Sposob na grype
- wojtek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 10535
- Rejestracja: 19 cze 2001, 04:38
- Życiówka na 10k: 30:59
- Życiówka w maratonie: 2:18
- Lokalizacja: lokalna
- Kontakt:
To nie bylo mile przebudzenie . Drapanie w gardle dalo sie odczuc juz po otworzeniu oczu .
Zawahalem sie chwilke zanim przelknaklem sline . Poczulem czop , jaki sie tam utworzyl.
No tak - pomyslalem - grypa .
Bylo dosc wczesnie - niedzielny , marcowy ranek dopiero sie zaczynal ale ja tego dnia mialem
cel . Wybieralem sie na Przelajowe Mistrzostwa Warszawy , odbywajace sie jak zwykle
W Podkowie Lesnej . Zaczalem mozolnie gramolic sie z lozka , odczuwajac niemal kazdy gnat .
Ale kicha - pomyslalem . A tak duzo obiecywalem sobie po tym starcie ...
W normalnych warunkach po prostu jakos bym to przebolal i dalej "cial komara" az do poludnia.
Ale to nie byly "normalne warunki " . Trener postawil nas w stan gotowosci bojowej mowiac ,
ze "jaja z plucami powyrywa", gdyby sie ktory nie pojawil . Coz bylo robic - volens nolens
przygotowalem sie do wyjscia . Do uszu nalozylem kawalki waty i krzywiac sie z lekka
przy kazdym przelknieciu , pojechalem na te zawody .
Na miejscu mialem jeszcze cicha nadzieje , ze trener okaze litosc . Nic z tych rzeczy .
Polozyl mi tylko dlon na czole i stwierdzil , ze jak na te pore roku to za malo grzeje .
Nie mialem sily sie z nim szarpac i postanowilem po prostu to zaliczyc , bez zadnej
szarzy . Aby sie dotelepac do zajezdni .
Choc byla odwilz , ubralem sie dosc asekuracyjnie . Podkoszulka , na nia golf pod sama szyje ,
do uszu wata , na glowe czapka narciarska . Koledzy ubrani o wiele skapiej patrzyli na mnie
jak na czubka . Nie przejmowalem sie - to ja bylem chory a nie oni . Na dodatek czekalo
na nas do pokonania 4 kilometry blota , lodu , kaluz , sniegu i co tylko taka chlapa
mogla zaofiarowac .
Najgorsze bylo to , ze wcale nie czulem sie na silach . Przy najwolniejszym truchcie
robilo mi sie slabo , przed oczami lataly jakies mroczki . Pomyslalem sobie - jesli padne
w polowie dystansu , na lesnej sciezce to nikt mnie tam juz nie docuci . Karetka tez
nie wjedzie , bo za wasko . Rozpacz . Jedyne co moglem zrobic to jak najlepiej sie rozgrzac.
Po truchcie wymachiwalem czyms sie dalo , w kazdym z mozliwych kierunkow . Potem nalozylem
kolce i zaczalem robic rytmy . Po dwunastej przebiezce poprosilem kolege z innego klubu
o masc rozgrzewajaca . Dokladnie nanioslem dosc gruba warstwe Histaderminu na nogi ,
przedramiona i okolice krzyza . Oddalem masc trenerowi kolegi , grzecznie dziekujac i
o dziwo - zostalem zgromiony nienawistnym wzrokiem . Czyzby widzial we mnie rywala dla
swoich ?
Zaraz potem podano komende "na start" . Stanalem skromnie na samym koncu , bojac sie
stratowania przez pelnych energii przelajowcow . Ruszylem powoli i bez entuzjazmu ,
dziwnie sie troche czujac , lekko ogluszony wata w uszach - zupelnie jak w jakims
surrealistycznym snie .
Sylwetki startujacych sciesnily sie w kolorowa bryle . Glowy rytmicznie podskakiwaly
a ja obserwujac je doszedlem do ciekawego wniosku . Oto w miejscu , gdzie glowy przestawaly
podskakiwac znajdowalo sie bloto a nieswiadomi biegacze nieomal stawali w miejscu .
Poniewaz bieglem ostatni , kilka metrow za grupa , wystarczylo mi tylko zboczyc to w lewo
to w prawo by nie przyspieszajac znalezc sie w srodku stawki . Uchwycilem zarys jakies
sciezki przy zwirowej drodze i biegnac po niej moglem utrzymac przyzwoity rytm .
Tym czasem cala reszta jakby oczadziala. Miotali sie bez sensu na najbardziej zabloconych
odcinkach drogi i zamiast biec po tej samej sciezce co ja , tracili niepotrzebnie energie
i rytm biegu . Zanim wbieglismy w las , wiekszosc byla juz porzadnie "uchachana" .
Do tej pory trzymalem sie dosc dzielnie. Ta wata w uszach naprawde pomogla . I nie
o grype mi tu chodzilo ale o fakt tlumienia emocji . Nie slyszalem tych nerwowych , rwacych
sie oddechow , ktore tak bardzo udzielaja sie wzajemnie biegaczom .
Wbieglismy teraz w las i znalazlem sie na trzeciej pozycji . Biegnacy przede mna Tomek
odwaznie przebiegl przez kaluze . Pomyslalem - to nie dla mnie- i ...mialem racje.
Kazdy , ktory przebiegl przez te kaluze zwalnial nagle . Bylem jedynym , ktory obiegl ja
lukiem i dzieki temu zimna woda nie zbryzgala mi nog . Nie wierzylem, ale wysunalem sie na
prowadzenie !
Ta sytuacja zamiast ucieszyc mnie , tylko rozzloscila . Cholerne "czajniki" - pomyslalem .
Boja sie nawet szybko biec , licza na finisz . Ale coz bylo robic ? - biegnac swoim tempem
cieszylem sie , ze jeszcze zyje .
Zaraz potem byl zakret w lewo , gdzie odwazylem sie zerknac w tyl . Cala stawka byla
niezle przerzedzona i nie bylo nas wiecej jak czterech prowadzacych. Teraz poczulem sie porzadnie
wkurzony . Zaczalem wietrzyc podstep . Najwidoczniej w swiecie zmowili sie "dla jaj" .
Chca mnie podpuscic , wykorzystujac niedyspozycje a potem "dac w dluga" . Tak mnie to
"podchajcowalo" , ze poczulem nagly przyplyw energii .
Akurat nastapila cala seria terenowych "siodelek" . Dalem popracowac grawitacji i maksymalnie
rozluzniajac sie , przyspieszalem na stoku . Zrobilem to raz , drugi , trzeci .
Nikt nie smial mnie skontrowac . Nagle blysnela mi mysl - oni juz nie moga !
Teraz byla okazja by ograc ich jak dzieciakow , zostawiajac daleko w tyle .
Pewnie bylbym tak zrobil gdybym nie przypomnial sobie tego nienawistnego spojrzenia trenera
z Legii . Do glowy przyszedl mi teraz chytry plan . Sytuacja remisowa - nas dwu
ze Spojni i ich dwu z Legii . Musialem cos zrobic by Tomek przybiegl jako drugi .
Momentalnie zwolnilem , chowajac sie za Tomka . Sciezka sciesnila sie bardzo i wiodla
przez kopny snieg . W takich warunkach wyprzedzic bylo nie sposob . Lokcie zaczely pracowac
na boki by nie pozwolic na szarze od tylu .
Teraz bieglismy pod gore a ja udajac zmeczenie coraz bardziej zwalnialem , pozwalajac
Tomkowi osiagnac jak najwieksza przewage . Na szczycie wzniesienia mial okolo 15 metrow .
Gwaltownie wlaczylem przezutke i dzikim sprintem zrownalem sie z Tomkiem . Stad do mety
bylo jakies 300 metrow z gorki , ale chcialem spojrzec mu jeszcze w twarz by zobaczyc czy
dowiezie nasza przewage . Mial zamglony wzrok , gluty do pasa i na wpol seplaniac
wydukal - bieeegnij , wygraaaasz .
Na mete wpadlem bez zadyszki . Zrobilem tylko maly sklon i zaraz podalem nazwisko sedziemu .
Z niecierpliwoscia czekalem na Tomka . Po wbiegnieciu powiesil mi sie na szyi i wymazal
glutami . Osiagnelismy swoj cel - dalismy dubla . Janek Marchewka z Legii byl trzeci .
Odtad nie dzielily nas kluby . Zgodnie poszlismy wytruchtac .
Wywalilem te durna wate z uszu . Nie czulem sladu grypy .
(Edited by wojtek at 1:54 am on Dec. 23, 2001)
Zawahalem sie chwilke zanim przelknaklem sline . Poczulem czop , jaki sie tam utworzyl.
No tak - pomyslalem - grypa .
Bylo dosc wczesnie - niedzielny , marcowy ranek dopiero sie zaczynal ale ja tego dnia mialem
cel . Wybieralem sie na Przelajowe Mistrzostwa Warszawy , odbywajace sie jak zwykle
W Podkowie Lesnej . Zaczalem mozolnie gramolic sie z lozka , odczuwajac niemal kazdy gnat .
Ale kicha - pomyslalem . A tak duzo obiecywalem sobie po tym starcie ...
W normalnych warunkach po prostu jakos bym to przebolal i dalej "cial komara" az do poludnia.
Ale to nie byly "normalne warunki " . Trener postawil nas w stan gotowosci bojowej mowiac ,
ze "jaja z plucami powyrywa", gdyby sie ktory nie pojawil . Coz bylo robic - volens nolens
przygotowalem sie do wyjscia . Do uszu nalozylem kawalki waty i krzywiac sie z lekka
przy kazdym przelknieciu , pojechalem na te zawody .
Na miejscu mialem jeszcze cicha nadzieje , ze trener okaze litosc . Nic z tych rzeczy .
Polozyl mi tylko dlon na czole i stwierdzil , ze jak na te pore roku to za malo grzeje .
Nie mialem sily sie z nim szarpac i postanowilem po prostu to zaliczyc , bez zadnej
szarzy . Aby sie dotelepac do zajezdni .
Choc byla odwilz , ubralem sie dosc asekuracyjnie . Podkoszulka , na nia golf pod sama szyje ,
do uszu wata , na glowe czapka narciarska . Koledzy ubrani o wiele skapiej patrzyli na mnie
jak na czubka . Nie przejmowalem sie - to ja bylem chory a nie oni . Na dodatek czekalo
na nas do pokonania 4 kilometry blota , lodu , kaluz , sniegu i co tylko taka chlapa
mogla zaofiarowac .
Najgorsze bylo to , ze wcale nie czulem sie na silach . Przy najwolniejszym truchcie
robilo mi sie slabo , przed oczami lataly jakies mroczki . Pomyslalem sobie - jesli padne
w polowie dystansu , na lesnej sciezce to nikt mnie tam juz nie docuci . Karetka tez
nie wjedzie , bo za wasko . Rozpacz . Jedyne co moglem zrobic to jak najlepiej sie rozgrzac.
Po truchcie wymachiwalem czyms sie dalo , w kazdym z mozliwych kierunkow . Potem nalozylem
kolce i zaczalem robic rytmy . Po dwunastej przebiezce poprosilem kolege z innego klubu
o masc rozgrzewajaca . Dokladnie nanioslem dosc gruba warstwe Histaderminu na nogi ,
przedramiona i okolice krzyza . Oddalem masc trenerowi kolegi , grzecznie dziekujac i
o dziwo - zostalem zgromiony nienawistnym wzrokiem . Czyzby widzial we mnie rywala dla
swoich ?
Zaraz potem podano komende "na start" . Stanalem skromnie na samym koncu , bojac sie
stratowania przez pelnych energii przelajowcow . Ruszylem powoli i bez entuzjazmu ,
dziwnie sie troche czujac , lekko ogluszony wata w uszach - zupelnie jak w jakims
surrealistycznym snie .
Sylwetki startujacych sciesnily sie w kolorowa bryle . Glowy rytmicznie podskakiwaly
a ja obserwujac je doszedlem do ciekawego wniosku . Oto w miejscu , gdzie glowy przestawaly
podskakiwac znajdowalo sie bloto a nieswiadomi biegacze nieomal stawali w miejscu .
Poniewaz bieglem ostatni , kilka metrow za grupa , wystarczylo mi tylko zboczyc to w lewo
to w prawo by nie przyspieszajac znalezc sie w srodku stawki . Uchwycilem zarys jakies
sciezki przy zwirowej drodze i biegnac po niej moglem utrzymac przyzwoity rytm .
Tym czasem cala reszta jakby oczadziala. Miotali sie bez sensu na najbardziej zabloconych
odcinkach drogi i zamiast biec po tej samej sciezce co ja , tracili niepotrzebnie energie
i rytm biegu . Zanim wbieglismy w las , wiekszosc byla juz porzadnie "uchachana" .
Do tej pory trzymalem sie dosc dzielnie. Ta wata w uszach naprawde pomogla . I nie
o grype mi tu chodzilo ale o fakt tlumienia emocji . Nie slyszalem tych nerwowych , rwacych
sie oddechow , ktore tak bardzo udzielaja sie wzajemnie biegaczom .
Wbieglismy teraz w las i znalazlem sie na trzeciej pozycji . Biegnacy przede mna Tomek
odwaznie przebiegl przez kaluze . Pomyslalem - to nie dla mnie- i ...mialem racje.
Kazdy , ktory przebiegl przez te kaluze zwalnial nagle . Bylem jedynym , ktory obiegl ja
lukiem i dzieki temu zimna woda nie zbryzgala mi nog . Nie wierzylem, ale wysunalem sie na
prowadzenie !
Ta sytuacja zamiast ucieszyc mnie , tylko rozzloscila . Cholerne "czajniki" - pomyslalem .
Boja sie nawet szybko biec , licza na finisz . Ale coz bylo robic ? - biegnac swoim tempem
cieszylem sie , ze jeszcze zyje .
Zaraz potem byl zakret w lewo , gdzie odwazylem sie zerknac w tyl . Cala stawka byla
niezle przerzedzona i nie bylo nas wiecej jak czterech prowadzacych. Teraz poczulem sie porzadnie
wkurzony . Zaczalem wietrzyc podstep . Najwidoczniej w swiecie zmowili sie "dla jaj" .
Chca mnie podpuscic , wykorzystujac niedyspozycje a potem "dac w dluga" . Tak mnie to
"podchajcowalo" , ze poczulem nagly przyplyw energii .
Akurat nastapila cala seria terenowych "siodelek" . Dalem popracowac grawitacji i maksymalnie
rozluzniajac sie , przyspieszalem na stoku . Zrobilem to raz , drugi , trzeci .
Nikt nie smial mnie skontrowac . Nagle blysnela mi mysl - oni juz nie moga !
Teraz byla okazja by ograc ich jak dzieciakow , zostawiajac daleko w tyle .
Pewnie bylbym tak zrobil gdybym nie przypomnial sobie tego nienawistnego spojrzenia trenera
z Legii . Do glowy przyszedl mi teraz chytry plan . Sytuacja remisowa - nas dwu
ze Spojni i ich dwu z Legii . Musialem cos zrobic by Tomek przybiegl jako drugi .
Momentalnie zwolnilem , chowajac sie za Tomka . Sciezka sciesnila sie bardzo i wiodla
przez kopny snieg . W takich warunkach wyprzedzic bylo nie sposob . Lokcie zaczely pracowac
na boki by nie pozwolic na szarze od tylu .
Teraz bieglismy pod gore a ja udajac zmeczenie coraz bardziej zwalnialem , pozwalajac
Tomkowi osiagnac jak najwieksza przewage . Na szczycie wzniesienia mial okolo 15 metrow .
Gwaltownie wlaczylem przezutke i dzikim sprintem zrownalem sie z Tomkiem . Stad do mety
bylo jakies 300 metrow z gorki , ale chcialem spojrzec mu jeszcze w twarz by zobaczyc czy
dowiezie nasza przewage . Mial zamglony wzrok , gluty do pasa i na wpol seplaniac
wydukal - bieeegnij , wygraaaasz .
Na mete wpadlem bez zadyszki . Zrobilem tylko maly sklon i zaraz podalem nazwisko sedziemu .
Z niecierpliwoscia czekalem na Tomka . Po wbiegnieciu powiesil mi sie na szyi i wymazal
glutami . Osiagnelismy swoj cel - dalismy dubla . Janek Marchewka z Legii byl trzeci .
Odtad nie dzielily nas kluby . Zgodnie poszlismy wytruchtac .
Wywalilem te durna wate z uszu . Nie czulem sladu grypy .
(Edited by wojtek at 1:54 am on Dec. 23, 2001)
Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1865
- Rejestracja: 18 cze 2001, 18:10
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gdynia
- Kontakt:
Niesamowite są te opowieści Wojtka. Jestem pod wrażeniem nie tylko urody tekstu, ale także zastanawiam się nad tą kuracją gardła. Wczorajsze bieganie na nartach już wieczorem doprowadziło moje gardło do podobnego stanu.
biegowa recydywa
- Bartek Sz
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1114
- Rejestracja: 19 cze 2001, 01:07
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Polska, Sosnowiec, Dąbrowa Górnicza
Rozmyślając po przeczytaniu Wojtkowego tekstu dochodzę do wniosku, że za szybko poddajemy się przeziębieniu zamiast walczyć - i tak zamiast siedzieć pod kocykiem robimy szybką przebiechę np. 6-7km a zaraz potem sauna lub gorąca kąpiel!!!
Teraz akurat jestem w pełni formy ale jak tylko poczuję nieprzyjemne drapanie w gardle to na pewno przetestuje ten system.
Jestem przekonany że zadziała jeżeli tylko odpowiednio się ubierzemy i nie dopuścimy do tego aby nas przewiał wiaterek.
NAJLEPSZĄ OBRONĄ JEST ATAK!
(Edited by Bartek Sz at 3:46 pm on Dec. 23, 2001)
Teraz akurat jestem w pełni formy ale jak tylko poczuję nieprzyjemne drapanie w gardle to na pewno przetestuje ten system.
Jestem przekonany że zadziała jeżeli tylko odpowiednio się ubierzemy i nie dopuścimy do tego aby nas przewiał wiaterek.
NAJLEPSZĄ OBRONĄ JEST ATAK!
(Edited by Bartek Sz at 3:46 pm on Dec. 23, 2001)
W biegu weszło w biegu wyjdzie :-)
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 411
- Rejestracja: 23 lis 2001, 21:43
Jeden kolega mieszkal na wsi i nie mieli centralnego, palili co popadlo a jak sie cos ulatnialo tez mial kaca z ranca. Jak poszedl pluca przewietrzył z miejsca mu ta grypa przechodzila.
Ktos w/w z listy lokatorow mial fuks, smarkacze zamiast sluchac trenera drwiliby ze wycieraczka samochodowa.
(Edited by Runforfun at 4:31 pm on Dec. 23, 2001)
Ktos w/w z listy lokatorow mial fuks, smarkacze zamiast sluchac trenera drwiliby ze wycieraczka samochodowa.
(Edited by Runforfun at 4:31 pm on Dec. 23, 2001)
[i]być kiedyś takim "biegaczem", za jakiego ma mnie mój kot.[/i]
- wojtek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 10535
- Rejestracja: 19 cze 2001, 04:38
- Życiówka na 10k: 30:59
- Życiówka w maratonie: 2:18
- Lokalizacja: lokalna
- Kontakt:
Bartek , ten sposob na grype ma oczywiscie ";)" w podtekscie . Polozylem ten tekst pod biegowa choinke z pewnym przeslaniem . Do dzisiaj wydarzenie to ma dla mnie wymiar cudu . I wlasnie klimat swiateczny sklania nasze mysli w kierunku cudownosci . Bardziej sklonni jestesmy wierzyc , ze to co niemozliwe moze byc jednak mozliwe .
Nie bede dalej tlumaczyl bo inaczej nie znajdziecie pewnych rzeczy , ktore mozecie znalezc jedynie w sobie samych .
Mam nadzieje , ze tekst ten skloni Was do ciekawych osobistych refleksji .
Nie bede dalej tlumaczyl bo inaczej nie znajdziecie pewnych rzeczy , ktore mozecie znalezc jedynie w sobie samych .
Mam nadzieje , ze tekst ten skloni Was do ciekawych osobistych refleksji .
Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
- Bartek Sz
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1114
- Rejestracja: 19 cze 2001, 01:07
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Polska, Sosnowiec, Dąbrowa Górnicza
Spryciarz jesteś - a ja się tu o grypie rozpisuje.
Tak czy inaczej przeczytałem raz jeszcze w związku z czym wysnułem nowe wnioski. Pozwólcie, że nie będę ich ujawniał.
Pozdrawiam
P.S. Wojtek twój tekst pt. "Sposób na grypę" powinno się umieścić na stałe w dziale motywacja.
Tak czy inaczej przeczytałem raz jeszcze w związku z czym wysnułem nowe wnioski. Pozwólcie, że nie będę ich ujawniał.
Pozdrawiam
P.S. Wojtek twój tekst pt. "Sposób na grypę" powinno się umieścić na stałe w dziale motywacja.
W biegu weszło w biegu wyjdzie :-)
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 411
- Rejestracja: 23 lis 2001, 21:43
zmiana rol... ;)Tymczasem cala reszta jakby oczadziala
czyz nie praktyczne?Na mete wpadlem [---] Zrobilem tylko maly sklon [---]
Z ... czekalem na Tomka .
[i]być kiedyś takim "biegaczem", za jakiego ma mnie mój kot.[/i]
- wojtek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 10535
- Rejestracja: 19 cze 2001, 04:38
- Życiówka na 10k: 30:59
- Życiówka w maratonie: 2:18
- Lokalizacja: lokalna
- Kontakt:
"Wojtek twój tekst pt. "Sposób na grypę" powinno się umieścić na stałe w dziale motywacja."
Osobiscie za motywacyjne wydarzenie roku uwazam zyciowke Ziuta na maratonie warszawskim .
Osobiscie za motywacyjne wydarzenie roku uwazam zyciowke Ziuta na maratonie warszawskim .
Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
- Bartek Sz
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1114
- Rejestracja: 19 cze 2001, 01:07
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Polska, Sosnowiec, Dąbrowa Górnicza
Na forum jest tyle tekstów które powinny się znaleźć w dziale motywacja, że głowa mała. Tylko jak to zrobić ???
W biegu weszło w biegu wyjdzie :-)