Biegam z spadochronem, kamizelką z obciążeniem w masce
- darwoz
- Wyga
- Posty: 79
- Rejestracja: 11 kwie 2007, 08:13
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznań
- Kontakt:
Cześć,
Tak mnie w niedzielne popołudnie naszło na przemyślenia odnośnie treningów. Tak czytując forum często widzę, że ludzie wyposażają się w gadżety, bez których można odnieść wrażenie, że cudem jest, że nasi dziadowie biegali.
Mam dość krótki staż biegowy i tak się zastanawiam jaki wpływ mają tak naprawę wszelkie czary na nasze wyniki i jakość biegania.
1) GPS – sam używam ale traktuję to bardziej jako gadżet niż faktyczne wsparcie. Generalnie mam skończoną liczbę tras treningowo-biegowych i w zasadzie po roku biegania i jednorazowym pomiarze wiem na którym kilometrze stoi każde drzewo J. Ale bawi mnie to jak na endomondo sobie oglądam wyniki więc dlatego stosuje J.
2) Buty specjalnie do biegania – nie jestem przekonany, że to buty pomogły mi na moje kolana (szczególnie w kontekście ostatnio propagowanych butów minimalistycznych), ponieważ w międzyczasie stosowałem ćwiczenia i zmieniłem technikę biegu. Ale co tam jakiś gadżet muszę mieć aby się motywować i wierzę w to, że buty rozwiązały moje problemy nawet jeżeli jest to placebo, ale działa.
3) Pulsometr – stosowałem na początku, jednak podczas biegu często się zajmowałem bardziej pulsometrem a niżeli samym biegiem, ze względu na tracenie kontaktu ze skórą. Do tego dochodziła jeszcze irytacja, że ten sprzęt nie działa prawidłowo a nie to było celem mojego biegania. Ostatecznie pulsometr wylądował w szafie i korzystam tylko z funkcji stopera w pulsometrze.
4) Dieta – mówię tu o bardzo radykalnych dietach a nie o rozsądnym odżywianiu się. Tak się zastanawiam jak duży wpływ mają bardzo duże czary stosowane wokół diety przy amatorskim bieganiu. Zapewne przy wyczynowych zabawach gdzie urywa się niewielki procent z ostatecznego wyniku, takie rzeczy mogą mieć niebagatelny wpływ ale dla amatora?
5) Treningi na wysokości – czy dla amatora ma to większe znaczenie?
6) Maski, spadochrony, kamizelki obciążające – niedawno przeczytałem wpis kogoś, kto z ironią odpowiadał drugiej osobie, że ma rozpocząć treningi obowiązkowo z spadochronem jak już w masce chce biegać. Nie zdawałem sobie sprawy, że takie spadochrony można faktycznie kupić. Teraz już wiem J, że tak...
Jak wpływ dla amatora może mieć trening z maską, spadochronem i w kamizelce? Czy w amatorskim bieganiu jest w ogóle szansa zauważenia jakieś wartości dodanej?
Tak sobie myślę, patrząc na otoczkę którą w obecnych czasach się stwarza wokół nawet najprostszych rzeczy, że cudem jest że moi dziadkowie dali w ogóle radę żyć, chodzić, nauczyli się mówić ... . Ale chyba byli szczęśliwcami, bo nie wiedzieli jeszcze tego, że bez tych rzeczy właściwie nie można egzystować J.
Choć tak poważnie to bez internetu to ja nie wiem jak ludzie kiedyś żyli J.
To tak odnośnie niedzielnych przemyśleń J
Pozdrawiam
Darek
Tak mnie w niedzielne popołudnie naszło na przemyślenia odnośnie treningów. Tak czytując forum często widzę, że ludzie wyposażają się w gadżety, bez których można odnieść wrażenie, że cudem jest, że nasi dziadowie biegali.
Mam dość krótki staż biegowy i tak się zastanawiam jaki wpływ mają tak naprawę wszelkie czary na nasze wyniki i jakość biegania.
1) GPS – sam używam ale traktuję to bardziej jako gadżet niż faktyczne wsparcie. Generalnie mam skończoną liczbę tras treningowo-biegowych i w zasadzie po roku biegania i jednorazowym pomiarze wiem na którym kilometrze stoi każde drzewo J. Ale bawi mnie to jak na endomondo sobie oglądam wyniki więc dlatego stosuje J.
2) Buty specjalnie do biegania – nie jestem przekonany, że to buty pomogły mi na moje kolana (szczególnie w kontekście ostatnio propagowanych butów minimalistycznych), ponieważ w międzyczasie stosowałem ćwiczenia i zmieniłem technikę biegu. Ale co tam jakiś gadżet muszę mieć aby się motywować i wierzę w to, że buty rozwiązały moje problemy nawet jeżeli jest to placebo, ale działa.
3) Pulsometr – stosowałem na początku, jednak podczas biegu często się zajmowałem bardziej pulsometrem a niżeli samym biegiem, ze względu na tracenie kontaktu ze skórą. Do tego dochodziła jeszcze irytacja, że ten sprzęt nie działa prawidłowo a nie to było celem mojego biegania. Ostatecznie pulsometr wylądował w szafie i korzystam tylko z funkcji stopera w pulsometrze.
4) Dieta – mówię tu o bardzo radykalnych dietach a nie o rozsądnym odżywianiu się. Tak się zastanawiam jak duży wpływ mają bardzo duże czary stosowane wokół diety przy amatorskim bieganiu. Zapewne przy wyczynowych zabawach gdzie urywa się niewielki procent z ostatecznego wyniku, takie rzeczy mogą mieć niebagatelny wpływ ale dla amatora?
5) Treningi na wysokości – czy dla amatora ma to większe znaczenie?
6) Maski, spadochrony, kamizelki obciążające – niedawno przeczytałem wpis kogoś, kto z ironią odpowiadał drugiej osobie, że ma rozpocząć treningi obowiązkowo z spadochronem jak już w masce chce biegać. Nie zdawałem sobie sprawy, że takie spadochrony można faktycznie kupić. Teraz już wiem J, że tak...
Jak wpływ dla amatora może mieć trening z maską, spadochronem i w kamizelce? Czy w amatorskim bieganiu jest w ogóle szansa zauważenia jakieś wartości dodanej?
Tak sobie myślę, patrząc na otoczkę którą w obecnych czasach się stwarza wokół nawet najprostszych rzeczy, że cudem jest że moi dziadkowie dali w ogóle radę żyć, chodzić, nauczyli się mówić ... . Ale chyba byli szczęśliwcami, bo nie wiedzieli jeszcze tego, że bez tych rzeczy właściwie nie można egzystować J.
Choć tak poważnie to bez internetu to ja nie wiem jak ludzie kiedyś żyli J.
To tak odnośnie niedzielnych przemyśleń J
Pozdrawiam
Darek
- klosiu
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3196
- Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
- Życiówka na 10k: 43:40
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznan
Dieta ma ogromny wpływ na wyniki, tym większy, im gorsza dieta .
Nie trzeba wiele żeby to dostrzec, wystarczy przez jakiś czas zapisywać co się je na jakiejś stronie liczącej makroskładniki i skorelować to z wynikami. Bez zapisywania nigdy się tego nie zauważy i będzie się twierdzić, że ma macdonaldzie biega się dokładnie tak samo jak na zdrowej diecie. Tylko stąd wynikają jakieś gdybania w tym temacie.
Ale zależy jak definiujesz amatora - jeśli przez typa, który sobie po prostu truchta bez żadnej ambicji poprawy wyników, to oczywistym jest, że żaden z tych punktów nie ma najmniejszego znaczenia.
Ale jak ktoś próbuje się poprawiać, to stosunkowo najprościej ruszyć rzeczy typu dłuższy sen i lepsza dieta, bo to "za darmo" polepszy wydolność. Szczególnie u amatora.
Nie trzeba wiele żeby to dostrzec, wystarczy przez jakiś czas zapisywać co się je na jakiejś stronie liczącej makroskładniki i skorelować to z wynikami. Bez zapisywania nigdy się tego nie zauważy i będzie się twierdzić, że ma macdonaldzie biega się dokładnie tak samo jak na zdrowej diecie. Tylko stąd wynikają jakieś gdybania w tym temacie.
Ale zależy jak definiujesz amatora - jeśli przez typa, który sobie po prostu truchta bez żadnej ambicji poprawy wyników, to oczywistym jest, że żaden z tych punktów nie ma najmniejszego znaczenia.
Ale jak ktoś próbuje się poprawiać, to stosunkowo najprościej ruszyć rzeczy typu dłuższy sen i lepsza dieta, bo to "za darmo" polepszy wydolność. Szczególnie u amatora.
The faster you are, the slower life goes by.
- wojtek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 10535
- Rejestracja: 19 cze 2001, 04:38
- Życiówka na 10k: 30:59
- Życiówka w maratonie: 2:18
- Lokalizacja: lokalna
- Kontakt:
Amator nie musi biegac ze spadochronem. Wystarczy by biegal z glowa. Opona jest o wiele bardziej skuteczniejszym ( w skutkach mile lechtajacych ambicje) treningiem.
Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
- beata
- Ekspert/Trener
- Posty: 6509
- Rejestracja: 21 sty 2003, 11:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: W-wa
Wydaje mi się, że trochę uogólniasz. Tak jakbyś chciał powiedzieć - jestem super bo nie używam gadżetów, a inni to w ogóle lepiej nie mówić, pokolenie kosmitów bo bez gadżetów nie przebiegną 100m.darwoz pisze:Tak mnie w niedzielne popołudnie naszło na przemyślenia odnośnie treningów. Tak czytując forum często widzę, że ludzie wyposażają się w gadżety, bez których można odnieść wrażenie, że cudem jest, że nasi dziadowie biegali.
Mam ponad 20-letni staż biegowy i trochę osiągnięć, nie mam gps, nigdy nie używałam pulsometru, biegam w butach do zdarcia podeszwy i dziur na palcach bo buty są wg mnie nieistotne, nie stosuję żadnej diety i jem tak sobie choć "domowo" - dość prosto ale bez ograniczeń typu, że coś tam jest "niezdrowe", itp.
I mam masę znajomych biegających wiele lat i podobnie żyjących, podobnie podchodzących do biegania.
Prowadzę zajęcia dla amatorów, gdzie przychodzą ludzie z "ery gadżetów", którzy jak im padnie bateria w gps to nie pobiegną, i cóż, nie uważam się od nich lepsza. Owszem, staram się im pokazać inną stronę biegania, ale jeśli komuś gadżet ma pomagać i jest dla niego motywatorem aby wyjść z domu, to dlaczego nie?
Jak komuś spadochron ma pomóc, to niech z nim biega, jego sprawa.
Świat jest złożony a ludzie różni.
-
- Stary Wyga
- Posty: 160
- Rejestracja: 26 lis 2013, 17:38
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Beata, super milo sie cos takiego czytaProwadzę zajęcia dla amatorów, gdzie przychodzą ludzie z "ery gadżetów", którzy jak im padnie bateria w gps to nie pobiegną, i cóż, nie uważam się od nich lepsza. Owszem, staram się im pokazać inną stronę biegania, ale jeśli komuś gadżet ma pomagać i jest dla niego motywatorem aby wyjść z domu, to dlaczego nie?
Jak komuś spadochron ma pomóc, to niech z nim biega, jego sprawa.
Zwlaszcza jak pisze to osoba, ktora wyczynowo biegala i sama niekoniecznie tego do szczescia potrzebuje.
Jestem "dzieckiem ery gadzetow", do biegania zmusila mnie sytuacja zdrowotno-zyciowa, nie lubilam biegac, tak, ze nie masz pojecia , lubilam inne sporty, ale nie dawalam rady organizacyjnie zawsze pojsc na basen czy lyzwy. Wlasnie dzieki gpsowi polubilam bieganie i wycieczki biegowe Zazwyczaj nie chce mi sie tego nikomu tlumaczyc, ale milo, jak ktos potrafi zrozumiec, ze rozne sa motywacje i potrzeby i nie przekonuje na sile, ze wie lepiej, czego inni potrzebuja.
- Uxmal
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 349
- Rejestracja: 03 paź 2012, 02:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Meksyk
- Kontakt:
Ja jestem zdania, że jeżeli kogoś motywuje coś do bieganie to owy cuś jest dobry, czymkolwiek by nie był. Wiele osób uważa bieganie za nudne, przynajmniej na początku. Znam sporo, które zaczęły biegać od Nike +, bo liczyło dystans i można było słuchać muzy. Sama tak zaczynałam, bo choć byłam bardzo sprawna, bo uprawiałam inne sporty to bieganie mnie nudziło i dopiero mi się spodobało jak mogłam sobie posłuchać, np. podcastu i miałam motywacje że aj waj tyle a tyle kilometrów przebiegłam. Myślę, że to super, że takie coś jest i że ludzi motywuje i tyle.
Co do innych elementów. Pulsometr i garmin są przydatne dla początkującego. Nie każdy potrafi się super polnować z tempem biegu. Ja już potrafię, ale żeby się nauczyć przydał się stoper (biegałam do upadłego stałym tempem na rożnych odcinkach, poczytając od 100m, tak kazał kolega trener), przydała się bieżnia elektryczna do robienia biegów progresywnych. Nie uważam się za gorszą, że musiałam używać takich gadżetów, ani teraz, gdy ich już nie potrzebuję nie uważam się za lepszą.
Dieta natomiast, uważam, ma kolosalne znaczenie. Ja sama widzę BARDZo dużą różnicę, a jestem tylko takim se amatorem.
Co do innych elementów. Pulsometr i garmin są przydatne dla początkującego. Nie każdy potrafi się super polnować z tempem biegu. Ja już potrafię, ale żeby się nauczyć przydał się stoper (biegałam do upadłego stałym tempem na rożnych odcinkach, poczytając od 100m, tak kazał kolega trener), przydała się bieżnia elektryczna do robienia biegów progresywnych. Nie uważam się za gorszą, że musiałam używać takich gadżetów, ani teraz, gdy ich już nie potrzebuję nie uważam się za lepszą.
Dieta natomiast, uważam, ma kolosalne znaczenie. Ja sama widzę BARDZo dużą różnicę, a jestem tylko takim se amatorem.
- beata
- Ekspert/Trener
- Posty: 6509
- Rejestracja: 21 sty 2003, 11:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: W-wa
DziękiIseul pisze:Beata, super milo sie cos takiego czyta
Ja po prostu uważam, że pewne rzeczy - jak forma zewnętrzna - nie mają znaczenia. tak w bieganiu, jak i w życiu w ogóle.
Ważne jest, aby coś robić - tj. np. biegać, a w co się kto ubierze i jaka otoczka mu do tego potrzebna, to nie istotne .
Sama jestem zwolenniczką minimalizmu i prostoty w każdej dziedzinie, ale nie każdy tak przecież musi
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 763
- Rejestracja: 05 gru 2011, 14:38
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Mylisz się - handlowiec to tak naprawdę najstarszy zawód świata, nam marketing wciska spadochrony, ciężarki a naszym dziadom zapewne coś innego. Biznes się kręci od początku istnienia gatunku ludzkiego.darwoz pisze: Ale chyba byli szczęśliwcami, bo nie wiedzieli jeszcze tego, że bez tych rzeczy właściwie nie można egzystować J.
- darwoz
- Wyga
- Posty: 79
- Rejestracja: 11 kwie 2007, 08:13
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznań
- Kontakt:
Odpowiem zbiorczo.
Klosiu:
Chyba zupełnie o 2 różnych rzeczach mówimy. Ja nie wspominałem o skrajności w dietach np. BigMacu.
Beata:
Niczego nie uogólniam ani nie czuję się lepszy. Ja też jestem częściowo wychowankiem ery gadżetów i tylko się zastanawiam nad zabawkami. Przedstawiam też moje odczucia, co do opinii czasem prezentowanych na forach, po których można odnieść wrażenie, że jak nie rozpoczniesz zabawy od wizyty w sklepach i nie kupisz tony dodatków, to nie masz po co zaczynać.
Iseul:
Mam wrażenie, że przedstawienie swojego punktu widzenia z jakiegoś powodu traktujesz, jako przekonywanie na siłę i udowadnianie "lepiejwiedzenia". Nie, tak nie jest i nie takie były moje intencje.
Uxmal:
Zobacz na mój pierwszy wpis, też używam GPSa i używałem pulsometru, co opisałem z mojego doświadczenia.
f.lamer:
i tak też robię.
Gocu:
Owszem, marketing jakiej nazwy nie przybierał nie jest zapewne wytworem tylko ostatnich dekad. Jednak tak agresywny, nachalny marketing, ze względu na postęp technologiczny i dostęp do środków masowego przekazu, nigdy w dziejach nie był uprawiany. Nadal obstaje na stanowisku, że w wielu dziedzinach (bieganie jest jedną z nich) jest tworzona tak wielka otoczka z gadżetów, że w pewnym momencie zapominamy o istocie i przyczynku utworzenia tej otoczki, jednocześnie dochodząc do wniosku, że przyczynek nie ma sensu bez całej reszty.
Reasumując. Przykro mi, że w ten sposób został odebrany mój wpis, który w większości składał się z pytań i przemyśleń a nie przekonywania na siłę. Życzę wszystkim odpowiadającym nabijania wielu kilometrów, jeszcze większej ilości zdartych butów i miłego sezonu.
Pozdrawiam
Darek
Klosiu:
Chyba zupełnie o 2 różnych rzeczach mówimy. Ja nie wspominałem o skrajności w dietach np. BigMacu.
Beata:
Niczego nie uogólniam ani nie czuję się lepszy. Ja też jestem częściowo wychowankiem ery gadżetów i tylko się zastanawiam nad zabawkami. Przedstawiam też moje odczucia, co do opinii czasem prezentowanych na forach, po których można odnieść wrażenie, że jak nie rozpoczniesz zabawy od wizyty w sklepach i nie kupisz tony dodatków, to nie masz po co zaczynać.
Iseul:
Mam wrażenie, że przedstawienie swojego punktu widzenia z jakiegoś powodu traktujesz, jako przekonywanie na siłę i udowadnianie "lepiejwiedzenia". Nie, tak nie jest i nie takie były moje intencje.
Uxmal:
Zobacz na mój pierwszy wpis, też używam GPSa i używałem pulsometru, co opisałem z mojego doświadczenia.
f.lamer:
i tak też robię.
Gocu:
Owszem, marketing jakiej nazwy nie przybierał nie jest zapewne wytworem tylko ostatnich dekad. Jednak tak agresywny, nachalny marketing, ze względu na postęp technologiczny i dostęp do środków masowego przekazu, nigdy w dziejach nie był uprawiany. Nadal obstaje na stanowisku, że w wielu dziedzinach (bieganie jest jedną z nich) jest tworzona tak wielka otoczka z gadżetów, że w pewnym momencie zapominamy o istocie i przyczynku utworzenia tej otoczki, jednocześnie dochodząc do wniosku, że przyczynek nie ma sensu bez całej reszty.
Reasumując. Przykro mi, że w ten sposób został odebrany mój wpis, który w większości składał się z pytań i przemyśleń a nie przekonywania na siłę. Życzę wszystkim odpowiadającym nabijania wielu kilometrów, jeszcze większej ilości zdartych butów i miłego sezonu.
Pozdrawiam
Darek