

Co do dyskusji która się w tym wątku wywiązała (zaskakująca dla mnie) - myślę że czym innym maratony dopuszczające udział amatorów a co innego maratony dla zawodowców. Maraton na olimpiadzie spełnia wymogi największych radykałów - limit czasowy, elitarna idea maratonu i przygotowań do niego, hołd dla Pierwszego Maratończyka w pełni sacrum.
Ktoś kto raczej nie ma szansy pobiec w takim "zawodowym" maratonie musi pogodzic się z faktem że pozostały imprezy biegowe dopuszczające amatorów do startu.
Próba wyselekcjonowania startujących nie uczyni z nikogo większego biegacza niż jest.
Ale zawsze na własny użytek może nie nazywac tego maratonem tylko np. długodystansowym biegiem ulicznym, 42 kilometrową imprezą biegową itp.
a z innej beczki
cyt. "Na zakończenie kilka gorzkich uwag pod adresem wąsko wyspecjalizowanych maratończyków. Nie podobają mi się ręce wielu z nich. Przy zgrabnych proporcjonalnych nieżle umięśnionych nogach i szczupłym wysportowanym korpusie, cienkie rachityczne ręce wyglądają, jak u osób niepełnosprawnych z niedowładem kończyn górnych. (...) oni [ci których sylwetki przypadły do gustu olotraperowi :D) uzupełniają trening biegowy elementami ćwiczeń z jogi, intensywnie się naciągają, pływają. Wiem, że nie jestem autorytetem w bieganiu, ale po ich sylwetkach i wynikach widać, że tak trzeba i radzę to tym nieproporcjonalnie zbudowanym"
:D
trzeba miec bardzo dużo nieskrępowanego poczucia humoru żeby walnąc podobny tekst ważąc samemu 100 kg
