Wasze kryzysy...?
- Siwa17
- Wyga
- Posty: 59
- Rejestracja: 28 maja 2006, 20:35
Tak się zastanawiam nad kryzysami w bieganiu...mieliście kiedyś poważny kryzys?To znaczy czy myśleliści o tym,żeby raz na zawsze z tym skończyć,że jesteście na to za słabi i że są dużo lepsi od Was?Jeśli tak to co Wam pomogło?Czy mieliście kiedyś ostatnie miejsce na zawodach?Co Was zmotywowało,żeby mimo wszystko się nie poddać...?
"Jedynym zwycięstwem,które się liczy,jest zwycięstwo nad samym sobą..." [Jesse Owens]
- michał91
- Wyga
- Posty: 113
- Rejestracja: 10 lut 2007, 20:54
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Ziemia Kłodzka
Ja ostatnio zajołem ostatnie miejsce:( jestem przetrenowany:( Teraz wypoczywam ale aktywnie wypoczywam. Nie biegam za to gram w piłke itp. Powiedziałem sobie że mimo wszystko będe biegał bo kocham to. Jednak zmieniam plan treningowy i raczej w tym sezonie nic specjalnego nie osiągne ale w przyszłym sezonie będe zdecydowanie lepszy!
GG:1702523
- Siwa17
- Wyga
- Posty: 59
- Rejestracja: 28 maja 2006, 20:35
Wydaje mi się,że naprawdę ciężko jest przetrwać taki kryzys...mi zawsze pomagają przyjaciele i trener
niektóre słowa naprawdę dają motywację i zachęcają do walki 
hehe a w ogóle to kiedyś miałam moment,że "rzuciłam" bieganie :D hehe dokładnie to na 4 dni ;P dłużej nie wytrzymałam :D


hehe a w ogóle to kiedyś miałam moment,że "rzuciłam" bieganie :D hehe dokładnie to na 4 dni ;P dłużej nie wytrzymałam :D
"Jedynym zwycięstwem,które się liczy,jest zwycięstwo nad samym sobą..." [Jesse Owens]
- Siwa17
- Wyga
- Posty: 59
- Rejestracja: 28 maja 2006, 20:35
p.s michal91 nie przejmuj sie jednym niepowodzeniem,a przetrenowanie to rzeczywiście najgorsze co może być,bo pracujesz bardzo dużo,a wyniki idą w dół
życze powrotu do formy:)

życze powrotu do formy:)
"Jedynym zwycięstwem,które się liczy,jest zwycięstwo nad samym sobą..." [Jesse Owens]
Ja od lutego kiedy miałem super formę mam dół psychiczny - zwyczajnie mi się nie chce biegać... Forma zniknęła, przytułem trochę, mam apatię wobec biegania.
- Fist
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 949
- Rejestracja: 18 lip 2005, 22:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Rumia/Gdańsk
- Kontakt:
Ja mam kryzys od 2 lat. w ogole nie chce mi sie trenowac
Mateusz
Dare for more!
Dare for more!
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 413
- Rejestracja: 06 cze 2006, 14:49
Fist, od 2 lat masz luz od biegania ???
Nie wierzę
Co jest przyczyną?
Tomasz, co się porobiło? Toruń dał ci w tyłek? Niepowodzenia życiowe, brak postępów?
Czytałem gdzieś artykuł Kociemby, że też miał doła do momentu gdy nie stwierdził, że to nie czlowiek powinien dostosować się do biegania tylko bieganie powinno się odpowiednio ułożyć w człowieku. W jego przypadku - po prostu zwolnił i przestał rywalizować. Twierdzi, że rajcuje go sama atmosfera zawodów, spotykani ludzie, spotkania z naturą na trasie. A jak ma czasem ochotę to popindala tak, że aż mu się trampki palą
Ja mam cały czas jeszcze inną motywację - zrzuciłem już 21 kg i chcę jeszcze 8 kg w dół. Czuję się młodszy i sprawniejszy (niekoniecznie przystojniejszy
). Po nadciśnieniu zero śladu, przedtem zbyt wysoki puls - teraz o 20 mniej w spoczynku.
No i ostatnio zaczepiał mnie jakiś menel na trasie młodszy na oko o 20 lat ode mnie, twierdząc, że każdy "ch...j" może tak biegać jak ja.
Byłem i tak pełen podziwu, że wytrzymal ze mną aż 1 km

Co jest przyczyną?
Tomasz, co się porobiło? Toruń dał ci w tyłek? Niepowodzenia życiowe, brak postępów?
Czytałem gdzieś artykuł Kociemby, że też miał doła do momentu gdy nie stwierdził, że to nie czlowiek powinien dostosować się do biegania tylko bieganie powinno się odpowiednio ułożyć w człowieku. W jego przypadku - po prostu zwolnił i przestał rywalizować. Twierdzi, że rajcuje go sama atmosfera zawodów, spotykani ludzie, spotkania z naturą na trasie. A jak ma czasem ochotę to popindala tak, że aż mu się trampki palą

Ja mam cały czas jeszcze inną motywację - zrzuciłem już 21 kg i chcę jeszcze 8 kg w dół. Czuję się młodszy i sprawniejszy (niekoniecznie przystojniejszy

No i ostatnio zaczepiał mnie jakiś menel na trasie młodszy na oko o 20 lat ode mnie, twierdząc, że każdy "ch...j" może tak biegać jak ja.
Byłem i tak pełen podziwu, że wytrzymal ze mną aż 1 km

- Fist
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 949
- Rejestracja: 18 lip 2005, 22:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Rumia/Gdańsk
- Kontakt:
Przez 2 lata cos tam robie ale zeby jakis konkretnym planem potrenowac miesiac lub dluzej to nie daje rady.
Zima wkuzra mnie snieg bo nagle na tydzien spada tego tyle ze nie ma gdzie trenowac. Z moja blyskawiczna regeneracja taka pzrerwa mnie mocno cofa i zniecheca
Latem upaly , znowu prekdosci spadaja
No i rozne sprawy, wyjazdy itp.
Zima wkuzra mnie snieg bo nagle na tydzien spada tego tyle ze nie ma gdzie trenowac. Z moja blyskawiczna regeneracja taka pzrerwa mnie mocno cofa i zniecheca
Latem upaly , znowu prekdosci spadaja
No i rozne sprawy, wyjazdy itp.
Mateusz
Dare for more!
Dare for more!
- JarStary
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 927
- Rejestracja: 14 lis 2006, 16:06
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Skierniewice
Kurczaki to ja mam kryzys notoryczny. Cały czas myślę żem za słaby, że są lepsi, że bieganie gdzieś pod koniec stawki to lipa i że żona sie wkurza, że latam nad tym zalewem jak opętany - no chyba kryzys powinienem mieć nicka. Ale każdego dnia lecę nad ten zalew i żyję i wiem, że dla mnie to odpoczynek i jeszcze mi trochę brakuje do tego żebym pobiegł dwie pętelki w 42 min (dla Tych co nie wiedzą - tyle czasu zajęło mi przebiegnięcie jednego okrążenia nad zalewem we wrześniu tamtego roku). no i co - biegam. Bo tak jak pisze Leo (którego bardzo cenię - ale wyznanie) schudłem, ciśnienie jak u 20 sto latka, ratowniczki i ratownicy robią wielkie oooooooo jak przebiegam piąte kółko, sami tłumacząc, że no też biegają raz w tygodniu kółko żeby kondycja była.
Mam doła oczywiście, ale każdego dół to coś innego.
Tomasz - może za bardzo się przejąłeś krytyką Wojtka i Fredzio też trochę dorzucił po Toruniu - nie wiem? Może. Ale przecież nie każdy musi być pierwszy - bieganie to ma być przyjemność - chyba że mówimy o zawodowstwie. Ja się gonię z czasem - wiem że nie wygram i dla tego się tym nie dołuję.
Fist na Twoim poziomie chodzenia (dziwnym krokiem
) trzeba dużej motywacji. Więc niech Cię podniesie na duchu to że My (no ja na pewno) kibicujemy Ci mocno, wierząc, że osiąkniesz to o czym marzysz.
Michał91 - tak trzymaj.
Przepraszam za takie osobiste wywody, ale dzisiaj nie wlazłem do wody
Pozdrawiam biegając, biegając, biegając....
Mam doła oczywiście, ale każdego dół to coś innego.
Tomasz - może za bardzo się przejąłeś krytyką Wojtka i Fredzio też trochę dorzucił po Toruniu - nie wiem? Może. Ale przecież nie każdy musi być pierwszy - bieganie to ma być przyjemność - chyba że mówimy o zawodowstwie. Ja się gonię z czasem - wiem że nie wygram i dla tego się tym nie dołuję.
Fist na Twoim poziomie chodzenia (dziwnym krokiem

Michał91 - tak trzymaj.
Przepraszam za takie osobiste wywody, ale dzisiaj nie wlazłem do wody

Pozdrawiam biegając, biegając, biegając....
Chwalę Boga każdym przebiegniętym metrem
ZZTOP Skierniewice: każda sobota 13:30 vis-a-vis kasyna!
ZZTOP Skierniewice: każda sobota 13:30 vis-a-vis kasyna!
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)
To widzę, ze to jest forum samych z kryzysami 
Co innego kryzys u zawodnika wyczynowego a co innego u amatora.
Wyczynowcy traktują swoje kryzysy chyba dużo poważniej, bo dużo więcej nadziei łączą ze swoim bieganiem.

Co innego kryzys u zawodnika wyczynowego a co innego u amatora.
Wyczynowcy traktują swoje kryzysy chyba dużo poważniej, bo dużo więcej nadziei łączą ze swoim bieganiem.
- Fist
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 949
- Rejestracja: 18 lip 2005, 22:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Rumia/Gdańsk
- Kontakt:
Jar dzieki za slowa wsparcia od razu lepiej
Co prawda w 2008 nie ma szans na nic(u mnie) ale moze MME czy Uniwersjada w 2009? .......

Co prawda w 2008 nie ma szans na nic(u mnie) ale moze MME czy Uniwersjada w 2009? .......
Mateusz
Dare for more!
Dare for more!
Zbyt serio traktowałem bieganie i zbyt ambicjonalnie podchodziłem do treningów. Każdy mój dzień kiedy biegałem był jakby najważniejszy w życiu. Myslę, że za bardzo się psychicznie angażowałem w to co robiłem. Postępy było z tygodnia na tydzień, forma rosła - chciałem być tytanem trneingów i... wypaliłem się. Później przyszedł drobny uraz, a potem choroba - prawie miesiąc bez trneningów. Później bieganie przestało mnie cieszyć i smakować mi. Wychodziłem miesiąc na trening nie dlatego bo lubię biegać i sprawia mi to frajdę. Ale dlatego bo "musiałem" nadrobić formę i budować nadal.
4 miesiące tłukłem same wb1 prawie bo sobie nawciskałem do głowy, że muszę mieć bazę i nie czas na wb2 i inne mocne akcenty. To mi po pewnym czasie lekko zbrzydło. Na treningach z musu zwalniałem do planowanego tętna i bieałem tyle ile wcześniej założyłem sobie. W całym tym zamieszaniu zapomniałem co to znaczy przyjemność. Ja przyłapałem się w pewnym momencie na tym, że biegam bo muszę - bo coś we mnie mi karze. Dziki pęd za niewiadomo czym mnie ogarnął. W głowie miałem same liczby. Że na dychę muszę tyle w tym roku, że na połówce tyle, że maraton to muszę tak... bo przecież haruję jak wół więc muszę pobiec tyle.
Późniejsze próby kończyły się tak, że cały czas w głowie miałem zaprogramowane "odbudowanie formy". Czyli mozolne człapanie wb1, takie typowo "książkowe" początki chciałem sobie aplikować. To mnie jednak znów odpychało.
- - -
Toruńczyk nie wpłynął na mnie, krytyka Wojtka też nie. Sam na siebie wpłynąłem bo zapomniałem, że bieganie to przede wszystkim przyjemność i niesamowita frajda.
Natomiast Kocięba napisał znakomity tekst. Genialnie ujął to, co powinien wiedzieć każdy amator-człapak jak my. Kiedy to czytałem widziałem w nim cząstkę siebie. Jednak ja dopiero muszę się nauczyć tego jak biegać dla siebie, bez musu, i dla przyjemności.
4 miesiące tłukłem same wb1 prawie bo sobie nawciskałem do głowy, że muszę mieć bazę i nie czas na wb2 i inne mocne akcenty. To mi po pewnym czasie lekko zbrzydło. Na treningach z musu zwalniałem do planowanego tętna i bieałem tyle ile wcześniej założyłem sobie. W całym tym zamieszaniu zapomniałem co to znaczy przyjemność. Ja przyłapałem się w pewnym momencie na tym, że biegam bo muszę - bo coś we mnie mi karze. Dziki pęd za niewiadomo czym mnie ogarnął. W głowie miałem same liczby. Że na dychę muszę tyle w tym roku, że na połówce tyle, że maraton to muszę tak... bo przecież haruję jak wół więc muszę pobiec tyle.
Późniejsze próby kończyły się tak, że cały czas w głowie miałem zaprogramowane "odbudowanie formy". Czyli mozolne człapanie wb1, takie typowo "książkowe" początki chciałem sobie aplikować. To mnie jednak znów odpychało.
- - -
Toruńczyk nie wpłynął na mnie, krytyka Wojtka też nie. Sam na siebie wpłynąłem bo zapomniałem, że bieganie to przede wszystkim przyjemność i niesamowita frajda.
Natomiast Kocięba napisał znakomity tekst. Genialnie ujął to, co powinien wiedzieć każdy amator-człapak jak my. Kiedy to czytałem widziałem w nim cząstkę siebie. Jednak ja dopiero muszę się nauczyć tego jak biegać dla siebie, bez musu, i dla przyjemności.
- Adam Klein
- Honorowy Red.Nacz.
- Posty: 32176
- Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
- Życiówka na 10k: 36:30
- Życiówka w maratonie: 2:57:48
- Lokalizacja: Polska cała :)
Tomek, młody chłopak jeszcze jesteś.
Hehe - czuję się szczególnie zaszczycony, że osobiście znam Kociembę. Pochwalę się naszym wspólnym zdjęciem.

Hehe - czuję się szczególnie zaszczycony, że osobiście znam Kociembę. Pochwalę się naszym wspólnym zdjęciem.


- wysek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3442
- Rejestracja: 16 paź 2004, 22:35
- Życiówka na 10k: 32:34
- Życiówka w maratonie: 2:43
- Lokalizacja: Lublin
- Kontakt:
Hehe napisze i ja :D conieco. Moje kryzysy nie sa tak powazne jak wyzej wymienione. Poniewaz z kazda chwila jak biegne czerpie niesamowita frajde, wiec praktycznie nigdy nie przeszla mi przez glowe "koniec z tym, juz nigdy nie bede biegl". Moj kryzys polega na tym iz nie potrafie dac 100% z siebie podczas biegu na zawodach. Bede biegal, biegal, biegal az wkoncu bede lezal pod jakims drzewem nieprzytomny
Damy rade Bog jest z nami 


- Siwa17
- Wyga
- Posty: 59
- Rejestracja: 28 maja 2006, 20:35
Wg mnie bieganie jest jedną z najtrudniejszych dyscyplin sportowych,mimo tego,że nie trzeba się go uczyć to trzeba pielęgnować swoją formę i to bardzo długo zanim się coś osiągnie...
"Jedynym zwycięstwem,które się liczy,jest zwycięstwo nad samym sobą..." [Jesse Owens]