Komentarz do artykułu Ile można biec na żelach?
- bieganie.pl
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1739
- Rejestracja: 27 sty 2008, 15:29
Skomentuj artykuł Ile można biec na żelach?
- klosiu
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3196
- Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
- Życiówka na 10k: 43:40
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznan
Proste - na żelach da się funkcjonować aż się zachce rzygać. Nie ma to nic wspólnego z fizjologicznymi mechanizmami, jak długo teoretycznie organizm może funkcjonować na samych półpłynnych węglach itp itd.
Chyba każdy na długich zawodach zetknął się z odruchem wymiotnym po kolejnym żelu czy nawet izotoniku z bidonu. U mnie już po 3h zaczynały się problemy z żelami, które na krótszych zawodach jadłem nawet ze smakiem. I wtedy już nie ma przebacz, bo się po prostu takiego żela nie zje. Trzeba sobie samemu wypraktykować co wtedy da się zjeść, mnie zawsze ratowały takie krążki ananasa kandyzowane. Nie ma problemu żeby parę wziąć na rower, a nie rozpaprują się od potu. Jadłem je bez problemu, a np po suszonych morelach, czy śliwkach - odruch wymiotny. Na batony nawet nie mogłem spojrzeć.
Oczywiście buła z kiełbą i pomidorem byłaby najlepsza w takim przypadku, ale ciężko ją wozić, i nie wiadomo jak by wyglądała po 3h na słońcu
.
No i lepiej wtedy pić wodę bo jak już łapie wstręt do węgli, to organizm potrafi zareagować zwrotem, a przynajmniej wstrętem, na wszystko co słodkie, a łatwe do przełknięcia.
Chyba każdy na długich zawodach zetknął się z odruchem wymiotnym po kolejnym żelu czy nawet izotoniku z bidonu. U mnie już po 3h zaczynały się problemy z żelami, które na krótszych zawodach jadłem nawet ze smakiem. I wtedy już nie ma przebacz, bo się po prostu takiego żela nie zje. Trzeba sobie samemu wypraktykować co wtedy da się zjeść, mnie zawsze ratowały takie krążki ananasa kandyzowane. Nie ma problemu żeby parę wziąć na rower, a nie rozpaprują się od potu. Jadłem je bez problemu, a np po suszonych morelach, czy śliwkach - odruch wymiotny. Na batony nawet nie mogłem spojrzeć.
Oczywiście buła z kiełbą i pomidorem byłaby najlepsza w takim przypadku, ale ciężko ją wozić, i nie wiadomo jak by wyglądała po 3h na słońcu

No i lepiej wtedy pić wodę bo jak już łapie wstręt do węgli, to organizm potrafi zareagować zwrotem, a przynajmniej wstrętem, na wszystko co słodkie, a łatwe do przełknięcia.
The faster you are, the slower life goes by.
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1175
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
Parę pomysłów:
- kanapki zawinięte w liść chrzanu długo zachowują świeżość (liścia nie jemy...
);
- gotowane ziemniaki są poręczne i dobrze wchodzą lekko twardawe, zawinięte każdy w odzielną folijkę;
- oscypek robi grę w połowie drugiej doby;
- kabanosy to batony ultrasa;
- słone masło orzechowe (nie czekoladowe, tylko same mielone orzeszki) - dla odważnych - ma tę zaletę, że termin przydatności do spożycia mija z końcem holocenu.
No i korelacja z płynami. Z chwilą, gdy zaczynamy raczyć się tymi specjałami, odstawiamy izotoniki, pijemy czystą wodę.
Jeszcze hejt na żele. Cukry są potrzebne na "przeskoczenie" dołka cukrowego, gdy "nasz" cukier się kończy, a jeszcze się metabolizm tłuszczu nie rozpędził. Czyli, zupełnie filozofując, w każdym wysiłku potrzebny jest co najwyżej jeden bodziec, gdzieś tak między 0,5-1,5h w zależności od wytrenowania organizmu. Wielkość tego strzału, z kolei, zależy od intensywności wysiłku - może jedna mordoklejka wystarczy, a może trzeba cały żelek wcisnąć.
No, ale przecież może ktoś te żele lubić, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby je jeść. Tyle, że taka "kroplówka" glukozowa powstrzymuje przemianę tłuszczu - lecimy na cukrze, zamiast na smalcu - a smalcu to nawet ja mam na tydzień...
Cukru potrzebuje mózg, słuchajmy go.
Ładując węgle - ile wlezie - narażamy się na skoki (i spadki, oczywiście) poziomu cukru we krwi. Trzustka głupieje, przysadka głupieje. Można zakończyć bieg z kroplówką.
No, chyba, że ktoś lubi halucynacje, ruszające się korzenie, nieistniejące łosie, wysokogórskie smażalnie ryb i bacówki na plaży.
Kiedyś nawigowałem "od lusterka", tzn N-S było ok, a E-W "widziałem" odwrotnie. Takie cuda robi spadek glukozy.
- kanapki zawinięte w liść chrzanu długo zachowują świeżość (liścia nie jemy...

- gotowane ziemniaki są poręczne i dobrze wchodzą lekko twardawe, zawinięte każdy w odzielną folijkę;
- oscypek robi grę w połowie drugiej doby;
- kabanosy to batony ultrasa;
- słone masło orzechowe (nie czekoladowe, tylko same mielone orzeszki) - dla odważnych - ma tę zaletę, że termin przydatności do spożycia mija z końcem holocenu.
No i korelacja z płynami. Z chwilą, gdy zaczynamy raczyć się tymi specjałami, odstawiamy izotoniki, pijemy czystą wodę.
Jeszcze hejt na żele. Cukry są potrzebne na "przeskoczenie" dołka cukrowego, gdy "nasz" cukier się kończy, a jeszcze się metabolizm tłuszczu nie rozpędził. Czyli, zupełnie filozofując, w każdym wysiłku potrzebny jest co najwyżej jeden bodziec, gdzieś tak między 0,5-1,5h w zależności od wytrenowania organizmu. Wielkość tego strzału, z kolei, zależy od intensywności wysiłku - może jedna mordoklejka wystarczy, a może trzeba cały żelek wcisnąć.
No, ale przecież może ktoś te żele lubić, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby je jeść. Tyle, że taka "kroplówka" glukozowa powstrzymuje przemianę tłuszczu - lecimy na cukrze, zamiast na smalcu - a smalcu to nawet ja mam na tydzień...
Cukru potrzebuje mózg, słuchajmy go.
Ładując węgle - ile wlezie - narażamy się na skoki (i spadki, oczywiście) poziomu cukru we krwi. Trzustka głupieje, przysadka głupieje. Można zakończyć bieg z kroplówką.
No, chyba, że ktoś lubi halucynacje, ruszające się korzenie, nieistniejące łosie, wysokogórskie smażalnie ryb i bacówki na plaży.
Kiedyś nawigowałem "od lusterka", tzn N-S było ok, a E-W "widziałem" odwrotnie. Takie cuda robi spadek glukozy.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 649
- Rejestracja: 28 lis 2011, 20:41
- Życiówka na 10k: 35:17
- Życiówka w maratonie: brak
W ramach jednej możliwej odpowiedzi na tytułowe pytanie. Jim Walmsley, rekordzista Western States (153 km/4600m przewyższenia) w 14 godzin i 9 minut (tempo 5:32/km).
>>>
What’s your nutrition strategy for Western States?
I eat kind of like a hummingbird, just fueling on simple sugars. [For Western States] I’ll use a mix of gels and drink-mix hydration, anywhere from 350 to 500 calories of sugar per hour. You have to look at aid stations and predict your time between them, and then plan your calories accordingly.
I’m probably not going to eat more than 550 calories at a time, because that gets pretty tough. Less than 350 calories can mean I’m not getting enough fuel. I’ve found the ability to slam a bunch of calories can really save your race in an ultra, because you can skip [fuel] and not realize you’re hurting [until its too late].
>>>
Czyli 14 godzin po 350-500 kcal/h z samego izo i żeli.
>>>
What’s your nutrition strategy for Western States?
I eat kind of like a hummingbird, just fueling on simple sugars. [For Western States] I’ll use a mix of gels and drink-mix hydration, anywhere from 350 to 500 calories of sugar per hour. You have to look at aid stations and predict your time between them, and then plan your calories accordingly.
I’m probably not going to eat more than 550 calories at a time, because that gets pretty tough. Less than 350 calories can mean I’m not getting enough fuel. I’ve found the ability to slam a bunch of calories can really save your race in an ultra, because you can skip [fuel] and not realize you’re hurting [until its too late].
>>>
Czyli 14 godzin po 350-500 kcal/h z samego izo i żeli.
- Arek Bielsko
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1004
- Rejestracja: 12 wrz 2005, 14:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Bielsko-Biała
odpowiedz jest taka, że każdy jest inny...
jedni jadą tylko na żelach, inni tylko na kabanosach, inni na kanapkach, jeszcze inni mieszają...
ważne, żeby jeść to co nam nie szkodzi, co mamy sprawdzone i co daje nam energię
jedni jadą tylko na żelach, inni tylko na kabanosach, inni na kanapkach, jeszcze inni mieszają...
ważne, żeby jeść to co nam nie szkodzi, co mamy sprawdzone i co daje nam energię
"co nas nie zabije, to nas wzmocni"
"odrobina cierpienia jeszcze nikomu nie zaszkodziła"
"odrobina cierpienia jeszcze nikomu nie zaszkodziła"
- klosiu
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3196
- Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
- Życiówka na 10k: 43:40
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznan
tkobos pisze:W ramach jednej możliwej odpowiedzi na tytułowe pytanie. Jim Walmsley, rekordzista Western States (153 km/4600m przewyższenia) w 14 godzin i 9 minut (tempo 5:32/km).
>>>
What’s your nutrition strategy for Western States?
I eat kind of like a hummingbird, just fueling on simple sugars. [For Western States] I’ll use a mix of gels and drink-mix hydration, anywhere from 350 to 500 calories of sugar per hour. You have to look at aid stations and predict your time between them, and then plan your calories accordingly.
I’m probably not going to eat more than 550 calories at a time, because that gets pretty tough. Less than 350 calories can mean I’m not getting enough fuel. I’ve found the ability to slam a bunch of calories can really save your race in an ultra, because you can skip [fuel] and not realize you’re hurting [until its too late].
>>>
Czyli 14 godzin po 350-500 kcal/h z samego izo i żeli.
Nigdy w życiu nie wytrzymałbym nawet 4-5h jedząc 100g węgli na godzinę. To wbrew pozorom bardzo dużo w czasie wysiłku. 4 mniejsze żele, albo dwa duże godzina w godzinę, przez godzin kilkanaście? To tylko potwierdza opinię, że ultramaratończycy nie są do końca normalni

The faster you are, the slower life goes by.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 649
- Rejestracja: 28 lis 2011, 20:41
- Życiówka na 10k: 35:17
- Życiówka w maratonie: brak
To jest mega dużo. Może z jednej strony to nie jest bardzo intensywny bieg dla niego, ale z drugiej strony 14 godzin to jest bardzo długo. To tempo 5:32 to też wcale nie jest tak wolno, biorąc pod uwagę pagórki i to, że są tam jednak jakieś przerwy. Po płaskim i w dół pewnie sporo jest w tempie poniżej 5:00.
Jeśli dobrze pamiętam, to Kipchoge na Ineos i innych swoich ostatnich maratońskich próbach, z tego co podawali, to spożywał gdzieś 80g/godzinę. Tylko, że u niego to są po pierwsze jedynie dwie godziny, a po drugie używał jakiegoś specjalnego hydrożelu firmy Maurten, którego kompozycja rzekomo znacznie ułatwia przyswajanie węglowodanów w jelicie. Czyli bardziej niż o samą kompozycję węglowodanów chodzi tutaj o to w co one są "opakowane". Sporo innych znanych sportowców też tego używa. Nie wiem czy to tylko kwestia marketingu, ale zasada działania brzmi generalnie sensownie.
Jeśli dobrze pamiętam, to Kipchoge na Ineos i innych swoich ostatnich maratońskich próbach, z tego co podawali, to spożywał gdzieś 80g/godzinę. Tylko, że u niego to są po pierwsze jedynie dwie godziny, a po drugie używał jakiegoś specjalnego hydrożelu firmy Maurten, którego kompozycja rzekomo znacznie ułatwia przyswajanie węglowodanów w jelicie. Czyli bardziej niż o samą kompozycję węglowodanów chodzi tutaj o to w co one są "opakowane". Sporo innych znanych sportowców też tego używa. Nie wiem czy to tylko kwestia marketingu, ale zasada działania brzmi generalnie sensownie.
- Sikor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4981
- Rejestracja: 31 lip 2015, 15:36
- Życiówka na 10k: 40:35
- Życiówka w maratonie: 3:13:29
- Kontakt:
Mowienie, ze tylko kilka godzin da sie na zelach jechac jest tak latwo obalic, ze nawet nie ma sie co wysilac.
Na biegach ultra wciana sie rozne rzeczy, ale zerknij na zawody triathlonowe na dlugim dystansie, to jest 8-12h wysilku na zelach/coli i iso
(godzine plywania odliczam, chociaz wielu 10-15min przed startem laduje wlasnie zel "startowy").
A smak? Pff, kto by sie tym przejmowal, w czasie zawodow sa wazniejsze rzeczy
Na biegach ultra wciana sie rozne rzeczy, ale zerknij na zawody triathlonowe na dlugim dystansie, to jest 8-12h wysilku na zelach/coli i iso
(godzine plywania odliczam, chociaz wielu 10-15min przed startem laduje wlasnie zel "startowy").
A smak? Pff, kto by sie tym przejmowal, w czasie zawodow sa wazniejsze rzeczy

- Jaszczur
- Stary Wyga
- Posty: 224
- Rejestracja: 11 sie 2014, 15:31
- Życiówka na 10k: 40:31
- Życiówka w maratonie: 3:28:05
Masło orzechowe w kanapce, czy masz jakiś patent na spakowanie jakiejś małej porcji? Kanapka byłaby super, ale obawiam się czy nie byłaby zbyt zapychająca.rocha pisze: - kabanosy to batony ultrasa;
- słone masło orzechowe (nie czekoladowe, tylko same mielone orzeszki) - dla odważnych - ma tę zaletę, że termin przydatności do spożycia mija z końcem holocenu.
Znacie jakieś wegetariańskie alternatywy dla kabanosów. Jakąś opcje poręcznej, niesłodkiej a kalorycznej przekąski na bieg?
"Wszystko można co nie można byle z wolna i z ostrożna".
- rocha
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1175
- Rejestracja: 06 maja 2002, 11:44
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świecie/Jelenia Góra/Wrocław
Masło orzechowe tylko w kanapce mi wchodzi.
W chlebie.
Wege kabanosy robi się z larw muchy plujki.
Chyba. Tak słyszałem. Ale źródło niewiarygodne.
W chlebie.
Wege kabanosy robi się z larw muchy plujki.
Chyba. Tak słyszałem. Ale źródło niewiarygodne.
- klosiu
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3196
- Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
- Życiówka na 10k: 43:40
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznan
A ktoś mówił że da się tylko kilka godzin na żelach? Bo ja napisałem tylko, że ja bym nie dał rady dłużej. Na pewno są ludzie którzy są w stanie tak funkcjonować.Sikor pisze:Mowienie, ze tylko kilka godzin da sie na zelach jechac jest tak latwo obalic, ze nawet nie ma sie co wysilac.
Na biegach ultra wciana sie rozne rzeczy, ale zerknij na zawody triathlonowe na dlugim dystansie, to jest 8-12h wysilku na zelach/coli i iso
(godzine plywania odliczam, chociaz wielu 10-15min przed startem laduje wlasnie zel "startowy").
A smak? Pff, kto by sie tym przejmowal, w czasie zawodow sa wazniejsze rzeczy
Ja tam masło orzechowe spokojnie mogę jeść łyżką ze słoika, ale faktycznie nie widzę możliwości żeby to zabrać w trasę.
The faster you are, the slower life goes by.