Wasz pierwszy półmaraton
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)
Mam prośbę do tych którzy biegli w życiu półmaraton. Czy są wśród was tacy którzy potrafią napisać coś motywującego dla debiutantów? Jakieś wspomnienie z własnego pierwszego półmaratonu, co was do tego skłoniło, jak się to dalej potoczyło itd - generalnie - coś co byłoby motywujące.
Chciałbym to wstawić do jakiegoś tekstu o tym co nasi forumowicze myślą o starcie w półmaratonie.
Chciałbym to wstawić do jakiegoś tekstu o tym co nasi forumowicze myślą o starcie w półmaratonie.
- Aśka
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 693
- Rejestracja: 13 lis 2010, 20:52
- Życiówka na 10k: 01:01:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Toronto
i może jakieś wskazówki dla debiutantów od tych "doświadczeńszych"... 

-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1398
- Rejestracja: 02 paź 2007, 08:25
- Życiówka na 10k: 39:38
- Życiówka w maratonie: 3:25:27
- Lokalizacja: Tarnowskie Góry
Ja tam nic nie napiszę, bo nie potrafię ładnie pisać, al tu jest nasz wątek http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=9&t=11299 z 2008 roku. Jest tam sporo opisów, doświadczeń i naszych historii. Jak komuś się chce przez to przebrnąć to zapraszam do lektury.
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)
Aśka - wskazówki to Ty dostaniesz jutro. 
Mi chodzi o motywację.

Mi chodzi o motywację.
- Aśka
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 693
- Rejestracja: 13 lis 2010, 20:52
- Życiówka na 10k: 01:01:11
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Toronto
wskazówki dostanę, jak na spotkanie zdążę :P
ale ok, się postaram się :D
ale ok, się postaram się :D
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
ja mógłbym spróbować.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 862
- Rejestracja: 08 kwie 2009, 14:22
- Życiówka na 10k: 37:42
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznań
Pod koniec marca 2010 roku wystartowałem w półmaratonie w Poznaniu. Decyzję podjąłem, totalnie spontanicznie - bo kolega się zapisał, na początku marca. Bardzo obawiałem się tego startu. Miałem tylko rok stażu w bieganiu, nie stosowałem jakichś dużych objętości treningowych. Najbardziej lubiałem i nadal lubię zawody na 5 i 10 km. W lutym 2010 roku zrobiłem tylko dwa dłuższe treningi - rozbiegania po około 20 km. W marcu moje najdłuższe treningi były po około 15-17 km, do tego sporo wtedy biegałem tzw. drugich zakresów, trochę siły, zacząłem biegać trochę interwałów i wystartowałem w jednych zawodach na 10 km. Czyli trenowałem sobie spokojnie pod majowe starty na dychę i piątkę, nie przejmowałem się tą połówką bo wiedziałem, że i tak się do niej nie zdążę przygotować. Przykładałem się za to bardzo do diety - w tygodniu poprzedzającym start jadłem strasznie dużo węglowodanów. Ale nie był to jakiś fachowy carbo loading tylko po prostu jadłem dużo makaronu, ryżu, bananów i drożdzówek. Mój cel startowy był prosty - biec sobie spokojnie, nie przejmować się i w razie jakichś problemów zejść z trasy i dać się dowieść na metę karetką pogotowia.
W przeddzień startu pojechałem odebrać numer startowy. Było bardzo dużo ludzi, wszyscy wyglądali na profesjonalistów, pewni siebie i wogóle. Poczułem się niepewnie, na zasadzie - co ja tutaj robię? Ale odebrałem pakiet, wróciłem do domu i poszedłem spać.
Na starcie ustawiłem się grzecznie za pacemakerem na 1:30. Biegłem za nim aż 11 kilometrów, chociaż wydawało mi się, że trochę za wolno biegniemy. Ale bałem się przyspieszyć żeby się później nie zajechać. Dopiero po 11 km delikatnie, bardzo delikatnie, przyspieszyłem. Wynik miałem 1:27:52, bez rewelacji, ale jak na debiutanta byłem bardzo zadowolony. Zdziwiłem się bo byłem na sto którymś miejscu, ze dwa tysiące ludzi było za mną (czyli cała fura zawodników których tak się wystraszyłem w przeddzień startu).
Zdziwił mnie stan zmęczenia - było zupełnie inne niż po zawodach na 10 km. Taki jakiś zmulony się czułem.
Reasumując - nie było źle, nie ma czego się bać. Ale już potem nigdy więcej nie startowałem w połówce. Oczywiście w maratonie tym bardziej. Dalej sobie startuję na piątkę i dychę. Dłuższe dystanse może zacznę biegać za parę lat.
W przeddzień startu pojechałem odebrać numer startowy. Było bardzo dużo ludzi, wszyscy wyglądali na profesjonalistów, pewni siebie i wogóle. Poczułem się niepewnie, na zasadzie - co ja tutaj robię? Ale odebrałem pakiet, wróciłem do domu i poszedłem spać.
Na starcie ustawiłem się grzecznie za pacemakerem na 1:30. Biegłem za nim aż 11 kilometrów, chociaż wydawało mi się, że trochę za wolno biegniemy. Ale bałem się przyspieszyć żeby się później nie zajechać. Dopiero po 11 km delikatnie, bardzo delikatnie, przyspieszyłem. Wynik miałem 1:27:52, bez rewelacji, ale jak na debiutanta byłem bardzo zadowolony. Zdziwiłem się bo byłem na sto którymś miejscu, ze dwa tysiące ludzi było za mną (czyli cała fura zawodników których tak się wystraszyłem w przeddzień startu).
Zdziwił mnie stan zmęczenia - było zupełnie inne niż po zawodach na 10 km. Taki jakiś zmulony się czułem.
Reasumując - nie było źle, nie ma czego się bać. Ale już potem nigdy więcej nie startowałem w połówce. Oczywiście w maratonie tym bardziej. Dalej sobie startuję na piątkę i dychę. Dłuższe dystanse może zacznę biegać za parę lat.
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 5
- Rejestracja: 06 lis 2010, 13:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Dębica
Mój Mąż nie ma daru pisania, więc ja sobie pozwolę skrobnąć co nieco:
Była jesień 2009. Mąż zaczął biegać. 4 razy w tygodniu treningi. Muszę przyznać, że pierwsze dwa miesiące Jego treningów to był koszmar. Zakupy sprzętu; buty, koszulki, getry, bidony, etc Odpowiednia dieta. Nie było już wypasionych posiłków w naszym domu. Sama zdrowa żywność; na śniadania płatki z mlekiem, obiadki lekkostrawne i owoce na kolacje. A ja tak kocham DOBRZE zjeść
Wtedy nienawidziłam całego TEGO biegania. Na samą myśl o Jego treningach robiło mi się słabo. Całe sterty śmierdzących ciuchów do prania. Wszędzie walające się odżywki, bidony i nikomu niepotrzebne gadżety biegowe. Horror. Nadeszło Boże Narodzenie. Mąż znalazł pod choinką zestaw GARMINA. Gdy rozpakowywał prezent miał łzy w oczach. Chyba już wtedy zdał sobie sprawę że mnie przekonał
Niestety potem było jeszcze gorzej... analizy tętna, tempa, ciągłe czytanie WSZYSTKIEGO na bieganie.pl. No na litość: ile można czytać o bieganiu?!?!?! Ile można analizować swoje 1 godzinne treningi? I to wstawanie w sobotę i niedzielę o 6-tej rano żeby się przebiec ?!?!?! W głowie mi się to nie mieściło. Nadszedł marzec 2010. Wiedziałam że Mąż się przygotowuje do półmaratonu - jakiegoś. Zapadła decyzja: jedziemy do Żywca. "Cóż- pomyślałam- zrobię WSZYSTKO żeby ukończył bieg.Tylko co ja mogę?" Dojechaliśmy w piątek wieczorem na miejsce. Dla rozpoznania trasy przejechaliśmy ją samochodem. Pierwsze wrażenie: szok - same górki. U nas trochę płasko, więc treningi nie miały sporo wzniesień. Mąż załamany. W sobotę o poranku wybiegł na ostatni trening przed startem. Wrócił zachwycony
Okazało się że nasz nocleg jest dokładnie na 10 km, a trasa nie jest wcale taka zła. Odebraliśmy numer startowy 48. Sobota minęła nam na spacerach po okolicy i przyzwyczajaniu płuc oraz układu krwionośnego do panujących warunków. Lekka kolacja i do spania. Jutro wielki dzień.
Niedziela 27 marca 2010 - XI Półmaraton dookoła Jeziora Żywieckiego „O puchar Starosty Żywieckiego".O poranku trochę czarodziejskich napojów i kilka bananów (no nie wiem co te banany mają w sobie
) Ruszamy na start. Zimno jak diabli! Na litość kto NORMALNY w takich warunkach biega?!?!?! Na miejscu okazało się że na rynku żywieckim zebrało się ponad 700 WARIATÓW!!! Zaczął padać deszcz ze śniegiem, a temperatura spadła do kilku stopni.... ale wystartowali. Ruszyłam samochodem na półmetek. Batoniki, napoje i czapka- przygotowane na wszelki wypadek. Przebiegający obok mnie prorokowali "Już nie przybiegnie", " Nie ma co czekać", etc Ja wierzyłam że Mój Mąż da radę. Widziałam Jego codzienne zmagania z samym sobą i z upierdliwą żoną
Musiał dać radę! Zbiegał z wzniesienia tuż przy samej zaporze. Widziałam Jego uśmiech, radość i szczęście! Jego myśli "Połówkę połówki mam za sobą, teraz już z górki." Przez 200 metrów towarzyszyłam Mu w tym szczęściu. Złapałam zadyszkę i kolkę przy okazji, ale co tam. Mój Mąż podąża do METY. Zniknął mi z oczu na następnym zakręcie, wbiegając na kolejne wzniesienie. Policja nie chciała mnie przepuścić i musiałam objechać Jezioro Żywieckie dokoła. Bałam się że nie zdarzę na metę przed Nim. Ufff udało się! Stoję na mecie i czekam. Wbiegają Rosjanie, Ukraińcy, Słowacy, Polacy a mojego Męża nie ma. Myślę sobie " Nie zrobi mi tego! Musi ukończyć TEN bieg. Nie na darmo znosiłam to wszystko. Jak nie dobiegnie na metę to Go zbiję!" Widzę jak wbiega na ostatnią prostą! Mam łzy w oczach i gęsią skórkę. Cieszę się jak dziecko! Moje (żeby było jasne) endorfiny szaleją! W życiu się tak nie cieszyłam z czyjegoś sukcesu! Boskie uczucie! Pokonał samego siebie. Ukończył, dobiegł na metę. Dostał swój PIERWSZY MEDAL! Ależ ja jestem z NIEGO DUMNA! I pomyśleć, że byłam maluśką częścią TEGO wszystkiego. TEGO PIERWSZEGO JEGO PÓŁMARATONU.
Dla ciekawskich czas: 01:57:08 miejsce: 551
Jesień 2010: zaczęłam treningi. Cóż w tym roku ja osobiście zamierzam pobić ten czas na tej samej trasie. Przecież nie pozwolę żeby Mąż był lepszy ode mnie
Była jesień 2009. Mąż zaczął biegać. 4 razy w tygodniu treningi. Muszę przyznać, że pierwsze dwa miesiące Jego treningów to był koszmar. Zakupy sprzętu; buty, koszulki, getry, bidony, etc Odpowiednia dieta. Nie było już wypasionych posiłków w naszym domu. Sama zdrowa żywność; na śniadania płatki z mlekiem, obiadki lekkostrawne i owoce na kolacje. A ja tak kocham DOBRZE zjeść



Niedziela 27 marca 2010 - XI Półmaraton dookoła Jeziora Żywieckiego „O puchar Starosty Żywieckiego".O poranku trochę czarodziejskich napojów i kilka bananów (no nie wiem co te banany mają w sobie


Dla ciekawskich czas: 01:57:08 miejsce: 551

Jesień 2010: zaczęłam treningi. Cóż w tym roku ja osobiście zamierzam pobić ten czas na tej samej trasie. Przecież nie pozwolę żeby Mąż był lepszy ode mnie

Pozdrawiam
Aga
Aga
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 481
- Rejestracja: 01 paź 2008, 15:58
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gdynia
- Kontakt:
BRAWO BRAWO BRAWOtulipek pisze:Mój Mąż nie ma daru pisania, więc ja sobie pozwolę skrobnąć co nieco:
Była jesień 2009.
Dla ciekawskich czas: 01:57:08 miejsce: 551![]()
Jesień 2010: zaczęłam treningi. Cóż w tym roku ja osobiście zamierzam pobić ten czas na tej samej trasie. Przecież nie pozwolę żeby Mąż był lepszy ode mnie
specjalne pozdrowienia z Gdyni

tak trzymać
myślę ze ten półmaraton Morza Północnego pobiegniemy razem
a II Bałtycki Maraton po plaży też!!!")
andrzej/gdy
1316km/2012 ( 400 km boso)
1420 km/2013( 350 km boso)
42,195 3H58' na bosaka po plazy ( 2014)
66 km B7D Krynica 9:58
65 km TUT ( Trójmiejski ULTRA Trail ) 8:41
65 km B7D Krynica 9:21
Run for Fun - Gdynia No.1
1316km/2012 ( 400 km boso)
1420 km/2013( 350 km boso)
42,195 3H58' na bosaka po plazy ( 2014)
66 km B7D Krynica 9:58
65 km TUT ( Trójmiejski ULTRA Trail ) 8:41
65 km B7D Krynica 9:21
Run for Fun - Gdynia No.1
-
- Stary Wyga
- Posty: 235
- Rejestracja: 07 wrz 2008, 01:20
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Koszalin
Co znaczy motywować?Adam Klein pisze:Mam prośbę do tych którzy biegli w życiu półmaraton. Czy są wśród was tacy którzy potrafią napisać coś motywującego dla debiutantów?.
Albo ktoś chce przebiec, albo nie. Motywacje to należy znaleźć w sobie.
Przypuszczam, że rozumiem intencje pytania, jednak raczej nie ma co mitologizować WIELKIEGO dystansu 1/2 maratonu. Ba, nawet całego maratonu.
Zacząłem biegać po piećdziesiątym roku (życia

Wybrałem sobie z tej strony jakiś plan. Nie pamietam nawet jaki, bo traktowałem go bardzo "swojsko".
Raczej staralem się "rozumieć" ten plan, czyli biegać w sposób ZRÓŻNICOWANY. Tyle.
Pierwszy 1/2 maraton po roku treningów

Żaden ze mnie heros. To są wyniki osiagalne dla ... prawie każdego

.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 455
- Rejestracja: 27 sie 2010, 17:58
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Opole
- Kontakt:
http://statichg.demotywatory.pl/uploads ... 66_500.jpg - jeżeli ktoś nie przegląda demotywatorów - akurat na miejscu 

[url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=27&t=19922]Mój blog biegowy[/url]
[url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=28&t=19926]Komentarze do bloga[/url]
[url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=28&t=19926]Komentarze do bloga[/url]
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3884
- Rejestracja: 28 lut 2010, 19:33
ja potrzebuje bardzo mocnej motywacji :/ na razie startowalam w zawodach dwa razy (trasa 10 km). na pierwsze sie bardzo cieszylam. na drugie juz poszlam tylko dlatego ze zaplacilam wpisowe bo im blizej do startu tym dochodzilam do wniosku ze juz tak mi nie zalezyDeeL pisze:
Co znaczy motywować?
Albo ktoś chce przebiec, albo nie. Motywacje to należy znaleźć w sobie.
na polmaraton jeszcze jakies dwa miesiace temu sie cieszylam. teraz powoli dopada mnie rezygnacja. dystans juz sama sobie przebieglam wiec wiem ze dam rade, jedynie przekonac sie moge jak bardzo jestem w stanie zmusic sie do szybkiego biegu.
jeszcze jedna rzecz. pierwsze zawody to byla adrenalina -szczegolnie ostatni km do mety gdzie dostalam mega kopa. na drugich zawodach juz takich emocji nie bylo. a mi chyba najbardziej na tej chemi zalezy ...
- mimik
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4097
- Rejestracja: 16 maja 2009, 19:42
- Życiówka na 10k: 38:56
- Życiówka w maratonie: 03:44:08
- Lokalizacja: okolice wrocławia
Raz tylko biegłem pół-maraton.. Mogę tylko od siebie dodać, żeby nie sugerować się za bardzo tym drugim członem nazwy... Pół-maraton ma więcej wspólnego z 10km niż maratonem.. Normalny bieg, taka dłuższa "dycha". Do tego wykonywana w takim tempie, że człowiek fajnie się rozkręca w okolicach 12-15km i jedzie do samego końca.. Najprzyjemniejszy z najdłuższych biegów.
Pozdro!
Pozdro!