Pakiet startowy na maraton w Bukareszcie zakupiłem 4 lutego 2025r. Kosztował on wtedy 250 lejów rumuńskich (RON). Przelicznik na złotówki to 1 RON = 0,83 zł. Bilety na samolot nie były drogie, bo lata tam Wizzair, i loty do Bukaresztu można kupić za przyzwoitą cenę. Nie mogę na chwilę obecną znaleźć dokładnej kwoty, jaką zapłaciliśmy za przeloty. Do Bukaresztu poleciałem z Anią z lotniska Warszawa - Okęcie w czwartek, a powrót mieliśmy w niedzielę wieczorem, czyli w dzień maratonu. Nocowaliśmy w wynajętym na Airbnb mieszkaniu po uprzednim ustaleniu, czy będziemy mogli zwolnić mieszkanie później niż normalnie, bo chciałem po zawodach wziąć prysznic, a niestety organizatorzy nie zapewnili takiej możliwości. Dostaliśmy zgodę na opuszczenie mieszkania dopiero o 16:30, więc mogliśmy po maratonie na spokojnie odświeżyć się i odpocząć. Na lotnisku w Bukareszcie wylądowaliśmy ok. godz. 21. Stamtąd udaliśmy się autobusem komunikacji miejskiej nr 100 do centrum miasta, gdzie mieliśmy nasz nocleg. Można oczywiście wybrać droższą opcję taksówki, także tej działającej na aplikację. Bilet jednorazowy kosztuje 3 leje, czyli ok. 2,50 zł. Płatności dokonuje się kartą płatniczą w czytniku kart w autobusie. Nie otrzymuje się papierowego biletu, a za przejazd z
konta bankowego pobierana jest opłata. Taka sama sytuacja jest z opłatą za przejazd metrem, tj. przykłada się kartę płatniczą i bramka w metrze otwiera się. Metro w Bukareszcie jest dobrze rozbudowane i nadal się rozbudowuje. Obecnie trwa także budowa stacji metra przy lotnisku. Nie wspomniałem, że stolica Rumunii ma 2 lotniska, położone dość blisko siebie. To, na które my dotarliśmy to Baneasa (mniejsze i położone bliżej centrum miasta). Drugie lotnisko to Otopenii, położone trochę dalej od miasta. Z Otopeni do centrum miasta można dotrzeć pociągiem oraz autobusem. W piątek udaliśmy się na zwiedzanie miasta oraz odbiór pakietu startowego. Baza zawodów znajdowała się u stóp okazałego Parlamentu, który w przeszłości miał być symbolem socjalistycznego sukcesu. W celu przygotowania terenu pod jego budowę wyburzono 5 proc. powierzchni miasta. Pałac Parlamentu budowano 13 lat i jest on efektem spełnienia marzenia dyktatora Nicolae Ceaușescu. Odbiór pakietu startowego przebiegł sprawnie ze względu na dość wczesną popołudniową porę i przez to, jeszcze małą ilość osób odbierających. Procedura była podzielona na 3 etapy, tj. oddzielnie odbierało się numer startowy, następnie koszulkę, a na koniec reszta upominków (worek depozytowy, ponczo, batonik, chusta typu „buff”, chrupki chleb, granola, musli, napój proteinowy, dezodorant, tabletka do prania i kilka kuponów rabatowych na zakupy). Zawodnicy biegnący maraton mieli do dyspozycji zamykane metalowe szafki, w których mogli zdeponować swoje rzeczy na czas biegu. Ja nie korzystałem z tej opcji, ponieważ mieszkaliśmy dość blisko startu i mety. W sobotę, dalej zwiedzaliśmy Bukareszt, który trzeba przyznać, że architektonicznie jest miastem kontrastów; obok pięknych i dobrze zachowanych kamienic, są też stare i opuszczone, a pomiędzy to wszystko, w czasach komuny powciskano mało estetyczne bloki…. Kilka godzin poświęciliśmy na zwiedzanie Muzeum Wsi Rumuńskiej, które znajduje się w okazałym i pięknym Parku Króla Michała I. Jest to największy park w
Bukareszcie założony w 1936 roku wokół jeziora Herastrau. Przy wejściu głównym do parku znajduje się Łuk Triumfalny, który jest obowiązkową do zobaczenia atrakcją w mieście. Następnego dnia po śniadaniu udaliśmy się na miejsce startu zawodów. Pogoda na maraton wydawała się dobra, czyli ok. 10 stopni. Okazało się, że temperatura w ciągu dnia wzrosła nie więcej niż do ok. 15 stopni, chmury zakrywały niebo, a wiatr był lekki i nie przeszkadzał w bieganiu. Zatem należy stwierdzić, że warunki pogodowe wręcz idealne. Start zawodów miał miejsce o godzinie 9:00 i był wspólny dla maratonu, półmaratonu i sztafety maratońskiej. Ania zostawiła mnie na starcie i udała się dalej na trasę, żeby kibicować już biegnącym zawodnikom. Przez 1 kilometr trasy było dość
tłoczno i było sporo zawodników, którzy ustawili się w zbyt szybkiej dla siebie strefie, czyli trochę standard... Jednak dalej nie było już z tym problemu i można było się skupić jedynie na walce, o jak najlepszy czas. W związku z tym, że warunki pogodowe były bardzo dobre, a trasa stosunkowo płaska postanowiłem powalczyć o jak najlepszy rezultat. Jedyną niewiadomą była moja forma i ból, który już od jakiegoś czasu doskwiera mi podczas długich biegów. Chyba najbardziej obawiałem się tego bólu… Trasa zawodów jest bardzo kręta, więc ciężko ją opisać i zrelacjonować… Dużo zakrętów i zawrotek, które za każdym razem starałem się brać szerokim łukiem, żeby nie wytracać prędkości, ale są też długie, kilkukilometrowe proste odcinki. Postanowiłem biec w tempie pomiędzy
5:00 – 5:10 min./km. Przez większą część zawodów udało mi się biec zgodnie z tym założeniem, a niektóre kilometry pokonałem nawet szybciej, czyli poniżej 5:00 min./km. Na trasie znajdowały się odcinki, gdzie zawodnicy biegli przeciwległym pasem drogi, więc można było pozdrawiać innych zawodników i wypatrywać Polaków, a tych, zgodnie z informacją na stronie wyników było 29
i nawrotów rekompensuje płaska trasa i kilka długich oraz prostych odcinków. A jeśli zgra się to z dobrą pogodą i przyzwoitą formą, to można powalczyć o fajny wynik

