Ja jeszcze dwa lata temu zimę przesypiałam. Było mi po prostu za zimno. Z górą jakoś sobie już zaczęłam radzić tylko było mi ciężej, ale nogi mi marzły, było mi niewygodnie. I nagle odkryłam spodnie zimowe Newline i już nie moge zasnąć.
No i odkryłam jeszcze coś. Kiedyś zimą poświęcałam się dyscyplinom halowym, zajęciom na sali. Teraz trudniej jest mi na pewno stawić się gdzieś tam, w jakiejś sali o umówionej porze, określonego dnia, a biegać mogę zawsze w każdej wolnej chwili. Wystarczy tylko założyć buty i w wyjść z mieszkania... :taktak:
Mało kto się wypowiada, więc powtórzę banalną prawdę: kto nie przepracuje odpowiednio zimy nie będzie miał wyników na wiosnę. Tak naprawdę to właśnie przebiegane treningi zimowe odróżniają biegaczy od sezonowych truchtaczy. Oczywiście są wyjątki, kontuzje, wypadki losowe itd.,
Oczywiście, że trzeba biegać zimą. Niektórzy nawet deklarują się jako wielbiciele zimowego biegania. Ja wolę lato zdecydowanie. Chociaż w lesie zimą bywa bardzo pięknie. Jest nieco gorzej, gdy przyjdzie odwilż.
A ja mam inne zdanie. Co prawda jako biegacz przeżyłem do tej pory tylko jedną zimę (no może 1,5 zimy) ale wspomnienia mam raczej mało przyjemne. Błoto pośniegowe , mokre ubranie od chlapania przejeżdzających samochodów i te ciemności (moge biegać tylko wieczorem albo o piątej rano). Brrr byle do wiosny.