A przede wszystkim, to co ma kultura fizyczna do biegania maratonu? Ja np. mogę o sobie powiedzieć, że prezentuję wysoki poziom kultury fizycznej, a maratonu już nigdy nie pobiegnę, bo nie mam na to ochoty. Nie każdy naprawdę musi biegać maraton, bo to o niczym nie świadczy. Przebiegłam dwa, z moim ówczesnym wynikiem - wcale nie jakimś rewelacyjnym - w obecnym maratonie byłabym na miejscu 59, niewiele gorszym, niż te 23 lata temu.Ryszard N. pisze:Pan Marek, jak to pan Marek, tak po dyrektorsku, doszedł do wniosku, że główny problem dla którego nie można rozbujać maratonu warszawskiego do rozmiarów tych średniaków,...to niska kultura fizyczna w narodzie.
No więc właśnie, jeśli coś by mnie interesowało, to podniesienie nie frekwencji, a poziomu sportowego imprezy, a poziom od lat jest, jaki jest, w zasadzie taki, jak 20 lat temu. Naprawdę trochę żal patrzeć, jak w przedziałach czasowych na wynik poniżej 2:45 biegną wąskie grupki, nie mówiąc o czołówce - to już po prostu soliści. Raptem 10-ty czas na te 7 tysięcy biegaczy to 2:30. Więc co w tym maratonie jest interesującego i przyciągającego? Nawet, jeśli ktoś chce pobiec przyzwoity, amatorski wynik - a takich biegaczy jest teraz coraz więcej - to pojedzie choćby do Berlina, gdzie na 2:30 ma z kim biec. Bo tam poza frekwencją ogólną - co nie ma takiego znaczenia, to jest przede wszystkim znacznie wyższy poziom sportowy imprezy.