Do niemiłych zaliczam tu również te, w których psom zachciało się bawić z biegaczem - dwukrotnie pakowały się z rozpędu w nogi zmuszając mnie do wyhamowania, żeby nie wywinąć orła, a raz zabawa polegała na biegnięciu za mną i doskakiwaniu nosem do mojego łokcia. Towarzyszyły temu nieudolne próby opanowania psów przez właścicieli no i oczywiście przeprosiny i zapewnienia, że pieski nie gryzą.
Raz się pies spłoszył, zresztą wraz z właścicielem, jak go mijałem w odległości 2m (stali przy ścieżce). W wyniku spłoszenia (ich obu?) pies dobiegł do mnie na tej rozwijanej smyczy, domyślam się, że właściciel nie przyblokował tego ustrojstwa, i przejechał zębami po moim tyłku. Tu już zjechałem gościa, bo to był piąty raz i na sam widok psiarzy rosło mi ciśnienie.

Raz za to było konkretne spotkanie, widziałem już z odległości 30m, że jak tylko mnie piesek zobaczył, to przycupnął na środku drogi i nie zamierza się ruszyć. Próbował skubany faktycznie ugryźć, na szczęście nie był zbyt duży, ani z żadnej z niebezpiecznych ras. Zrobiłem obu typom zdjęcie i powiedziałem, że jak będę tedy biegł znowu za 20min i dalej będę widział tego pieska bez smyczy, to się spotkamy w innym miejscu.

Obecnie spokój, bez żadnych przygód z psami i ich właścicielami, ale jak widzę jakiegoś, to niestety z automatu obmyślam różne strategie i to niekoniecznie obronne.
