 maja 2008, 09:20
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

gasper pisze:
rosomak pisze:Trzy kluczowe zdania.
Innymi słowy:
Kiedy zacząłeś biegać według planu opracowanego pod pulsometr, bazującego na określonej teorii której realizacją w praktyce treningowej są zakresy, w Twoim planie treningowym pojawiły się zakresy które do ich poprawnej realizacji wymagają użycia pulsometru.
Jak je biegać bez pulsometru?
Ależ o to chodzi że nijak. Przecież cały sens tego podejścia opiera się na zakresach kontrolowanych przez pulsometr. :oczko:
Malinowski też biegał zakresy a nie miał pulsometru - jego rekordy są aktualne do dziś - wystarczyło, że zmierzył palcem tętno po biegu i minute później i wiedział jak wyszedł trening - w trakcie się takimi pierdołami jak tętno nie przejmował
Gasper, tylko że to nie były TAKIE zakresy o których mowa w tym do czego się odniosłem.
Czyli na przykład: II zakres to bieg przy którym tętno podczas biegu wynosi od 75 do 85% HrMax nie przekraczając tych wartości ... itp.

Palec na tętnicę to informacja po wykonanej serii/biegu ciągłym. Pulsometr plus zakresy tworzące pewien typ treningu mają dać informację w czasie samego treningu żeby był czas dokonać korekty.
Nazwanie psa Cezar nie robi z niego Imperatora
Qba Krause
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 11474
Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31

Nieprzeczytany post

Iwan, to się nie zrozumieliśmy. Oczywiście, ze są tacy, którym się nie chce, i wolą to robić przez protezy - bardzo proszę! chodzi tylko o to, by nie twierdzić, że BEZ pulsometru czy GPSa nie da się sterować treningiem.
być jak brad pitt w Indiana Jonesie.

Do Things Always.

komentarze do bloga
blogspot
Awatar użytkownika
Iwan
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1161
Rejestracja: 23 mar 2004, 11:36
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

Qba Krause pisze:Iwan, to się nie zrozumieliśmy. Oczywiście, ze są tacy, którym się nie chce, i wolą to robić przez protezy - bardzo proszę! chodzi tylko o to, by nie twierdzić, że BEZ pulsometru czy GPSa nie da się sterować treningiem.
Bo na początku nie da się sterować w ten sposób treningiem. Potrzebny jest albo trener albo pulsometr, a tym co marzą o "wyczynie" często jedno i drugie. By wypracować sobie "wyczucie" tempa i konkretnego zakresu potrzebny jest czas (dużo czasu) i doświadczenie. No i chęci. Nie zrobi się tego samemu w miesiąc, czy dwa. Dziwię się, że tego nie dostrzegasz.
"Nie żyję, by lepiej biegać. Biegam, by lepiej żyć" R.W.
gasper
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2876
Rejestracja: 20 sie 2001, 13:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Malinowski biegał zakresy dokładnie takie jak dziś się biega - tylko wtedy puls mierzyło sie po wysiłku i to starczyło
gasper
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2876
Rejestracja: 20 sie 2001, 13:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Iwan pisze: Kolego, w czasach kiedy biegał Malinowski, to w PRL-u nikomu się nie śniło o tym, by mieć pulsometr.
Teraz też możesz zmierzyć sobie palcem tętno po biegu. Tyle że "po biegu". Jak już wszystko się dokonało i na "+" i na "-".
Ja wolę wiedzieć w trakcie.
widzisz, a on wolał wiedzieć po i mu to na dobre wyszło bo sie nie stresował w trakcie i gul mu nie skakał, ze tętno ma za wysokie tak jak teraz niektórym i nie wiadomo czy tętno jest za wysokie od wysiłku czy gula ;)
Awatar użytkownika
DOM
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2101
Rejestracja: 11 kwie 2008, 07:13
Życiówka na 10k: 34:27
Życiówka w maratonie: 2:36:045
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Żeby poznać swój organizm nie koniecznie potrzebny jest trener czy pulsometr.
Ale na pewno potrzebny jest CZAS.

Ktoś kiedyś pięknie powiedział, że z zawodnikiem da się sensownie pracować, gdy ma przebiegane przynajmniej 5 sezonów. I coś w tym jest. Można na początku robić wielki progres, ale własne ciało/organizm/reakcje na bodźce poznajemy po kilku latach...

GUL GUL GUL
Chyba dlatego wkurzają mnie pulsometry;)
Spełniona mama dwóch chłopaków.
Miłośniczka Wings For Life;) i biegów górskich.
DOMwBIEGU.pl
Awatar użytkownika
Iwan
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1161
Rejestracja: 23 mar 2004, 11:36
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post

gasper pisze:
Iwan pisze: Kolego, w czasach kiedy biegał Malinowski, to w PRL-u nikomu się nie śniło o tym, by mieć pulsometr.
Teraz też możesz zmierzyć sobie palcem tętno po biegu. Tyle że "po biegu". Jak już wszystko się dokonało i na "+" i na "-".
Ja wolę wiedzieć w trakcie.
widzisz, a on wolał wiedzieć po ...
On nic nie "wolał". Zwyczajnie ... nie miał innej alternatywy pomiaru. :hej:
Na temat treningu na przełomie lat 70/80 i braku możliwości jego kontroli polecam Ci wypowiedzi Pana Skarżyńskiego zawarte w jego książkach.
DOM pisze:Żeby poznać swój organizm nie koniecznie potrzebny jest trener czy pulsometr.
Ale na pewno potrzebny jest CZAS.

Ktoś kiedyś pięknie powiedział, że z zawodnikiem da się sensownie pracować, gdy ma przebiegane przynajmniej 5 sezonów. I coś w tym jest.
Zgadzam się. Coś w tym jest. U większości początkujących biegaczy to "coś" nazywa się: brak czasu i cierpliwości. Wyniki mają być w przeciągu roku, a tu wsłuchiwanie się w siebie "guzik" da. :oczko:
Ostatnio zmieniony 09 gru 2011, 14:36 przez Iwan, łącznie zmieniany 1 raz.
"Nie żyję, by lepiej biegać. Biegam, by lepiej żyć" R.W.
Awatar użytkownika
Gwynbleidd
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 830
Rejestracja: 07 paź 2009, 18:12
Życiówka na 10k: poniżej czterdziestu
Życiówka w maratonie: powyżej trzech

Nieprzeczytany post

ioannahh pisze:dlaczego poruszam te kwestie tutaj i teraz? bo to wszystko pisales (pisaliscie) aż i tylko parę miesięcy temu. tylko - bo w perspektywie długich lat poświęconych bieganiu (co mam nadzieję mi się zdarzy) to bardzo krótko. aż - bo to, śmiem twierdzić, kluczowe dla mnie miesiące. zaufałam sobie (były wakacje, piękna pogoda, miałam czas, ochotę i warunki na to, żeby po treningu biegowym pojechać sobie z koleżanką na długą wycieczkę rowerową, a wieczorem jeszcze walnąć trening na siłowni) i zaufałam Wojtkowi (który nie jest trenerem lekkoatletyki, ba - nie jest nawet zawodnikiem, za to doskonale zna mnie, moje słabe strony i moje reakcje na różne rodzaje treningu) i sądzę, że nie mam czego żałować.. krótkoterminowy cel został osiągnięty w sposób komfortowy i z ogromnie dobrym samopoczuciem.
Asiu,
ponieważ pod określeniem "pisaliście" kryje się i moja skromna osoba :) to pozwolę sobie wtrącić tu i swoje trzy grosze. Mam nadzieję że również nie odbierzesz tego jako atak ani punkt wyjścia do kłótni, tym bardziej że dobrze wiesz że z uwagą śledzę Twojego bloga i szczerze Ci kibicuję ;) Ale pozwolę sobie zostać przy swoim zdaniu odnośnie Twojego treningu, a jest ono niestety zbieżne ze zdaniem Kuby. Bo pomimo faktu, że swój cel osiągnęłaś, można na ten sukces spojrzeć i od innej strony.

Wiosną tego roku, biegając bez planów, sztabu doradców i wymyślnych akcentów, z małego kilometrażu realizowanego nawet częściowo na bieżni mechanicznej, wycisnęłaś na dychę ciut ponad 42'. Samo to oznacza duże predyspozycje do biegania, a w połączeniu z Twoim zapałem i zdolnością do przyswajania mocnego treningu - można nawet zaryzykować określenie talent, i pewnie nie będzie to za bardzo na wyrost. Po kilku miesiącach systematycznego, uporządkowanego i bardzo urozmaiconego treningu poprawiłaś się... nieco ponad dwie minuty, kosztem biegania tydzień w tydzień 100km, ostatnie miesiące to było przecież regularnie 400km miesięcznie. Tymczasem 40' na dychę takie biegowe beztalencie jak ja potrafi zrobić z przebiegu... 60km/T, bez dodatkowych treningów na rowerze czy basenie, jarając przy tym paczę Cameli dziennie.

Wiesz już pewnie do czego zmierzam? Przepłaciłaś za swoją życiówkę ogromnie! Taki wynik mógłby zrobić dosłownie każdy, oczywiście każdy kto zniósłby takie obciążenie. A gdzie Twój talent? Ty z takiego treningu powinnaś łamać spokojnie 37'! Jednak nie łamiesz. Wniosek? Dla mnie prosty - trening był zupełnie do bani. Za dużo, za wcześnie, za mocno.
ioannahh pisze:wczoraj poranne 8 km (5:12/km) - sześć z Wojtkiem, potem pobiegłam do sklepu po płatki owsiane, ale hamulec mi się popsuł i dobiegałam jeszcze dwa tysiące metrów :bum: po południu drugie 8 km (5:09/km) a potem katorga - 10x100m skipów A pod górkę (przerwy na dół w truchcie do miejsca startu) i 10x100m czegoś, co w założeniu miało być wieloskokiem, ale w moim wykonaniu było raczej rozpaczliwą próbą zrobienia choć jednego skoku ów przypominającego. potem jeszcze parę przebieżek
Nic chyba lepiej tego nie pokazuje niż powyższy cytat. Trenujesz na 2:30 w maratonie? Nie? To po co Ci trening 2km siły, przecież to zrobione poprawnie dałoby nieźle po dupie i kulawemu :hej: Jesteś kobita nie do zajechania, to wiadomo, ale co dalej w takim razie? Co robić po takim sezonie żeby dalej się poprawiać? W pierwszym roku treningu wystrzelałaś już całą amunicję jaką biegacz ma do dyspozycji. Żeby był dalej progres... będziesz robić 3km wieloskoku? 200km na tydzień? WT 40x400m na Agrykoli? Życzę powodzenia :hejhej: i o ile do tej pory Twój blog treningowy był ciekawy, to dopiero teraz zacznie się dreszczowiec :hahaha:

Niewątpliwie dobrą stroną Twojego treningu jest to że daje Ci on radość - aspekt nie do przecenienia. I satysfakcję z wyniku, czego mam nadzieję mój post nie zepsuje, nie taki był jego cel. Ale sama zaczęłaś wsiadając na Kubę :bleble:
ioannahh pisze:zaufałam Wojtkowi (który nie jest trenerem lekkoatletyki, ba - nie jest nawet zawodnikiem, za to doskonale zna mnie, moje słabe strony i moje reakcje na różne rodzaje treningu) i sądzę, że nie mam czego żałować..
Tak, to znamy, "ja tu tylko biegam", "w kwestii planu treningowego zdaję się na mądrzejszych ode mnie"... Pod rozwagę pozostawiam czy na pewno mądrzejszych czy może trafili tylko na talent którego nie potrafią zajechać. A może warto jednak poczytać, przeanalizować, pokombinować trochę na własną rękę? Wtedy z sukcesów satysfakcję będziesz mieć podwójną, a kompletnie nie pasuje do inteligentnej dziewczyny pisanie że jest tylko od robienia kilometrów a od myślenia jest Wojtek... nie trener, nie zawodnik, ale ukochany. Wiesz, ja swojej żonie, co doskonale zna moje słabe strony i reakcje nie pozwalam jednak wcinać się w to co robię na treningach :hej:
Pozdrawiam i życzę sukcesów w sezonie olimpijskim :)
gwynbleidd
rosomak
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 599
Rejestracja: 29 maja 2008, 09:20
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

gwynbleidd pisze:Wiesz już pewnie do czego zmierzam? Przepłaciłaś za swoją życiówkę ogromnie! Taki wynik mógłby zrobić dosłownie każdy, oczywiście każdy kto zniósłby takie obciążenie. A gdzie Twój talent? Ty z takiego treningu powinnaś łamać spokojnie 37'! Jednak nie łamiesz. Wniosek? Dla mnie prosty - trening był zupełnie do bani. Za dużo, za wcześnie, za mocno.
A dlaczego tylko 37 ? 35 powinna łamać, a może i 33 ?! :spoczko:
Modelowy przykład wzięcia swoich własnych subiektywnych przekonań za rzeczywistość i budowania na tej bazie daleko idących wniosków. :hej:
Nazwanie psa Cezar nie robi z niego Imperatora
Awatar użytkownika
kulawy pies
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1911
Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
Życiówka na 10k: słaba
Życiówka w maratonie: megasłaba
Lokalizacja: hol fejmu

Nieprzeczytany post

oj rosomak, pokręciłeś.

33 to ma gwynbleidd. w końcu z paczki cameli dziennie samo tyle wychodzi. :hej:
ciekawe, co na to naukawe podejście do treningu, btw.

zdrówko
mastering the art of losing. even more.
gasper
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2876
Rejestracja: 20 sie 2001, 13:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Iwan pisze: On nic nie "wolał". Zwyczajnie ... nie miał innej alternatywy pomiaru. :hej:
Na temat treningu na przełomie lat 70/80 i braku możliwości jego kontroli polecam Ci wypowiedzi Pana Skarżyńskiego zawarte w jego książkach.
wiem dosonale jak sie kontrolowało tętno (był to raczej pomiar niż kontrola) w latach, gdy pulsometr mieli tylko w NASA ;)
ważne było tętno zaraz po wysiłku i minutę później - te 2 liczby mówiły więcej niż teraz niektórym mówi pomiar przez cały trening
z Jurka niektórymi opiniami i metodami się nie zgadzam, szczególnie nie zgadzam się z zaleceniem by przerwać traning BC2 po przekroczeniu tętna

Pozdrawiam
Awatar użytkownika
ioannahh
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1309
Rejestracja: 20 cze 2010, 20:27
Życiówka na 10k: 39:46
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: sopot
Kontakt:

Nieprzeczytany post

gwynnbleid,
nie mnie oceniac, czy rzeczywiscie powinnam juz teraz nabiegac z tego treningu lepszy wynik. nie potrafie spojrzec na to obiektywnie, gdyz jeszcze poltora roku temu wysmialabym kazdego, kto powiedzialby mi, ze bede w ogole trenowac bieganie.
I satysfakcję z wyniku, czego mam nadzieję mój post nie zepsuje, nie taki był jego cel.
oczywiscie, ze nie zepsuje :) jestem w stu procentach usatysfakcjonowana, nawet jesli swiadczy to o moim braku ambicji. niemniej jednak - zgodnie z tym co napisalam na swoim blogu, bieglo mi sie naprawde komfortowo i dobrze, a to znaczy, ze organizm stać na więcej. na ile więcej - nie wiem. muszę przede wszystkim przygotowac sie psychicznie na pobiegniecie tego dystansu bardzo mocno, na maxa. jest to o tyle trudne, ze jestem raczej osobnikiem zyjacym w głębokiej niewierze we wlasne mozliwosci i z tego wzgledu podchodze do takich wyzwan ostroznie.

a teraz ta ciekawsza czesc Twojej wypowiedzi :bum: :
na poczatku odniose sie do Twoich slow na temat Wojtkowego trzymania pieczy nad moim treningiem:
a kompletnie nie pasuje do inteligentnej dziewczyny pisanie że jest tylko od robienia kilometrów a od myślenia jest Wojtek... nie trener, nie zawodnik, ale ukochany.
w lipcu i w sierpniu trenowałam według tego, co proponował mi Wojtek. absolutnie nie zaluje, bo uwazam, ze zrobil dla mojego treningu ogromnie duzo dobrego pomimo braku teoretycznych kwalifikacji do nadzorowania 'treningu lekkoatletycznego'.

pomieszałeś kontekst mojej wypowiedzi z ostatnich dni/tygodni z kontekstem 'wakacyjnym'

..czy wszystko jasne? ;)

jesli tak, to prosze Cie tylko calkiem serdecznie o wstrzymanie sie z takiego typu komentarzami na temat mojego aktualnego planu treningowego:
Trenujesz na 2:30 w maratonie? Nie? To po co Ci trening 2km siły, przecież to zrobione poprawnie dałoby nieźle po dupie i kulawemu :hej:
Żeby był dalej progres... będziesz robić 3km wieloskoku? 200km na tydzień? WT 40x400m na Agrykoli? Życzę powodzenia :hejhej:
Pod rozwagę pozostawiam czy na pewno mądrzejszych czy może trafili tylko na talent którego nie potrafią zajechać. A może warto jednak poczytać, przeanalizować, pokombinować trochę na własną rękę?
...gdyz osoba, ktora sprawuje nad tym wszystkim nadzor, jest - mowiac najprosciej i najkrocej - wielokrotnie bardziej doswiadczona niz Ty.. ;)

pozdrawiam!

(i przepraszam za ten maly offtop..)
rufuz

Nieprzeczytany post

Problem polega na tym, ze artykul dotyczy naukowych metod wsrod poczatkujacych. Sporo osob zaczynajacych biegac nie bardzo wie nawet co oznaczaja okreslenia: zakres, OWB1, WB2 itd Jesli pocztatkujacy powinien budowac tzw baze czyli biegac w I zakresie i na dodatek nie bardzo jeszcze zna swoje mozliwosci to jak w jaki sposob ma budowac ta baze ? Na podstawie czego ? Swoich wlasnych odczuc, ktore najprawdopodobniej na poczatku sa bledne. Jaka bedzie przyszlosc poczatkujacego, ktory bedzie biegal za szybko, zbyt intensywnie, ktory moze sie przetrenowac i lapac kontuzje ? Bedzie przekonany, ze buduje baze biegajac w zakresie tlenowym a w rzeczywistosci moze biegac wiekszosc treningow w drugim zakresie lub co gorsze w III zakresie. Sprawa sie skomplikuje jeszcze bardziej u osob, ktore nie mialy wczesniej do czynienia z regularnym uprawianiem sportu.
Jakie to ma znaczenie czy to jest szkola amerykanska, polska czy tez chinska. Przeciez w "szkole polskiej" tez sa opisy jak biegac dane zakresy bez pomiaru pulsu.
Bywalo tez, ze biegalem tez WB2 lub WB3 na "czuja". Czesto bieglem za szybko. Ale moj problem polega na tym, ze ja zawsze mialem tendencje do zbyt szybkich biegow. Wole miec pulsometr aby upewnic sie co jakis czas czy aby nie jest zbyt szybko lub ewentualnie zbyt wolno. Poza tym kiedy wychodze na trening to nie mam ustawionego w pulsometrze alarmu na wypadek przekroczenia tetna.
Zreszta jesli wynaleziono cos takiego jak pulsometr to dlaczego nie korzystac z tego. Mozna by powiedziec po co korzystac z telefonu komorkowego przeciez mozna wrocic do sredniowiecznej idei komunikowania sie za pomoca goncow, posłancow.
Qba Krause
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 11474
Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31

Nieprzeczytany post

Iwan, pozostaniemy przy swoich opiniach. Ja jestem zdania, że siebie można się w miarę szybko nauczyć, de facto zanim tej wiedzy będziemy potrzebowali użyć. Mówię to również ze swojego doświadczenia.
Dlatego też zawsze i wszędzie będę odradzał początkującym pulsometry :)


rufuz: odczucia nie są błędne.

jeżeli początkujący biegnie spokojnie, może rozmawiać a jego tętno wychodzi poza zakres, to odczucia są prawidłowe a pulsometr się po prostu myli.

skoro wynaleziono pulsometr to dlaczego z niego nie korzystać?
z tego samego powodu dla którego nie trzeba korzystać z noktowizora, pralki automatycznej i prostownicy do włosów, chociaż je też wynaleziono - ponieważ można się bez nich świetnie obejść.
być jak brad pitt w Indiana Jonesie.

Do Things Always.

komentarze do bloga
blogspot
ODPOWIEDZ