Dziennie pokonywał średnio 80 km, czyli to tak jakby startował w dwóch maratonach pod rząd. Zrobił to, by zebrać pieniądze na szczytny cel.

48-letni były polityk wyruszył z bieguna północnego 2 kwietnia ubiegłego roku. Przez Kanadę, USA, Meksyk, kraje Ameryki Łacińskiej, Ekwador, Kolumbię, Peru i Argentynę dotarł na biegun południowy. 19 stycznia tego roku wbił tam flagę Czerwonego Krzyża, na rzecz którego zbierał pieniądze.
Radość przez łzy
- Do końca życia będę czuł skutki tego biegu - mówił po osiągnięciu celu Pat Farmer. Choć na jego twarzy rysował się uśmiech, była to radość przez łzy.
Nic dziwnego. W trakcie dziewięciomiesięcznego biegu nie miał ani jednego dnia wolnego. Przedzierał się przez lody Arktyki i Antarktydy. Biegł przez góry, pustynię oraz dżunglę.
Na jego drodze stawały niedźwiedzie polarne, jadowite węże czy uzbrojeni po zęby bandyci. O mało co nie przejechała go ciężarówka, która na wąskiej drodze wpadła w poślizg.
- Wiele przeszedłem podczas tego biegu, ale ludzie w Afryce, Wschodnim Timorze czy Ameryce Południowej, którzy nie mają dostępu do czystej wody, są ofiarami powodzi, trzęsień ziemi, pożarów czy głodu, mają jeszcze ciężej - powiedział na Antarktydzie biegacz. To właśnie na ich problemy chciał zwrócić uwagę Farmer, pokonując na nogach 21 tys. km.

Sposób, by zmienić świat
Jak sam podkreślił, bieg był "niewyobrażalnym bólem". Nie tylko pod względem fizycznym, ale i psychicznym. Wiele wysiłku kosztowało go również zbieranie pieniędzy, które zostaną przeznaczone na wsparcie programów pomocowych realizowanych przez Czerwony Krzyż w Afryce czy Azji. Farmer liczył, że uda mu się zgromadzić milion dolarów. W trakcie biegu uzbierał ledwie jedną dziesiątą tej kwoty.
- Ale każdy krok, każda frustracja i każdy moment, kiedy chciałem się wycofać, położyć i nie biec dalej, były tego warte - powiedział były polityk. - Biegi długodystansowe to mój dar, mój sposób zmieniania świata - dodał.
W trakcie biegu od bieguna do bieguna Farmerowi towarzyszyło - w zależności od etapu - od kilku do kilkunastu osób. Zawsze był to przewodnik, kamerzysta i człowiek od łączności satelitarnej. Przez większość trasy biegacz mógł liczyć także na pomoc medyczną, a w dżungli na ochronę w sile 20 żołnierzy.

Odwaga i wytrzymałość
Biegacz już kilkukrotnie wcześniej udowodnił, że ból i zmęczenie nie potrafią go zatrzymać. Farmer ustanowił siedem rekordów światowych, m.in. w najszybszym obiegnięciu Australii - 15 tys. km pokonał w 191 dni.
Dwukrotnie także przemierzał na nogach pustynne tereny Australii. Uczestniczył również w wyścigu przez USA - na metę dotarł czwarty... po tym jak 50 dni biegł ze złamaną nogą.
- Pat Farmer jest inspiracją dla całej ludzkości - powiedział prezes Australijskiego Czerwonego Krzyża Robert Tickner chwaląc biegacza za "niesamowitą odwagę i wytrzymałość".
Posłuchaj, co Pat Farmer mówił na granicy Salwadoru i Hondurasu: REAL BAD DAY
źródło: http://facet.interia.pl/aktywnosc/sport ... 49127,3227