Maraton zaczyna sie po 30 km...

Informacje o nowych biegach, wrażenia, przemyślenia, poszukiwanie towarzystwa i inne startowe duperele.
Awatar użytkownika
lezan
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 555
Rejestracja: 20 cze 2001, 04:17
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Australia

Nieprzeczytany post

Jest takie angielskie powiedzenie dotyczcace wydarzen, do ktorych trzeba podchodzic ostroznie i z szacunkiem, gdyz inaczej to sie moze zle skonczyc " If you don't watch it, it'll turn back and bite you". I choc nigdy nie lekcewazylem maratonu tym razem sie on sie obrocil i mnie ukasil...
Zima na Gold Coast (Queensland, Australia) chrakteryzuje sie tym ze wieczorem trzeba wlozyc na siebie bluze, w dzien temperatury sa wystarczajaco wysokie aby sie rozlozyc na plazy. Przy takiej to zimowej pogodzie stanalem w niedziele 6 lipca o 6.50 rano na starcie Gold Coast Marathon. Temperatura idealna- ok 14 stopni, ociepli sie gdy wzejdzie slonce ale do polmetka powinno byc chlodno. Czulem sie dobrze przygotowany, moim celem bylo zlamac 3:30, co biorac pod uwage moje zeszloroczne 3:35 wydawalo sie wykonalne. Pierwszy km pokonuje w 4:57 cyli tempo idealne, na nastepnym zegarek pokazuje 4:37, za szybko, zaczynam zwalniac. Od piatego km biegne w planownaym czasie 4:57 do 5 min/km. Biegne lekko, rowno, z uzyskanych sekund na polmetku zbudowalem zapas 1:47 min w stosunku do planowanego czasu- OK jest bufor gdy mnie pod koniec dopadnie zmeczenie. ObrazekTroche mnie niepokoi zmeczenie i lekki bol dwuglowych ale na razie nic sie nie dzieje. 25 km zaliczam w 5:08 ale tu byl lekki podbieg na most. I choc bol sie zdecydowanie wzmaga i na dodatek czuje formujacy sie pod duzym palcem pecherz do 29 km biegne w 5:02 do 5:10. Na 30 km poczuwam pierwsze "ukaszenie" bol staje sie znaczacy- tempo spada do 5:28, 5:49, 6:12. ObrazekNo trudno mowie sobie, kryzys. Jesli sie w kilometr do dwoch wykaraskam to jest wciaz szansa na zyciowke, choc nie na 3:30. Jednak zycie by bylo za piekne. Bol dwuglowych zredukowal mnie do szurania nogami, 6:28, 6:24, 6:21. No coz co bedzie to bedzie, doszuram do mety w jakies 3:45, ale przynajmniej nie stane. Optymista. Na 35 km dobiegam do stolow z piciem. Tu czeka na mnie moj drink- odgazowana Coca- Cola z miodem. Wiem ze z butelki napije sie znacznie lepiej niz z kubeczka i Cola powinna mi dac lekkiego kopa. Spostrzegam swoja butelke tuz przy krawedzi stolu- niestety tej dalszej od jezdni! Nie ma takiej sily abym ja dosiegnal bez staniecia. Stanalem. I tu mnie dopadlo to prawdziwe ukaszenie. Nogi absolutnie odmowily posluszenstwa. Zaczalem isc, popijajac plyn ale bol dwuglowych byl taki ze nawet nie moglem isc szybko. Natepne kilometry byly koszmarem. Szedlem, czasami zmuszajac sie do truchtu, czasem moglem przetruchtac 300m, czasem 50. Tempo spadlo do ok 8:30. Widok wyprzedzajacych mnie ludzi, biegancych w tempie, ktore w innych warunkach byloby dla mnie truchtem zalamywal mnie jeszcze bardziej. Czasem wrecz pozwalalem sobie zawyc z bolu dwuglowych. Od 41 km zaczalem znowu truchtac- zdecydowalem ze jestem juz na tyle blisko ze jesli padne to na czterech ale dobrne do mety. Nie padlem przebieglem 42-gi km w 6:19 a ostatnie 195 m w 1:08 co dlaoby mi "zawrotna" predkosc 5:40min/km. Nigdy nie przekraczalem mety z taka ulga. Obrazekzas 3:56:15- jednak nie przekroczylem 4 godz co mi grozilo.
Czas na analize- co bylo przyczyna nie wiem. Przygotowany bylem w tym roku chyba najlepiej ze wszystkich moich maratonow. Nie bylem odwodniony, na mecie wypilem zaledwie kubek wody, na ostatnich km w zoladku mi bulgotalo, w ustach czule slodko od sportowych napojow. Chyba moge to zaliczyc jako "zemste maratonu". Nie szukajac usprawiedliwien ale starajac sie dociec do zrodla zalamania moge tylko pomyslec o jednym. Chyba w tygodniu przed biegiem mialem jakas utajona infekcje. Ile razy napilem sie czegos zimnego od razu czulem gardlo, choc possanie patylki i wziecie aspiryny szybko powodowalo powrot do normy. Gardlo czulem tez w czasie biegu, za kazdym razem gdy pilem wode na punktach a we wtorek po maratonie dostalem silnej infekcji gardla i nosa. Ale czy to moglo sie objawic tak silnym bolem miesni?
Jedno jest pewne- jestem zdeterminowany byc na Gold Coast w przyszlym roku i tym razem ja go ugryze.


(Edited by lezan at 6:16 pm on July 21, 2003)


(Edited by lezan at 6:21 pm on July 21, 2003)


(Edited by lezan at 6:33 pm on July 21, 2003)
If God invented marathons to keep people from doing anything more
stupid, triathlon must have taken Him completely by surprise
PKO
Awatar użytkownika
Arti
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4522
Rejestracja: 02 paź 2001, 10:53
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznan

Nieprzeczytany post

A gdzie mieszkasz ,że sobie tak do Australii na maraton jeździsz? :)
[url=http://www.kujawinski.com]www.kujawinski.com[/url]
Awatar użytkownika
romek
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1859
Rejestracja: 27 kwie 2003, 20:40
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Sądząć z profilu to właśnie w Australii :). Gratulacje lezan, ze jednak wytrzymałeś i ukończyłeś maraton i powodzenia następnym razem
Awatar użytkownika
Adam Klein
Honorowy Red.Nacz.
Posty: 32176
Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
Życiówka na 10k: 36:30
Życiówka w maratonie: 2:57:48
Lokalizacja: Polska cała :)

Nieprzeczytany post

No, lezan, uśmiałem się jak mówiłeś że doszurasz do mety :hej:
Ja tu nic nie powiem bo ludzie którzy kilka maratonów przebiegli powinni się wypowiedzieć.
Ale rozumiem, co znaczy stanąć po 30 km i nie móc ruszyć. Dlatego zaplanowałem, że na maratonie nigdy nie będę szedł bo potem nie ruszę.
joycat
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3301
Rejestracja: 01 cze 2002, 00:00
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Warszawa - Bemowo

Nieprzeczytany post

O rany, ale historia.
W sam raz dla debiutantów, których te przyjemno¶ci dopiero czekaj± :hej:
Awatar użytkownika
Arti
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4522
Rejestracja: 02 paź 2001, 10:53
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznan

Nieprzeczytany post

Przebiegłem kilkanaście maratonów..czasem po czułem się jak luzik a czasem był kryzys ,że szok. Ale spoko nawet jak się stanie to i tak potem się ruszy i już jakoś zleci ;-) Najważniejsze by dobrze się przygotować i nie przesadzać z tempem.. i prędkość dostosować do warunków atmosferycznych ;-)
[url=http://www.kujawinski.com]www.kujawinski.com[/url]
Ziut
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 684
Rejestracja: 19 cze 2001, 10:56
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 2:58:00
Lokalizacja: Warszawa

Nieprzeczytany post

Lezan:

Może błąd jest w Twoim założeniu:
"....Czułem sie dobrze przygotowany..."

Na jakiej podstawie sądzisz, że byłeś dobrze przygotowany? Jeżeli czucia to może za mało.

A do tego oczywiście kilka innych uwarunkowań: pogodowych czy chorobowych (o których wspominasz).

Ja kiedyś wpadłem podobnie (może?):

Dobrze sie czułem przygotowany do maratonu i na tydzień przed postanowiłem zrobić ostatni długi trening, aby sprawdzic swoje tempo. Nomen omen - to było na Młocinach. Kręciłem 10 kółek (ok. 35km). Ładnie, równiutko.

Mietek Kierlewicz w przelocie krzyczał, żebym nie przedobrzył z dystansem, ale ja czułem się mocno.

Efekt - w czasie maratonu po 25 km poczułem spadek sił i końcówka była zdecydowanie do tyłu.

Dlatego czucie to za mało.

Transponując słynne twierdzenie:
"Praw fizjologii Pan nie zmienisz i ....."
Mifor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 593
Rejestracja: 09 paź 2001, 10:12

Nieprzeczytany post

Dwa lata temu w Poznaniu doświadczyłem podobnych katuszy. Szykowałem sie do warszawskiego, ale tydzień przed dopadło mnie ostre przeziębienie i gorączka, skończyło się antybiotykiem. Po tygodniu wzowiłem treningi. Rozbiegałem sie na tyle dobrze, że postanowiłem jechać do Poznania. Czułem sie świetnie,
pgoda była super. Do połowy dystansu też było super.
Na 25km poczułem, że ma ochotę złapać mnie skurcz w łydkę. Po nastepnych kilometrach złapał i to w dwie. Póżniej był kark i najszerszy grzbietu. Ostatnie 10km to marszobieg z zaciśnietymi zębami i postoje na wszytkich "masarniach" - horror.

Mifor

(Edited by Mifor at 2:21 pm on July 17, 2003)


(Edited by Mifor at 2:22 pm on July 17, 2003)
[i]biegać każdy może, trochę lepiej
lub trochę gorzej, ale nie oto chodzi ...[/i]
muggz
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 275
Rejestracja: 07 maja 2003, 14:11
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kielce

Nieprzeczytany post

lezan, z ciekawości...

możesz podać dokładniejszą trasę tego maratonu, albo link...

jak dobrze pójdzie :) przyszłoroczne wakacje zamierzam spędzić w Noosa QLD - a stamtąd już niedaleko...
[i]The things you own end up owning you.[/i]
Awatar użytkownika
Bartek Sz
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1114
Rejestracja: 19 cze 2001, 01:07
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Polska, Sosnowiec, Dąbrowa Górnicza

Nieprzeczytany post

Wiem jedno, jak już raz się zatrzymam podczas biegu to później nic tylko bym się zatrzymywał albo maszerował - efekt czas do bani, samopoczucie też i wogóle kompletny dół psychiczny do końca biegu.
Run Forest Run !!!! :hejhej:
W biegu weszło w biegu wyjdzie :-)
Awatar użytkownika
Deck
Ekspert/Fizjologia
Posty: 1269
Rejestracja: 20 cze 2002, 12:48
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Lezan, a moze nie robiles wczesniej za duzo treningow na nawierzchni zblizonej do tej na maratonie? Ja glownie trenuje na lesnych sciezkach, ale na pare tygodni przed maratonem staram sie dosc duzo biegac na betonie lub asfalcie. Nogi musza sie do tego przyzwyczaic.
kto biega ten nie lebiega
ENTRE.PL Team
SBBP.waw.pl
Awatar użytkownika
raner
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 347
Rejestracja: 26 lut 2003, 22:43
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznań

Nieprzeczytany post

Piękny opis startu !!!!
oceniaj swój sukces na podstawie tego z czego musiałeś zrezygnować żeby go osiągnąć[/b]  gg310854
Awatar użytkownika
lezan
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 555
Rejestracja: 20 cze 2001, 04:17
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Australia

Nieprzeczytany post

Ziut, przygotowania mialem jak w zeszlym roku- 2x35km, 3x30km i wiele 25km. Wtym roku robilem wiecej szybkosci oraz wiecej jezdzilem na rowerze- czulem sie silniejszy.
muggz- wlasnie w Noosa spedzilem tydzien wakacji odpoczywajac po maratonie. Link podaje http://www.goldcoastmarathon.com.au/ - trasa b plaska. Napisz cos wiecej o swoich planach na moj adres z profilu.
Deck- biegam tylko po twardym- asfalt/beton.
Wszystkim dziekuje za slowa otuchy. W glownej wiadomosci dodalem zdjecia.
If God invented marathons to keep people from doing anything more
stupid, triathlon must have taken Him completely by surprise
kledzik
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 2163
Rejestracja: 21 wrz 2002, 21:12
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Bawaria/Gdansk

Nieprzeczytany post

Czytalem z zapartym tchem. Czasami w maratonie jest sie zwyciezca mimo, ze czas daleki jest od zyciowki.

kledzik
New Balance but biegowy
ODPOWIEDZ