Do postu natchnął mnie widok pustej plastikowej butelki lecącej w krzaki między dwiema wioskami od grupy biegnącej tuż przede mną. Jeżeli przypadkiem to czytasz, prostaku, który ją wywaliłeś jak najdalej między krzewy w połowie HM w Świdnicy, biegnąc na 1:30 - mam nadzieję, że Bóg cię pokaże impotencją, żebyś nie mógł przekazać swoich syfiarskich genów dalej.
Naprawdę z wielką przykrością przekonałem się w weekend, że środowisko biegaczy nie jest wolne od tego raka...