Poczytałem całą dyskusję i w całkowicie się zgadzam z Platfusem i Qbą. Poza tym, że... sam jestem dosyć mocno wciągnięty w tą całą przeszkodową zabawę
![uśmiech :)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
Biegam w OCR, piszę o tym i nieźle znam to środowisko.
Ta dyscyplina mi się podoba bo wymaga wszechstronnej sprawności. Może dlatego, że się wywodzę ze wspinania i coś mi z tego zostało. A że siedzę w górskich biegach ultra, to najbardziej mi odpowiadają te dłuższe wyzwania OCR, najlepiej w górach. Jak RMG to Hardcore albo Ultra, jak Spartan to Beast, a w tym roku może skoczę na Ultra na Słowację. Z młodymi kocurami już nie mam szans, znam swoje ograniczenia ale próbuję się poprawiać. RMG Ultra który skończyłem w 2017 (za drugim podejściem, bo rok wcześniej przez kontuzję się skończyło na jednym okrążeniu z dwóch) to był dla mnie wyniszcz porównywalny z ukończeniem pamiętnej błotnej Łemkowyny 150 w 2014 roku. Po prostu lubię się ściorać na różne sposoby.
O przekroju uczestników biegów przeszkodowych pisałem trochę 2 lata temu, kiedy u nas dopiero robiło się to popularne, a sam też dopiero zaczynałem zabawę z tą dyscypliną. Można poczytać
tu i
tu.
Sporo się od tego czasu zmieniło, głównie to że jest coraz większa grupa wyczynowców trenujących specjalistycznie do OCR i ścigających się na najwyższym poziomie. Zrobił się z tego poważny sport wyczynowy, jak każdy inny trenowany na tym poziomie.
A co do grupy zabawowych uczestników. Są i będą, tak jak w biegach ulicznych, górskich i każdych innych. Może ta specyficzna otoczka marketingowa tu ich przyciąga więcej. Niektórzy oszukują na przeszkodach tak jak inni ścinają zakręty czy skracają trasę na biegach "zwykłych". Taka mentalność ludzi, a na biegach przeszkodowych po prostu mają ku temu więcej możliwości.