Witam,
Mam pytanie dotyczące intensywności pierwszych biegów .
Otoż historia wygląda następująco:
Do czynienia ze sportem miałem od dziecka, trenowałem kilka lat wyczynowo kolarstow szosowe, ostanio amatorsko , ale dość intensywnie .
Niestety niedawno ukradli mi rower, no i chwilowo (albo i nie)
nie mam na czym jeżdzić .
A że serce domaga sie wysiłku , postanowiłem zacząć regularnie biegać , zresztą duży wpływ na tą decyzje miał
ten niesamowity serwis (ukłony dla twórców)
Jestem po pierwszych dwóch biegach , każdy po 5,5 km (jedna runda dookoła Malty - Poznań) , tempo średnie - bez przerw
przy tętnie 145 - 160 .
Generalnie bez żadnych problemów , oczywiscie mięśnie troche odczuły zmiane typu pracy .
Z tego co przeczytałem , na początku należy stopniować natężenie , stosująć marszobiegi itd.
Czy w moim przypadku jest to konieczne , czy moge spokojnie
uminąć ten etap i przejść do intensywniejszych treningów .
Będe wdzięczny za wszelkie wskazówki i sugestie .
pozdrawiam,
jak mam zacząć ?
- Kazig
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2518
- Rejestracja: 01 paź 2001, 11:12
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa Targówek
- Kontakt:
Parę moich wskazówek. Masz polara to dobrze. Nie biegaj zbyt intensywnie. Pewnie Cie się wydaje, że biegasz bardzo wolno, że ludzie się z Ciebie śmieją na ulicy. Nie przejmuj się tym. Nie biegaj często z intensywnościami podprogowymi. Może Ci się wydawać po pierwszych dniach, tygodniach biegania, że biegasz tak jak powinnieneć i tyle ile powinnieś. To jest złudnie, bo jak przychodzi przetrenowanie ( co w momencie kiedy się zaczyna przygode z bieganiem, może być groźne dla Twojego zamiaru biegania w ogóle), to jest już za późno i nic nie można zrobić, tylko stać w Boxie i czekać. Moja rada, biegaj na początku wyłącznie z niską intensywnością. Zdaje sobę sprawę, że już teraz możesz mieć zapędy do startu w jakimś biegu publicznym, ale to nic. Pobiegasz miesiąc w granicach 65-75% HRmax i stworzysz mocną bazę, będziesz już coś miał, takim bieganiem poprawisz wytrzymałość ogólną, wydolność. Potem możesz zacząć działać bardziej specjalistycznie. Nieczego nie tracisz, przez to pierwsze bieganie na niskich intensywnosciach, wręcz może się zdarzyć, że dzięki tej tej bazie nie będziesz miał kontuzji w późniejszym okresie i nie napinaj się, jeśli jesteś młody, że Ciebie się one nie imają, bo one nie wybierają.
Tygodniowe wybieganie. Najważniejsza jest stopniowość. Zastanów się ile możesz biegać teraz tygodniowo (km, dni w tygodniu). Nie przeszacuj tego! Jeśli biegasz 30km, może Ci się wydawać, że 50km spokojnie wydoisz. Nic złudnego, lepiej niedoszacować niż przeszacować. Wracając do rzeczy, otwierasz Microsoft Office i Wordzie lub Excellu zrób sobie tabelkę na najbliższy miesiąc, nic nie daje takiej satysfakcji jak wypełnianie planu. Więc stopniowo zwiekszaj wybieganie, a nic Ci się złego nie stanie.
Jeśli zaczynasz, słowem drugim po imieniu Twojej żony/dziewczyny jest słowo R.O.Z.G.R.Z.E.W.K.A. Nie bagatelizuj tego, to jest Twoja lokata na przyszłość. Nie napiszę Ci jak to się robi, bo za długo by mówić, Poczytaj na forum, to kopalnia informacji. Jako biegacz z małym stażem, mogę Ci zdradzić, że tak jak na poczatku nie lubiłem się rozgrzewać, bo jeszcze bardziej zwracało to uwagę ludzi niż bieg, tak teraz to równie przyjemna sprawa niż bieganie. Ułożyłem sobie mały rozgrzewający układ choreograficzny, taki mały taniec w marszu (właśnie wskazane u Ciebie na początku maszerować potem biegać), który myśle teraz bardziej imponuje przechodniom niż mój bieg.
Jeśli masz sałate na szpej, zainwestuj w sprzęt. Twój profesjonalny wygląd będzie Cie na początku trochę krępował, ale szybko spowoduje zamknięcie ust niedowiarkom i docinkom, tekstom w stylu "a temu co odbiło", "te sportowiec". Dodam jeszcze to co już kiedyś gdzieś napisałem, że nie ma śmiesznych dystansów.
Nic więcej mi nie przychodzi, pytaj tu sami dobrzy ludzie na forum, pomogą.
Pozdrawiam. Kazig
Tygodniowe wybieganie. Najważniejsza jest stopniowość. Zastanów się ile możesz biegać teraz tygodniowo (km, dni w tygodniu). Nie przeszacuj tego! Jeśli biegasz 30km, może Ci się wydawać, że 50km spokojnie wydoisz. Nic złudnego, lepiej niedoszacować niż przeszacować. Wracając do rzeczy, otwierasz Microsoft Office i Wordzie lub Excellu zrób sobie tabelkę na najbliższy miesiąc, nic nie daje takiej satysfakcji jak wypełnianie planu. Więc stopniowo zwiekszaj wybieganie, a nic Ci się złego nie stanie.
Jeśli zaczynasz, słowem drugim po imieniu Twojej żony/dziewczyny jest słowo R.O.Z.G.R.Z.E.W.K.A. Nie bagatelizuj tego, to jest Twoja lokata na przyszłość. Nie napiszę Ci jak to się robi, bo za długo by mówić, Poczytaj na forum, to kopalnia informacji. Jako biegacz z małym stażem, mogę Ci zdradzić, że tak jak na poczatku nie lubiłem się rozgrzewać, bo jeszcze bardziej zwracało to uwagę ludzi niż bieg, tak teraz to równie przyjemna sprawa niż bieganie. Ułożyłem sobie mały rozgrzewający układ choreograficzny, taki mały taniec w marszu (właśnie wskazane u Ciebie na początku maszerować potem biegać), który myśle teraz bardziej imponuje przechodniom niż mój bieg.
Jeśli masz sałate na szpej, zainwestuj w sprzęt. Twój profesjonalny wygląd będzie Cie na początku trochę krępował, ale szybko spowoduje zamknięcie ust niedowiarkom i docinkom, tekstom w stylu "a temu co odbiło", "te sportowiec". Dodam jeszcze to co już kiedyś gdzieś napisałem, że nie ma śmiesznych dystansów.
Nic więcej mi nie przychodzi, pytaj tu sami dobrzy ludzie na forum, pomogą.
Pozdrawiam. Kazig