Jimmyk pisze:
Moim największym motywatorem jest dla mnie mój niespełna roczny synek. Chcę żeby patrzył kiedyś na mnie i mówił: "Mój tato nie gnije na kanapie tylko mimo upływu lat goni za marzeniami" Od razu uprzedzę malkontentów i dopiszę, ze dla młodego też mam mnóstwo czasu... zawsze staram się z nim "być" jak na ojca przystało

No to możemy sobie ręce podać

Ty masz o tyle lepiej, że Twój syn ma niespełna roczek..
Jeszcze w ubiegłym roku musiałam Młodemu serwować lody na trasie żeby przejechał ze mną rowerem te 40-50km.
Od 2 lat chodzi na szkółkę pływania.... Ostatnio zaczynam się cieszyć jak opije się wodą

i pójdzie na psi psi a ja mogę pościemniać że "no przecież cały czas pływałam"

W sobotę ma zawody z kraula. Ja się go nigdy nie nauczyłam.
Kiedyś już miałam podejście do biegania. Trwało to pewnie z tydzień. Teraz założyłam, że muszę wytrwać by być silną i dla siebie i dla syna. No niestety peszek jest taki, że muszę wymykać się z domu bo inaczej młody wkłada wdzianko i "mamo" . Peszek kolejny jest taki, że młody przebiega tyle co ja

i do tego jeszcze cały czas gada

a ja coś tam w odpowiedzi pomrukuję i sapię. Na zakończenie muszę dodać iż młody ma 9 lat więc w pewnym momencie (co bym nie robiła )i tak zostanę z tyłu

Na chwilę obecną staram się jak najbardziej przesunąć owy moment
Pozdrówko
