W którym miejscu napisałem, że powinien biegać sam, bez trenera ?marek84 pisze:Bez sensu jest ta dyskusja, bo Ty wydajesz się być odporny na argumenty. Ale ostatni raz. Napisałeś w pierwszym swoim poście w temacie:sumik pisze:To absolutnie się nie zgadzasz z czym co napisałem ?I z tym się absolutnie nie zgadzam, bo każesz chłopakowi zostawić mocniejsze bodźce (w tym nawet zabawy biegowe!!), a biegać luźne wybiegania i rytmy (pomijam fakt, że sam nie będzie w stanie poprawnie technicznie rytmów zrobić + sprawność). To się nijak ma do biegania "na bieżni" i do treningu szybkości.Mocniejsze bodźce zachowaj na przyszłość. Rób dużo luźnych wybiegać, sprawności, rytmu biegu. Zastosuj zasadę. Minimum wysiłku, maksimum efektów. Jak zaczniesz teraz walić interwały, zabawy biegowe itp. Twoje wyniku pójdą szybko w górę, a potem dno i bąble.
Ciekawe kiedy, Twoim zdaniem, ludzie mają szybko biegać? Opieramy się na uogólnieniach przypadku sprzed 20 lat i ciągle tłuczemy schemat, że trenerzy zajeżdżają młodzież i nie ma wyników - co jest nieprawdą. Na pewno znajdują się jednostki tak robiące, ale nie można tego uogólniać na 100% trenerów. Powiem tak: jeśli większość rodziców w kraju będzie mieć podejście podobne do Twojego, to za 10-15 lat Polscy zawodnicy to nawet z 7 garniturem Afrykanów nie będą w stanie rywalizować w biegu o uścisk dłoni sołtysa wąchocka.
Wiesz na czym polega szkoła Afrykanerów ( Kenia, Etiopia) ? W wieku szkolnym poprzez zawody przełajowe w szkole przeprowadza się wstępną selekcję. Selekcja ta odbywa się prawie na 100 % populacji dzieciaków. Wybiera się w ten sposób kilka setek do dalszego treningu. Potem ta grupa poddawana jest "specjalistycznemu" treningowi. Wypuszcza się ich na kilkudziesieciokilometrowe biegi w "trupa", a za nimi jedzie samochód zbierając tych co padli. Kto "przeżyje" biega dalej

Podobny system w latach 80-tych funkcjonował w PRL. Kilkudziesięciu młodych biegaczy w wieku 18-19 lat powoływano do wojska, na ten przykład do Oleśnicy. Tam w WKS nie indywidualizując wpuszczali ich w trening "na zabicie". Najsilniejszym pojedynczym "koniom" udawało się przetrwać i zrobić wynik. Wielu innych po takich "bodźcach" kończyło karierę.
Gdyby "Czapi" w tamtych latach trafił do takiej grupy, to nigdy by nie wypłynął. Czy nas teraz na to stać ? Ktoś powyżej napisał "dać mu w dupę, przecież już nie rośnie" Takie mamy podejście do treningu dzieciaków. Wiem, że tego nie zrozumiesz.
Pozdrawiam serdecznie.