No, wreszcie znalazłem chwilę, by napisać!
Bardzo udany wyjazd do Rzeszowa! Wprawdzie nie mam żadnego porównania, bo była to pierwsza impreza poza moim miejscem zamieszkania, w jakiej brałem udział, ale jestem zadowolony. To był bez wątpienia dobry pomysł, żeby przyjechać w sobotę do stolicy Podkarpacia.
Macie wątpliwości co do trasy - ja też. Moje endomondo wskazało na mecie dokładnie 9,69 km. Ale, ale... Po przeanalizowaniu mapy widzę, że linia biegu jest wyraźnie łamana, czyli według systemu, chwilami nie biegłem ulicą, lecz na skróty trawnikami

Wydaje mi się, że gdyby pododawać takie wartości, to po nitce do kłębka doszlibyśmy do odległości 9,99 km, którą pokazywała oficjalna mapa zawodów.
Zresztą, kolega po biegu zaczął to sprawdzać w różnych serwisach i wychodziło podobnie - prawie 10 km.
Zaliczyłem wynik netto 51,08. Przyznam szczerze - dla mnie był to kosmos. Na treningach w ostatnich tygodniach najszybciej "dychę" pobiegłem gdzieś około 54,5. Gdy w Rzeszowie dobiegałem do mety, byłem totalnie zaskoczony. I cholernie szczęśliwy
Zwłaszcza, że trasa nie była wcale łatwa. Poważnie miałem wrażenie, że przez 70-80% biegniemy pod górkę. Nie były to duże przechylenia (no, oprócz tego jednego sprzed galerii), ale jednak trochę wysiłku trzeba było włożyć. Na mecie czułem, że dałem z siebie maxa

Inni też, niestety z gorszym skutkiem - jeden facet (chyba) padł na skrzyżowaniu, potem minęła mnie karetka jadąca do niego. Za linią mety pewien starszy pan był podtrzymywany przez dwie osoby i ledwo kontaktował. Mam nadzieję, że wszystko z nimi OK.
Ogólna ocena: bardzo dobra. Szybko wyniki, szatnia w porządku, depozyt, dobra grochówka, możliwość swobodnego wyprysznicowania się. Fajny medal, niezła koszulka - naprawdę, dobra robota i gratulacje dla organizatorów!
No i całkiem fajne miasto, ten Rzeszów

Byłem po raz pierwszy, a taka możliwość zwiedzania, biegowa - muszę przyznać - bardzo przypadła mi do gustu.
Niebawem szerzej (tak, tak - da się!) o biegu napiszę jeszcze na blogu szuranie.pl, to pozwolę sobie podlinkować
