Robi wrażenie. I nieważne, że nie przekłada się na bieganie, bo kolesie, którzy potrafią
wyłączyć grawitację też nie umieją usztywnić podporu jak Kipchoge. Wstawiałem tu jakiś czas temu takiego jednego, który z planka na jednej ręce przeszedł do truchtu i od razu zmiękł jak typowy amator.
Problem w tym, że ciągle traktujemy bieganie jako najprostszą formę ruchu, wypełniacz, albo bazę do innych sportów. Bo w tych innych sportach to jest dopiero technika potrzebna. Okazuje się, że nikt nie potrafi naśladować Kipchoge, a już na pewno przez dwie godziny. Ten ruch zanika. Nie mają go nawet jego kumple z NN. Kiplimo wydaje się być najbliżej, ale wiadomo, że połówka to kompletnie inna dyscyplina, więc nie ma jak porównać.
Kopchoge to już nie tylko człowiek instytucja, ale wręcz odrębna dyscyplina. Jak wyłączyć grawitację, albo jak ułożyć kostkę rubika na czas, to każdy wie, że to wymaga treningu. Kipchoge też wymaga treningu. I jak już Skarżyńskiemu przeminą zachwyty nad jego techniką, to mógłby się zastanowić jak to zrobić. Ale najpierw trzeba zrozumieć co chce się uzyskać, a dopiero potem jaką permutację zastosować.